Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

„Zdarza się, że ktoś jeszcze nie został pochowany, a my musimy, dosłownie, wyczyścić cały jego świat” – rozmawiamy z właścicielem firmy sprzątającej po zgonach

47 525  
285   34  
Nie ma znaczenia, czy masz porządek w mieszkaniu, czy historia twojej przeglądarki jest czysta niczym gacie wyprane w Perwollu albo czy przypadkiem nie zostawiłeś mleka na gazie. Śmierć lubi przyjść z niezapowiedzianą wizytą i nikt, poza tobą, nie musi o tym wiedzieć. Niestety, im dłużej jesteś martwy, tym więcej „bałaganu” po sobie zostawiasz. A ktoś to przecież musi potem ogarnąć. I dziś właśnie z kimś takim sobie porozmawiamy. Oto Bartłomiej Zmudowski – właściciel firmy ECOBION sprzątającej po zgonach.
– Nigdy nie wiadomo, kiedy śmierć człowieka zastanie. Nikt przecież tego nie planuje. Człowiek czasem umiera w domu, podczas swoich codziennych obowiązków. Często ciało leży długo, zanim ktoś zorientuje się, że w mieszkaniu od dłuższego już czasu jest nieboszczyk. Im dłużej zwłoki tam przebywają, tym więcej sprzątania. Pytanie, kto się tego podejmie.

– Dzisiaj mamy takie czasy, że wychodzimy z tego gniazda rodzinnego, idziemy w swoją stronę i gdzieś tam o tych rodzicach powoli zapominamy. Coraz mniej interesujemy się nimi, coraz rzadziej dzwonimy. A później się okazuje, że przyjeżdżamy i zostajemy to, co zostajemy. Nie dosyć, że gdzieś tam dochodzi do tego żal, że się o tę rodzinę odpowiednio nie zadbało, to jeszcze po zmarłym zostaje ten nieprzyjemny widok i zapach.
Początek był dosyć prosty. Z żoną stwierdziliśmy, że zakładamy firmę sprzątającą. Standardowe usługi, bez żadnych nietypowych zleceń. Szybko zorientowaliśmy się, jak to u nas wygląda, jak ciężko pracownika znaleźć i jak wysokie są stawki. W międzyczasie zainteresowaliśmy się specjalistycznymi usługami czyszczenia lokali, w których ktoś umarł i sprzątaniu po zbieractwach. A że ja od zawsze wykazywałem dość dużą odporność psychiczną, to stwierdziłem, że czemu nie, można by spróbować. Nie do końca wiedziałem, na co się piszę. Mamy jakąś tam teorię, podpatrujemy jakieś tam firmy, które działają, czytamy sobie opisy tego typu zleceń i na papierze nie wygląda to źle. Dlaczego ja nie mógłbym też tego robić? Niedługo potem nadarzyła się okazja zrobienia kursu dla film chcących takim zawodem się zajmować. Nadal to jednak była czysta teoria – BHP w pracy, na co zwrócić szczególną uwagę, jak rozmawiać z klientami itp.


– Domyślam się, że świadcząc takie usługi, musi pan szczególnie się zabezpieczać przed zarazkami.

– Oj, zdecydowanie. Wchodząc do pomieszczenia, musimy przede wszystkim zadbać o siebie, o swoje bezpieczeństwo. Wszyscy przecież mamy rodziny i chcielibyśmy wrócić do nich zdrowi! Ja miałem to szczęście, że kończyłem szkoły chemiczne, spędziłem sporo czasu w laboratoriach, więc szybko opanowałem kwestie doboru odpowiednich preparatów i detergentów. Dodatkowo do drużyny dołączył kolega, który kilka ładnych lat pracował w zakładzie pogrzebowym. Od niego też dużo się nauczyłem, bo on już miał do czynienia ze zwłokami. My oczywiście wchodzimy do pomieszczenia już po wyniesieniu z niego ciała. Zazwyczaj wygląda to tak, że dostajemy telefon od rodziny zmarłego albo od administracji danego budynku, jeśli zmarły nie miał nikogo, kto mógłby wziąć to na siebie. Śmiało jednak mogę powiedzieć, że jakieś 70-80% naszych zleceń pochodzi od rodzin, które wyjechały za granicę, zostawiając w Polsce kogoś bliskiego. To dość przykra sprawa, bo często jest tak, że nie interesowali się oni losem takiej osoby, rzadko dzwonili, a w międzyczasie mamusia wyzionęła ducha i leżała sobie tydzień, dwa, trzy. W końcu jednak przyjeżdżają, no bo nie ma z nią od dłuższego czasu kontaktu i trzeba sprawdzić, co się dzieje. I wtedy zastają przykry widok. Proszę spojrzeć na te zdjęcia. Młoda kobitka, syn za granicą. W czerwcu umarła, a oni przyjechali dopiero dwa miesiące później.

– Ujjj… To plama krwi?

– Tak. Kiedy ciało umiera, rozluźniają się wszystkie mięśnie i płyny ustrojowe z nas wychodzą. Grawitacja działa, więc krew też ulatuje. To wszystko wchodzi w ściany, meble, rozkłada się. A temu procesowi towarzyszy zapach. I to nie jest tak, że pomieszczenie przewietrzymy i problem zniknie. To jest niezwykle silna, wżerająca się w przedmioty woń, której bardzo trudno jest się pozbyć i nawet po naszej wielogodzinnej pracy, w którą wkładamy naprawdę duży wysiłek, lokal jest do gruntownego remontu. Wszystko też zależy tu od warunków. Mieliśmy zlecenie sprzątania po kobiecie, która zmarła latem, siedząc sobie wygodnie na fotelu, który znajdował się w pokoju na poddaszu. Przez dwa miesiące gotowała się tam. A temperatura robi swoje. I wtedy to, co zastajemy, różni się od na przykład zlecenia dotyczącego zgonu człowieka, który przez dłuższy czas leżał zimą w nieogrzewanym domu.

– Czyli tego typu zlecenia najgorsze są latem?

– Zdecydowanie. Do tego jeszcze dochodzi to, że musimy mieć na sobie specjalne kombinezony. Wiadomo – zasady BHP. Musimy wcześniej przygotować chemię i zadbać o wszystko tak, aby nawet nam się nie zachciało po nosie podrapać. A w upale niestety pot z nas leci strumieniami.

Ze względu na treść, ten artykuł jest dostępny tylko dla osób pełnoletnich.

Żeby przeczytać go w całości zaloguj się, a jeśli masz 18 lat i nie masz jeszcze konta na JM załóż sobie konto bojownika. Wymagane jest konto aktywne.

Oglądany: 47525x | Komentarzy: 34 | Okejek: 285 osób


Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

22.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało