Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Nauczyciele opowiadają o największych zmianach, jakie zauważyli u uczniów

31 687  
209   174  
Czas płynie, ludzie się zmieniają i świat się zmienia. Nie następuje to skokowo, lecz płynnie. Nauczyciele z długim stażem pracy mówią, jakie zmiany zauważyli u uczniów, porównując początki kariery z teraźniejszością.

#1.

Uczę od 28 lat i co najbardziej mi się rzuca w oczy, to fakt, że są milsi niż poprzednie pokolenia. Nie wyśmiewają osób z trudnościami w nauce, potrafią porozmawiać z każdym. A jeżeli kogoś nie lubią, to raczej go ignorują niż gnębią. Z drugiej strony ich uzależnienie od telefonów jest dramatyczne. No i mało który powie mi, ile jest 5x4 bez pomocy kalkulatora.

#2.

Uczę angielskiego jako języka obcego. Dzięki technologii (telefony, internet, aplikacje) języki obce są na wyciągnięcie ręki. Istnieją fajne apki, dzięki którym dzieciaki chętnie uczą się języków obcych.

#3.

Uważają, że wszystko im się należy.

#4.

Zmiana, która najbardziej się rzuca w oczy to rodzice, którzy wmawiają dzieciom, że nie muszą się dostosowywać do szkolnych zasad i reguł. Pozwalają im wychodzić z klasy podczas lekcji, mieć przy sobie telefon, przesiąść się do innej ławki itd. A potem mają pretensje, że dzieciak ponosi konsekwencje. Szkoła ustala zasady, rodzic się z nimi zapoznaje, podpisuje się pod wymaganiami. A potem mówi swojemu dzieciakowi: „Nie musisz słuchać pani, rób tak, jak ja ci mówię”. Jest wiele szkół, jeśli nie podoba ci się ta, zapisz swoje dziecko do innej.

#5.

Uczę od 1992 roku. Niesamowite jest to, jak bardzo skrócił się ich okres koncentracji. Wszystko ich nudzi po kilku minutach. Nie potrafią się skupić, są nerwowi. Mają okropny charakter pisma, nie mają najmniejszej ochoty popracować nad tym nawet pięć minut dziennie. Mają w dupie konsekwencje, bo jak coś przeskrobią, przyjdzie rodzic z wielką awanturą i opieprzy nauczyciela.

#6.

Dzieciaki manipulują swoimi rodzicami. Zadzwoniłam do mamy Jasia, że syn nie oddał 10 zadań, więc będzie miał zagrożenie na półrocze. Na drugi dzień mamusia oddzwania i mówi, że Jasiu powiedział, że oddał mi zadania, a ja odmówiłam ich sprawdzenia. I ona wierzy synowi, bo on nigdy by jej nie okłamał. A ja ją kiedykolwiek okłamałam? Ręce opadają.

#7.

Mniej więcej od 2010 roku dyrekcja przestała stać po stronie nauczyciela. Przedtem doradzali, bronili, pomagali w sytuacjach konfliktowych. Po tym magicznym roku jestem pozostawiony samemu sobie. I oczywiście wszystko jest moją winą. Począwszy od rozwydrzonych uczniów, poprzez niedobrą zupę na stołówce aż po słabe wyniki egzaminów.

#8.

Dawniej w 20-osobowej klasie było jedno dziecko stwarzające problemy, 2-3 wkurzających gówniarzy i reszta fajnych, sympatycznych i uczących się dzieciaków. Rodzice byli bardzo w porządku i dało się z nimi spokojnie porozmawiać. Dziś w 20-osobowej klasie jest 5-7 uczniów z zaburzeniami, w tym przynajmniej jedno z poważnymi, 7-8 niezainteresowanych, leniwych, czekających na koniec lekcji, no i reszta, która jest zmotywowana. Z rodzicami się nie rozmawia, oni przychodzą do szkoły wylać swoje frustracje i pokrzyczeć na nauczyciela.

#9.

Trudno ich czymkolwiek zmotywować. Mają w nosie oceny i uwagi. Próbowałam dawać im malutkie prezenciki za jakieś zaangażowanie, ale przestałam, kiedy jeden z uczniów zajrzał do torebeczki i zapytał: „Tylko tyle?”. Ogólnie większość z nich jest strasznie apatyczna.

#10.

Prawie nikt nie czyta książek dla przyjemności. Czytają tylko fragmenty lektur albo streszczenia. Wielu uczniów ma problemy z poprawnym czytaniem i nie jest to wina żadnych „dys” (dysleksji, dysortografii itp.), tylko totalnego zaniedbania.

#11.

Uzależnienie od telefonów zarówno dzieci, jak i ich rodziców.

#12.

Ogólnie dzisiejsi uczniowie są głupsi. To nie jest normalne, że około połowa uczniów potrzebuje dodatkowych lekcji albo asystenta. Na szczęście nadal w każdej klasie trafiają się fajni, mądrzy i pracowici uczniowie. Dzięki nim jeszcze nie rzuciłem szkoły w diabły.

#13.

Zanikła gdzieś dociekliwość. Kiedy zaczynałam pracę, dzieciaki ciągle zadawały pytania, prosiły o dodatkowe wyjaśnienia i same próbowały wykombinować, jak rozwiązać zadanie. Ciekawił ich proces. Dzisiejsi uczniowie mają to w nosie. Chcą tylko znać odpowiedź albo i nawet to ich nie interesuje. Zamiast pomyśleć, od razu proszą o wpisanie złej oceny, bo „po cholerę mam to wiedzieć”.

#14.

Wymagają, żeby rodzice czy inni dorośli rozwiązali każdy ich problem. Sami nie mają ochoty nic w tym kierunku zrobić. To co prawda wina tak zwanych rodziców helikopterów, ale odbija się to na nauczycielach.
1

Oglądany: 31687x | Komentarzy: 174 | Okejek: 209 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało