Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Ukąszenie owada, zacięcie kartką papieru. Jak niewielkie zdarzenie prowadzi do fatalnych skutków

34 086  
226   17  
„Nie zdiagnozowano mnie wystarczająco szybko, przez co moje organy stopniowo przestawały działać. Lekarze musieli wprowadzić mnie w śpiączkę, a rodzinie powiedziano, że to czas, by przygotować się na najgorsze” – tak o swojej walce opowiada Tracy Ralph z Essex.


Zaczęło się jednak dość niewinnie – od przedłużającego się zmęczenia, które wzięła za przeziębienie. Była jednak wigilia i trzeba było zawieźć dziecko na świąteczne przedstawienie. Zdrowie mogło więc poczekać, środki przeciwbólowe musiały wystarczyć. Zresztą… to tylko przeziębienie, czym się przejmować?

Szybko okazało się, że objawy wykraczają daleko poza to, co można by uznać za typowe objawy przeziębienia czy nawet grypy. Pojawiły się problemy z oddychaniem, lekarz pierwszego kontaktu stwierdził zapalenie płuc, które rozwinęło się wskutek zakażenia paciorkowcem. Kolejne diagnozy były posunięte jeszcze dalej, a to, co miało być zwykłym przeziębieniem, skończyło się na hospitalizacji, wprowadzeniu w śpiączkę i najgorszych rokowaniach.



Tracy Ralph się udało. Straciła palce u rąk, amputowano jej nogi poniżej kolan. Od tego czasu minęło ponad osiem niełatwych lat. Brytyjka wymagała długotrwałej rehabilitacji i terapii psychicznej. Dzisiaj wiedzie normalne, szczęśliwe życie z dwójką dzieci, które – w czasie dramatycznych wydarzeń – miały zaledwie dwa lata.

Kobieta porusza się już przy użyciu protez, a każdą okazję wykorzystuje, by opowiadać światu o swoim przypadku. Tłumaczy, że objawów – jakie by one nie były – nie wolno ignorować, bo czasem różnica pomiędzy być albo nie być sprowadza się do zaledwie kilku minut.

* * *



Swoją amerykańską premierę film W trójkącie („Triangle of Sadness”) miał 21 maja 2022, do polskich kin trafił dopiero na początku 2023 roku. Obraz został dość dobrze oceniony przez krytyków, zyskał też kilka nominacji do branżowych nagród. Jedną z głównych ról zagrała w nim Charlbi Dean, urodzona w 1990 roku w Kapsztadzie południowoafrykańska modelka i aktorka.

Charlbi Dean nie żyje.

Odeszła, mając 32 lata. Pomimo wysiłków, nowojorskim lekarzom nie udało się uratować jej życia.

29 sierpnia 2022 roku poczuła się gorzej, dlatego zgłosiła się do szpitala. Stan aktorki bardzo szybko się pogarszał. Starania, by jej pomóc, nie przyniosły rezultatu. Zmarła zaledwie kilka godzin później.

Dziennikarze opisywali ją jako charakterystyczną i doskonale się zapowiadającą aktorkę, jej śmierć – jako wielką stratę dla światowego kina. Lekarze wskazywali zaś na to, że do zgonu młodej kobiety przyczyniło się wydarzenie sprzed ponad dziesięciu lat. Charlbi – wraz z towarzyszącą jej koleżanką – miała w 2008 roku poważny wypadek samochodowy. Konieczne było wycięcie śledziony. Brak tego organu zwiększa ryzyko poważnej infekcji i tak też nieszczęśliwie stało się w tym przypadku.

* * *



W 2009 roku Jorja Austin kosiła trawę w przydomowym ogródku, czyli nie robiła przecież niczego, czego każdego dnia gdzieś indziej na świecie nie robiłyby miliony ludzi. Czynność jak każda inna, można by powiedzieć. Tyle że nikt nie wiedział jeszcze, jak bardzo dramatyczna okaże się w skutkach.


Drobną – jak się wtedy jeszcze wydawało – przeszkodą były ukąszenia owadów, które postanowiły umilić kobiecie popołudnie. Cztery niewielkie ranki sprawiały wrażenie całkowicie niegroźnych. Tyle że czas upływał, a one wcale nie zamierzały się zagoić. Jorja przekonana była, że to kwestia niedoborów żelaza.

Problem okazał się znacznie poważniejszy. Pojawiła się „piodermia zgorzelinowa” i wynikające z niej owrzodzenie w stopniu, który nawet największego entuzjastę „naturalnych terapii” doprowadziłby do wniosku, że jak na niedobór żelaza, to jednak konsekwencje są zdecydowanie zbyt daleko idące.

W tym przypadku nie chodziło o minuty czy godziny. Nie chodziło nawet o dni czy tygodnie, bo od ukąszenia przez owady do sytuacji ostatecznego zagrożenia życia minęło aż trzynaście lat. Stan pogarszał się coraz bardziej, Jorja nie mogła normalnie funkcjonować. Sąd odebrał jej dwóch synów, bo nie była w stanie sprawować nad nimi odpowiedniej opieki. Wreszcie pojawiło się ryzyko amputacji nóg.

Wysiłki lekarzy – i cud – sprawiły, że do tego nie doszło. Choć rokowania wcale na to nie wskazywały, kobiecie udało się odzyskać sprawność. Być może z czasem uda jej się odzyskać również dzieci.

* * *

Nie zawsze kończy się pozytywnie.



Marguerite Henderson ze Szkocji amputowano nogi i rękę. Zaczęło się od niewielkiej ranki od zacięcia papierem. Ranka nie chciała się zagoić, pojawiły się przy niej niebieskie plamy.



Zaledwie czteroletnia Eva Hayden miała jeszcze mniej szczęścia. Upadła kilka tygodni po Bożym Narodzeniu 2019 roku, mimo natychmiastowej pomocy nie udało się jej uratować. To śmierć w konsekwencji niewłaściwie potraktowanego zakażenia, a zarazem śmierć, której można było uniknąć.

Co łączy powyższe przypadki?

Wszystkie powyższe sytuacje, a w rzeczywistości jest ich o wiele więcej, łączy wspólny mianownik: sepsa.

Pojawia się wtedy, kiedy organizm w niewłaściwy sposób reaguje na zakażenie. Sama w sobie nie jest „chorobą” – definiuje się ją jako wielonarządową dysfunkcję. Rokowania cierpiących na nią pacjentów nie są pozytywne. Szacuje się, że śmiertelność – w krajach zachodniej Europy oraz w USA – sięga nawet 30%.
Liczby są zatrważające – wstrząs septyczny przeżywa zaledwie 42% pacjentów. Czasopismo medyczne The Lancet w 2017 roku informowało o 48,9 milionach przypadków sepsy rocznie. I 11 milionach zgonów. Obliczono, że co mniej niż 3 sekundy gdzieś na świecie na sepsę umiera człowiek.

W Polsce – jak mówił prof. Andrzej Kuebler w wywiadzie dla PAP – „przypadków sepsy jest co najmniej 50 tys. rocznie, a co drugi chory umiera”.

Gdy sepsa zdąży się już rozwinąć, szanse pacjenta na przeżycie – a zwłaszcza na przeżycie bez konieczności dokonania amputacji – gwałtownie maleją. To właśnie dlatego tak istotne jest wczesne wykrycie nie tyle samej sepsy, co bakterii, które – po zakażeniu – mogłyby doprowadzić do rozwinięcia sepsy. Zakup sprzętu, który by to umożliwiał, to właśnie cel 31. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

To cel innego rodzaju niż dotychczas, ale cel wcale nie mniej ważny i nie mniej wart wsparcia. Medycyna idzie do przodu, na świecie są już dostępne zarówno urządzenia, jak i nowe technologie zwiększające szanse pacjentów w starciu z sepsą. Warto, by trafiły one również do Polski. Jeśli nie za sprawą osób, które powinny być za to odpowiedzialne, to za sprawą Orkiestry i nas samych.

W tym roku zbieramy dla nas samych – bo sepsa może przytrafić się każdemu z nas.

A wiecie, że na Joe Monster dawno temu była taka zasada: "Tu się pomaga". I nic się w tej kwestii nie zmieniło. Dlatego jeśli chcesz, to dorzuć grosika do naszej Joe Monsterowej skarbonki. Pomóżmy dzieciakom, bo pomagać warto! Każda złotówka jest cenna.

10

Oglądany: 34086x | Komentarzy: 17 | Okejek: 226 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało