Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Danakil, Etiopia. Obiekt badań, atrakcja turystyczna i… horror za pięćset złotych miesięcznie

27 872  
237   21  
Jeżeli temperatura spadnie tu poniżej 30 stopni Celsjusza, można uznać, że jest zimno. Nieziemskiego wrażenia dopełniają siarkowe pola, dymiące stożki wulkaniczne, zastygła lawa. W porównaniu do Pustyni Danakilskiej, Księżyc wydaje się całkiem przyjaznym miejscem do zamieszkania.

Canonical: Pustynia Danakilska – piekło na ziemi w Etiopii

2006255bf2c9b231_kopia.jpg

Pustynia zajmuje północno-wschodnią część Etiopii, długi pas Erytrei oraz obszar niemal całego Dżibuti. To depresja, która w swoim najniższym punkcie leży 155 metrów poniżej poziomu morza.

2006257ec6d8b533.jpg

Niegdyś obszar ten pokrywała woda… i prawdopodobnie będzie z powrotem, bo teren wydaje się osiadać. To jednak odległa perspektywa liczona w milionach lat. Na skutek licznych erupcji wulkanicznych, gromadząca się lawa uformowała „wał”, który rozdzielił Morze Czerwone. Pustynny klimat spowodował, że odcięta od reszty zbiornika woda odparowała, pozostawiając po sobie ogromne ilości soli.

To jedna „strona medalu”, do której jeszcze wrócimy. Są jeszcze dwie.

Jak badać obce planety, nie odrywając się od Ziemi

20062718459fa265.jpg

Danakil jest miejscem o wyjątkowo niesprzyjających warunkach – ekstremalnie wysokie temperatury, opady występują rzadziej niż sporadycznie, a brak naturalnego cienia nie pozwala nawet częściowo schronić się przed palącym słońcem.

Martwe ptaki czy owady w pobliżu źródeł świadczą o tym, że jeżeli jakiekolwiek organizmy planowały tu zamieszkać, to nie poszło im za dobrze. Ale to nie do końca prawda. Część Pustyni Danakilskiej zamieszkują zwierzęta, głównie roślinożerne, które zdołały przystosować się do wymagającego klimatu.

Niewiele pomyliłby się ktoś, kto nazwałby tutejsze warunki nieziemskimi – i z tego właśnie powodu Danakil już od dawna przyciąga badaczy z całego świata. Niegdyś podstawowym obiektem ich zainteresowania były kwestie związane z tektoniką płyt, obecnie natomiast popularnością cieszy się astrobiologia. To obszerna gałąź biologii zajmująca się życiem pozaziemskim w różnych jego aspektach – choć z oczywistych względów jak dotąd teoretycznych.

20062603616bbca6.jpg

Dopóki wyprawa na Księżyc wiąże się z ogromnymi kosztami, a podróż na jakąkolwiek inną z planet pozostaje w sferze dość odległych planów, konieczne jest ograniczenie się do dostępnych alternatyw – w myśl zasady jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Dlatego naukowcy pracują właśnie w takich miejscach jak Danakil, analizując, jak różne mikroorganizmy przystosowują się do nowego środowiska i wyciągając na tej podstawie wnioski dotyczące potencjału życia pozaziemskiego.

Obok naukowców po Pustyni Danakilskiej kręcą się turyści.

Samochodem – trzy godziny na Marsa, helikopterem szybciej

20062581d4891a04.jpg

Sezon na wycieczki po Danakilu zaczyna się w listopadzie i trwa do marca, kiedy pogoda jest najmniej niesprzyjająca. Biura i przewodnicy turystyczni organizują eskapady również latem, ostrzegając jednak, że będzie to raczej katorga niż przyjemność.

Większość wycieczek startuje z Wukro, 45-tysięcznego miasta, którego główną atrakcję stanowi wykuta w kamiennym bloku świątynia, Wukro Chirkos. Choć dzisiaj znane jest więcej monolitycznych kościołów, ten właśnie pozostaje jednym z najłatwiej dostępnych. To obowiązkowy punkt podczas wyprawy na pustynię.

20062540f0af47f.jpg

By dotrzeć zanim słońce uczyni przebywanie na miejscu śmiertelnie niebezpiecznym, trzeba wyjechać o czwartej nad ranem. Konieczny będzie samochód terenowy, który poradzi sobie ze zjazdem – a później wjazdem – krętą górską drogą wiodącą przez etiopską część Wielkich Rowów Afrykańskich.

Już sama droga jest interesująca, choć z pewnością daje się we znaki. Widoki rekompensują niewygody – a możliwość zetknięcia z niemal marsjańskim krajobrazem to rzecz, dla której do Etiopii przyjeżdżają zwiedzający dosłownie z całego świata. Wyprawom towarzyszą lokalni przewodnicy doskonale zaznajomieni ze specyfiką Danakilu. Pokazują największe atrakcje, dbając o to, by nikt z przybyłych nie zboczył z wytyczonej trasy, co mogłoby skończyć się tragicznie.

Można też – za odpowiednio wyższą opłatą – skrócić sobie czas dojazdu, wynajmując helikopter. Jak przystało na jedno z najbiedniejszych państw na świecie, w Etiopii funkcjonują luksusowe biura turystyczne oferujące bogatym wszelkie wygody.

Stanowią kontrast dla trzeciej grupy osób, jakie pojawiają się na Pustyni Danakilskiej.

Solne bogactwo na spieczonej słońcem ziemi

20062624dea66248.jpg

Trzecią grupę obecnych stanowią Afarowie lub Danakilowie – rdzenni mieszkańcy Rogu Afryki. Jest ich ponad 2,6 miliona, z których większość żyje właśnie w Etiopii. Nie wszyscy oczywiście związani są z pustynnym obszarem, ale to właśnie spośród nich wywodzą się miejscowi górnicy.

20062727534a2329.jpg

Już od setek lat w regionie wydobywa się sól. Nie jest to praca skomplikowana – solne pola w Danakilu są liczne i rozległe. Ale jest to zarazem praca niezwykle ciężka. I taka, jak była przed laty, taka pozostaje do dzisiaj – bo Afarowie nie życzą sobie żadnych innowacji.

Z bólem serca przemogli się jedynie do ciężarówek, których wykorzystanie ułatwiło wywóz – i sprzedaż – większej ilości materiału. Był to niezbędny kompromis, a zarazem jedyny kontakt z „nowoczesną technologią”. Na Pustynię Danakilską nie mają wstępu zachodnie firmy dysponujące zaawansowanymi rozwiązaniami. Kiedy ostatnio pojawiła się taka próba, solni górnicy zorganizowali skuteczny protest.

2006264ef6a017f10.jpg

Nic dziwnego – to dla nich kwestia życia i śmierci. Dla tysięcy rodzin wydobycie soli stanowi jedyne źródło utrzymania. Dopuszczenie firm i technologii w krótkim czasie sprawiłoby, że górnicy przestaliby być potrzebni. Straciliby sposób na zarobek – w miejscu, w którym o jakąkolwiek pracę i tak nie jest łatwo.

Tyle że praca przy wydobyciu soli, choć niewyobrażalnie ciężka i wykańczająca, wcale nie gwarantuje dostatniego życia. Za każdą sprzedaną „solną tabliczkę” górnik otrzymuje jednego birra. W przeliczeniu to zaledwie nieco ponad 8 groszy. Przeciętnie w ciągu jednego dnia pracy górnik może wydobyć dwieście tabliczek. Podsumowanie okazuje się brutalne – to równowartość 500 złotych za miesiąc katorżniczego wysiłku.

2006265f6e3493a11.jpg

Na proces wydobycia składa się kilka etapów. Pierwszy to oderwanie solnej płyty od podłoża. Następnie – siekierami – dzieli się je na mniejsze części, a te na kolejne, na płyty, które ważą po kilka kilogramów. I choć ostatecznie Afarowie zgodzili się dopuścić użycie ciężarówek, to jednak większość materiału transportowanego jest z pomocą osłów i wielbłądów. Zanim jednak wyruszyć można będzie w dalszą drogę, trzeba jeszcze zapłacić podatek wyjazdowy z kopalni.

20062668f974efc12.jpg

Do Berhale znad jeziora Afrera jest około siedemdziesięciu kilometrów – ale nie ma to nic wspólnego z dystansem, który samochodem można by pokonać w godzinę lub dwie. W rzeczywistości wyprawa, której tempo dyktują objuczone do granic zwierzęta, zajmuje trzy dni w każdą stronę.

W Berhale – lub Berahile – mieszka zaledwie 6 tysięcy osób, ale to tutaj właśnie odbywają się targi, podczas których sprzedać można wydobytą sól. A za zarobione pieniądze nabyć inne potrzebne towary.

20062677da1f24013.jpg

Niebezpieczna jest zarówno praca przy wydobyciu soli, jak i późniejsza droga, którą trzeba pokonać, by sprzedać urobek. Choć Afarowie żyją w regionie od dawna, palące słońce sprawia, że śmierć z przegrzania nie jest czymś niezwykłym. To cena za życie w jednym z najmniej przyjaznych miejsc na Ziemi, jak często mówi się o Pustyni Danakilskiej.

200626899ff70e814.jpg

Sytuacji nie poprawia fakt, że to region o dużej aktywności sejsmicznej – może dojść nawet do setki wstrząsów miesięcznie. Zwykle nie są one silne, ale od czasu do czasu dochodzi do tragedii. Tak było np. w 2005 roku, kiedy pod zapadającą się ziemią zginęły zwierzęta, wielbłądy i kozy. Te ostatnie, ponieważ Afarowie, którzy nie wydobywają soli, zajmują się pasterstwem.

Białe złoto Afryki pilnie strzeżone przez lokalnych mieszkańców

Dla naukowców spędzających w Danakilu tygodnie czy dla turystów zaglądających tu na dzień bądź kilka, region wydaje się niezwykły. Niezależnie do tego, czy ogląda się okolicę z ziemi czy z pokładu helikoptera, trudno oprzeć się wrażeniu, że choć na moment trafiło się na inną planetę.

2006256ee555b242.jpg

Ale dla Afarów ta „inna planeta” to codzienność. To ojczyzna i miejsce do życia. A białe złoto, jak mówią o soli, to źródło utrzymania. To dlatego harują z narażeniem zdrowia i życia, z niechęcią odnosząc się do obcych – a tych, którzy chcieliby w regionie prowadzić własną działalność, w szczególności.

Kiedy więc jedni wracają do bezpiecznych domów, w regionach gdzie „nieznośne dwadzieścia pięć stopni” natychmiast łagodzi się klimatyzacją, u Afarów zaczyna się kolejny dzień. Taki sam, jak wszystkie inne. Dzień ciężkiej, fizycznej pracy. A jeśli akurat temperatura nie przekroczy czterdziestu stopni, będzie dobrze.
3

Oglądany: 27872x | Komentarzy: 21 | Okejek: 237 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało