Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Po co Polsce Marynarka Wojenna, część II: Biedne dni Małej Floty

18 780  
233   78  
O Marynarce Wojennej III Rzeczypospolitej wiadomo tylko tyle, że jest… zaniedbana. W poprzedniej części artykułu podjąłem próbę rozprawienia się z częścią mitów odnośnie Marynarki Wojennej, znaczenia gospodarki morskiej dla Polski oraz potencjału flot sojuszników i wrogów. W tej części będzie crème de la crème – czyli nasza flota.

Co PRL zostawił po sobie we flocie?

Marynarka Wojenna PRL-u funkcjonowała w zupełnie innych realiach geopolitycznych, o czym już napisałem w poprzedniej części artykułu. Poza kutrami wpierw torpedowymi, a potem rakietowymi nie zamawiano nowych jednostek bojowych, a okręty podwodne i niszczyciele były przejmowane po Marynarce Wojennej ZSRR. W dodatku „Wielki Brat” pilnował, aby Polska sama nie budowała własnych jednostek wojennych. Pozwalano za to na jednostki pomocnicze. W rezultacie w Stoczni Północnej w Gdańsku powstały setki okrętów desantowych, hydrograficznych (czyli do badania dna morskiego), rozpoznania radioelektronicznego (czyli takich szpiegowskich okrętów) czy pływających stacji demagnetyzacyjnych (demagnetyzuje się kadłuby okrętów, aby nie stanowiły łatwego łupu dla min i torped magnetycznych). Wiele z nich pływa do dzisiaj pod banderami wielu krajów. Przykładowo do dzisiaj 1/3 rosyjskich okrętów rozpoznania radioelektronicznego pochodzi z Polski. Z wyrobów gdańskich stoczniowców korzystają do dzisiaj na Morzu Czarnym zarówno ukraińscy, jak i rosyjscy marynarze.

Ciekawy jest przykład okrętu desantowego Юрій Олефіренко (Jurij Ołefirenko). Wybudowany został na początku lat 70. dla Marynarki Wojennej ZSRR, a po podziale Floty Czarnomorskiej przypadł Ukrainie, pod banderą której służył przez lata jako Кіровоград (Kirowohrad – „Miasto Kirowa”, nazwane na cześć sowieckiego działacza, od zabójstwa którego zaczęły się stalinowskie czystki). W 2016 miasto-patron okrętu zmieniło nazwę na Kropywnycki na cześć XIX-wiecznego ukraińskiego dramaturga. W związku z tym konieczne było też zmienienie nazwy desantowca. Na patrona wybrano komandora Jurija Ołefirenkę, który w 2015 zginął pod Donieckiem, zasłaniając dowodzonych przez siebie żołnierzy przed wybuchem pocisku moździerzowego. Okręt okazał się chyba godny nowego miana, ponieważ w czerwcu 2022 otrzymał od prezydenta Zełeńskiego odznakę „Za męstwo i odwagę”. Uzasadnienie zostało utajnione, choć kilka miesięcy później światło dzienne ujrzał film, jak okręt ostrzeliwuje pozycje rosyjskie z wyrzutni rakietowych pocisków WM-18. Desantowiec został wybudowany w Stoczni Północnej w Gdańsku, a wyrzutnia rakiet pochodzi z Huty Stalowa Wola (która dziś produkuje między innymi słynne Kraby). Daje to znakomite świadectwo polskim inżynierom, że stworzony przez nich sprzęt po półwieczu wciąż spełnia swoje zadanie.


Jurij Ołefirenko (Юрій Олефіренко). Zdjęcie z 2016 roku


Jurij Ołefirenko podczas ćwiczeń w 2018 roku

Jak widać, Polska miała solidny przemysł stoczniowy, ale dopiero w latach 80. podjęto próbę budowy nowego okrętu bojowego. Prototypowy ORP Kaszub miał stać się pierwszym z serii korwet zwalczania okrętów podwodnych, ale ostatecznie powstał on jeden. Wszedł do służby w 1987 roku, ale nie w pełni uzbrojony – brakowało chociażby armaty dziobowej czy systemu obrony przeciwlotniczej. Ta pierwsza została uzupełniona dopiero po kilku latach, tej drugiej nie doczekał się do dzisiaj. Dlatego mimo potężnego uzbrojenia ZOP w postaci torped i rakietowych bomb głębinowych trudno go uznać za pełnowartościową jednostkę, jako że może operować jedynie przy wsparciu innego okrętu, wyposażonego w silną obronę powietrzną.


ORP Kaszub


Wystrzeliwanie rakietowych bomb głębinowych na ORP Kaszub

Lata 80. przyniosły też pierwszy polski okręt podwodny, który został zakupiony jako nowy – służący do dzisiaj ORP Orzeł. Planowano cztery takie jednostki, ale na przeszkodzie stanęły trudności ekonomiczne dogorywającego PRL-u. Równolegle z programem budowy korwet ZOP planowano budowę małych okrętów rakietowych kryptonim Tukan. Stocznia Północna była gotowa do budowy pierwszej jednostki, ale plan musiał zostać anulowany wobec sprzeciwu ZSRR na sprzedaż systemów rakietowych. Z tego powodu zakupiono w ZSRR cztery małe okręty rakietowe typu Tarantula, a w polskich stoczniach pięć okrętów transportowo-minowych typu Lublin (OORP Lublin, Toruń, Gniezno, Kraków i Poznań) i trałowce typu Gardno, Gopło i Mamry – łącznie 17 nowych jednostek. Listę tę uzupełnia wydzierżawienie od ZSRR trzech ponad 20-letnich okrętów: niszczyciela rakietowe ORP Warszawa i dwóch okrętów podwodnych typu Foxtrot OORP Wilk i Dzik. Po kilku latach przeszły one w pełni na własność Polski w zamian za umorzenie długów ZSRR w polskich stoczniach. Biorąc pod uwagę, że wszystkie one po kilku latach zostały zezłomowane, dla Rosjan był to świetny interes.


Załadunek rakiety na ORP Rolnik...


...I wystrzał!


ORP Warszawa – wystrzelenie torpedy


Załadunek elementu Morskiej Jednostki Rakietowej na ORP Gniezno

W skład Marynarki Wojennej wchodziła też Morska Brygada Okrętów Pogranicza. W 1991 roku została przeformowana w Morski Oddział Straży Granicznej i stała się częścią nowo utworzonej Straży Granicznej. Co ciekawe, jej funkcjonariusze zachowali do dzisiaj marynarskie mundury i stopnie, a na czele formacji stoi kontradmirał straży granicznej.

III Rzeczpospolita – flota pomostowa

III Rzeczpospolita przejęła po PRL flotę wojenną złożoną z niszczyciela, trzech okrętów podwodnych, korwety oraz kilkudziesięciu okrętów rakietowych, zwalczania okrętów podwodnych, trałowców, desantowców, hydrograficznych i zwiadu radioelektronicznego. Większość z nich pochodziła z lat 60. i 70., a ich wartość na współczesnym polu walki była mocno dyskusyjna. W trudnych czasach transformacji ustrojowej na flotę padł promyczek nadziei. W 1990 roku za ministra obrony narodowej generała Floriana Siwickiego do rządu Tadeusza Mazowieckiego wszedł wiceadmirał Piotr Kołodziejczyk, były dowódca Marynarki Wojennej i, jak się okazało, ostatni szef resortu w mundurze. Było to nie bez znaczenia w kwestii pozyskania nowych okrętów rakietowych. NRD pod koniec swojego istnienia budowało serię dziewięciu jednostek dla siebie i Związku Radzieckiego. Korzystając z upadku obu tych państw, Polska tanio zakupiła trzy gotowe kadłuby, które zostały przyholowane do Gdańska i dokończone. Nowe okręty weszły do służby w latach 1992-95 jako OORP Orkan, Piorun i Grom. Niestety, wtedy póki co bez uzbrojenia rakietowego.

Na następną jednostkę PMW musiała czekać aż do 2000 roku, kiedy weszła do służby ostatnia „sierota po Związku Radzieckim”. Przez lata Stocznia Północna miała problem z gotowym kadłubem pływającej stacji demagnetyzacyjnej dla floty sowieckiej, na którego nie było kupca. Namawiała więc MON, aby dokończono ją dla naszej Marynarki, ale mieliśmy już dwie i więcej nie było potrzeby. Ostatecznie zdecydowano się dokończyć jednostkę jako okręt wsparcia logistycznego, który wszedł do służby jako ORP Kontradmirał X. Czernicki – na cześć jedynego polskiego admirała zamordowanego w Katyniu.


ORP Kontradmirał X. Czernicki na Malcie

Stan polskiej floty niewiele się więc zmienił przez lata 90., a wręcz pogorszył, biorąc pod uwagę, że wiek okrętów się zwiększał i przepaść technologiczna do najbardziej rozwiniętych marynarek się zwiększała. Dlatego pilne stało się wdrożenie planów naprawczych. Ostatecznie zrezygnowano z planów pozyskania rosyjskich pocisków przeciwokrętowych i wybrano szwedzkie RBS-15 jako główne uzbrojenie dla „Orkanów”. Pilne stało się też wzmocnienie sił przeciwminowych. Brzmi to dziwnie w kontekście poprzednich akapitów – przecież w latach 80. i 90. oddano do służby aż 17 trałowców! Problem w tym, że zadania i wyzwania stojące przed siłami przeciwminowymi się zwiększały. Miny stawały się coraz bardziej skomplikowane, a ponadto pilne stawało się wyławianie i neutralizowanie zagrożeń czających się na dnie morskim, chociażby w postaci pozostałości po II wojnie światowej.

Trałowiec, jak sama nazwa wskazuje, oczyszcza szlak morski z min za pomocą trału – czyli napiętych lin, które detonują ładunki wybuchowe za pomocą ładunków magnetycznych, akustycznych lub po prostu przez kontakt. Jednak wiele min wymaga bardziej skomplikowanych działań. Dlatego w latach 70. powstała nowa klasa okrętów – niszczyciele min. Przemysł okrętowy odpowiedział na to wyzwanie projektem Kormoran. Niestety, ten nigdy nie został zrealizowany. Zamiast tego trzy spośród dwunastu odchodzących ze służby trałowców „Orlik” zostały zmodernizowane i przerobione na niszczyciele min. Była to dobra decyzja, pozwalająca stosunkowo niskim kosztem uzupełnić naszą flotę o potrzebną klasę okrętów. OORP Flaming, Mewa i Czajka służyły jeszcze przez niemal 20 lat i zostały wycofane dopiero po wdrożeniu projektu „Kormoran II”. Wybudowano je w latach 60. w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni (dzisiaj Stocznia Gdynia S.A.) z plastyku, dzięki czemu były niewrażliwe na miny magnetyczne. Po modernizacji w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni zyskały m.in. pojazdy podwodne (czyli niefachowo – podwodne drony) Ukwiał, opracowane w przez Politechnikę Gdańską. Gdy mina zostaje wykryta przez okrętowy sonar, spuszcza się Ukwiała do wody, który podpływa, identyfikując ją, po czym zakłada ładunek wybuchowy lub czeka na przybycie płetwonurków. Pozwala to na unieszkodliwianie podwodnych niespodzianek bez niepotrzebnego narażania zdrowia i życia marynarzy.


Ukwiały. W tle rufa ORP Gopło

Najbardziej pilna była jednak wymiana dużych okrętów nawodnych oraz podwodnych. Jedyne służące w PMW jednostki tych klas (poza „Orłem”) weszły już w czwartą dekadę eksploatacji. W przypadku pierwszych zdecydowano się na wymianę niszczyciela rakietowego na serię korwet wielozadaniowych, zbudowanych siłami krajowego przemysłu. W tym celu zakupiono licencję na projekt korwety Meko A-100. Do czasu uruchomienia budowy i zakończenia prac stoczniowych zdecydowano się na rozwiązanie pomostowe, czyli przejęcie lub tanie kupienie od sojuszników używanych jednostek. Od Stanów Zjednoczonych otrzymano dwie fregaty Oliver Hazard Perry, które weszły do służby jako OORP Gen. K. Pułaski i Gen. T. Kościuszko odpowiednio w 2000 i 2002 roku. Razem z nimi otrzymano cztery śmigłowce pokładowe do zwalczania okrętów podwodnych SH-2G Super Seasprite. Co ciekawe, „Pułaski” w czasie amerykańskiej służby jako USS Clark zagrał w kinowym hicie z Seanem Connerym „Polowanie na Czerwony Październik”.


ORP Generał T. Kościuszko wchodzi do portu wojennego w Gdyni

W latach 2002-04 przejęto od Norwegii pięć okrętów podwodnych typu 207 z myślą, aby zastąpiły OORP Wilka i Dzika. Do służby weszły jako OORP Sęp, Bielik, Sokół i Kondor. (Piąty, niedoszły ORP Jastrząb, został przyholowany do kraju jako magazyn części zamiennych). Miały służyć jako jednostki pomostowe do czasu pozyskania nowoczesnych jednostek podwodnych. Zbudowane zostały przez RFN w latach… 1964-67, a więc były rówieśnikami Foxtrotów. Z drugiej strony przez lata służby przeszły szereg modernizacji, a o solidności pracy norweskich i niemieckich stoczniowców świadczy, że przesłużyły pod polską banderą jeszcze prawie 20 lat i pojawiły się nawet na Morzu Śródziemnym.


ORP Sęp

Nowe okręty znikają za horyzontem

Pozyskanie jednostek pomostowych, jak widać, zostało zwieńczone sukcesem. Gorzej z projektem Gawron, czyli serią siedmiu korwet wielozadaniowych. Ich budową miała zająć się Stocznia Marynarki Wojennej w Gdyni. Stosowną umowę 27 listopada 2001 roku podpisał rząd Leszka Millera. Jednak z powodu problemów finansowych państwa już w kolejnym roku ścięto zamówienie do trzech korwet, a w 2003 do zaledwie jednego okrętu, którego budowa została rozpoczęta. Był to cios dla stoczni, która po nim nie podźwignęła się w zasadzie do dzisiaj. Zdążono bowiem poczynić inwestycje na budowę siedmiu okrętów, które były na tyle szeroko zakrojone, że cały projekt miał się zwrócić dopiero po oddaniu trzeciej jednostki. (Nie tylko stocznia straciła czas i pieniądze. Równolegle PZL Świdnik opracował projekt morskiej wersji śmigłowca W-3 Sokół, który miał nosić nazwę Sęp). To pokazuje, że nawet jeśli finansowanie tej jednej korwety odbywałoby się bez przeszkód, stocznia i tak nie uniknęłaby tarapatów finansowych.

Niestety, nawet to nie zostało spełnione. Do 2008 roku finansowanie projektu było w miarę płynne, co pozwoliło na zbudowanie kadłuba. W następnym roku zostało poważnie ucięte, przez co budowa praktycznie stanęła. W następnych latach rząd PO-PSL wykorzystał to jako pretekst do zupełnego anulowania programu i sprzedania gotowego kadłuba. Szczęście w nieszczęściu kupiec się nie znalazł, dlatego ostatecznie zdecydowano się na dokończenie budowy jako korwety patrolowej, pozbawionej całego uzbrojenia lotniczego, rakietowego i torpedowego. Stała się ogromna szkoda, ponieważ według pierwotnego projektu Gawron miał dysponować całkiem potężnym uzbrojeniem: śmigłowiec pokładowy i torpedy do zwalczania okrętów podwodnych, wyrzutnie przeciwokrętowych pocisków rakietowych RBS na śródokręciu, wyrzutnie przeciwlotniczych rakiet nad hangarem na rufie oraz VLS (pionowego startu) na dziobie oraz uzbrojenie artyleryjskie. Ostatecznie umieszczono jedynie te ostatnie i okręt jako ORP Ślązak trafił do służby w 2018 roku. W tym czasie pięć razy zdążyły się zmienić rządy w Polsce, a Stocznia Marynarki Wojennej w stanie upadłości zostać przejęta przez Polską Grupę Zbrojeniową i przekształcić się w Stocznię Wojenną. Właśnie z powodu tego przejęcia przez kilka miesięcy oficjalnym adresem stoczni był… Radom. Jednak już od lat zakład jest zarejestrowany i funkcjonuje pod adresem przy ulicy Śmidowicza w Gdyni.


ORP Ślązak

Początek budowy „Ślązaka” stał się ucieleśnieniem przysłowia „miłe złego początki”. W latach 2004-17 nie podniesiono bandery na żadnym nowym okręcie. Co gorsza, od podniesienia bandery na ORP Kontradmirał X. Czarniecki (2000) do ORP Kormoran (2017) na stan Marynarki Wojennej nie został przyjęty żaden okręt jako nowy. W tym czasie ze stanu floty zostały skreślony dwa okręty podwodne typu Foxtrot oraz niszczyciel rakietowy ORP Warszawa. To nie było problemem, biorąc pod uwagę, że w zamian za nie zostały przyjęte liczniejsze i nowocześniejsze jednostki pomostowe. Gorsze miało dopiero nadejść.

W 2006 roku zlikwidowano IX Flotylle Obrony Wybrzeża na Helu. Odtąd Marynarka Wojenna miała tylko dwie flotylle: III w Gdyni i VIII w Świnoujściu. W ślad za zlikwidowaną flotyllą wykreślono ostatnie okręty rakietowe typu Osa, cztery okręty rakietowe typu Tarantula, kutry Zwalczania Okrętów Podwodnych i okręt hydrograficzny ORP Kopernik. W latach 2017-21 po kolei spuszczano bandery z pomostowych Kobbenów, przez co Dywizjon Okrętów Podwodnych składa się obecnie tylko z ORP Orzeł. Tego trudno uznać za pełnowartościową jednostkę, skoro od 2014 jest częściej w stoczni niż podczas rejsów. Na domiar złego podczas remontu okręt częściowo strawił pożar. Nie ma też co liczyć na wsparcie producenta – z oczywistych politycznych powodów.


ORP Orzeł – zanurzenie


ORP Orzeł w Gdyni

Nie można jednak uznać, że cały ten czas był zupełnie zmarnowany. W 2006 roku została podpisana umowa na uzbrojenie okrętów typu „Orkan” w szwedzkie pociski RBS oraz system kierowania ognia francuskiej firmy Thales. Prace pod kryptonimem „Żeglarek” trwały od następnego roku i zostały zwieńczone powodzeniem dopiero na początku 2015 roku. Tym samym PMW zyskała absolutnie topowe pociski przeciwokrętowe. W tym samym czasie trwały prace, które zostały zwieńczone powstaniem Morskiej Jednostki Rakietowej, złożonej z dwóch dywizjonów rakietowych. Na uzbrojenie złożyły się norwesko-amerykańskie pociski przeciwokrętowe NSM, wystrzeliwane z ciężarówek Jelcz. Oprócz nośników rakiet polski przemysł dostarczył też stacje radiolokacyjne, dzięki czemu jednostka nie tylko ma co wystrzeliwać, ale też gdzie wystrzeliwać. Morska Jednostka Rakietowa pełni funkcję artylerii przybrzeżnej, ale w przeciwieństwie do niej ma dużo większy zasięg (nawet do 200 kilometrów) oraz dużą mobilność, co czyni ją mniej wrażliwą na ogień kontrbateryjny. Modernizację uzupełnia remont okrętów rozpoznania radioelektronicznego OORP Hydrograf i Nawigator, dzięki czemu zyskały nowe zdolności, oraz modernizacja okrętów hydrograficznych.


Małe okręty rakietowe typu Orkan w szyku torowym


ORP Grom. Dobrze widoczne są zasobniki z rakietami przeciwokrętowymi RBS


Strzelanie rakiet NSM Morskiej Jednostki Rakietowej

Druga kadencja rządu PO-PSL przyniosła dużą ilość planów (o czym w trzeciej części artykułu) i jedną podpisaną umowę, której efektem było położenie w 2014 stępki pod pierwszą jednostkę projektu „Kormoran II” (następcy niezrealizowanego „Kormorana” z przełomu stuleci). Inwestycja została zrealizowana przez Gdańską stocznię Remontowa Shipbuilding (następczyni Stoczni Północnej, która pojawiała się już w tekście). Już w 2017 roku ORP Kormoran został włączony w skład Marynarki Wojennej. Udana współpraca zaowocowała podpisaną w tym samym roku umową na dwa kolejne niszczyciele min. Przy ich budowie wykorzystano doświadczenia z jednostki prototypowej, dlatego budowa potrwała już pięć lat, ale również została zwieńczona dwiema nowymi jednostkami, które już zostały odebrane przez flotę. Od „Kormorana” odróżnia je m.in. wyposażenie elektroniczne czy inne pojazdy podwodne, a także uzbrojenie w postaci armaty OSU-35K, wyprodukowanej w Tarnowie. Uroczystość podniesienia bandery na ORP Albatros odbyła się w listopadzie zeszłego roku, a ceremonię dla ORP Mewa zaplanowano na 14 lutego 2023 r. Na wniosek entuzjastów PMW miasto przygotuje teren na ogólnodostępnym Molo Południowym, a nie na terenie portu wojennego, dzięki czemu uroczystość odbędzie się z udziałem wszystkich chętnych. Remontowa Shipbuilding odpowiadała też za budowę serii sześciu holowników, które weszły do służby w latach 2020-21 (po trzy dla portu wojennego w Gdyni i Świnoujściu).


ORP Kormoran podczas prób stoczniowych

Nie tylko okręty, czyli skrzydła Marynarki Wojennej

Marynarka Wojenna kojarzy się głównie z okrętami, ale skrzydlate oblicze tej formacji ma równie długą historię, jak okrętowe. Pierwszy polski morski okręt ORP Pomorzanin został wprawdzie kupiony jeszcze w 1919 roku w Hamburgu przez Józefa Unruga, ale jako osobę prywatną – Polska wówczas nie miała jeszcze nawet dostępu do morza (chociaż już od 28 listopada 1918 roku miała Marynarkę Wojenną – na razie jeszcze w postaci Flotylli Wiślanej). Uroczyste podniesienie bandery nastąpiło w dniu zaślub Polski z morzem 10 lutego 1920 roku. Tego samego dnia na terenie dawnej cesarskiej lotniczej bazy doświadczalnej w Pucku powstał Morski Batalion Lotniczy, który potem przekształcił się w Morski Dywizjon Lotniczy.


M-28 Bryza. W dole trałowiec ORP Czajka

Lotnictwo towarzyszy więc flocie od samego początku. Obecnie jest zgrupowane w Brygadzie Lotnictwa Marynarki Wojennej. Żołnierze w niej służący mają stopnie marynarskie, a na czele brygady stoi dowódca w stopniu komandora lub nawet kontradmirała. Jeszcze 20 lat temu Marynarka Wojenna dysponowała nawet własnymi eskadrami samolotów bojowych MiG-21, ale zostały rozformowane wraz z wycofaniem tego typu samolotu. Obecnie dysponuje przede wszystkim samolotami rozpoznawczymi i transportowymi An-28 Bryza (produkowanymi przez PZL Mielec), śmigłowcami zwalczania okrętów podwodnych Mi-14 oraz ratowniczymi W-3 Anakonda (produkowanymi i modernizowanymi w ostatnich latach przez PZL Świdnik). To właśnie za sprawą tych ostatnich Brygada jest jedną z najbardziej zapracowanych jednostek wojskowych, a to dlatego, że jako jedyna regularnie wykonuje działania SAR na morzu, głównie na rzecz jednostek cywilnych. Brygada dysponuje trzema lotniskami: Gdynia-Babie Doły, Siemirowice oraz Darłowo.


SH-2G Super Seasprite ląduje na pokładzie ORP Pułaski


W-3R Anakonda na ćwiczeniach z ratownictwa morskiego razem z holownikiem MW H-8

Po opisie znaczenia Marynarki Wojennej oraz najnowszej historii floty, w następnym artykule przyjdzie czas na opis jej zadań w czasie wojny i pokoju, a także planów jej rozwoju.

W poprzedniej części

5

Oglądany: 18780x | Komentarzy: 78 | Okejek: 233 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało