Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych XCV

20 166  
2   11  
Po pomyślał koń? A kliknij!To co w księdze lubimt najbardziej. Siekierki, noże, petardy, zjawiska nadprzyrodzone i... Bonus traumatyczny. Dziś wszystko to i wiele więcej!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

PROROCZY SEN

Miałam wtedy z 14 lat, rodzinne wakacje w domkach nad jeziorem. Pogoda była kiepska, więc czytałam sobie książkę w pokoju, a wcześniej przymknęłam okno (okno było nad łóżkiem, typu odchylane odgórnie - piszę o tym bo to istotne). W pewnym momencie zasnęłam sobie i śni mi się, że koniecznie muszę się przenieść na drugą stronę łóżka - ale wiedziałam, że to sen więc nic nie zrobiłam - wiecie jak to jest. Ponieważ nic nie zrobiłam - dalej śni mi się, że stoję obok łóżka, patrzę na siebie, jak śpię i widzę, że leci na mnie okno, rąbie mnie w głowę, szkło się sypie - a ja dalej śpię, bo przecież to mi się śni!
Obudziłam się dopiero na krzyk mojej mamy, żebym się nie ruszała. Fakt, gdybym choć trochę drgnęła to buźka byłaby w kiepskim stanie...
Potem to nogi się pode mną ugięły, zresztą do tej pory ciarki mnie przechodzą jak o tym pomyślę.... I jak tu nie wierzyć w zjawiska nadprzyrodzone?

by Zajca @

* * * * *

TRÓJKOŁOWIEC

Gdy miałem lat kilka, byłem szczęśliwym posiadaczem wspaniałego rowerka poruszającego się na trzech kołach. Jak chyba większość tego typu rowerków miał jedno kółko z przodu i dwa z tyłu.
Jako, że od dzieciństwa miałem zamiłowanie do szybkości, toteż pewnego razu urządziłem sobie ze starszym ode mnie kuzynem emocjonujący wyścig. Jako, że kuzyn był starszy - posiadał większą maszynę o dwóch, większych niż moje kołach. To chyba dlatego wjeżdżając z trawnika na chodnik, pokonał krawężnik bez problemów, a ja wykonałem wspaniały lot ponad moją kierownicą. Lądowanie było mniej przyjemne... Jak by tego było mało, gdy już się podniosłem, kuzyn z przerażeniem krzyknął: "Masz w brodzie dziurę!!!" Później pamiętam już tylko jak leżałem w szpitalu na stole operacyjnym.

by Peter_x

* * * * *

NÓŻ

Historia mojego taty:
Tata (miał jakieś 10 lat), trzymał ostrze noża w zamkniętej dłoni i o coś się sprzeczał ze swoim starszym bratem. W amoku sprzeczki, brat taty chwycił za rękojeść noża i pociągnął w swoją stronę. Efekt jest taki, że tata do dziś ma wyraźny ślad po owym ostrzu.

by Wonka007 @

* * * * *

PALUSZEK

Kolega dziecięciem będąc spędzał z rodzicami sporo czasu w odciętej od świata leśniczówce. Miał oczywiście dryg do majsterkowania i wymyślał zadziwiające konstrukcje, które sklecał z tego co było pod ręką. Razu pewnego chciał przeciąć sznureczek, bardzo dokładnie, w wyznaczonym miejscu. Lenistwo nie pozwoliło mu na powrót do domu po nożyczki, ale w ręce wpadła mu wysłużona siekierka. Przytrzymał więc paluszkiem sznurek, żeby wiedzieć gdzie przeciąć i oczywiście siekierą wyrżnął się w palec. Siekierka na szczęście tępa, palec cały, ale krew sikała z rozcięcia. Kolega pognał więc do rodziców wrzeszcząc, że uderzył się w palec siekierą. Należy dodać, że w ustach miał kukułkę (cukierek), który podczas wrzasków mu z buzi wypadł. Z perspektywy rodziców wyglądało to tak: biegnie dziecko, krzyczy, że uderzyło się siekierą, po czym nagle odpada coś w kolorze beżowym i ląduje w trawie. Biedni rzucili się na trawnik w poszukiwaniu, w ich mniemaniu, uciętego palca, który synowi odpadł. Dopiero jego wujek obmył mu rękę i sprawdził, że palec jest cały i wyjaśniło się, że to odpadające coś, to tylko cukierek.

by Alinoe

* * * * *

PŁACZ ODŁOŻYŁ NA PÓŹNIEJ

Nie pamiętam dokładnie ile miałem lat, ale mniej więcej 7-8. Byłem z rodzicami i rodzeństwem na wakacjach w Chorwacji i właśnie wracałem z plaży z ojcem i bratem starszym. Jak to w tym wieku często się zdarza, byłem małym wariatem. Biegłem przez lasek, zostawiając resztę w tyle. Biegnąc obróciłem głowę, żeby zobaczyć jak daleko są ode mnie. Okazało się że to był błąd - nagle poczułem okropny ból i zobaczyłem jak ziemia pędzi mi na spotkanie. Uderzyłem w drzewo z całą prędkością na jaką było mnie stać. Nie rozpłakałem się, jeszcze nie w tej chwili. Usłyszałem jak podbiegła reszta i brat się śmieje. Pierwsze co zrobiłem to wstałem i mu walnąłem z pięści w brzuch, a potem zacząłem płakać. Skutek tego zdarzenia to krwotok z nosa i co gorsza, lekko skrzywiony nos, co zostało aż do dziś.

by Blaster_3000

* * * * *

SKOK

Zdarzyło się to jakieś 5 - 6 lat temu w momencie królowania na skoczniach (i w telewizji) Adama Małysza. Ja jako całkiem niegłupi dzieciak, chciałem być, jak zresztą wszyscy na podwórku, taki jak nasz polski orzeł. Niestety rodzice, z zupełnie niezrozumiałych wtedy dla mnie powodów, nie chcieli się namówić do zakupu najnowszego modelu nart do skoków. Z tego powodu w moim umyśle zrodził się genialny pomysł, aby trenować na sucho, u siebie w domu. Za skocznie obrałem starą kanapę w moim pokoju, po której biegłem na pełnej prędkości, po czym wybijałem się i leciałem ("przelatując" w międzyczasie przez drzwi) lądując 1m dalej na panelach podłogowych. Kilka udanych skoków i zabawa naprawdę przypadła mi do gustu. Niestety 5 skok, który miał okazać się rekordowym, okazał się być wyjątkowo nieszczęśliwy. Po zbyt mocnym wybiciu przygrzmociłem bowiem w górną część futryny drzwi. Jedyne co pamiętam z dalszego rozwoju wypadków to wanna cała we krwi oraz rażące szpitalne światła. Zawody na mojej skoczni okupiłem, więc wieloma szwami na głowie oraz wstrząsem mózgu. Jestem jednak pewny, że gdyby nie ten problem w powietrzu skok ten okazałby się rekordem obiektu.

by Spider @

* * * * *

WARSZAWA

Pacholęciem będąc zebrała się z okazji imienin sąsiada całe mieszkanie dorosłych, a że dla dzieciarni miejsca nie było to owa dzieciarnia została (po wręczeniu piłki) wyeksmitowana na pobliskie boisko. Ale ileż można grać w piłkę (zwłaszcza z dziewczynami)... Kolega poszedł na chwilę do domu i wyżebrał od ojca kluczyki od Warszawy (nie chodzi tu o klucze od miasta stołecznego - to wyjaśnienie dla młodszych czytelników). Kolega otworzył samochód i grzecznie - a jakże - odniósł kluczyki. Zabawa w kierowców zaczęła się na całego, pozycja lidera (czyli zaszczytne obsadzenie zaszczytnego miejsca za kółkiem) zmieniała się kilkukrotnie. Wreszcie ja - jadę i jadę wydając z siebie co chwilę dźwięki imitujące wchodzenie w bardzo niebezpieczne zakręty. Wreszcie kolega klepie w ramię - zamiana. Więc wysiadam, on wysiada z tyłu i przechodzę na tylnie siedzenie dotykając nabożnie wozu. Nagle jak mi się ciemno w oczach zrobiło. To kumpel zamknął drzwi a z nimi razem moje palce. W jednej chwili z 8-9 osób w samochodzie nie ostał się nikt - wszyscy zwiali w popłochu. A ja wyginając się ekwilibrystycznie próbowałem z jedną ręką zatrzaśniętą - drugą otworzyć te pieprzone drzwi, gdyż plama krwi rozprzestrzeniała się w zastraszającym tempie. Wreszcie się udało. O własnych siłach znacząc szlak czerwoną kreską dotarłem do domu znajomych, czym wywołałem ogólną panikę wśród dorosłych. Do dziś mam bliznę i na dodatek nie mogę zginać palca wskazującego w pierwszym stawie, czym niegdyś bardzo imponowałem kolegom.

by Op567

* * * * *

KOSA

Kiedy byłem w wakacje u babci na wsi, często pomagałem w pracach polowych. Traf chciał, że były sianokosy. Oczywiście koszenie kosą. Dziadek skończył kosić łan i poszedł czegoś się napić. A ja nie chcąc marnować czasu wziąłem się za robotę. Szło nieźle, ale kosa była jakby ciut za tępa. Więc osełka w garść, kosa na sztorc i ostrzę. Wreszcie - kosa naostrzona prawie - jeszcze tylko ostatnie pociągnięcie. I - jak nie chlasnę się w ten palec, który wcześniej był zatrzaśnięty w Warszawie. Kosa zatrzymała się dopiero na kości. Bieg do babci zajął mi kilka minut (bo pole daleko było od domu), na lekarza nie było co liczyć, bo pewnie przyjechałby następnego dnia. Zafarbowałem ze trzy prześcieradła na czerwono zmieniając opatrunki i zabarwiłem kilkanaście wiader wody na lekko czerwony kolor. Szrama została do dziś.

by Op567

* * * * *

STODOŁA

Miałam jakieś 6 lat i jak zawsze wakacje spędzałam u babci na wsi. Był pochmurny dzień, mamy nie było, tata w ogrodzie, a mnie się nudziło. Niemiłosiernie nudziło. Mój starszy o 5 lat brat wraz ze starszym o 10 lat kuzynem oczywiście się nie nudzili. Siedzieli w stodole, a w rzeczywistości pod samym dachem tej stodoły gdzie całkiem ciekawie się urządzili. Mieli tam jakiś fotel, sprzęt grający, inne pierdoły no i świerszczyki. Ja, jak przystało na natrętną gówniarę koniecznie chciałam tam wejść. Po długim namyśle brat mi pozwolił. Wejście do ich królestwa wcale nie było łatwe. Brat owinął mnie liną, a kuzyn wciągał na górę. Gdy już się tam znalazłam, stwierdziłam, ze nie ma tam nic ciekawego i chce zejść. Nikt mnie nie słuchał, wiec postanowiłam skoczyć. Upadek zamortyzowało siano, wiec nie było źle. Następnie stwierdziłam, że na podwórku jest tak nudno, że wole już być tam u nich w stodole. Wróciłam, brat wkurzony oznajmił, że wchodzę tam ostatni raz. Obwiązywał mnie liną, gdy w moje boskie udo wbił się 0k.7 centymetrowej długości wystający, zardzewiały gwóźdź. Nie zauważył tego również kuzyn, który zaczął wciągać mnie na górę!! Nigdy nie zapomnę wzroku przerażonego taty, gdy biegłam przez podwórko z podartymi i zakrwawionymi spodenkami. Nagle pojawiła się mama, która przybiegła słysząc mój krzyk na drugim końcu wsi, a ja cały czas pytałam czy na to nie umrę. Do dziś została mi pamiątka w postaci 6 centymetrowej blizny.

by Anecka @

* * * * *

STARY A GŁUPI

BO LONT BYŁ MOKRY

Historyjka dość ciekawa. 3 lata temu spędzałem u kumpla Sylwestra, który to Sylwester okazał się najbardziej "wybuchowym" w mym życiu. Miałem wtedy świeże 18 lat i troszeczkę się wstawiliśmy z owym kolegą (jego rodziców nie było w domu, więc próbowaliśmy wszystkiego po troszeczku z barku jego taty. Po północy w nowy rok tradycyjnie poszliśmy oglądać i "puszczać" fajerwerki i postrzelać petardami. Nie pamiętam dokładnie (ze względu na ilość wypitego alkoholu), ale jakimś trafem w mych rękach znalazła się spora petarda (jakieś 15cm długości) z lontem. Nie mogłem jej odpalić ze względu na wilgotny lont, więc postanowiłem go wysuszyć zapałką. Przykucnąłem, petardę przytrzymywałem kolanami i "suszyłem" lont. A potem był wybuch. Nic nie pamiętam z następnych 5 min (podobno sporo biegałem - szok) wiem, że miałem rozerwane spodnie i poparzone kolana, poranione dłonie i twarz oraz nie widziałem na jedno oko! Masakryczne uczucie, zwłaszcza jak się pomyślało, że od tej pory będzie się patrzyć na świat tylko jednym okiem. Sąsiedzi kumpla udzielili mi pierwszej pomocy i wezwali pogotowie. Odwieziono mnie do szpitala powiatowego, gdzie mnie opatrzono, zbadano i powiedziano, że mam tylko wylew krwi do jamy przedniej oka i za jakiś tydzień wszystko wróci do normy. Dziś po tym zajściu zostały mi blizny i bolesne wspomnienia. Od tamtego wypadku nie miałem petardy ni fajerwerka w ręku.

by Wacho_Wacho @

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

No i tak lubiany przez wielu bonus traumatyczny. Autor niech pozostanie nieujawniony... Zachowano oryginalną pisownię. Dziś historia niesamowitego obrotu. Tylko zaraz zaraz. Kto odpowie na pytanie w jakiej pozycji PRZED obrotem jechał na rowerze bohater opowiadania?

Pewnego dnia kiedy to mając 4 latka wyszedłem sobie pojeździć na moim ulubionym BMX-ie. Koło bloku miałem taki fajny placyk gdzie mogłem sobie śmigać na moim extra rowerku. Śmigając sobie tak z kumplami stwierdziłem że przejadę sobie miedzy dwoma słupami (chyba do siatki ale nie pamiętam) na których była zawieszona żyłka przezroczysta bo ktoś wcześniej grał sobie z tenisa pamiętam. Rozpędzony tylko przed samym nadzianiem się na żyłkę usłyszałem od jakiegoś rodzica żebym hamował.....za późno....zrobiłem piękny fikołek o 360 stopni lądując na głowie. Po pewnym czasie...nawet nie czując bólu wstałem i...rozryczałem się że popsułem sobie rower....tylko dorośli coś krzyczeli że mam coś z czaszką i rozicete na szyi...

Oglądany: 20166x | Komentarzy: 11 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało