Wytykanie filmowych błędów to długi i bogaty temat, a osoby
zajmujące się odławianiem tychże zawsze mają pełne ręce
roboty. O ile jednak większość tego typu wtop dotyczy aspektów
czysto wizualnych, jak np. znikające w różnych ujęciach
przedmioty czy nagłe zmiany w uczesaniu aktorów, to jest ten jeden
rodzaj ekranowych „potknięć”, które szczególnie uwielbiam.
Ich urok polega na tym, że do ich zauważenia trzeba mieć nie tylko
bystre oko, ale przede wszystkim – posiadać historyczną wiedzę!
#1. „M.A.S.H.” – komiks z przyszłości
I o takie seriale
komediowe nic nie robiliśmy! Na tle współczesnych tasiemców,
których twórcy stają na głowie, aby wywołać u widzów choćby
cień uśmiechu, mający swą premierę w 1972 roku „M.A.S.H.”
był prawdziwym majstersztykiem. Humor nie był tu wymuszony,
bohaterowie nie musieli błaznować, aby przykuć uwagę odbiorców,
a scenarzyści tej produkcji wykonali kawał naprawdę dobrej roboty
– chociaż akcja serialu miała miejsce w polowym szpitalu w
okresie krwawego konfliktu zbrojnego, to balans pomiędzy komedią a
dramatem został wyważony niemalże perfekcyjnie. Nie oznacza to
jednak, że „M.A.S.H.” pozbawiony był błędów. Jedną z
ciekawszych wtop zauważono całkiem niedawno. Otóż w odcinku „Der
Tag” grany przez Gary’ego Burghofa Radar zasypia podczas
lektury komiksu.
Po okładce łatwo można dojść do tego, że zeszyt, o
którym mowa, to 60. numer „Avengers”. Został on wydany w 1969
roku, a pierwszy numer tej marvelowskiej serii miał swoją premierę
w 1963 roku. Tymczasem akcja „M.A.S.H.” ma miejsce podczas wojny koreańskiej pomiędzy latami 1950-1953.
#2. „Poszukiwacze
zaginionej Arki” – nieistniejąca jeszcze radziecka broń udająca
niemiecki Panzerfaust
Ach, to jedno z
bardziej kozackich zagrań (szkoda, że nieudanych...) ze strony awanturniczego archeologa o
cojones ze stali. W „Poszukiwaczach zaginionej Arki”
zdesperowany uczony, chcąc pokrzyżować złowieszcze plany
nazistowskich szumowin, kradnie dorodną wyrzutnię granatów i celuje
nią w oddział niemieckich żołnierzy transportujących tytułowy
artefakt.
Broń, którą Indy grozi swym wrogom nie jest jednak
niemieckim Panzerfaustem, ale radzieckim granatnikiem
przeciwpancernym RPG-2. A ten wprowadzony został do wyposażenia
rosyjskiej armii dopiero w 1949 roku, a więc dobrych 13 lat po
wydarzeniach przedstawionych w filmie. I nawet gdybyśmy przymknęli
oko na ten błąd i uznali, że Jones w tej scenie dzierży niemiecki
Panzerfaust (czy jego nieco późniejszy, bardziej zaawansowany klon –
Panzerschreck), to i tak filmowcy nie mieliby jak z tego wybrnąć,
bo przecież broń ta trafiła do masowej produkcji gdzieś w
okolicach 1942 roku!
#3. „Doors” –
kłopotliwy plakat
Biograficzne dzieło
Olivera Stone’a pt. „Doors” to historia kariery tej legendarnej
grupy oraz zakrapianych psychodelikami odjazdów jej frontmana Jima Morrisona, w którego wcielił się znakomity Val Kilmer. Swoją
drogą – aktor ten na potrzeby filmu nie tylko osobiście wyśpiewał
utwory granej przez siebie postaci, ale i zrobił to tak, że sami
muzycy The Doors nie zorientowali się, że wykonuje je aktor, a nie
dawny lider grupy. Wróćmy jednak do ekranowych błędów. Tutaj
bowiem pojawia się wtopa dość znacząca. W jednej z ostatnich scen
filmu Jim siedzi na parapecie okna. O ile w ujęciu tym trudno np.
rozpoznać marki przejeżdżających poniżej samochodów, to już
bez trudu dojrzymy całkiem spory billboard w tle.
Na afiszu tym
wyraźnie widać twarz Nicka Nolte z bardzo rozpoznawalnego plakatu
reklamującego znaną i lubianą produkcję pt. „Następne 48 godzin”.
Scena ta ma miejsce w 1970 roku, tymczasem film, o którym mowa,
powstał… dokładnie 20 lat później!
#4. „To nie jest
kraj dla starych ludzi” – futurystyczna broń?
Ten film został
uznany zarówno przez krytyków, jak i widzów za absolutny
majstersztyk i jedno z najlepszych dzieł braci Coen. To w dużej
mierze zasługa niezwykle charyzmatycznego Javiera Bardema, który to
stworzył postać zabójcy o wybitnie wręcz odpychającej aparycji.
W pewnej scenie widzimy, jak mężczyzna ten używa samopowtarzalnej
strzelby Remington 11-87. Oficjalna prezentacja tej broni odbyła się
w 1987 roku, tymczasem akcja filmu ma miejsce siedem lat wcześniej.
#5. „Titanic” –
jezioro, którego nie było
Wtopy zdarzają się
nawet i takim perfekcjonistom jak James Cameron. Tworząc „Titanica”,
reżyser ten zadbał o najdrobniejszy nawet detal w odwzorowaniu
słynnego statku, w bardzo realistyczny sposób odtworzył jego
zatonięcie, a nawet postarał się o to, aby w filmie pojawiły się
historyczne postacie, które faktycznie brały udział w feralnym
rejsie. Tym bardziej więc dziwi, że filmowiec, który przywiązuje
wagę do każdego detalu, nie zauważył pewnego bubla w prostym jak
budowa cepa scenariuszu. Mowa o scenie, w której Jack opowiada
swojej przyszłej kochance o tym, jak kiedyś z ojcem jeździł na łyżwach po skutej lodem powierzchni jeziora
Wissota.
Dość istotne jest to, że zbiornik ten nie
powstał w sposób naturalny. W 1917 roku firma Wisconsin-Minnesota
Light and Power Company zbudowała wielką tamę na rzece Chippewa w ramach
projektu rozwijania technologii energii wodnej. Jack nie mógł więc
odwiedzać tego akwenu, bo pojawił się on tam dopiero pięć lat
po zatonięciu Titanica!
#6. „Nietykalni”
– diabeł tkwi w… listku
Wygląda na to, że
wystarczy chwila nieuwagi, aby do filmu przedarł się błąd, który
umknie uwadze wieloosobowej ekipie, scenarzystom, producentom, a
nawet i krytykom. Tak było w przypadku „Nietykalnych” –
doskonałego klasyka kina gangsterskiego z 1987 roku. Śledziliśmy
tam losy agentów federalnych usiłujących przyskrzynić Ala
Capone. Reżyser Brian de Palma pozwolił sobie na sporo wolności
artystycznej, często mocno naginając fakty. Można mu to jednak wybaczyć, bo filmowiec robił to przecież świadomie, mając na
uwadze dobro swojej produkcji. Nie można jednak przymknąć oka na
wpadkę będącą efektem ewidentnego niedbalstwa. W scenie
pokazującej nalot na magazyn, w którym trzymana jest kontrabanda,
widzimy skrzynie pełne kanadyjskiego alkoholu. O pochodzeniu butelek
świadczy charakterystyczny czerwony liść namalowany na deskach.
W 1926 roku, a więc
zaledwie parę lat przed akcją filmu, po raz pierwszy pojawił się
pomysł stworzenia nowej flagi Kanady, jednak nie został on
doprowadzony do końca. Wrócono do tego tematu dopiero dwie dekady
później. Rozpisano nawet konkurs, w którym wzięło udział 2600
osób gotowych zaprojektować nowy symbol swojego kraju. I tym jednak razem projekt ten został porzucony. Trzeba było
kolejnych 18 lat, aby sprawą zajęto się na poważnie. W 1964 roku
kanadyjski senat zatwierdził nową flagę państwa – czerwony liść
klonu na biało-czerwonym tle. Tymczasem w 1931
roku, czyli grubo ponad trzy dekady wcześniej, symbol Kanady wyglądał
tak:
#7. „Robin Hood:
Książę złodziei” – średniowieczna luneta?
No dobra – po
takiej produkcji naprawdę ciężko wymagać historycznych zgodności.
Mówimy przecież o hollywoodzkim akcyjniaku, w którym grający
angielskiego banitę Kevin Costner przemawia z amerykańskim
akcentem, lady Marion ma pełne, perliste uzębienie, a wcielający
się w szeryfa z Nottingham Alan Rickman nakazuje odwołać święta
Bożego Narodzenia… Jeden jednak błąd szczególnie bawi. Kiedy
trzeba wysilić wzrok, Maur o twarzy Morgana Freemana wyciąga ze
swego tobołka… lunetę. Robin zdziwiony i pełny podziwu dla
arabskiej myśli technologicznej ogląda ten gadżet, jakby miał do
czynienia z artefaktem o pozaziemskim pochodzeniu.
Trudno się słynnemu łucznikowi dziwić
– akcja filmu ma przecież miejsce w XII wieku, a pierwsze
lunety powstały dobrych pół tysiąca (!) lat później! I to
nie w krajach Bliskiego Wschodu, ale w Holandii. Konkretnie – w
warsztacie pomysłowego optyka Hansa Lipperheya.