Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jakie szanse na przeżycie ma marynarz pod pokładem tonącego okrętu?

25 771  
279   61  
Jakie szanse przeżycia miał w czasie drugiej wojny światowej marynarz na niskich pokładach lotniskowca, kiedy na czas bitwy zamykano wszelkie możliwe włazy i grodzie? Czy w ogóle miał możliwość ucieczki, jeśli kapitan rozkazał opuszczenie tonącej jednostki? Na to pytanie odpowiada ktoś, kto dużą część życia spędził służąc na takim właśnie okręcie.
Służyłem w kotłowni/maszynowni na USS John F. Kennedy (CV-67, typu Kitty Hawk). Chociaż nie był to lotniskowiec z II wojny światowej, moje doświadczenie może rzucić nieco światła na to, jak marynarze radziliby sobie na starszych pływających lotniskach.


Wszystkie pomieszczenia w głębi lotniskowca miały drabiny prowadzące z dolnych pokładów na czwarty pokład, który znajdował się tuż przy linii wodnej. Oto jedna z nich z USS Hornet, lotniskowca z II wojny światowej.


Są one dokładnie takie same jak te znajdujące się na JFK. Zwróćcie uwagę, że właz zamyka się w dół i jest zamykany za pomocą 10 śrub i nakrętek. Narzędzia i nakrętki do tego służące znajdują się w skrzynce na grodzi. Litera „Z” oznacza, że ten właz jest zamknięty w stanie alarmu Zebra, który jest wysokim stanem gotowości, na przykład General Quarters lub Battle Stations. Otwieranie i zamykanie tych włazów zajmuje trochę czasu. Ćwiczyliśmy to nieustannie. Czas poniżej dwóch minut był uznawany za akceptowalny. Pamiętam, że nasz najlepszy czas wynosił minutę i 20 sekund.

Te włazy byłyby zamknięte podczas bitwy, ale pośrodku włazu znajduje się mniejszy okrągły właz zwany scuttle. Ma on pojedyncze koło, można go otworzyć i zamknąć w kilka sekund. Widziałem dwudziestu marynarzy przechodzących przez ten mały właz w ciągu 30 sekund.


Ćwiczyliśmy to co najmniej raz w miesiącu. Podczas jednego z rejsów ćwiczyliśmy to codziennie przez miesiąc, gdy drażniliśmy Abu Minyara al-Kaddafiego u wybrzeży Libii.


Większość pomieszczeń obsadzonych załogą w głębi okrętu znajduje się nie niżej niż na siódmym pokładzie, a większość ludzi pod pokładem musiałaby przejść przez trzy poziomy. Większość załogi pod pokładem mogłaby dotrzeć do drugiego pokładu, który znajduje się tuż pod pokładem hangarowym, w mniej niż dwie minuty.

Ale co z ludźmi takimi jak ja, którzy znajdowali się w maszynowni? To jedenaście pokładów poniżej pokładu głównego. Cóż, oprócz głównych drabin po lewej i prawej stronie maszynowni, mieliśmy dwa tajne szyby ewakuacyjne, również po obu stronach okrętu. Były to bezpośrednie drabiny na czwarty pokład z samego dna okrętu. Kominy, w których zamontowano te drabiny, były chronione bardzo grubym pancerzem, gdyż była to nasza jedyna droga ratunku.


Na powyższym zdjęciu widać okrągły właz. Jest on mocno opancerzony, jak do skarbca bankowego. Regularnie ćwiczyliśmy, używając ich do ucieczki z zalanej lub płonącej maszynowni. To zdjęcie pochodzi z okrętu-muzeum. To łuszcząca się farba na ścianach.

Co dziwne, kominy ewakuacyjne na JFK zawsze miały łuszczącą się farbę, mimo że często je odmalowywaliśmy. Nie było w nich wentylacji i pozostawały szczelnie zamknięte tuż obok kotłów, więc ciepło i wilgoć powodowały szybkie łuszczenie się farby. Wyobraźcie sobie, jaką przewaloną robotą było malowanie tego.


Istnieją inne obszary w głębi okrętu, z których ucieczka jest nieco trudniejsza. Jednym z nich są tunele wałów, gdzie główne wały napędowe silników łączą się ze śrubami na rufie okrętu. Podczas alarmu Battle Stations pojedynczy marynarz był zamknięty w ciasnych korytarzach, aby monitorować temperaturę łożysk i informować o wyciekach. To jedno z najbardziej gównianych stanowisk na lotniskowcu.


Tunele są zaprojektowane tak, aby mogły zostać zalane i nadal działać, jeśli okręt zostanie trafiony torpedą. Ponieważ są małe, zostają zalane bardzo szybko, a szanse na wydostanie się z nich są niewielkie.

Ale pytanie dotyczyło ewakuacji po tym, jak kapitan wezwał do opuszczenia okrętu. Zanim kapitan w ogóle by to zrobił, załoga musiałaby przez jakiś czas walczyć z pożarami i zalaniami. Okręt prawdopodobnie nie wykonywałby już zwrotów, a maszynownie byłyby już dawno opuszczone. Grupy zajmujące się usuwaniem szkód wycofywałyby się z przedziałów, zamykając je w celu odizolowania od ognia i wody. Większość załogi znajdowałaby się teraz na górnych pokładach lub martwa pod pokładem.

Myślę, że jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie musiał zrobić marynarz, jest zamknięcie za sobą włazu, gdy woda zalewająca przedział podnosi się, wiedząc, że zostawia za sobą swoich kolegów, którzy wciąż żyją, ale nie byli w stanie dotrzeć do włazu, zanim woda uniemożliwiłaby zamknięcie włazu. W czasie bitew morskich taka sytuacja miała miejsce wiele razy.
3

Oglądany: 25771x | Komentarzy: 61 | Okejek: 279 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.09

18.09

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało