Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

5 podwójnych standardów, z którymi muszą mierzyć się mężczyźni

50 875  
390   164  
Kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni! Kobiety na każdym kroku padają ofiarami ataków ze strony seksualnych agresorów! Kobiety nie mają prawa rozwijać się zawodowo! Kobiety, kobiety, kobiety… Nie macie czasem wrażenia, że efektem ubocznym nagłaśniania społecznych wyzwań, z którymi mocować się muszą przedstawicielki płci pięknej, jest zapominanie o problemach mężczyzn? Tak jakby z góry ustalono, że tylko panie mają w tym życiu pod górkę i tylko one muszą mierzyć się z narzuconymi nam podwójnymi standardami.
Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach zwrócenie uwagi na męskie bolączki zostanie odebrane jako niczym nieuzasadniona agresja na jedyny, słuszny, feministyczny światopogląd, czy wręcz brutalna manifestacja samczej dominacji. W najlepszym wypadku mówienie o sytuacjach, w których to, dla odmiany, facet ma bardziej pod górkę, podsumowane zostanie hasłem w stylu: „To zasługa patriarchatu. Sami sobie jesteście winni”. Może nawet jest w tym odrobina racji, ale nie oznacza to, że powinniśmy milczeć i zaciskając zęby, znosić codzienne walenie nas po jajach.


#1. Dziewczynek się nie bije!

Ostatnio miałem dość trudne wyzwanie. Mój siedmioletni syn pokłócił się z koleżanką ze szkolnej ławki. Dziewczynka zasadziła mu fangę w nos, co spotkało się z natychmiastową reakcją młodego, który strzelił agresorce w ucho. Wylądowałem na dywaniku u wychowawczyni i obiecałem jej porozmawiać z moim walecznym potomkiem na temat kwestii bicia dziewcząt. Kiedy więc przystąpiłem do prawienia mu ojcowskich moralitetów, szybko ugryzłem się w język. „Zaraz, zaraz. Niby dlaczego mężczyzna nie miałby bronić się przed czyimiś atakami tylko dlatego, że osobą stosującą przemoc jest kobieta?”


>> Najnowszy przykład takiej akcji

Skąd w ogóle to społeczne przyzwolenie na agresję ze strony kobiet? Przypomnijmy sobie typową, filmową scenę kłótni pomiędzy parą. Padają mocne słowa, małżonka zaczyna podnosić głos, histerycznie machać rękoma, aż w końcu chwyta za kieliszek, chlusta jego zawartością w twarz swego małżonka, a następnie wymierza mu siarczysty policzek. A teraz, dla odmiany – wyobraźmy sobie podobną scenę, w której to facet, w emocjach, strzela swojej partnerce w twarz. Takie rzeczy przeszłyby u Jamesa Bonda (głównie chyba w wersji Connery’ego), ale nie w dzisiejszych czasach.

Społeczny zakaz bronienia się przed atakami ze strony kobiet doprowadza do sytuacji, gdzie mężczyźni-ofiary przemocy domowej traktowani są jako ci, których hehe… baba leje, a facet decydujący się na gest obrony z góry zostaje uznany za „damskiego boksera”.
Po przemyśleniu sprawy zdecydowałem się więc nie zaczynać mojego ojcowskiego wywodu od słów: „Dziewczynek się nie bije!”, tylko gimnastykowałem się jak mogłem, aby wyjaśnić dzieciakowi ogólną zasadę dążenia do dyplomatycznego rozwiązywania konfliktów i unikania fizycznych konfrontacji z agresorem. Oczywiście do momentu, kiedy taka reguła jest w ogóle możliwa przez nas do wprowadzenia w życie.

#2. Mężczyzna powinien zarabiać

W tym wypadku dostajemy odłamkiem szowinistycznego pocisku o nazwie „Kobieta powinna siedzieć w chacie, mieszać w garach i opiekować się dziećmi!”. Głosząc takie mądrości, sami pakujemy się bowiem w macki katorżniczej pracy i brania na kark utrzymania domu. A co jeśli miałbym potrzebę zajęcia się sprzątaniem, chodzeniem z młodym na spacery, odrabianiem z nim lekcji oraz gotowaniem obiadów? Zawsze czułem dryg do pichcenia, może więc to dobry moment, abym mógł się wreszcie tym na poważnie zająć, zamiast liczyć na starannie przygotowany przez małżonkę posiłek? A że małżonka właśnie świetnie rozwija się zawodowo, uważam, że stać nas na to, abym przez jakiś czas został kurem domowym.


O ile takie zasady mogę sobie ustalić z żoną, to już w oczach społeczeństwa, niestety, będę widziany jako życiowy nieudacznik żyjący na garnuszku tyrającej niczym wół małżonki. Bo to przecież facet powinien zarabiać, kombinować i robić biznesy. A zadbawszy o finansowe bezpieczeństwo rodziny, każdego wieczora ma wracać do czystego domu, aby zjeść obiad, pobawić się z dzieckiem, wyruchać żonę i iść spać. Gdzie ty masz cojones, miękka fajo?

#3. Termin „body shaming” dotyczy głównie otyłych kobiet

Całkiem niedawno Greta Thunberg (czyli kolejne już w historii dziecko tłumaczące dorosłym, jak mają żyć) w dość zabawnym tweecie odpowiedziała na złośliwy komentarz pod jej adresem. Facetowi, który chwalił się aktywistce posiadanymi przez siebie autami, dziewczynka zasugerowała, że ten ma małego kutasa i swoimi spalinowymi potworami rekompensuje związane z tym kompleksy. Początkowo riposta, po którą sięgnęła małoletnia działaczka klimatyczna, nawet mnie rozbawiła. Wiadomo – każdy żart o penisach, martwych płodach i wypadających odbytach zasługuje na uwagę. Po chwili jednak dotarło do mnie, że z jakiegoś nieznanego mi powodu społecznie akceptowalne jest śmianie się z facetów o małych kuśkach, podczas gdy nabijanie się z grubych bab uchodzi za przejaw tzw. „body shamingu”! Analizując sprawę głębiej, można by wręcz uznać, że wytykanie komuś mikrego przyrodzenia jest zbrodnią znacznie większą niż szydzenie z otyłych pań. Przecież ktoś mający nadwagę zawsze może, w ramach miłości do swego ciała, przestać wpierdzielać pampuchy i kupić sobie karnet w klubie fitness. Tymczasem facet z mikropindolem skazany jest na niego przez całe życie (kolega mówi, że magiczne tabletki oraz maści na porost fiuta to pic na wodę i fotomontaż).


A co z niskimi panami? Dlaczego deklarowanie braku pociągu do pań w rozmiarze XL uważane jest za przejaw „fatfobii”, podczas gdy „mężczyzna zaczyna się od metra osiemdziesięciu”, a każdy niewysoki gość musi bez przerwy znosić uwagi na temat swojego kaprawego wzrostu? Czy szanowne działaczki na rzecz społecznej równości nie ukuły jeszcze fachowej nazwy na to zjawisko? Czyżby to jakaś kurdupelofobia?

#4. Mężczyzny nie da się „zgwałcić”

Gesty, które jeszcze parę dekad temu były uważane za formę adoracji i komplementowania kobiety, często uchodzą dziś za przekraczanie granic, atak na seksualnym tle czy wręcz zbrodnia ocierająca się o gwałt. Ba, nawet niewinne rzucenie okiem w głęboki niczym kanion Kolorado dekolt czy zawieszenie wzroku na upchniętym w przyciasne legginsy zadku uchodzi za srogi nietakt i demonstrację uprzedmiotowienia kobiety. A ta, jak wiadomo – nie po to przesadnie eksponuje wydatny biust i kształtne pośladki, aby ludzie bezczelnie na te krągłości się gapili!
Ta przesadna wrażliwość na werbalne zaczepki ze strony płci przeciwnej, przeciągnięte spojrzenia i koślawe komplementy, dotyczy tylko kobiet. Czy słyszeliście kiedyś, aby facet zrobił dziką awanturę o niewybredną propozycję złożoną mu w pubie przez jakąś zanietrzeźwioną dziewczynę, obraził się za seksistowski komentarz czy zrobił drakę za uszczypnięcie w tyłek? Nie, bo mężczyzna przecież nie może zostać ani napastowany, ani zgwałcony. Kto to widział?
Jak zareagujemy na wieść o tym, że nastoletnia uczennica padła ofiarą seksualnej napaści ze strony wąsatego nauczyciela informatyki? Zdrowym odruchem będzie życzenie skurwielowi więziennej celi dzielonej z sadystycznym gwałcicielem-recydywistą o homoerotycznych skłonnościach. A co pomyślimy, kiedy to chłopak dostanie się w sidła niezdrowo nim zainteresowanej belferki? „He, he… Gdzie była taka kadra nauczycielska, kiedy to ja byłem dzieciakiem?


Społeczna opinia na temat przemocy seksualnej dotykającej mężczyzn wychodzi z mocno ugruntowanego założenia, że facet zawsze ma ochotę na bzykanie, więc zgwałcić go się nie da, bo ostatecznie przecież i tak będzie mu się taki akt podobał. Przyklaskują temu członkinie różnych ugrupowań, które zaciekle cytując statystyki, próbują udowodnić, że to samiec zawsze jest oprawcą, a kobieta ofiarą. Tymczasem większość przypadków napastowań seksualnych ze strony pań nie jest przez mężczyzn zgłaszany odpowiednim służbom. Prawdopodobnie z obawy o społeczną reakcję i związane z nią poczucie wstydu.

#5. Gej – be, lesbijka – cacy!

Wyobraźcie sobie taką sytuację – w monsterkowej galerii pojawia się ładne zdjęcie prezentujące piękne, smukłe dziewczyny, które przytulają się w sposób sugerujący, że ślicznotki są dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółkami. Lata pracy w internetowym bagienku nauczyło mnie, że komentarze w takim wypadku są zazwyczaj pozytywne. Dziewczęta będą komplementowane, ich kształty chwalone, a jakiś życzliwy kolega poratuje pewnie towarzystwo linkami do galerii z innymi zdjęciami obu dam.


Zupełnie inaczej reakcja będzie wyglądać, gdy zamiast ładnych pań na zdjęciu w identycznej pozie znajdą się dwaj przystojni, muskularni mężczyźni. Nawet bez zaglądania w komentarze łatwo będzie przewidzieć srogi ból dupy dotyczący „promocji pedalstwa” i wulgarne sianie zgorszenia wśród wrażliwych internautów oraz przypadkowych dzieci. Gdzieś tam na pewno pojawi się „dyplomatyczny” głos jakiegoś pana, który w przypływie szczerości przyzna, że nie ma nic do gejów, no ale mogliby się tak nie manifestować ze swoimi uczuciami…



Gwarantuję wam, że gdyby zerknąć do historii przeglądarki pewnego polityka, który ostatnio srogo zacietrzewił się na widok tęczowych opasek założonych przez członków grupy Black Eyed Peas, znaleźlibyśmy tam niezbite dowody na pucowanie przez niego berła do lesbijskich pornosów ze straponami. Niestety, ta hipokryzja nie dotyczy tylko pojedynczego, medialnego Janusza, ale większości społeczeństwa. Kochające się kobiety mają znacznie większą ulgę niż tęczowi panowie. Gdzie tu logika? A chuj wie…
22

Oglądany: 50875x | Komentarzy: 164 | Okejek: 390 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało