Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak powstawał prawdopodobnie najlepszy spaghetti western w historii

26 134  
223   27  
Hollywoodzcy filmowcy stworzyli gatunek kina zwany westernem, jednak to Włosi i ich brudna, pełna szumowin (nawet wśród protagonistów) i zazwyczaj okraszona niskim budżetem wizja Dzikiego Zachodu zasługuje na szczególny szacunek. Amerykańscy gładziutko ogoleni kowboje w swoich schludnych, wypranych w Perwollu ubraniach mogliby co najwyżej czyścić uwalane błotem i kurzem buty bezimiennemu Blondasowi ze słynnej trylogii Sergia Leone. I to właśnie o nakręconym przez niego najznakomitszym spaghetti westernie w historii kina dziś sobie opowiemy.
„Dobry, zły i brzydki” to jeden z tych filmów, któremu upływ czasu zdecydowanie służy. Przekonałem się o tym stosunkowo niedawno, kiedy po bardzo długiej przerwie zasiadłem do seansu tej liczącej już sobie 56 lat produkcji. Im dłużej człowiek przyzwyczaja się do sterylnie czystych, cyfrowo dopieszczonych, pomalowanych farbą z dużym połyskiem hollywoodzkich blockbusterów nakręconych za setki milionów dolarów, tym bardziej docenia dawne włoskie kino, gdzie budżet nie grał tak dużej roli, jak wyraziste postaci, świetny scenariusz i jeszcze lepsza muzyka.

#1. Fabuła tego filmu była wynikiem improwizacji

W latach 1965 i 1966 reżyser Sergio Leoni nakręcił dwa filmy – „Za garść dolarów” i jego drugą część, czyli „Za kilka dolarów więcej”. W tamtym czasie Włosi wykorzystywali fakt, że Hollywood było wówczas w kryzysie i mimo dużego popytu na westerny, kręciło się takich produkcji stosunkowo mało. Tymczasem realizowanie takich przedsięwzięć we Włoszech lub w Hiszpanii było znacznie tańsze, co Leone i inni filmowcy szybko zauważyli i zaczęli taśmowo wręcz kręcić, wzorowane na amerykańskich odpowiednikach, historie o kowbojach. Spośród wielu takich dziełek westerny Sergia wyróżniały się całkiem niezłą fabułą, świetnym klimatem oraz… bohaterem o twarzy archetypowego, amerykańskiego zabijaki ze świata Dzikiego Zachodu. Leone sprowadził bowiem z USA młodego aktora Clinta Eastwooda, znanego głównie z występów w produkcjach klasy B.

Clint Eastwood w „Zemście potwora” (1955)

Po wielkim sukcesie dwóch pierwszych filmów z charakterystycznym blondwłosym bohaterem, reżyser wymarzył sobie podbicie swoimi tworami amerykańskich kin. W tym celu sprowadził do Rzymu dwóch hollywoodzkich producentów, Arthura Krima i Arnolda Pickera, aby wyświetlić im „Za kilka dolarów więcej”. Było to bardzo mądre posunięcie – filmowcy szybko zorientowali się, że włoski western ma w sobie duży potencjał i praktycznie z miejsca wyłożyli 900 tysięcy dolarów za prawa do jego dystrybucji w Stanach Zjednoczonych. To naprawdę niezła sumka, biorąc pod uwagę, że samo nakręcenie tego filmu kosztowało 600 tysięcy dolców.

Eastwood i Leone na planie filmu „Za garść dolarów”

Kiedy doszło do spotkania włoskiej ekipy z amerykańskimi „grubymi rybami” w celu podpisania umowy, panowie z Hollywood nieoczekiwanie wypalili z pytaniem o ewentualne plany na kolejne produkcje tego typu. Podczas gdy reszta Włochów zastygła z rozdziawionymi ustami, przytomnością umysłu zabłysnął scenarzysta obu westernów Leone, Luciano Vincenzoni, któremu momentalnie uruchomił się słowotok na temat nowego filmu: „ Tak, mamy takie plany. To będzie historia trzech włóczęgów szlajających się w poszukiwaniu pieniędzy po kraju w okresie wojny secesyjnej” . To jedno zdanie wystarczyło, aby zachodni producenci bez namysłu zaproponowali finansowanie tej produkcji. W ten sposób budżet „Dobrego, złego i brzydkiego” wyniósł dwukrotnie więcej niż kasa, za jaką nakręcono poprzedni film ze słynnej „dolarowej” trylogii.

#2. Kasa kasą, ale sukcesu nie będzie, jeśli Clint Eastwood nie zgodzi się zagrać w tym filmie

Eastwood początkowo zgodził się na powrót do Włoch i ponowną współpracę z tamtejszą ekipą. Jego entuzjazm szybko jednak opadł, gdy dowiedział się, że partnerować mu będą Eli Wallach oraz Lee Van Cleef – aktorzy o statusie wielkich gwiazd w USA – i to im przypadną najbardziej „mięsne” dialogi. Ponadto obu artystom zaproponowano znacznie większą gażę niż jemu. Jako że żaden z poprzednich filmów nie miał jeszcze swojej premiery w Stanach Zjednoczonych, mogłoby się wydawać, że młody, niezbyt jeszcze popularny w Hollywood Eastwood był na straconej pozycji, jeśli chodzi o stawianie jakichkolwiek warunków.


A jednak aktor uparł się, że nie zagra w „Dobrym, złym i brzydkim”, przez co cała produkcja filmu została wstrzymana, a Włosi dwoili się i troili, aby w jakiś sposób namówić aktora do zmiany zdania. Ostatecznie agenci Clinta dobili targu z producentami i wynegocjowali dla niego zawrotną kwotę 250 tysięcy dolarów . Do tego artyście obiecano 10% z dochodów, które produkcja miała wygenerować, a prawdziwą wisienkę na torcie stanowiło Ferrari 275 GTB, które to Eastwood dostał w prezencie jako podziękowanie za chęć dalszej współpracy z Leone.


Technicznie rzecz biorąc, film ten był prequelem – to w tej produkcji bohater grany przez Clinta wchodzi w posiadanie poncza, które nosił w poprzednich produkcjach!

Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała z Elim Wallachem – gwiazdorem znanym widzom z występu w „Siedmiu wspaniałych”. Artysta początkowo dość sceptycznie podchodził do pomysłu realizowania filmu w Europie z ekipą Włochów, ale kiedy zaproszono go na pokaz poprzednich „dolarowych” westernów, już po kliku minutach seansu zgodził się wziąć udział w tym przedsięwzięciu.

#3. Leone naprawdę doskonale się przygotował, ale dał ciała… z dynamitem

Sergio Leone nie przejmował się tym, że nie umiał wypowiedzieć słowa po angielsku, i postanowiwszy ambitnie podejść do swojego zadania, udał się do USA, aby zrobić poważny reaserch na temat wojny secesyjnej. Reżyser przesiedział sporo czasu w Bibliotece Kongresu, czytając dokumenty z tamtego okresu, a także dokładnie studiował fotografie sprzed stu lat, aby w sposób jak najbardziej drobiazgowy odwzorować realia tamtejszego świata. I trzeba przyznać, że efekt był naprawdę niezły. Nie obyło się jednak bez pewnej intrygującej wtopy, na którą tylko piromański geek zwróciłby uwagę. Otóż w filmie pojawia się dynamit – ten rodzaj ładunku wybuchowego wynaleziony został przez Alfreda Nobla 1 stycznia 1867 roku, czyli dziewiętnaście miesięcy i pięć dni po zakończeniu wojny domowej w USA!


#4. Most z „Nic śmiesznego”?

Pamiętacie tragiczno-komiczną scenę z „Nic śmiesznego”, kiedy to główny bohater przez pomyłkę doprowadza do przedwczesnego wysadzenia mostu, będącego zdecydowanie najdroższym „rekwizytem” na planie filmu? Praktycznie identyczna sytuacja miała miejsce podczas kręcenia „Dobrego, złego i brzydkiego”! Budowla, o której mowa, pojawia się w drugiej połowie filmu, kiedy to grany przez Eastwooda Blondas oraz „Brzydki” Tuco pragną odciąć drogę do cmentarza, na którym to znajdować się miało zakopane złoto. W tym celu podkładają ładunki wybuchowe pod wspomnianym mostem.


Aby zrealizować tę efektowną scenę, Leone zatrudnił setki hiszpańskich żołnierzy (bo większość ujęć realizowano w tymże kraju!), którzy przyodziali mundury z epoki i mieli robić za statystów. Natomiast „znak-sygnał” do wysadzenia konstrukcji miał dać hiszpański oficer. Kazano mu tylko poczekać na umówione hasło. A brzmiało ono „Vaya!”, czyli „Jazda!”. Podczas gdy Leone stał na pobliskim wzgórzu i czekał na odpowiednie światło, ktoś na planie prawdopodobnie chciał pogonić przeszkadzającego mu innego członka ekipy i krzyknął do niego (jak pewnie się już domyślacie) „Vaya!”. W tym momencie wojskowy dał sygnał, a ekipa techniczna odpaliła ładunki, zanim kamera została w ogóle uruchomiona, aby nagrać eksplozję.


Winowajca całego zamieszania momentalnie uciekł z planu, a Leone po paru sekundach patrzenia się na tę piękną katastrofę jedynie ciężko westchnął i zrezygnowany rzekł: „Dobra, chodźmy coś zjeść…”. Ostatecznie most musiał zostać odbudowany, a całe ujęcie trzeba było powtórzyć.

#5. Byda rzygoł!

Charakterystyczne ponczo, kapelusz oraz cienki skręt trzymany w zębach to elementy wizerunku granego przez Eastwooda bohatera. W rzeczywistości artysta szczerze nienawidził tych papierosów, ale pewnie jakoś by wytrzymał te tortury, gdyby nie to, że reżyser był wielkim zwolennikiem powtarzania ujęć. Często kończyło się to tak, że po nakręceniu kolejnego dubla Clint osuwał się na ziemię, nie mogąc już dłużej zaciągać się paskudnym skrętem. Często słyszano, jak aktor prosi Leone: „Obyś to tym razem dobrze zarejestrował, bo w innym wypadku zaraz ci tu puszczę pawia!”.


#6. „Brzydki” prawie zginął. Trzy razy!

Nie jest żadną tajemnicą, że włoscy filmowcy mieli dość partyzanckie podejście do kręcenia swoich filmów i – delikatnie mówiąc – niezbyt dużo uwagi poświęcali kwestii bezpieczeństwa na planie produkcji. Przekonał się o tym Eli Wallach, dla którego było to pierwsze doświadczenie z pracą przy spaghetti westernie. W jednej ze scen jego bohater siedzi ze związanymi nadgarstkami na grzbiecie konia, mając na szyi pętlę sznura, którego drugi koniec przymocowany był do drewnianej konstrukcji.


Zgodnie ze scenariuszem postronek powinien zostać przecięty pociskiem wystrzelonym przez Blondasa i aby ujęcie to zrealizować, umieszczono niewielki ładunek wybuchowy między splotami sznura. Eastwood miał oddać strzał z broni hukowej, co byłoby również sygnałem dla ekipy pirotechnicznej. Leone nie pomyślał jednak o tym, że hałas wystraszy konia, na którym siedział Wallach. W efekcie przestraszone zwierzę ruszyło galopem przed siebie razem z siedzącym na jego grzbiecie przerażonym artystą, który nadal miał skrępowane za plecami ręce. Podobno rumak uspokoił się dopiero po prawie dwóch kilometrach biegu. Całe szczęście, że Wallachowi udało się utrzymać równowagę.

Innym razem bohater grany przez tego aktora wpadł na sprytny pomysł przecięcia swoich kajdan – miał to zrobić, kładąc łańcuch na torach, po których to miał przejechać pociąg. Jako że reżyserowi bardzo zależało, aby widzowie mieli świadomość, że przed kamerą był aktor, a nie jego dubler, Leone z trudem zdołał namówić artystę do zagrania w tej scenie.


Dopiero po zarejestrowaniu tego ujęcia gwiazdor zdał sobie sprawę, że pociąg przejechał bardzo blisko jego głowy i wystarczyłoby, aby Eli podniósł ją o parę tylko centymetrów wyżej, aby zostać zdekapitowanym. Oczywiście kolejnego dubla już nie było…


To jednak nie był koniec bliskich spotkań aktora z kostuchą. W jednej z ostatnich scen seansu grany przez Wallacha Tuco przebija łopatą worek ze złotem – aby taki efekt uzyskać, ekipa umieściła w worku kwas, który miał ułatwić sprawne zniszczenie tkaniny. Żrąca substancja znajdowała się w butelce po lemoniadzie. A tak się złożyło, że właśnie tym napojem aktor często raczył się na planie. Wallach odruchowo więc sięgnął po swoje ulubione picie, odkręcił korek i ściągnął porządny łyk cieczy. Uratowało go tylko to, że zorientował się z popełnienia błędu, zanim znajdujący się w jego ustach kwas trafił do przełyku.

#7. Dubbingowa „żonglerka”

Amerykańscy aktorzy byli jedynymi osobami przed kamerą, które umiały mówić w języku angielskim. Gdy chcieli porozmawiać z reżyserem, musieli korzystać z pomocy tłumacza (oprócz Wallacha, który z Leone dogadywał się po francusku). Cała reszta aktorów mówiła w języku pochłaniaczy spaghetti. Kiedy więc film trafił do tamtejszych kin, głosy artystów zza oceanu zostały zdubbingowane przez włoskich lektorów. Odwrotnie natomiast sytuacja wyglądała, kiedy „Dobry, zły i brzydki” miał swoją premierę w USA. Tam z kolei drugoplanowe postaci pozbawione zostały swoich oryginalnych głosów, a w ich miejsce podłożono angielski dubbing.


#8. Leone planował nakręcić kolejny western z Eastwoodem

Zaraz po powrocie do USA i międzynarodowym sukcesie dolarowej trylogii, Eastwood zaczął grać w pierwszoligowych produkcjach Hollywood, zaczynając od nakręconego w 1968 roku westernu pt. „Powieście go wysoko”.


Tymczasem włoski reżyser kontynuował swoją karierę i w tym samym roku pracował już nad kolejnym filmem o zabijakach z Dzikiego Zachodu. W pierwszych minutach tej produkcji tajemniczy mężczyzna grający na harmonijce pada ofiarą napadu. Trzech oprawców dość szybko kończy swój żywot, bo muzykalny facet okazuje się świetnym rewolwerowcem. Leone chciał „zamknąć” dolarową trylogię, obsadzając w rolach bandytów Clinta Eastwooda, Eliego Wallacha i Lee Van Cleefa.


Niestety ten pierwszy za żadne skarby nie chciał wracać do współpracy z włoskim reżyserem. Odmówił mu zresztą już wcześniej – podobno Leone wcześniej marzył, żeby Clint ponownie wcielił się w protagonistę. Włoch osobiście udał się więc do Los Angeles, aby spotkać się z Eastwoodem i przekonać go do tego pomysłu. Niestety aktor był nieugięty. Ostatecznie fuchę tę zgarnął Charles Bronson. I dobrze – kogoś innego w roli harmonijkowego kowboja z „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” trudno sobie wyobrazić.


#9. A jednak Eastwood wrócił do tej roli!

W 2003 roku obecny właściciel MGM Studios we współpracy z Clintem Eastwoodem i Martinem Scorsese oraz producentem „Dobrego, złego i brzydkiego” Alberto Grimaldim odkurzyli oryginalną, 3-godzinną, włoską wersję tej produkcji. Dzięki cyfrowej obróbce odświeżono ten film z myślą o nowym wydaniu DVD. Przy okazji znaleziono też 14 minut materiału usuniętego z wydania, które przed laty trafiło na amerykański rynek. Jako że sceny te nigdy nie zostały zdubbingowane na język angielski, Eastwood, Wallach oraz aktorzy imitujący głosy nieżyjących już artystów spotkali się w studiu, aby dograć swoje kwestie. W ten sposób, po 36 latach, Eastwood wrócił do roli, od której to zaczęła się jego wielka kariera.


I na koniec jedna z najlepszych scen w historii Dzikiego Zachodu. Grzechem by było tego tu nie zostawić:

https://www.youtube.com/watch?v=QpVaoA8RfIk
Cmentarz ten zbudowany został w 1966 roku przez hiszpańskich żołnierzy specjalnie na potrzeby filmu Leone. Znajduje się tam 5000 „grobów”, a miejsce to nadal odwiedzane jest przez turystów!

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
3

Oglądany: 26134x | Komentarzy: 27 | Okejek: 223 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało