Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Rośnie nam kolejne pokolenie ofiar kulawego systemu edukacji! – Tych rzeczy nie uczymy się w szkole. A powinniśmy!

46 257  
288   235  
Znam budowę pantofelka, ale nie umiem obsługiwać wiertarki. Za to potrafię na jednym tchu wyrecytować inwokację z „Pana Tadeusza”. Jestem też świadom, że dwieście lat temu chory na suchoty poeta konał z tęsknoty za ojczyzną. Nie mam za to pojęcia, jak prawidłowo opatrzeć ranę i prawdopodobnie w przyszłości będę miał dużo dzieci, bo o antykoncepcji wiem tyle, co o obsłudze własnego ciała, czyli nic. Jestem polskim uczniem. Jednym z milionów.
Na szczęście rodziców mam świadomych, bo inaczej byłbym kolejną ofiarą kulawego systemu edukacji – zakurzonej, śmierdzącej grzybem, machiny zabierającej młodym ludziom tuzin lat na wpajanie im do głów rzeczy, które w dużej części nie przydadzą im się do niczego. Trochę łudziłem się, że może tylko moje pokolenie miało wątpliwe szczęście uczestniczenia w tym cyrku, a obecnie na pewno wygląda to już inaczej. Niestety, kiedy moja pociecha poszła do szkoły, zdałem sobie sprawę, że zmiany są tylko kosmetyczne i rośnie nam kolejne plemię życiowych sierot, które prawdziwą, wartościową naukę wyniosą z domu. O ile oczywiście rodzice będą świadomi permanentnej ułomności polskich placówek edukacyjnych. Przed wami czysto subiektywna lista rzeczy, których w szkole się nie uczymy, a powinniśmy.

Wychowanie fizyczne

„Mordo, jak ty podnosisz ten ciężar z ziemi? Oszalałeś? Chcesz sobie kręgosłup do reszty zmasakrować?” – zrugał mnie mój kolega, trener kalisteniki, widząc, jak zabieram się do dźwignięcia pokaźnego worka z ziemią do sukulentów. Cóż, na szkolnych zajęciach z wychowania fizycznego grałem głównie w zbijaka, a później haratałem w gałę, podczas gdy nauczyciel bajerował rudą i dość zamężną babeczkę od biologii. A czy to właśnie na tym przedmiocie nie powinniśmy przypadkiem uczyć się podstawowej obsługi swojego ciała, prawidłowego wykonywania ćwiczeń fizycznych, amortyzowania upadków czy chociażby podstaw samoobrony? W piłkę mogłem przecież grać po szkole, co zresztą i tak robiłem. Więcej nauczyłem się, robiąc fikołki na trzepaku, niż uczęszczając na WF, a o tym, jak łatwo zrobić sobie krzywdę, robiąc najprostszą czynność, boleśnie przekonałem się, przez lata wykonując ją źle.


Religia, a może religioznawstwo?

Z religii wypisałem się dopiero w liceum, kiedy zacząłem zastanawiać się, czemu wśród przedmiotów, na których uczymy się o konkretnych, istniejących rzeczach, znajdują się zajęcia z pogranicza baśni i fantasy. Z klasy od biologii, gdzie poznaję budowę człowieka i mechanizmy jego działania, udaję się do innej sali, w której jakiś mroczny dementor usiłuje przekonać mnie, że kobieta ulepiona została z mojego żebra, a jak będę walił konia, to trafię do piekielnego kotła. Tam będę gotował się w towarzystwie Hitlera, Owsiaka i Biedronia... Owszem, uważam, że szkoła powinna mnie uczyć, a nie wchodzić mi z butami w coś tak osobistego jak wiara. Czemu na plastyce opowiada mi się o różnych prądach w sztuce, na geografii poznaję charakterystykę różnych stref klimatycznych, a na zajęciach z religii jestem bezpardonowo chrystianizowany? Czy kościół katolicki ma jakiś monopol na wiarę? Czyż nie lepiej by było uczyć (!) dzieciaki o różnych religiach, ich historii i prądach filozoficznych?


Zajęcia praktyczno-techniczne

Należę do tego pokolenia, które w podstawówce miało okazję uczęszczać na, moim skromnym zdaniem, jeden z najwartościowszych i życiowo rozwijających przedmiotów. Mowa o zajęciach praktyczno-technicznych, czyli warsztatach z dawania sobie rady. To tam nauczyłem się cerować sobie gacie, wbijać gwoździe w deskę, montować gniazdka elektryczne, a nawet… robić kanapki i wypiekać ciasta. Nauka wyniesiona z tych lekcji przydała mi się o wiele bardziej niż traumatyczna lektura „Anielki”. Niestety ZPT już dawno zniknęło ze szkolnej ramówki. Miłą wiadomością jest jednak to, że do placówek edukacyjnych wraca przysposobienie obronne oraz planowane jest wprowadzenie nowego przedmiotu – biznesu i zarządzania.


Nauka szybkiego i efektywnego przyswajania wiedzy

Ty się uczysz – a my cię oceniamy. A w jaki sposób przyswoisz tę wiedzę, to już nie nasz problem! A czy to właśnie nie szkoła powinna przekazać nam narzędzia do szybkiego i efektywnego przyswajania wiedzy, abyśmy nie musieli połowy naszej młodości spędzać z nosem w książkach? Istnieją przecież dziesiątki sprawdzonych i skutecznych metod uczenia się. Ta wiedza jest niczym tutorial do trudnej gry komputerowej, a jej pierwsze tajemnice dzieciaki powinny poznawać już w pierwszym etapie swojej edukacji.


Dietetyka

W Polsce co trzecia osoba ma nadwagę, a co czwarta jest otyła. Nie ma co się oszukiwać – nie przykładamy dużej wagi do tego, co w siebie pakujemy. W rezultacie, oprócz grubasów, w Polsce żyją setki tysięcy osób, które nabawiły się chorób przez swoją złą dietę. Pomijając już to, nie mamy zielonego pojęcia o tym, jakie ilości i proporcje makroelementów powinniśmy sobie serwować każdego dnia oraz jaką wielką wartość mają dla nas witaminy. To kolejny przykład pomijania przez system edukacji rzeczy tak kardynalnej, jak znajomość obsługi własnego ciała.


Korzystanie z sieci

Kiedy na naszych oczach zmieniło się oblicze mediów, doszło też sporo nowych zagrożeń. Globalny dostęp do informacji i otwarta możliwość ich „tworzenia” sprawiły, że bez przerwy zalewani jesteśmy terabajtami treści, których nikomu nie chce się weryfikować. To dlatego portale społecznościowe wypełnione są grupami zrzeszającymi tysiące zaczytanych w wątpliwej jakości stronach internetowych głosicieli wszelkiej maści teorii spiskowych, domorosłych „lekarzy” podważających osiągnięcia współczesnej medycyny czy prorosyjskich szurów kopiujących wyziewy prokremlowskiej propagandy. Weryfikacja niektórych informacji jest wybitnie łatwa, innych – wymaga już głębszej analizy. Uważam, że młodzi ludzie, zamiast przyswajać tajniki Painta, powinny uczyć się na informatyce rozsądnego korzystania z globalnej sieci, chronienia swojej prywatności lub chociażby umiejętności obsługi przydatnych narzędzi internetowych.


Edukacja seksualna

Żyjemy w takim dziwnym kraju, gdzie aborcja jest zakazana, a w rankingach dostępu do środków antykoncepcyjnych i informacji o nich plasujemy się na jednym z ostatnich miejsc w Europie. W tej „dyscyplinie” jesteśmy niewiele tylko lepsi od Białorusi… Z kolejnej jednak strony wmówiono nam, że edukacja seksualna to takie przywleczone ze zgniłego zachodu zajęcia, na których facet przebrany za babę uczy ośmiolatków technik masturbacyjnych. Pewnie, że wiedzę o „kwiatkach i pszczółkach” w dużej mierze powinniśmy przyswajać w domach, ale nie czarujmy się – znaczna część rodziców traktuje tematy okołoseksualne niczym spowite czarną mgłą tabu. Nie ma więc co liczyć na to, że sytuacja ta się zmieni. Jak zatem wyglądać ma rozpoczęta przez wujków u władzy walka z podziemiem aborcyjnym, skoro licealiści rozpoczynający swoje seksualne inicjacje nie mają zielonego pojęcia o antykoncepcji i prawdopodobnie nie potrafią prawidłowo wymówić słowa „prezerwatywa”?


A wiecie, że na Joe Monster dawno temu była taka zasada: "Tu się pomaga". I nic się w tej kwestii nie zmieniło. Dlatego jeśli chcesz, to dorzuć grosika do naszej Joe Monsterowej skarbonki. Pomóżmy dzieciakom, bo pomagać warto! Każda złotówka jest cenna.

36

Oglądany: 46257x | Komentarzy: 235 | Okejek: 288 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało