Dzisiaj:
- Kultowa czarna kanapa ze znanych filmów zdobyła nagrodę
- Amerykanka, która atakowała Świątek, zrobiła wiochę na US Open
- Nie była w pracy 483 dni, zarobiła 438 tys. zł. Taki żywot minister
- Kibice klubu ze skandalicznym hasłem ośmieszyli swój klub
- Kierowca autobusu wyprzedzał na podwójnej ciągłej
W filmach „ślizganych” są kultowe aktorki i aktorzy typu Mia Khalifa czy „Łysy z Brazzers”, ale tutaj chyba można by wymieniać bez końca. Są jednak też miejsca, gdzie dzieje się „akcja”, a to już nie jest tak często powtarzalne. Do jednej z takich scenerii należy kultowa czarna kanapa z serii „Black Sofa Casting”. Jej historia w internecie ma już ponad 10 lat, więc zgaduję, że nie trzeba wyjaśniać. Preston Poling stworzył dioramę pod tytułem „Casting Couch” i wystawił ją podczas jarmarku „Kentucky State Fair”. Mężczyzna przyznał, że to był tylko żart, ale jak widać, nie każdemu się spodobał. Jego dzieło po kilku dniach zniknęło z wystawy. Trzeba podkreślić, że Poling zdobył główną nagrodę za swoją dioramę serialu „The Walking Dead” oraz za wybitne rzemiosło przy miniaturkach na podstawie książki dla dzieci „Goodnight Moon”. Mężczyzna w zeszłym roku próbował podobnego „żartu”, ale jego „jaskinia seksu” nie przeszła weryfikacji.
Podczas Igrzysk w Paryżu Danielle Collins poddała mecz z Igą Świątek, a później udzieliła dziwnej wypowiedzi dotyczącej aktualnie najlepszej tenisistki na świecie. Więcej o tym przeczytacie
tutaj.
Kilka dni temu Amerykanka odpadła z turnieju US Open, przegrywając w pierwszej rundzie z Caroline Dolehide 6:1, 5:6, 4:6. Był to ostatni mecz przed własną publicznością w jej karierze i organizatorzy chcieli podziękować 30-latce za te wszystkie lata. Stacey Allaster, dyrektor turnieju, przygotowała ceremonię, ale zawodniczka szybko ruszyła w kierunku szatni, zostawiając Allaster z kwiatami. Podczas konferencji Collins powiedziała:
Nie jestem typem osoby, która lubi świętować swoje osiągnięcia. Nie jestem dobra w przeżywaniu chwil skupionych tylko na sobie. Wolę to robić w prywatności. Czuję, że przyciągam wystarczająco dużo uwagi, by wystarczyło mi to na całe życie. Prosiłam organizatorów, by nie było żadnych ceremonii.
Wirtualna Polska podała, że Danuta Dmowska-Andrzejuk była fikcyjnie zatrudniona jako doradczyni zarządu Totalizatora Sportowego. Problem jest taki, że przeprowadzono audyt, a tam dowiadujemy się, że kobieta niekoniecznie przychodziła do pracy, co nie zmieniło faktu, że pensję pobierała. Przypomnijmy, że Totalizator Sportowy to spółka Skarbu Państwa, a pani doradczyni jednocześnie była minister sportu w rządach Mateusza Morawieckiego. Do prokuratury trafiło zawiadomienie, w którym możemy przeczytać:
Danuta Dmowska-Andrzejuk od kwietnia 2021 r. do listopada 2023 r. zarobiła jako doradczyni 438 615,8 zł (ok. 14 500 zł miesięcznie), choć zaznaczono, że 'bazując na danych uzyskanych w trakcie analizy, można przypuszczać, że łącznie nie była obecna w pracy przez 483 dni.
Dalej dodano:
Z uwagi na wyniki analizy aktywności pracowniczej zachodzi uzasadnione podejrzenie, że zawarcie umowy o pracę miało charakter pozorny. W umowie nie wskazano zakresu obowiązków pracownika, nie istnieją także żadne dokumenty, które potwierdzałyby zlecenie jej wykonania jakichkolwiek czynności w tym okresie.
W oświadczeniu Totalizator Sportowy dodał:
Nie ulega wątpliwości, że działanie Olgierda Cieślika umożliwiające fikcyjne zatrudnienie Danuty Dmowskiej-Andrzejuk na stanowisku doradcy zarządu, bezpośrednio podległej jego osobie (ówczesnemu prezesowi zarządu) było niecelowe i pozorne.
Danuta Dmowska-Andrzejuk odpowiedziała na te zarzuty, pisząc:
Moje zatrudnienie w spółce Totalizator Sportowy było faktem, a nie fikcją. W ramach pełnionych obowiązków doradcy zarządu obowiązywała i obowiązuje mnie klauzula zachowania tajemnicy przedsiębiorstwa, zatem z przyczyn obiektywnych nie mogę udzielić Panu odpowiedzi na zadane pytania. Z uwagi na mojej doświadczenie zawodnicze (jestem indywidualną mistrzynią świata w szpadzie) oraz publiczne m.in. jako dwukrotny minister sportu uważam, że stanowi to wystarczającą rekomendację dla pełnienia funkcji doradcy zwłaszcza w spółce, której jednym z podstawowych zadań statutowych jest inwestycja w sport.
Chyba każdy zna popularny w niektórych kręgach slogan „Polska dla Polaków”. Ostatnio podczas meczu PKO Ekstraklasy postanowili z niego skorzystać kibice Rakowa Częstochowa. Podczas meczu przeciwko Piastowi Gliwice dowalili też z fajerwerkami, które na kilka minut przerwały spotkanie. Do wspomnianego wyżej hasła doszły:
Kolejna „pandemia” – już o tym się słyszy, obudzi się naród i was ku*** rozliczy.
Oraz hasło z przekreślonym LGBT:
Rakowiacy nie są tacy, stop tęczowej propagandzie.
Ale wracając do tego pierwszego, zabawnie się robi, kiedy spojrzymy w skład drużyny spod Jasnej Góry. A tam na 11 zawodników z wyjściowego składu tylko dwóch jest Polakami. Wychodzi na to, że kibice niezbyt znają swoją drużynę. Hasła hasłami, sensu nie można szukać, a skład złożony z prawie samych obcokrajowców też niezbyt pomógł – goście wygrali 0:1.
Na kanale „Bandyci drogowi” pokazano nagranie z kamerki samochodowej, gdzie widzimy, jak autobus wyprzedza na podwójnej ciągłej, a później tamuje ruch. Zdarzenie miało miejsce w Częstochowie na linii numer 13. Na nagraniu widzimy, jak kierowca przekracza dozwoloną prędkość i wykonuje kilka niezbyt bezpiecznych manewrów. Zobaczcie tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=75rS0tijADIJego pracodawcy działali szybko i kierowca już nie ma pracy w MPK. Maciej Hasik, rzecznik firmy, przekazał:
W temacie nagrania dotyczącego zachowania jednego z kierowców MPK na drodze trwało wewnętrzne postępowanie sprawdzające. Nastąpiło rozwiązanie umowy z datą dzisiejszą, a kierowca przestaje być pracownikiem MPK.