Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Grzmoty w bibliotece, kłótnie rodziców i inne anonimowe opowieści

31 166  
194   64  
Dziś przeczytacie m.in. o pomocy przy zmywaniu, niechęci do otrzymywanych prezentów, toksycznej matce i melodii, która powoduje ciary.


#1.

Będąc małą dziewczynką, codziennie oglądałam program „Budzik”. Jeden odcinek był o tym, jak można pomagać rodzicom w codziennych czynnościach domowych. Widząc mojego ulubionego kota Budzika czyszczącego naczynia językiem, postanowiłam nie być gorsza. Poprosiłam mamę, żeby dała mi możliwość pozmywania po obiedzie.

Gdy zostałam sama w kuchni, wylizałam wszystkie brudne naczynia razem z resztkami. Mama była ze mnie bardzo dumna, a mi robi się niedobrze, jak o tym wspominam.

#2.

Nienawidzę dostawać prezentów. Konkretnie prezentów od mojej matki. Zawsze boję się, że będę musiała udawać zadowoloną, żeby nie zranić jej uczuć i żeby przypadkiem się na mnie nie obraziła, bo przecież się starała. Ale ja widzę, że kupując prezenty dla mnie, kupuje je jak dla siebie, wybiera to, co najtańsze albo, co najgorsze, dostaję coś, co w ogóle mnie nie interesuje, co tylko pokazuje, że ona mnie wcale nie zna.

#3.

Moi rodzice są razem już 35 lat. Ostatnio zauważyłam, że nigdy nie mówią sobie po imieniu! Zawsze nazywają się zdrobniale „Słoneczkiem”, „Gamoniem”, „Stokrotką”, „Robaczkiem”, „Misiem”.
Co ciekawsze, kiedy nawet tata coś przeskrobie, mama zawsze z podniesionym tonem mówi do niego: „Misiek, a dlaczego zrobiłeś tak, a nie inaczej?”. Z oczu lecą iskry, ale imię nie pada.
Zapytałam o to kiedyś. Powiedziała, że jak byli młodzi, to zawsze tak do siebie mówili, a przecież wciąż się kochają i nie wie dlaczego miałoby być inaczej. Ot, po prostu weszło im to w nawyk.

Taka drobna rzecz, a jednak cieszy. To fajnie, że prawdziwa miłość naprawdę może istnieć. Zawsze razem jeżdżą na zakupy, co niedziela wspólny spacer z psem, prace w ogródku – tylko we dwoje, gotowanie – we dwoje, a jakże. Kurczę, zazdroszczę im trochę.

#4.

Kiedy byłam młodsza, niezwykle lubiłam pomagać w szkolnej bibliotece po lekcjach.

Pewnego dnia rozpętała się ogromna burza, a ja zostałam w szkole po lekcjach w nadziei, że może pogoda ulegnie zmianie. Postanowiłam spędzić ten czas w bibliotece. Pani poprosiła, abym odłożyła jedną z książek między półki. Kiedy robiłam to, o co mnie poproszono, usłyszałam przeraźliwy grzmot... Zaczęłam narzekać, że jak to ja do domu wrócę przez tę burzę (wracałam przez las na pieszo), że boję się, aby przez właśnie takie grzmoty coś mi po drodze na głowę nie spadło i w ogóle. Stałam za półkami, a więc nie widziałam bibliotekarki. W pewnym momencie, postanowiłam wyjść spomiędzy półek, bo pani nic nie mówiła.
Siedziała z niezadowoloną miną, patrząc się na mnie niemiło – dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie burza spowodowała grzmot, a był to po prostu jej bąk...

#5.

Kiedy byłam mała, rodzice kazali mi bardzo wcześnie kłaść się spać (18, max 18:30). Po jakichś 15-20 minutach mama przychodziła sprawdzić, czy śpię. Jeśli nie spałam lub nie udawałam zbyt dobrze, krzyczała, że odda mnie do domu dziecka i weźmie sobie stamtąd grzeczne dziecko. Jeżeli miała wyjątkowo zły dzień, wyjmowała z szafy torbę i pakowała moje rzeczy. Stawiała ją przy drzwiach i mówiła, że jutro rano mnie tam zawiezie. Rano jak gdyby nigdy nic budziła mnie, robiła śniadanie etc.
Raz zapytałam ją o tę torbę i wyjazd; spojrzała na mnie ze złością i zaczęła krzyczeć, że co ja sobie ubzdurałam, znowu jakieś głupoty wymyślam itp.

Jeżeli dziś poruszam ten temat, wypiera się wszystkiego. Uważa, że sobie to wymyśliłam i nic takiego nie było. Chyba liczyła, że byłam za mała i tego nie zapamiętam. Pamiętam wszystko. 1:0, mamo.

#6.

Każdy ma swoją ulubioną piosenkę/piosenki bądź też melodie.
A ja... chodzę do kościoła na Drogę Krzyżową tylko po to, by rozkoszować się chóralnym śpiewem moherków „Któryś za nas cierpiał rany...”.
Zawsze mam wtedy ciary. :)
Ktoś też ma takie zboczenie?

#7.

W tym roku będę mieć 16 lat i jestem zmęczona, po prostu. Moi rodzice od jakichś 3 lat nieustannie się kłócą, co wpływa na wszystkich, a ja nie mam z kim o tym porozmawiać, więc piszę tu. Kłócą się o byle pierdołę. W domu umiejętność komunikowania się nie istnieje. Ostatnio tata mi mówił, że jedzie do Warszawy w delegację i gdy spytałam, czy mama wie, to mi powiedział, że kiedyś jej powiedział, ale „zobaczymy, czy pamięta” – czyli nie przypomni jej o wyjeździe i przez to konflikt pomiędzy nimi się zaostrzy. Jak pytałam, dlaczego jej nie przypomni, to powiedział, że ona mu nie mówi gdzie i kiedy idzie, to on jej też nie.
Najgorsze jest to, że jak rozmawiam z nimi osobno, to mi mówią o swoich planach (np. spotkanie ze znajomymi) i kiedy jedno wychodzi i drugie pyta, gdzie jest ten drugi rodzic, to mówię, że tam i tam, a pierwsze zaczyna mówić jakie to drugie jest fatalne i że nic nie mówi o swoich planach. Często mówią o sobie źle przy mnie i już nie mogę tego znieść. Ten strach, że kiedyś wrócę ze szkoły i nagle usłyszę o rozwodzie jest straszny.

Dzisiaj rodzice się pokłócili o psa, moja mała siedmioletnia siostra, co nie kuma za wiele, przyszła do mnie z płaczem i serce mi to złamało. Strasznie boli, kiedy słyszy się, jak jeden rodzic mówi do drugiego „spier***laj”. Choć czasem to nawet czekam na rozwód, może wtedy każdy będzie szczęśliwy...

W poprzednim odcinku m.in. co mnie w życiu spełnia oraz oddam za darmo

4

Oglądany: 31166x | Komentarzy: 64 | Okejek: 194 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało