Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

7 mitów, w które powinniśmy wreszcie przestać wierzyć

34 650  
255   47  
A czy wiesz, że Walt Disney został po śmierci zamrożony, aby po latach, kiedy już medycyna pozwoli nam radzić sobie ze śmiertelnymi chorobami, wyjść ze swojej kriogenicznej kapsuły i nakręcić nowy film o psie Pluto? Niektóre mity, przekazywane z ust do ust i traktowane jako pewnik, pokutują nad nami od dekad. Nawet dziś, kiedy zweryfikowanie informacji jest łatwiejsze niż kiedykolwiek, ludzie nadal wierzą w mrożonego tatę Myszki Mickey oraz trzysekundową pamięć złotej rybki.

#1. Walt Disney został po śmierci zamrożony?

Walt Disney, będąc nałogowym palaczem, w 1966 roku nabawił się raka płuc, która to choroba doprowadziła do jego śmierci. Według powszechnie znanego mitu, ciało słynnego przedsiębiorcy zostało umieszczone w specjalnej, kriogenicznej kapsule, aby sto lat później zostać rozmrożone i przywrócone do życia. Ba, jedna z wersji tej plotki mówi nawet, że Walt spoczywa w zamrażarce gdzieś w podziemiach swego parku rozrywki, a wydany przez jego wytwórnię film „Frozen” miał być oczywistym mrugnięciem okiem do wszystkich tych, którzy wiedzą… Ile jest prawdy w tych historiach? Całe zero. Źródłem tej plotki jest The National Spotlite – satyryczna gazeta znana z fabrykowania kuriozalnych, wyssanych z palca, artykułów. To na jej łamach, krótko po odejściu Disneya, pojawiła się relacja jednego z reporterów. Rzekomo wślizgnął się on do szpitala, gdzie ostatnie chwile życia spędził tata Kaczora Donalda. Mężczyzna miał dotrzeć do pomieszczenia, w którym to znalazł wielką kapsułę z mrożonym Waltem Disneyem.



Ta niedorzeczna historyjka szybko ruszyła na tournée po świecie i do dziś traktowana jest przez wielu jako pewnik. W rzeczywistości nie ma nawet dowodów na to, że Disney w ogóle interesował się kriogeniką i na jakimkolwiek etapie swego życia rozważał zamrożenie się. Zmarły filmowiec został skremowany dwa dni po swej śmierci, a urna z jego prochami spoczęła na jednym z kalifornijskich cmentarzy.

#2. Dżdżownica przecięta na pół tworzy dwie dżdżownice!

Nawet strach pomyśleć, ile dżdżownic musiało poświęcić swe życie w ramach chałupniczych prób potwierdzenia tej plotki. Niestety taka rozczłonkowana pierścienica zazwyczaj umiera. Zdarza się jednak, że zwierzę to jest w stanie przeżyć spotkanie ze szpadlem i nawet zregenerować sporą część swojego ogonka. Taką szansę ma jednak tylko przednia część dżdżownicy – pod warunkiem, że nie doszło do uszkodzenia jej najważniejszych organów znajdujących się w tzw. siodełku, czyli charakterystycznym zgrubieniu widocznym na ciele stworzenia.



#3. Wielki Mur jest jedynym zbudowanym przez człowieka obiektem, który widać z kosmosu

Skąd wzięła się ta plotka? Większość opracowań tego tematu informuje o tym, że sugestia ta miałaby po raz pierwszy pojawić się na łamach wydanej w 1938 roku książki Richarda Halliburtona pt. „Second book of Marvels”. Tymczasem już w 1754 roku słynny angielski badacz William Stukeley pisał, że monumentalną konstrukcję można zobaczyć z Księżyca. Wtórowali mu inni uczeni tamtej epoki. Niewątpliwie możliwość zobaczenia Muru z kosmosu byłaby dla Chińczyków wielkim powodem do dumy, jednak prawda jest taka, że będąc na ciele niebieskim oddalonym od Ziemi o 384 393 km, zobaczenie budowli, której szerokość rzadko kiedy przekracza pięć metrów, jest absolutnie niemożliwe. Obserwowanie jej z takiej pozycji porównać by można do próby zobaczenia ludzkiego włosa z odległości trzech kilometrów. No po prostu – nie da się.



#4. Organizm można oczyścić, pijąc detoksykacyjne herbatki

Susze ziołowe, z których napary mają rzekome detoksykacyjne właściwości, kupić można w każdym większym sklepie, a reklamy obiecujące oczyszczenie organizmu ze wszelkich trucizn niewątpliwie robią wrażenie na kupujących. Wiele z tych herbatek działa przeczyszczająco i moczopędnie, a siedzący na sedesie „pacjent” przekonany jest, że pozbywając się z jelit luźnego stolca, wydala też nagromadzone tam złogi zabijającego nas ohydztwa. Niestety, także i tym razem mamy do czynienia z potężnym bulszitem, do tego namiętnie promowanym przez producentów tych preparatów. Żadna herbatka z nagietka czy innej petunii nie pomoże nam się pozbyć toksyn. Zadaniem tym zajmują się nerki i wątroba. Jeśli organy te działają wadliwie i faktycznie nasz organizm jest zatruty, to po pomoc trzeba iść do lekarza, a nie do sklepu zielarskiego. U zdrowego człowieka zabiegi detoksykacyjne nie są w ogóle potrzebne, a wmawianie komukolwiek, że jest inaczej, zasługuje na karny pstryczek w ucho.

#5. Glutaminian sodu jest trucizną!

A skoro już mówimy o truciznach, to wspomnijmy od razu o kolejnym micie, czyli o rzekomej szkodliwości glutaminianu sodu. W 1866 roku niemiecki chemik Karl Heinrich Ritthausen odkrył tzw. kwas glutaminowy, a parę dekad później inny badacz, tym razem z Japonii, zaobserwował, że bogate w ten związek wodorosty kombu znacząco poprawiają smak posiłków, do których się je dodaje. Ten sam uczony rozpoczął później produkcję soli kwasu glutaminowego, którą sprzedawał pod istniejącą do dziś marką Ajinomoto. Do dziś trwają też dyskusje, czy umami, zwane też „esencją pyszności”, rzeczywiście można uznać za piąty smak. Naczelnym argumentem jest tu fakt, że na języku obecne mamy receptory kwasu glutaminowego. W ostatnich latach glutaminian sodu nie ma zbyt dobrej opinii. Uważa się bowiem, że dostarczanie go organizmowi prowadzi do całego szeregu chorób.



Tymczasem okazuje się, że jego rzekoma toksyczność jest kilkunastokrotnie niższa niż w przypadku zwykłej soli kuchennej. Prawdopodobnie źródłem tego mitu jest tzw. syndrom chińskiej restauracji – zjawisko to obserwowane bywa przez niektóre osoby posilające się w tego typu knajpach. Objawami są tu zawroty głowy, nadmierna potliwość, palpitacje serca, a nawet chwilowy paraliż. Mimo że panuje powszechne przekonanie, jakoby winowajcą był tu glutaminian sodu, którym obficie posypuje się potrawy na chińskich wokach, to nie ma żadnego dowodu, który sensacje te by potwierdził. Prawdopodobnie wspomniany syndrom ma swoje podłoże w występowaniu u niektórych alergii na składniki azjatyckiej kuchni.

#6. Używamy tylko 10% naszych mózgów

Badania naukowe przeprowadzone przez zespół neurologów z uniwersytetu w Parzęczewie nie pozostawiają żadnych złudzeń – Krystyna Pawłowicz używa zaledwie 10% swojego mózgu. Reszta ludzi może cieszyć się z pełnego, sprawnego funkcjonowania całego organu.



#7. Złota rybka ma trzysekundową pamięć?

Nie, no – nie róbmy ze złotej rybki geniusza z szansą na Nobla, ale z drugiej strony gadanie, że stworzonko to zapomina wydarzenia, które miały miejsce trzy sekundy wcześniej jest wyjątkową niesprawiedliwością! Zwierzę, o którym mówimy, czyli jeden z podgatunków karasia chińskiego, w rzeczywistości ma pamięć zaskakująco dobrą, co zresztą zostało udowodnione w trakcie setek niezależnych od siebie badań. Na przykład, jeśli złote rybki są karmione tylko z jednej strony zbiornika, szybko nauczą się i zapamiętają, aby pozostać po tej stronie akwarium, gdy tylko w jego pobliżu pojawi się człowiek. Rybki te zapamiętują też inne zwierzęta, z którymi wchodzą w interakcję, a po wydostaniu się z podwodnego labiryntu bez większego trudu poradzą sobie z tym zadaniem kolejny raz.




Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
4

Oglądany: 34650x | Komentarzy: 47 | Okejek: 255 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało