Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Gdzie i jak załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne alpiniści na dużych wysokościach?

31 634  
283   35  
No to niezwykle intrygujące pytanie odpowiada ratownik górski Rafał Rybakiewicz:
No tak, to pytanie dla mnie.

Byłem cztery razy na wysokości ponad ośmiu tysięcy metrów, w tym dwa razy bez wsparcia tlenowego i wielokrotnie na wysokości ponad sześciu tysięcy metrów, a tam tlenu nie potrzebujemy.

Wysokość około 4000 - 4800 m n.p.m. jest normalnością, nie traktuję jej jako jakieś specjalne wyzwanie, wiec w mojej odpowiedzi ograniczę się tylko do gór najwyższych.

Ale apeluję jednocześnie do wszystkich czytelników: każda wycieczka powyżej 4000 m n.p.m. wymaga aklimatyzacji i przygotowania fizycznego, treningu i dobrych warunków fizycznych.

Dodam również, że we wspinaczce wysokogórskiej nie chodzi o to, jaką kto osiągnie wysokość, to jest kompletnie bez znaczenia. Liczy się stopień trudności danej drogi, a to może być bardzo duża zmienna, bo ten sam szczyt, tę samą wysokość można osiągnąć wieloma drogami o różnej trudności. Niektóre będą łatwe, a niektóre skrajnie trudne.

Przejdźmy do tematu, najpierw garść faktów.

Do około 6500 m n.p.m. nie potrzebujemy tlenu z butli lub sztucznego wspomagania. Przynajmniej my, którzy tam chodzimy. Nie mam w związku z tym zbyt dużego doświadczenia, bo w Polsce jest może nawet kilkaset lub kilka tysięcy osób, które mogłyby odpowiedzieć bardziej kompetentnie, które pół życia spędziły na wysokościach powyżej 4-6 tysięcy. Jeżeli ktoś ze znanych nazwisk świata wspinaczkowego uzupełni moją odpowiedź, to oczywiście pochylę głowę z szacunkiem.

Razem powyżej sześciu tysięcy metrów w warunkach wspinaczkowych w całym życiu spędziłem nie więcej niż 50 dni. W ciągu 60 lat mojego życia. Składało się na to 12 wypraw w góry powyżej sześciu tysięcy metrów na wszystkich kontynentach i we wszystkich strefach czasowych. To nie jest zbyt dużo doświadczeń. Mając tak niewielkie doświadczenie, relatywnie w porównaniu do tuzów tego sportu, opiszę to co wiem, bo przeżyłem.

Najpierw ogólnie, co spotyka człowieka na takich wysokościach, potem przejdziemy do clou pytania. To jest wyzwanie. To jest walka o życie.



Wyobraźcie sobie, że każdy obrót ciała podczas snu w namiocie na wysokości ponad sześciu tysięcy metrów n.p.m. kończy się zadyszką, która wybudza cię ze snu. Wystarczy, że drgniesz w śpiworze i się budzisz z braku tlenu. Po czym rozpięcie zamka w śpiworze puchowym, całym pokrytym szronem z pary wodnej twojego własnego oddechu, blokuje ruch. Ciężko rozpiąć zamek zamrożonego śpiwora.

Nie daj Boże dotknąć ścian namiotu, pokrytych grubą warstwą szronu od wewnątrz. Szron z waszych oddechów, twojego i twojego partnera/partnerki wspinaczkowego. Dotkniesz tych ścian namiotu, cały suchy szron spada na ciebie, twój śpiwór, moczy cię, powodując rozmiękanie śpiwora i kurtki, spodni oraz butów. Wszystko robi się momentalnie mokre od twojej własnej temperatury.

Poniżej zdjęcia wykonane przeze mnie na wysokości ok. 6200 metrów, bez tlenu, Pamir:









Ja powyżej sześciu tysięcy wchodzę do śpiwora w butach, zdejmuję tylko raki. Dokładnie to w bucie wewnętrznym (buty są podwójne), but zewnętrzny pozostaje w namiocie. Takich butów używamy na wysokościach powyżej sześciu tysięcy, chronią teoretycznie do temperatury minus 52 stopnie. Ale na poziomie morza. To jest za mało, bo laboratoryjne warunki obniżają rzeczywistą klasę buta o połowę.



Ostatnie 250 m przewyższenia na Evereście, zdjęcie zrobione 25 maja 2013 roku (słaba jakość zdjęcia wynika z promieniowania UV na tej wysokości):



A poniżej obóz czwarty na Evereście od strony Nepalu:





Jak wieje wiatr na wysokości 8200 m, gdzie byłem, marzniemy w butach przewidzianych do minus 55 stopni, mimo że rzeczywista temperatura wynosi tylko minus 25 stopni. A tam, niestety, zawsze wieje wiatr. Ten wiatr zmienia parametry.

A teraz wrócę do tematu i do pytania.

Co robimy z potrzebami fizjologicznymi? Otóż one, te potrzeby fizjologiczne, powyżej sześciu tysięcy metrów stają się bardzo ograniczone. Metabolizm organizmu ludzkiego jest mocno zmieniony, spowolniony, ciężko coś zjeść. Trzeba bardzo dużo pić. Organizm kobiety np. zatrzymuje procesy menstruacyjne już na wysokości około pięciu tysięcy m n.p.m. To sprawia, że tylko niekiedy odczuwamy potrzebę oddania kału, jeżeli już to się zdarzy, to ilość kału jest mniejsza niż zwykle, a w wypadku niektórych osób wręcz minimalna. Po prostu jakaś odrobinka. Chyba że zdarzą się problemy z biegunką, co nie jest takie niecodzienne, bo góry wysokie leżą w strefach klimatycznych diametralnie innych od naszej. Ze względu na higienę i florę bakteryjną są to zdarzenia nagminne.

Również moczu nie oddajemy zbyt często, mimo że trzeba pić dużo płynów, żeby uchronić się przed odwodnieniem. Wodę organizmy wspinaczy zużywają do zaopatrzenia komórek. Zdarzyło mi się spędzić trzy dni w namiocie na wysokości 6800 m n.p.m. na Shartse II (jeszcze wtedy wydawano pozwolenia na ten szczyt, teraz już nie) i jedynie raz oddałem mocz (odrobinka, może 50 gramów), kału ani razu. Fakt, że nic nie jadłem konkretnego, tylko piłem. Jadłem jedynie jedzenie w płynie, dokładnie to liofy z dużą ilością wody.

Ale zdarzyło mi się oddawać i mocz, i kał na wysokości około 5500 m n.p.m. na Elbrusie w bardzo silnym wietrze, i odbyło się to bezproblemowo. I tak samo udawało mi się to na wysokości około 6100 - 7200 metrów na różnych szczytach w Himalajach, Tien Shan czy Pamirze, i też szło to bezproblemowo, po prostu znajdujemy wtedy miejsce osłonięte w miarę od wiatru, ściągamy to co trzeba i dajemy.

A teraz, dla krotochwili, opowiem historię. Właśnie dlatego opisałem buty stosowane na wysokościach oraz to, że ścianki namiotu pokryte są szronem.

Otóż jeden raz w życiu, żeby zrobić kupę, musiałem zapiąć uprząż, wyjść ze śpiwora puchowego, włożyć buty i raki (spróbujcie włożyć takie buty, nie strącając szronu ze ścianek namiotu), wziąć sprzęt i upewnić się, że moje dwa czekany są wpięte w lonże, po czym przejść pięć metrów trawersu w lewo od namiotu, jednocześnie się asekurując nie tylko z Prusika, ale i z jumara (przyrząd zaciskowy) na linach poręczowych, wbić oba czekany w lód, dopiąć się do nich karabinkami, wkręcić śrubę lodową i też się w nią wpiąć, po czym w porywistym wietrze ściągnąć z tyłka gacie, żeby się wysrać... przepraszam za trywializm. Z gołym tyłkiem wisiałem nad śnieżno-lodowym urwiskiem w środku nocy. Księżyc pięknie świecił, było jakieś minus 20 stopni. To było na Khan Tengri. Weszliśmy wtedy na szczyt. Ale to było straszne i nigdy bym tego nie powtórzył.

Ważne jest, żeby wielowarstwowa odzież miała tak skonstruowane zamki błyskawiczne, żeby można było uzyskać dostęp do tyłka bez zdejmowania odzieży. Na szczęście większość producentów takiej odzieży przewidziała taką ewentualność. Ważne jest też, żeby być przypiętym do czegoś, czyli asekurowanym: do liny poręczowej, śruby lodowej czy chociażby wbitego czekana. Większość uprzęży do wspinaczki lodowej jest tak zrobiona, że można wystawić tyłek bez konieczności rezygnowania z asekuracji.

Mam pewną traumę związaną z nocnym wychodzeniem z namiotu „za potrzebą”. Otóż kiedyś w obozie drugim na Piku Somoni obudziły nas krzyki rozbitych obok Francuzów, z którymi dzieliliśmy tę miejscówkę. Okazało się, że jeden z nich wyszedł w nocy dosłownie cztery metry od namiotu „za potrzebą”, pękł pod nim mostek lodowy, niewidoczny za dnia, gość wpadł do szczeliny lodowcowej, z której nie mógł się wydostać, bo nie miał sprzętu...

A tutaj na około 4950 m n.p.m., Kaukaz – niech nikogo nie zmyli piękna pogoda, bo trwa ona może 20 minut.









Dodam jeszcze, że po prawidłowo przeprowadzonej aklimatyzacji do wysokości pięciu tysięcy nie odczuwam żadnych trudności gastrycznych ani z wydalaniem. Oddechowe owszem, ale tylko podczas ruchu, wysiłku, ale to normalne. Ciężko przecież czuć się normalnie na pięciu tysiącach.

5

Oglądany: 31634x | Komentarzy: 35 | Okejek: 283 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało