Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Rozmawiamy z CeZikiem o tym, jak stał się Majką Jeżowską XXI wieku

22 652  
66   31  
Kiedyś nagrywał piosenki dla dorosłych, dziś jego widownię, nie tylko internetową, stanowią głównie dzieci. Z okazji streama WOŚP (Joe Monster i SW Research) udało nam się pogadać z CeZikiem m.in. o tym, skąd taka zmiana i która grupa odbiorców jest trudniejsza.
Wywiad na YouTube:

FILM
Wielu z was go poznało przy okazji różnych przeróbek bardzo inteligentnej muzyki. Tymczasem w ostatnich latach, CeZik, robisz już coś innego. Czy opowiesz coś o tym?

Tak, zgadza się, robię coś zupełnie innego. Może niezupełnie, bo jest to nadal związane z muzyką i teledyskami, natomiast zmieniłem grupę odbiorców. Dość mocno. Kiedyś interesowała mnie publika dorosła bardziej, a przez ostatnie lata zainteresowałem się publiką taką, którą mam w domu.

Mogę zapytać, w jakim wieku są Twoje pociechy?

Pięć i siedem.

Czyli praktycznie idealnie w grupę docelową.

Tak. Jak zacząłem, to nie byli jeszcze dobrą grupą docelową, bo nie umieli jeszcze nic powiedzieć ani w ogóle, ale z czasem było tak w sam raz. Teraz faktycznie są tą grupą docelową, ale czy oni tak bardzo kochają to, co robię, to nie wiem. Wydaje mi się, że niespecjalnie.

Jesteś dla nich tatą, a nie człowiekiem z telewizji czy z YouTube.

No właśnie. Nie jakimś tam piosenkarzem. Skupiam się chyba głównie, jeśli chodzi o twórczość, na tych dzieciach zewnętrznych, które słuchają w internecie, przychodzą na koncerty, od których dostaję odpowiedź, czy im się to podoba czy nie.

To jest muzyka, która ma coś więcej robić niż być rozrywką?

W większości staram się, żeby to wyglądało tak, żeby piosenki i teledyski miały jeszcze jakiś przekaz edukacyjny. Nie dość, że ja te dzieci staram się jakoś edukować, to jeszcze sam się edukuję, bo generalnie nie jestem za mądry i nie wiem wielu rzeczy. Więc żeby zrobić piosenkę na dany temat i żeby wyedukować kogoś innego, najpierw muszę sam dobrze ten temat poznać, żeby później ubrać go w jakieś słowa. Takie łatwe, przystępne i zrozumiałe, szczególnie dla tak młodej widowni. Więc wszyscy razem się uczymy przy tym.

To jest bardzo ciekawe. Tym bardziej że trzeba przekazać treści o nauce i jeszcze trzeba je przekazać takim językiem, żeby publiczność zrozumiała, o co chodzi. To wyzwanie, jak i misja trochę, co?

Przyznam szczerze, że trochę tak. Od pewnego momentu czując, że ta publika i polubienia rosną, zacząłem się stresować tym trochę, że będę przez przypadek takim szamanem, który uczy złych rzeczy. Tematy bardziej skomplikowane, takie jak te kwestie kosmiczne, zacząłem konsultować z ludźmi, którzy się na tym faktycznie znają i sprawdzać, czy nie popełniam jakiegoś błędu. No i faktycznie wychodzi na to, że jak się konsultuję, to muszę parę rzeczy zawsze poprawiać, żeby uściślić jakieś zagadnienia, żeby nie wprowadzać w błąd. To dla mnie duża radość, ale i odpowiedzialność.

Odpowiedzialność. A jak porównujesz sobie publiczność, którą miałeś wcześniej, a publiczność, do której adresujesz teraz swoją twórczość, jak to widzisz? Którzy fani są lepsi – ci dorośli czy dziecięcy z rodzicami?

Zależy pod jakim kątem patrzeć. Jeżeli patrzeć pod kątem wyświetleń, to zdecydowanie wolę dzieci i rodziców, bo działam teraz na dużo większą skalę. Natomiast granie i nagrywanie dla dorosłych ma na pewno swój urok, ale to jest zupełnie coś innego. Tam nie trzeba się specjalnie pilnować, można sobie na więcej pozwolić, można zaśpiewać, co w duszy gra, bez martwienia się o to, co ludzie powiedzą. No a z dziećmi trzeba jednak przemyśleć sprawę. Zrobić to tak, żeby jakiegoś skandalu nie wywołać przypadkiem.

Trzeba bardziej uważać na język, nie można być tak swobodnym i luźnym rockmanem jak w przypadku dorosłej publiczności?

Dokładnie. Kiedyś jak śpiewałem o Forfiterze i mięso tam leciało na prawo i lewo, to była czysta radość. Teraz jak po koncercie przychodzą rodzice z dziećmi i wspominają o tej piosence, to ja robię takie oczy „O Jezu, nie mówcie o tym przy dzieciach, że ja takie piosenki nagrywałem kiedyś”; niech zostanę takim czystym i bezgrzesznym artystą dla nich. No tak. Różnica zdecydowanie jest, ale podoba mi się, że jestem tu, gdzie jestem i robię te rzeczy i jakoś się w nich tak naturalnie odnajduję.

FILM
Twój kalendarz koncertowy. Najbliższe dni, tygodnie są zapełnione i bilety masz wyprzedane. Chyba wszystko idzie w dobrą stronę?

Kiedy startowałem z koncertami dla dzieci, to nie miałem pojęcia, czego się spodziewać, jak taki koncert zagrać. Miałem pomysły, żeby po przedszkolach jeździć albo szkołach, że biletowane koncerty to może nie jest dobry pomysł. Natomiast zaryzykowaliśmy i udało się. To się świetnie sprawdza. Ludzie chętnie przychodzą i w zasadzie dziewięćdziesiąt procent koncertów jest wyprzedana, więc ludzie chodzą, i to chętnie, i dopytują często o te bilety, jak ich już nie ma. Więc ja się tylko mogę cieszyć, że to działa i że mogę na żywo się spotykać z tymi dziećmi. No bo czym innym jest internet, gdzie się sadza dziecko przed iPadem czy komputerem, puszcza mu się piosenkę i ma się święty spokój, a czym innym jest wyjście na koncert, spotkanie na żywo, śpiewanie wspólne. Cieszę się, że to ma wymiar rzeczywisty, a nie tylko internetowy, bo w internecie to pokolenie pewnie będzie siedzieć cały czas.

Wróćmy na chwilę do tematu tegorocznego Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Czy przed tą Orkiestrą coś więcej wiedziałeś o sepsie, czy miałeś na przykład do czynienia gdzieś u znajomych, w rodzinie i tak dalej?

Słyszałem o sepsie przy okazji jakichś informacji szczątkowych, że gdzieś tam ktoś coś miał. Ale nie spotkałem się nigdy w świecie realnym. To znaczy, nikt kogo znam nie miał problemu z tą chorobą, ale zakładam, że problem jest i trzeba go podjąć.

Wróćmy do grania. Jak to jest być męską Majką Jeżowską dwudziestego pierwszego wieku?

Najpierw chciałbym zapytać Majkę Jeżowską, jak to jest być Majką Jeżowską lat osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych, bo nie wiem? Ja jestem zachwycony. To znaczy nawet nie myślałem, że będę w tym punkcie i będę taką Majką Jeżowską dwudziestego pierwszego wieku. Tak się mój los potoczył i jeżeli będę miał już lat sześćdziesiąt i będę spotykał ludzi dorosłych, którzy będą wspominać z rozrzewnieniem, jak słuchali za dzieciaka „Krótko sfery” i „Układu Słonecznego”, to będę się czuł wesołym starcem.

Teraz trochę taka podróż w przeszłość. Dobrze wspominasz ogniska, na których miałeś gitarę?

Nie wspominam, bo nie było takich ognisk. Jedyne ognisko, jakie pamiętam, na którym miałem gitarę, to było ognisko, na którym już miałem prawie osiemnaście lat. Nie chcę wchodzić w szczegóły, co tam się działo, ale ktoś chciał tę gitarę spalić na koniec. Więc moje wspomnienia są raczej ekstremalne i bardziej smutne niż wesołe. Nie byłem z tych, co przy ognisku z gitarą siedzą. Raczej w domu się zaszywałem i sobie plumkałem sam. Kiedy uznałem, że mam coś do pokazania, dopiero wyszedłem do ludzi.

FILM
Czy zamierzasz nagrać piosenkę o Plutonie?

Oczywiście, że zamierzam. Powiem więcej. Ja już ją nagrałem.

A ona jest już do odsłuchania?

Ona jest tylko u mnie na komputerze.

Kiedy ewentualnie publiczność będzie mogła się z nią zapoznać?

Aktualnie tworzę scenariusz teledysku, a później będzie trzeba ten teledysk stworzyć. Myślę, że to jest niestety kwestia jeszcze kilku miesięcy, bo teledysk będzie dość skomplikowany. Tam będzie nie tylko Pluton, ale i inne planety karłowate. Więc będzie się dużo działo. Ale obiecuję, że pracuję nad tym cały czas i bardzo chcę to ukończyć.

No właśnie, mówisz, że pracujesz, a wielu ludziom może się wydawać, że muzyk, artysta, to w sumie ma natchnienie, ciach i produkuje genialne utwory. A jak jest naprawdę?

Cóż. Bywa i tak, że natchnienie przychodzi i wena płynie, tworzy się z łatwością. Natomiast są okresy, kiedy można prosić wenę, prosić, a ona nie chce nic podpowiedzieć. Trzeba się męczyć strasznie i matematycznie wręcz podchodzić do tych piosenek, na siłę je trochę wymyślać. Tak więc bywa tak i tak. Mam wrażenie, że mi jednak przychodzi z trudnością większą wymyślanie kolejnych piosenek. Szczególnie że jak już stworzę jakąś, która staje się bardzo popularna, to mam wrażenie, że już nic nie wymyślę bardziej popularnego. Motywacja spada, żeby w ogóle tworzyć cokolwiek. Natomiast trzeba cisnąć. Trzeba jakoś zacisnąć zęby i szukać dalej weny i pomysłów.

Jasne. Myślę, że my, ludzie pracujący w innych branżach, nie artystycznych, możemy tego nie znać, nie rozumieć. W jednym z wywiadów o czymś takim też wspomniałeś. W czasach, kiedy jeszcze byłeś bardziej znany jako CeZik niż artysta z muzyką dla dzieci, że wtedy czułeś taką presję, żeby wrzucać kolejne śmieszne rzeczy, żeby przebijały te dobre, żeby biły rekordy. Zmierzyłeś się z tym.

Tak. To jest trudne na pewno teraz, kiedy wszyscy siedzą w internecie. Jeżeli chodzi o młode pokolenie, to jest niemal wdrukowane w ich codzienność. Dlatego gdy jest tyle treści do obejrzenia, to jeszcze trudniej się zaprezentować tak, żeby ktoś to zauważył. Mogę powiedzieć, że ja miałem trochę szczęścia. Gdy startowałem, to internet w Polsce nie był tak rozpowszechniony, YouTube to już w ogóle był nowinką. Teraz myślę, że jest jeszcze gorzej. Jeszcze trudniej jest wzbudzić zainteresowanie i sprawić, żeby kolejne rzeczy, które tworzymy, były jeszcze ciekawsze, jeszcze lepsze, bardziej popularne.

Czy ludzie nadal rozpoznają Cię na ulicy?

Tak, rozpoznają, choć nigdy mnie nie rozpoznawano jakoś często. Nie wiem, czy to jest kwestia tego, że moja popularność nie była aż tak duża, czy to jest kwestia tego, że po prostu jestem, jak to ktoś kiedyś stwierdził, „z twarzy podobny do nikogo”, ale nie miałem jakiegoś problemu z rozpoznawalnością i tak pozostało. Natomiast jeśli ktoś mnie poznaje, to zawsze są to bardzo miłe chwile i sympatyczne spotkania. Nikt nie chce mnie pobić, splunąć mi w twarz. Więc niech tak pozostanie.

Czy gdybyś był jeszcze bardziej rozpoznawalny, nie bałbyś się, że to będzie męczące? Jak artysta radzi sobie z komentarzami, które nie zawsze są fajne?

Ja bym chyba nie chciał. Myślę, że ten poziom mi wystarczy zupełnie. A jeśli chodzi o komentarze to, cóż, ukłon w stronę Joe Monstera może tylko być, bo dzięki ich portalowi stworzyłem piosenkę z negatywnych komentarzy na swój temat.

FILM
Prawda.

A więc jakoś sobie poradziłem z tym. A teraz, szczerze mówiąc, mam dużo prościej, bo nie spotykam się z negatywnymi komentarzami na temat mojej twórczości. Może dlatego, że dzieci w tym wieku jeszcze nie klepią w klawiaturę i nie piszą, co myślą. Jeżeli mówią co myślą, mówią do rodziców, a nie do mnie. A więc jest to wszystko przefiltrowane i do mnie docierają tylko pozytywne komentarze. Może to być zgubne, bo można popaść w samozachwyt. Ale staram się jednak cały czas stąpać twardo po ziemi, mieć świadomość, że są na pewno też tacy, którym się to nie podoba, ale nie ma się co z tego powodu załamywać.

Dziękujemy.

Naszego ulubionego CeZika, który 10 lat temu wystąpił nawet na zlocie, możecie znaleźć dzisiaj na Facebooku, YouTube, NutkoSfera.pl oraz KupBilecik.
3

Oglądany: 22652x | Komentarzy: 31 | Okejek: 66 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało