Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Największa fabryka materiałów wybuchowych dla III Rzeszy znajduje się w Polsce – wizyta w Kombinacie DAG Alfreda Nobla

25 685  
241   31  
To jeden z tych dni, kiedy myślisz sobie: „Co będę w domu siedział, kiedy na dworze tak ładnie?”. Czerwcowe słońce wręcz zdawało się przyklaskiwać pomysłowi zgromadzenia radosnej ekipy szaleńców gotowej szukać kłopotów. A że wszystkie warunki nam sprzyjały, dość spontanicznie upchnęliśmy się w auta i ruszyliśmy gdzieś pod Zieloną Górę, aby powałęsać się po… największej fabryce materiałów wybuchowych w III Rzeszy.
Lepszych kompanów zgromadzić by się chyba nie dało. Oto bowiem grupa czubków, z którymi odbyłem najbardziej szaloną, miejscami graniczącą z wręcz samobójczymi manewrami, prawie dwumiesięczną wyprawę do Ameryki Południowej, zgromadziła się w kompletnym składzie. A skład ten „ubogacił” Piotrek Kawiak – człowiek, który najlepiej czuje się wepchnięty głową w dół do kreciej dziury i nie ma żadnych oporów, aby uprawiać wyjątkowo ekscentryczny „nierząd” na OnlyFans. Z taką drużyną wiadome było, że szwendanie się po zajmującym 1500 hektarów kompleksie opuszczonych, doszczętnie splądrowanych przez Armię Czerwoną betonowych budynków minie w przyjemnej, kulturalnej, dżentelmeńskiej atmosferze.



Krzystkowice, czyli dzielnica miasta Nowogród Bobrzański, były kiedyś niezależną aglomeracją i do 1945 roku zwały się Christianstadt. Wtedy to też z tym malowniczym miejscem pożegnali się Niemcy, a obszar znalazł się w granicach Polski. Jeszcze rok wcześniej założono tam komórkę obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, do którego ściągano więźniów z m.in. Siedmiogrodu i Litzmanstadt (tak zwała się Łódź w czasie II wojny światowej).
Tymczasem w pobliskim lesie już od 1939 roku trwały bardzo intensywne prace nad gigantycznym kompleksem Alfred Nobel Dynamit Aktien-Gesellschaf, czyli Kombinatem DAG Alfreda Nobla.


Bardziej dziś kojarzony z zaszczytną nagrodą, szwedzki chemik już 1862 roku otworzył fabrykę nitrogliceryny, niedługo potem wynalazł detonator, a cztery lata później, eksperymentując ze wspomnianą nitrogliceryną i ziemią okrzemkową, opracował dynamit – znacznie bezpieczniejszy i mniej wrażliwy na mechaniczne bodźce materiał wybuchowy. Przedsiębiorca ten wkrótce też otworzył całą sieć fabryk na terenie Europy.



Podobno Nobel był pacyfistą i miał spore wyrzuty sumienia, że swoją fortunę zarobił na produkcji ładunków, które znajdowały zastosowanie jako śmiercionośna broń. Najprawdopodobniej dlatego właśnie przekazał cały swój majątek, czyli ok. 30 milionów szwedzkich koron, na powołanie do życia specjalnego funduszu, z którego to wypłacać miano nagrody za osiągnięcia w nauce i literaturze. Nobel zmarł w 1896 roku, z całą pewnością wierząc, że mimo wszystko ludzie nie okażą się chorymi pojebami i jego wynalazki znajdą zastosowanie, przede wszystkim, jako narzędzia mające ułatwiać nam życie, a nie je odbierać. O, jakie to urocze…


W czasie I wojny światowej firma Nobel AG stała się największym europejskim producentem materiałów wybuchowych, przejmując mniejszych konkurentów. Przekształcone w spółkę akcyjną przedsiębiorstwo rozpoczęło też intensywną produkcję amunicji i prochu dla Rzeszy Niemieckiej, dość szybko stając się potentatem w tej branży. W okresie międzywojennym fabryce wprawdzie zakazano wytwarzania uzbrojenia wojskowego, ale po dojściu do władzy NSDAP firma znowu wróciła do intensywnej produkcji amunicji w ramach przezbrajania Wehrmachtu.




Na terenie całej Rzeszy powstało 30 fabryk spółki Nobel Ag i IG Farbenindustrie. Ta ostatnia zajmowała się nie tylko produkcją farb, ale także i gazów bojowych. W zakładzie znajdującym się w Allendorfie, gdzie wytwarzano największą ilość trotylu w Europie, pracowało 15 tysięcy przymusowych robotników i więźniów obozów koncentracyjnych.




Latem 1939 roku niemieckie Wojskowe Biuro Uzbrojenia rozpoczęło budowę jeszcze jednej fabryki. Miał to być najnowocześniejszy na naszym kontynencie zakład produkujący amunicję. Prace nad położonym w Christianstadt obiektem trzymano w ścisłej tajemnicy, a całe przedsięwzięcie ukryto pod nazwą „kryptonim wiąz”. W iście rekordowym czasie powstało tam 820 budynków, 73 kilometry prowadzących tam dróg oraz 34 kilometry torów kolejowych. Zbudowano też systemy podziemnych korytarzy, dwie elektrownie, dwie rozbudowane sieci wodociągowe, budynki administracyjne, plac manewrowy, burdel i remizę strażacką.



Wzniesiono też pięć potężnych silosów, które do dziś robią wrażenie swoim rozmiarem. Chociaż w pewnych środowiskach krążą opowieści o tym, że miały tam znajdować się wyrzutnie rakiet V1 albo wręcz że planowano tam umieścić reaktory atomowe, to prawda jest taka, że monumentalne silosy były niczym innym jak zbiornikami na metanol – naczelny surowiec wykorzystywany w kombinacie. Oczywiście Niemcy używali darmowej siły roboczej w postaci więźniów obozów koncentracyjnych. Ciekawostką jednak jest to, że zgodnie z dyrektywą samego Adolfa Hitlera z 1942 roku, od robót związanych z przemysłem zbrojeniowym odsunięto ludzi pochodzenia żydowskiego. To dlatego w ciągu chwili z terenu zakładu zniknęli wszyscy Żydzi. Prawdopodobnie zostali oni wywiezieni do Auschwitz i momentalnie zgładzeni, bo jak już wspomniano – budowa tego obiektu była objęta ścisłą tajemnicą.



Szacuje się, że łącznie mogło pracować tam ok. 22 tysięcy więźniów.
Oficjalnie fabryka zaczęła produkcję amunicji w 1943 roku. Wiele wskazuje na to, że w Christianstadt powstała połowa niemieckich zapasów heksogenu – jednego z najsilniejszych ówczesnych kruszących materiałów wybuchowych. Zresztą środek ten stosowany jest w armii do dziś.



Szczegóły działania tej ogromnej fabryki do dziś nie są znane, bo nawet niemieckim pracownikom tej fabryki zakazano prowadzenia jakiejkolwiek prywatnej dokumentacji, robienia zdjęć, a nawet opowiadania komukolwiek o swoim zajęciu. Intrygujące jest to, że prawo to obowiązywało nawet po wojnie!

Podwójna promocja homoseksualizmu!


Pewne jest natomiast to, że na terenie Nobel AG produkowano podzespoły do rakiet V1 i V2, natomiast nie dokonywano tam ostatecznego montażu. Podzespoły wywożone były koleją na wyspę Uznam, gdzie kontynuowano produkcję tej broni.
Mimo przykładania bardzo dużej uwagi do środków bezpieczeństwa, nie obyło się bez poważnej katastrofy. Miało to miejsce w grudniu 1944 roku, kiedy to przypadkiem doszło do detonacji 150 ton materiałów wybuchowych – istotnego elementu rakiet V1. Eksplozja dosłownie zdmuchnęła z powierzchni ziemi kilka budynków, kawał lasu oraz całkiem sporą liczbę ludzi. Zginęło wówczas ok. 60 osób.



Na początku lutego 1945 roku na teren fabryki wkroczyła Armia Czerwona. Specjalna brygada niemieckiej policji Wirth przez tydzień broniła zakładu, a samo miasto aż pięć razy przechodziło z rąk do rąk, przez co zostało doszczętnie zniszczone w wyniku tych krwawych walk. Oczywiście po zdobyciu zakładów Rosjanie splądrowali co tylko się dało i zabrali ze sobą łupy. Zniknęła również wszelka dokumentacja. Dlatego też nie do końca wiadomo, nad czym jeszcze pracowano w tym olbrzymim kompleksie. Nie jest więc wykluczone, że mogły tam być opracowywane nowe, eksperymentalne urządzenia do produkcji wojennych zgliszczy. Po tym, jak Rosjanie wyczyścili ten obiekt z tego, co uważali za przydatne i wartościowe, kompleks został porzucony i pozostawiony na pastwę natury. Pewną jego część ogrodzono jednak siatką i przerobiono na polską jednostkę wojskową. Mowa o przylegającym do szosy Nowogród Bobrzański – Krzywaniec północno-wschodnim terenie kombinatu.
Tajemnicą pozostaje też istnienie plątaniny podziemnych korytarzy, które mają się rzekomo znajdować pod zakładem. Jak dotąd wiadomo o istnieniu tunelu ściekowego o długości prawie 2 km, z czego mniej więcej połowa nadaje się do eksploracji.



Po dwudniowym pobycie na terenie dawnej fabryki Nobla mogę wam z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że do przeczesania wszystkich zakątków tego arcyciekawego miejsca potrzeba by przynajmniej kilku dób więcej, bo kompleks ten faktycznie jest olbrzymi. Dobrze też mieć ze sobą szczegółową mapę położenia poszczególnych obiektów – nie wszystkie bowiem da się dojrzeć w gęstym lesie. Oczywiście wchodzenie do budynków (oraz na nie) jest surowo zabronione, o czym przypominają umieszczone tu i tam tablice informacyjne. Jeśli więc zachęciłem was do odwiedzin kombinatu i jednak zdecydujecie się zajrzeć do jakiejś nieruchomości, a następnie spadłszy w głąb dziury w betonowej podłodze, połamiecie sobie witki, to nie miejcie do mnie pretensji. Uprzedzałem. My na szczęście wróciliśmy do domu cali, zdrowi i bardzo z siebie zadowoleni.




Źródła: 1, 2, 3
6

Oglądany: 25685x | Komentarzy: 31 | Okejek: 241 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

28.03

27.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało