Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Ciężkie powroty X

22 803  
6   16  
Kliknij i zobacz więcej!Czasami jak jesteś w stanie odmiennej świadomości cierpią niewinni ludzie. Lecz nieczęsto się zdarza dostać za tego niewinnego brawa od innych. Trochę to skomplikowane, ale jak przeczytasz ten artykuł, wszystko się rozjaśni!

Jeśli jednak nie chcesz niczego gubić mamy najlepszą z możliwych rad! Nie pij!

MOST

Historia przydarzyła się mojemu koledze, o którym można powiedzieć że niezły jest z niego herbatnik. Kilka lat temu po ostrej imprezie wracał do domu na swoim stalowym rumaku (rowerze). Tak naprawdę to rumak prowadził jego. Aby zaoszczędzić dwa kilometry drogi wybrali się skrótem przez most kolejowy nad piękną rzeką Odrą. Most był ciężko doświadczony. Lokalna populacja żuli i złomiarzy swego czasu podpaliła jego drewniane poszycie a czasem w chwilach ciężkiej desperacji demontowała również blachy które leżały na torach a po których w miarę bezpiecznie i za dnia można było ów most pokonać. A jest on dość długi - ok. 200m. Tak więc rower wraz z kolegą szli przez ten most, a że było ciemno a kolega nie był pierwszej świeżości w pewnej chwili trafił na właśnie taką przerwę na swej drodze żelaznej.
Upadek do rzeki trochę go otrzeźwił. Jeszcze bardziej otrzeźwił go odgłos nadjeżdżającego pociągu (rower został na górze). Szybko wygramolił się z rzeki i pobiegł ratować swojego rumaka. Zdążył.

by Mmarcin2

* * * * *

ZASADY RUCHU

Kumple wracali sobie zalani do domu spokojną uliczką. Nagle jeden z nich wlazł w zaparkowany samochód, przeleciał przez maskę, wstał, otrzepał się i mówi:
- Jak jeździsz ch**u.

by Xv56 @

* * * * *

A WSZYSTKO PRZEZ TELEFON

Przełom stycznia i lutego. Impreza firmowa daleko od domu (jakieś 60 km, 35 km od firmy). Kulig, wódka, piwo, jakieś "wyroby" domowej roboty. Ogólnie było zarąbiście. Niestety w pewnym momencie towarzystwo jakoś zaprzestało picia trunków, a że włączyło mi się ssanie to zacząłem sam dbać o napełnianie swojego kieliszka. Jak długo - nie wiem, co dokładnie robiłem - nie pamiętam. Świadomość odzyskałem idąc tzn. uzmysłowiłem sobie, że jestem niedaleko firmy, jakieś 200 metrów i posuwam się w dobrym kierunku czyli przed siebie, do domu. Nie namyślając się długo postanowiłem kontynuować moją wędrówkę. Przez całą drogę próbowałem wykonać telefon do żony żeby po mnie przyjechała (tak byliśmy umówieni). Niestety mój wzrok nie domagał, a telefon automatycznie wyłączył mi się ok godz 0:00 (był to jakiś Panasonic, zresztą nieważne, oszczędzałem baterię). Próbowałem wpisywać całą drogę PIN, niestety bezskutecznie. Telefon w nagrodę dostał parę kopów naprzemiennie z lewej i prawej nogi. Na szczęście świecący wyświetlacz informował mnie za każdym razem o jego położeniu. Po przejściu jakichś 10-12 km udało mi się złapać taksówkę. Wytargowałem "prawie" gratisowy przejazd - tylko 50 zeta (prawie robi wielką różnicę). Po przyjściu do domu otworzyłem sobie drzwi i wpadłem do środka. Przy próbie ściągnięcia butów 3 razy telefon wylądował mi na ziemi i znowu zaliczył kopa. Przerażona żona obudziła się i zapytała mnie "Co się stało, gdzie byłeś, dlaczego nie dzwoniłeś i co to za hałas?" Dałem jej telefon do ręki i powiedziałem:
- No zobacz!
- Kod PUK??
- No właśnie!
W poniedziałek koledzy zdali mi relację: Udaremnili moje 3 próby ucieczki do lasu (!!!), uratowali przed rozbiciem głowy o jakiś pień (siedziałem w stanie totalnej nieważkości na jakimś drewnianym ogrodzeniu i fikałem z niego koziołki). Zamówiony autobus mógł odwieźć mnie pod sam dom niestety ja uparłem się, iż wyjdę na terenie firmy i dostanę się do domu. Nawet strażnicy próbowali mnie u siebie przenocować ale chyba widocznie byłem uparty i zamarzył mi się spacer o 2 w nocy przy kilkunastostopniowym mrozie.

by Kk_Kylo

* * * * *

KUCHNIA

Impreza w towarzystwie żony i jej 2 przyjaciółek. Najpierw kilka setek na lodzie, potem piwo w drodze do lokalu, na miejscu piwko, znowu setka i powrót do domu. Humorek mi dopisywał, ale nie mogę powiedzieć żebym był mocno wstawiony. Po powrocie do domu rozebrałem się do naga i poszedłem spać. Żona, iż była kierownicą piła tego wieczoru tylko napoje bezprocentowe. Po wieczornej toalecie udała się do łóżka (spaliśmy wtedy oddzielnie, żona z 4-ro miesięczną córką w jej pokoju, ja w sypialni). Po kilku próbach obudzenia mnie i nawoływaniach "Kochanie, zająłeś moje miejsce" w końcu zrzuciła mnie z łóżka. Ja zdziwiony oznajmiłem "O so chosi? Idye szie napić suszi." udałem się do kuchni. Żona zdążyła już zapaść w pierwszą drzemkę gdy obudziło ja dziwne przeczucie. "Przecież on nie wrócił z kuchni." Jako że mamy połączoną kuchnię z dużym pokojem najpierw zerknęła tylko do pokoju na kanapę. Niestety - kanapa świeciła pustkami. Kolejna kontrola - sypialnia - brak oznak życia. W tym momencie ogarnęło ją mała panika i udała się ponownie do dużego pokoju, zapaliła światło i jej oczom ukazał się przezabawny (jak dla niej oczywiście) widok - leżałem w stroju Adama na stole, w pozycji embrionalnej. Co mnie pokusiło - nie wiem!!! Obudziłem się nad ranem, widzę że łóżko jakieś takie mi obce, więc udałem się do sypialni. Poranne przebudzenie, kac i pierwsza myśl - ale miałem zabawny sen, śniło mi się. No właśnie, śniło mi się? Udałem się do kuchni, zobaczyłem bałagan na stole i zwątpiłem. Na szczęście zapobiegliwa żona zrobiła w nocy kilka fotek żeby udokumentować mój wyczyn i żebym czasami nie powiedział "To niemożliwe!"

by Kk_Kylo

* * * * *

POKRZYWY

Koniec tegorocznych wakacji. Kawalerski kolegi z pracy. Wynajęty lokal przy jednej z głównych ulic w mieście niedaleko miejsca pracy (25 km od domu). Siedzimy sobie pod chmurką , pijemy piwo, łódeczkę, jemy kiełbaski. Nastrój przysiadalny. W końcu ktoś wpadł na pomysł szybkiej zrzuty i zamówienia striptizu. Pamiętam, że pojechało dwóch jednogłośnie wybranych ochotników i że po jakimś czasie wrócili. I tu znowu zawiodła pamięć. Zresetował mi się mózg. Po jakimś czasie system włączył się ponownie po stanie hibernacji. Pierwsze co do mnie dotarło to to, że siedzę w pokrzywach, takich na ok. pół metra, oparty o ścianę. Po kilku próbach udało mi się podnieść na nogi. Gdy wyszedłem na chodnik okazało się, że oparty byłem o ścianę baru w którym odbywała się impreza. Znowu zawiódł wzrok i dopiero po paru minutach stwierdziłem na telefonie, że jest 3 w nocy. Do tego 10 nieodebranych połączeń. Oczywiście bar był pusty i pozamykany na 4 spusty. Musiałem podjąć szybką decyzję: spacer autostradą lub boczny mi drogami. Wybrałem to drugie (ta samo droga powrotu co z imprezy firmowej). Taksówka nie wchodziła w grę (na oko stówa nie moja). Prawie dogoniłem autobus (chyba to był autobus, a może jakieś widmo). Niestety prawie. Tym razem przeszedłem prawie 20 km. Po drodze trzeźwiałem, wracała ostrość wzroku i docierały do mnie nowe szczegóły związane z wyglądem mojej persony. Miałem na ramieniu rozerwaną koszulkę, nosiłem na sobie ślady treści żołądkowej (miałem nadzieję że własnej), zauważyłem brak swetra (to dlatego jest mi tak zimno). Na szczęście odtwarzacz mp3, dokumenty, karty do bankomatu i telefon były w kieszeni (CUD!). Aha! Dorzucę do tego jeszcze rozerwany sandał, poobdzierane pięty i liczne obtarcia na całym ciele. Ok 5 nad ranem zadzwonił tel. Znowu żona. Powiedziałem tylko żeby na mnie nie krzyczała bo obudziłem się w pokrzywach (tak na marginesie to każda kobieta powinna wiedzieć, że nie krzyczy się na faceta który obudził się skacowany w pokrzywach!). Gdy dotarłem do centrum sąsiedniego miasta w końcu zaszalałem i wziąłem taksówkę. Tym razem cena przejazdu 25 zł (dziw bierze, że tylko tyle biorąc pod uwagę mój wygląd). Po drodze wizyta w bankomacie, bo gotówki w kieszeniach całe 3 zł z groszami. Potem przy bankomacie dopadł mnie mój stary prześladowca - PIN. Tym razem udało mi się go pokonać. Po powrocie do domu rzuciłem się do łóżka, ale najpierw pozbyłem się koszulki i wrzuciłem do prania spodnie. Na drugi dzień mega kac.
- Ile wypiłeś?
- Jedno piwo i chyba 4 kieliszki wódki.
- Że jak? I tak wyglądasz!? Ty chyba żartujesz!!!
- Tylko tyle pamiętam. Może coś nie tak z tą wódką było.
Poniedziałek. Sprawozdanie kolegów:
Po 22:00 wrócili ochotnicy + jakaś niunia. Podobno była fajna. No, ale nie mnie to oceniać. Ja w ogóle nie wiem, że była. Potem przygotowaliśmy małą salkę, gdzie miała zatańczyć. Podobno wraz z jednym z kolegów byliśmy głównym instalatorem sprzętu muzycznego. Przez cały czas pomagaliśmy sobie łódeczką. Laska zatańczyła i wszyscy opuścili pomieszczenie oprócz mojego towarzysza instalatora. Ja miałem na tyle siły żeby wyjść i gdzieś zniknąć. Ok 1:00 w nocy transport z którym miałem wracać do domu nie potrafił mnie namierzyć (to stąd te 10 połączeń na telefonie). Ok 2 ekipa zbierała się do domu. W ostatnim momencie barman krzyknął: "Panowie, ten Pan to chyba z Wami się bawił?" i wskazał na moją osobę siedzącą gdzieś w rogu, na krześle z pawiem między nogami. Próby dobudzenia mojej osoby spełzły na niczym. Na moje nieszczęście barman zaoferował pomoc: "Zostawcie go do zamknięcia, my zamówimy mu taksówkę". Obudziłem się obok baru więc widocznie taksówki nie zamówił, skubany!
Do teraz mam moralniaka - przecież mogłem się obudzić na izbie, z rozerwanym d*****skiem, bez dokumentów itp, itd. Dobrze, że zasłoniły mnie pokrzywy. No i nie będę miał reumatyzmu (bąble po oparzeniach zeszły po 2 tygodniach)

by Kk_Kylo

* * * * *

PIWAK

Jakieś 7-8 lat temu pojechaliśmy z przyjaciółmi na piwak. Rozbiliśmy namioty ok. 100 metrów od jeziora i zaczęliśmy raczyć się złocistym. Około północy męska część biwakowiczów była, delikatnie mówiąc, napruta. Ktoś mądry wpadł na pomysł, żeby popływać w jeziorze a że wszyscy byliśmy równie mądrzy jak pomysłodawca... Woda była ciepła, jedynym źródłem światła były gwiazdy i ogólnie było super. Do czasu gdy zauważyliśmy, że jest nas tylko trzech, a było czterech. Akcja ratownicza przebiegała po omacku. Dwóch nurkowało, trzeci przeszukiwał zarośla. Po kilkunastu minutach byliśmy zmęczeni, przestraszeni i prawie trzeźwi. Postanowiłem, że pobiegnę po dziewczyny, żeby pomogły szukać "topielca". Mniej więcej w połowie drogi nadepnąłem na coś, a raczej na kogoś. Koleś nawet nie dotarł do jeziora, przewrócił się po drodze i zasnął, tyle, że nikt tego nie zauważył. Szczęśliwi poszliśmy opić odnalezienie kolegi i więcej nie pływaliśmy po pijaku... Aż do następnego dnia.
P.S. Pływanie po alkoholu, chociaż przyjemne, jest niebezpieczne. Byliśmy młodzi i głupi. Teraz nie jesteśmy już tacy młodzi.

by Kacu

* * * * *

POWSTALI I OCZOM ICH UKAZAŁ SIĘ LAS...

Znam numer z opowieści ojca kolegi. Ucząc się w LO, kumpel kręcił z koleżanką z klasy. Po jakimś czasie ustalili, że ich ojcowie to byli dobrzy kumple sprzed lat. Aktualnie mieszkali w miasteczkach oddalonych ok. 200 km. Co dziwne, to ojciec kumpla był całkowitym abstynentem na stare lata, ale robił na święta nie do podrobienia porterówkę ze spirytu i piwa etc. Facet - historia: armia Andersa, Monte Cassino i desant pod Arnhem zaliczył, był nauczycielem po wojnie, plótł koszyki coś tam jeszcze, a skończył jako felczer w pogotowiu. Opowiadał nam jak z owym ojcem panienki, będąc jeszcze w stanie wolnym, wybrali się na wiejską zabawę (prawdopodobnie była to jedyna możliwość rozerwania się na początku lat 50-tych XX w). Obtańcowali panienki i ostro pociągali z gwinta jakąś "strażacką". Musiało tego być sporo, ale nie na tyle by czaić w którym kierunku należy wracać do swojej miejscowości (ok. 6 km). Zapobiegliwie wzięli jeszcze pół ela na drogę. Noc była ciemna, księżyc prześwitywał przez chmury. Popijali po drodze podtrzymując się nawzajem. Alkohol plus trud wędrówki tak ich znużył, że padli gdzieś obaj. Coś im nogi spętało. Jeden z nich stwierdził, że są w jakimś lesie, a drugi bezkrytycznie to podtrzymał. Próbowali więc wydostać się z tego gąszczu łażąc na czworaka. Tak to ich wymęczyło, że pospali się tam gdzie byli. Gdy słońce ich obudziło i powróciła jako taka świadomość, zaczęli się nawoływać. Po dojściu, nie bez trudu, do pozycji pionowej jaką ma homo sapiens rozejrzeli się dookoła próbując się zlokalizować. Ich oczom ukazało się pole uprzednio obsadzone ziemniakami, które miało "wytłuczoną" nać na dość sporej powierzchni. Wspominał, że mieli szczęście, że wieśniak ich nie przyuważył, bo byłaby kłonica w łeb i widły w plecy...

by KrzyK

* * * * *

GDZIE JA JESTEM?

Któregoś razu, będąc w radosnym stanie wolnym, wyszliśmy z kumplami na miasto, z solidnym postanowieniem upodlenia się alkoholem. Standardowo zaczęliśmy od parku, ćwiarteczki na łebka, kilku win na zapicie i dobrego humoru. Później przyszła pora na odwiedzenie lokalu klasy średniej i kilku kolejnych piw. Lokal ten posiadał bardzo wygodne kanapy w lożach, co okazało się kluczowe dla dalszych wypadków. Gdzieś między czwartym czy piątym piwem, koledzy stwierdzili, że oni idą potańczyć i wyrwać jakieś młode drupi. Ja stanowczo odmówiłem, ponieważ zaczęło mnie ogarniać bardzo miłe otępienie, po którym dosyć szybko nadeszła błogosławiona senność.

Budzę się następnego dnia. Leżę w obcym łóżku, w obcym mieszkaniu, nago, pod kołdrą. Obok łóżka, na krześle, leżą moje złożone rzeczy. Zdezorientowany na maksa, ubrałem się i w stanie pomroczności jasnej wyszedłem z rzeczonego mieszkania i nie całkiem łapiąc kontakt z rzeczywistością wróciłem do domu.

Pierwsze co zrobiłem jak wytrzeźwiałem - komplet badań. Najważniejszy z lekarzy, proktolog, stwierdził - nie było złamania paragrafu.

Do dziś nie wiem w czyim mieszkaniu się obudziłem.

by Panzerigel

* * * * *

NUMER NA POŻEGNANIE

Innym razem, po ostrej zakrapianej imprezie, wracałem ze znajomym do domu, nocnym autobusem. Zmelanżowany byłem na maksa. Ponieważ załapaliśmy się na miejsca siedzące, przy rurze obok parkingu dla wózków, postanowiłem rozłożyć się na rzeczonej rurze i spróbować uspokoić miks ogórkowo-chipsowo-serowy w żołądku, który buzował niczym Corega-Tabs - z siłą wodospadu. Leżę więc rozwalony i co jakiś czas tracę kontakt z rzeczywistością. W nocnych bywa czasem gwarno. Łeb mi pękał, ale mimo to, cierpię w milczeniu. Nagle przez moje otępienie przebija się jakiś skrzekliwy, zrzędliwy i maksymalnie upierdliwy głos, którego właściciel dodatkowo mnie zaczyna szarpać. Ja generalnie jestem pokojowo nastawiony do świata. Jestem duży, ale łagodny. Do czasu. A kiedy jestem zmelanżowany bywam bardzo drażliwy. Poderwałem głowę, jak przez mgłę zobaczyłem małego upierdliwca, który mnie szarpał. Pamiętam tylko, że podjąłem jakieś działania, a potem spokojnie wróciłem na swoje miejsce dalej wegetować.

Następnego dnia, dzwoni do mnie znajomy.
- Słuchaj, muszę ci powiedzieć, że nawet ja nie nazwałbym kanara zap*ym (tu mi przypomniał część mojej tyrady).
- Mówisz, że opierniczyłem kanara?
- Eee... Między innymi. Potem wziąłeś go za kołnierz i wywaliłeś z autobusu.
- ...
- Ale numerem, za który dostałeś brawa, było jak na pożegnanie puściłeś na niego pawia...

by Panzerigel

* * * * *

IMPREZA

Szykowała się największa w ówczesnym czasie impreza. Odbywała się w piątek. Akurat był to okres jednego z długich weekendów. Chcę już wychodzić na imprezę, kiedy mój szacowny rodziciel rzuca pytanie:
- Będziesz pił?
I co mu odpowiedzieć? Że na każdego (nawet tych co z definicji nie piją) jest przeznaczone po litrze na głowę? Więc dyplomatycznie odpowiadam:
- Dwa, może trzy piwa.
- Dobra, to idź.
Poszedłem. A na imprezie z kumplami zdrowo daliśmy w palnik. Wróciłem do domu koło czwartej. Wykąpałem się i poszedłem spać. Budzę się i patrzę za okno. Słonko zachodzi, myślę sobie:
- Co tam. Jakby co to tańczyłem do samego końca i zmęczony byłem.
Idę do kuchni w poszukiwaniu czegoś na - o dziwo - lekkiego kaca, kiedy z pokoju rodziców, dochodzi mnie głos mojego rodziciela.
- I co? Pochlaliście, co?
- Nieee! - oburzyłem się święcie.
- Dobra, dobra.
- No serio! - idę w zaparte - tańczyłem do samego końca, więc dlatego dopiero po południu wstaję.
- Ok, ale jest niedziela.
Zatkało mnie i tak zostało do końca niedzieli.

by Panzerigel

A Ty miałeś jakiś wyjątkowo ciężki powrót lub przeżycie na imprezie? Podeślij go do mnie klikając w ten linek, a jak będzie wyjątkowo ciekawy ma szansę znaleźć się na głównej!

Znak @ występuje przy nickach niezarejestrowanych użytkowników Joe Monster!

Oglądany: 22803x | Komentarzy: 16 | Okejek: 6 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało