W dzisiejszym odcinku:
- Sons of the Forest z genialnym wynikiem sprzedaży
- Hogwarts Legacy zarobiło ponad 850 mln dolarów w dwa tygodnie
- Wymagania sprzętowe Diablo IV są zaskakująco niskie
- Jak jeden Polak załatwił wszystkim rodakom wyższą cenę za grę
- Japoński twórca gier uważa, że aktualizacje powinny być płatne
Gra Sons of the
Forest – sequel popularnego The Forest – podbiła serca graczy. Tytuł wszedł niedawno
do early accessu na Steamie, a w zaledwie 24 godziny po premierze osiągnął już
próg
2 mln sprzedanych kopii.
Ci którzy pamiętają oryginalnego The Foresta z czasów
wczesnego dostępu doskonale wiedzą, że twórcy co kilkanaście dni dodawali coś
nowego lub wprowadzali mniejsze lub większe zmiany. Prawdopodobnie podobnie
będzie i tym razem. W samej grze na górze jest licznik, z którego możemy dowiedzieć się, ile czasu pozostało do kolejnej aktualizacji (docelowo mają one
wychodzić co 12 dni).
Co ciekawe twórcy już teraz wydali trzy hotfixy naprawiające
sporo błędów i dodające przede wszystkim możliwość przypisania przedmiotów z ekwipunku
do numerków na klawiaturze i nie zaliczyli tego nawet jako aktualizacji.
Jeśli zastanawiacie się, czy warto kupić sequel The Foresta,
to jego oceny na Steamie są
bardzo pozytywne. Nie jest więc wcale tak źle.
Inną świetnie sprzedającą się grą, która miała swoją
premierę w lutym, jest Hogwarts Legacy. Dziedzictwo Hogwartu sprzedało się
ponoć w dwa tygodnie w aż 12 mln kopii, dzięki czemu gra przyniosła wydawcy
zysk w postaci 850 mln dolarów.
W tym miejscu warto dodać, że gra obecnie nie jest dostępna
na wszystkich urządzeniach, na których docelowo ma się pojawić. Póki co jedynie
posiadacze komputerów oraz konsol nowej generacji (PS5 oraz Xbox Series S/X)
mogą zwiedzać zakamarki Hogwartu.
W ramach ciekawostki dodam również, jak sprawa przedstawia
się jeśli chodzi o najchętniej wybierane domy przez graczy. Możemy podejrzeć
statystyki zarówno ze
Steama (a więc
z wersji PC) oraz z
PSN (a więc z
wersji na PS5), a prezentują się one w następujący sposób.
PC:
- Slytherin - 26%
-
Ravenclaw - 21,2%
-
Gryffindor - 19,6%
-
Hufflepuff - 12%
PS5:
- Slytherin - 25,5%
-
Gryffindor - 23,6%
-
Ravenclaw - 17,7%
-
Hufflepuff - 11,3%
Kto by pomyślał, że z jakiegoś powodu większość graczy
zdecyduje się na Slytherin.
Dzięki ogłoszonej otwartej becie gry Diablo IV poznaliśmy wstępne
wymagania sprzętowe tytułu dla otwartej bety i okazały się one…
zaskakująco niskie, co wielu posiadaczom przestarzałych PC daje nadzieję.
Minimalne wymagania sprzętowe:
- Procesor: Intel Core i5-2500K 3.3 GHz / AMD FX-8100 2.8 GHz
-
Karta graficzna: Nvidia GeForce GTX 660 2 GB / AMD Radeon R9
280 3 GB
-
Pamięć RAM: 8 GB
-
Miejsce na dysku: 45 GB (rekomendowany dysk SSD)
-
System operacyjny: Windows 10 64-bitowy
Rekomendowane wymagania sprzętowe:
- Procesor: Intel Core i5-4670K 3.4 GHz / AMD R3-1300X 3.5 GHz
-
Karta graficzna: Nvidia GeForce GTX 970 4 GB / AMD Radeon R9
370
-
Pamięć RAM: 16 GB
-
Miejsce na dysku: 45 GB (rekomendowany dysk SSD)
-
System operacyjny: Windows 10 64-bitowy.
Oczywiście warto w tym miejscu dodać, iż są to wymagania
sprzętowe dla wersji gry przeznaczonej do otwartych testów beta. Dla pełnej
wersji mogą się one zmienić (choć nie muszą). Należy mieć to na względzie przed
popadaniem w hurraoptymistyczny nastrój.
Jeśli jesteście zainteresowani przetestowaniem gry, to testy
beta odbędą się mniej więcej w połowie bieżącego miesiąca:
17-19 marca –
wczesny dostęp dla osób,
które kupiły przedpremierowe wersje gry;
24-26 marca – otwarte beta testy dla wszystkich chętnych.
Wczesny dostęp dla ludzi składających zamówienia na grę przedpremierowo
będzie nieco okrojony jeśli chodzi o dobór klas. Do dyspozycji zostaną oddani
czarodziej, łotr i barbarzyńca. Dopiero w otwartej becie będzie można
wypróbować wszystkie pięć klas postaci.
W ostatnich dniach miał miejsce debiut gry Phantom Brigade
zarówno na Steamie, jak i Epic Games Store. W Polsce mieliśmy jednak do
czynienia z dość kuriozalną sytuacją, ponieważ ceny na tych dwóch platformach
znacznie się od siebie różniły. Na Steamie mogliśmy kupić PB za 111,19 zł,
podczas gdy na Epicu dostępna ona była za 79,90 zł. Warto nadmienić, że oba
sklepy oferowały 20-procentową zniżkę z okazji premiery.
Jednemu z użytkowników fakt ten się nie spodobał i poszedł
się poskarżyć na
forum Steama. Jego celem zapewne było obniżenie ceny gry na Steamie, jednak
uzyskał on zupełnie odwrotny efekt.
Zacznijmy jednak od tego, z czego wynikała ta różnica w
cenie. Otóż wynikała ona z tego, że autorzy skorzystali z rekomendowanej bazy
cen dla danego regiony. Dowodem na to jest fakt, iż w takim USA gra zarówno na Epicu
jak i na Steamie kosztuje tyle samo.
Wróćmy jednak do naszej sprawy. Valve ustalał swoje rekomendowane
ceny dla gier na Steamie w momencie, kiedy polski złoty był g**no wart w
stosunku do dolara. Przez co Polacy mają obecnie do czynienia z jednymi z
najwyższych cen na Steamie na całym świecie.
Co jednak wynikło z tej całej draki rozpętanej na forum
Steam? Gra początkowo zniknęła z Epic Games Store, aby po czasie powrócić w tej
samej cenie co na Steamie. Teraz więc wszystko się zgadza, a jeden Polak załatwił
podwyżkę ceny gry dla całego narodu.
Hidetaka Suehiro z White Owls Inc. wywołał ostatnio bardzo
zaognioną dyskusję w internecie dosłownie wtykając kij w mrowisko. Chodzi o
temat aktualizacji i faktu, iż zdaniem twórcy gry The Good Life, powinny być
one płatne.
Hidetaka przywołał jako przykład kawę w Starbucksie. Jego
zdaniem płacimy za nią za każdym razem, kiedy chcemy się jej napić. A twórcy
pracują po godzinach, aby przygotować jak najlepsze aktualizacje swoich gier. Więc
dlaczego mają oni je udostępniać za darmo?
Proszę mi powiedzieć, dlaczego my, twórcy, którzy każdego
dnia pracujemy po godzinach nad tworzeniem gier wideo, powinniśmy aktualizować
nasze gry za darmo.
Wszyscy płacicie 10 dolarów za filiżankę kawy w Starbucks...
Czy świat zwariował????
Oczywiście Hidetaka miał na myśli tylko aktualizacje, które
autentycznie wnoszą cokolwiek do gry. Chodzi o przedmioty kosmetyczne, zadania,
czy inne aktywności. Nie ma na myśli aktualizacji, które są wprowadzane tylko
po to, aby naprawić jakieś błędy.
Cała ta dyskusja wzięła się z kontrowersyjnego DLC do gry The
Good Life, które zostało wycenione na 9,99 USD, co oczywiście graczom się niespecjalnie
spodobało.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą