Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Podobno absynt wywołuje halucynacje, a lewatywa z wódki sprawia, że szybciej się upijesz! Oto 6 mitów na temat picia, które wreszcie należy obalić

51 372  
294   111  
Sylwester już lada moment, a jak wiadomo, celebracja zakończenia parchatego 2022 roku związana jest z wieloma przyjemnościami. Pysznym żarciem, boską Marylą, przyprawianiem czworonogów o zawał, a nade wszystko – z ordynarnych chlaniem. A tak się składa, że przyjmowanie jedynego legalnego w Polsce silnie uzależniającego narkotyku otoczone jest grubą warstwą mitów, które to wypadałoby wreszcie potwierdzić. Lub też definitywnie obalić. Niczym kielona.

#1. Szampan – może i nie ma dużo mocy, ale uderza mocniej niż wkurzony Gołota!

Kto tego przynajmniej raz w życiu nie doświadczył? Pijesz sobie grzecznie drinki, piwerka, szociki, humorek dopisuje, nóżka pląsa... I wtedy wybija północ, kieliszki wypełniają się szampanem, a tobie wystarczą dwie jego porcje, aby zawisnąć nad sedesem i przedwcześnie zakończyć imprezę. Cóż takiego jest w tym trunku, że mimo słabej mocy, potrafi powalić nawet najbardziej zaprawionego w pijackim boju zawodnika?



Odpowiedź jest prosta – bąbelki! Okazuje się, że ułatwiają one transport cząsteczek alkoholu do krwi. Dowiedziono nawet, że po wypiciu kieliszka niemusującego wina i szampana o identycznym woltażu, osoba, która raczyła się pozbawionym CO2 napojem, miała stężenie alkoholu w okolicach 0,39 mg/ml krwi, podczas gdy miłośnik gazowanego trunku mógł się już pochwalić wynikiem 0,54 mg alkoholu/ml krwi. To całkiem spora różnica, przyznacie. Zresztą badania te potrzebne nikomu nie były – wszyscy wiemy przecież jak jest.

#2. Mieszanie alkoholi przyspiesza naj#bkę?

„Nie wypiłem dużo, tylko nierozważnie zmieszałem wino z Harnasiem, wódką i śledziem…” – to śpiewka stara jak świat. Według popularnego mitu najlepszym sposobem na ekonomiczne ubzdryngolenie się jest połączenie kilku rodzajów alkoholu. Tymczasem prawda jest taka, że sam fakt wlania w siebie różnych trunków nie sprawia, że przyjęte procenty w cudowny sposób się rozmnożą. Za to mylne wrażenie odpowiada raczej czas poświęcony na wypicie konkretnych napojów – piwko sączymy przecież znacznie dłużej niż, dajmy na to, kieliszek wina, wódki czy innego wysokoprocentowego mózgotrzepa.


Dodatkowo o stanie naszego upojenia decyduje też indywidualna reakcja układu trawiennego na poszczególne typy alkoholu. No i nie zapominajmy też, że takiemu mieszaniu towarzyszy też degustacja różnego rodzaju przekąsek, a jak to śpiewał kiedyś Kukiz, kiedy jeszcze zajmował się muzyką, a nie politykowaniem – nie mieszaj ogórków z dżemem (…), bo żołądek to nie San Francisco.

#3. Kawa pomaga wytrzeźwieć

Nie, nie i jeszcze raz nie! Mimo że tęgie umysły głowią się nad tym od lat, do dziś nie powstał żaden cudowny środek, który sprawiłby, że nawalony niczym wiejski duszpasterz po kolędzie człek zmartwychwstałby i w jakiś magiczny sposób pozbawiony zostałby krążącego mu we krwi alkoholu. Kawa (podobnie jak np. kokaina) sprawia, że robimy się mniej senni, a co za tym idzie – poprawia się nam trochę nastrój i często mamy wrażenie, że możemy kontynuować imprezę, lub (o zgrozo!) wsiąść za kółko naszego Passata. W rzeczywistości to złudne uczucie, któremu ufać nie należy.


#4. Pijąc przez słomkę, szybciej się upodlisz!

Mimo że plotka ta krąży już po świecie od wielu lat, to powiedzmy sobie szczerze – gdyby sączenie alkoholowego napitku przez patyczek z dziurką faktycznie sprawiało, że procenty szybciej uderzałyby nam do głowy, to każdy ubogi studencina łaziłby ze słomką i za jej pomocą przysysał się do każdej procentowej cieczy.



I tutaj mamy dla was pewną zagwozdkę. Mimo że naukowo nigdy nie została potwierdzona zależność pomiędzy piciem alkoholu przez słomkę a tempem upijania się, to teoretycznie może być w tym ziarnko prawdy. Jako że jama ustna jest bardzo bogato ukrwiona, to dłuższe trzymanie drinka w ustach sprawia, że procenty szybciej dostają się do krwiobiegu, a co za tym idzie – jest szansa, że krócej będziemy musieli czekać na pierwsze efekty zanietrzeźwienia.

#5. Absynt wywołuje halucynacje!

W sierpniu 1905 roku mieszkający w Paryżu Jean Lanfray wrócił do domu w stanie mocno wskazującym. Zaraz po przekroczeniu progu wdał się w kłótnię ze swoją małżonką. Awantura szybko eskalowała i mężczyzna, chcąc uciszyć wkurzoną kobietę, poczęstował ją kulką ze swej strzelby. Następnie zamordował swoje dwie córki, a na koniec sam sobie strzelił w łeb. Niezbyt celnie – jak się okazało. Udało się bowiem poskładać Lanfraya do kupy, a lekarze zajmujący się jego powrotem do zdrowia i obserwacją jego stanu psychicznego stwierdzili, że jego zachowanie to „typowy” efekt szaleństwa absyntowego. W ten sposób morderca uniknął najwyższego z możliwych wyroków...



Czym jest absynt? To nic innego jak destylat z piołunem, który stał się bardzo popularny we Francji, kiedy na masową skalę zaczęto uprawiać tam buraki cukrowe – znacznie tańszy niż winogrona surowiec pomocny w wytwarzaniu mocnych alkoholi. Pojawienie się w knajpach tego trunku sprawiło, że szybko znalazło się sporo jego miłośników. Wkrótce zaczęły pojawiać się doniesienia o pijanych Francuzach, którzy w amoku popełniali przestępstwa i pod wpływem tej wódy widzieli latające „zielone wróżki”. Prawda jest taka, że aby poczuć halucynogenny efekt piołunu, trzeba by wypić gigantyczne ilości absyntu, a tymczasem słynne szaleństwo, które rzekomo trunek ten miał wywoływać, w niczym nie różni się od zachowania człowieka upitego jakimkolwiek innym napojem alkoholowym. No dobra, a co z „zieloną wróżką”? Cóż, to zwykłe omamy wzrokowe przy delirium i nic poza tym.

#6. Umieszczenie w wiadomym miejscu namoczonego w wódce tamponu sprawi, że upijesz się szybciej

Historie o głupich amerykańskich nastolatkach, które aplikują sobie wodę ognistą w tamponie lub też decydują się na wódczane lewatywy, krąży po świecie już od wielu lat. Takie nietypowe przyjmowanie procentów miałoby oszukać standardowe testy obecności alkoholu w wydychanym powietrzu oraz sprawić, że delikwent upijałby się znacznie szybciej. Ile w tym prawdy? Zero. Co więcej – bardzo współczujemy osobom, które zechciały dobrowolnie przetestować taką metodę zalewania pały.


Wkładanie sobie do pochwy tamponu nasączonego mocnym alkoholem nie tylko okaże się zupełnie nieskuteczne, ale i w najlepszym tylko wypadku – doprowadzi do bardzo mocnego pieczenia porównywalnego chyba tylko z zastąpieniem lubrykantu legendarną „maścią z kotkiem”. Jeszcze gorzej sprawa wygląda z wódczaną lewatywą – tu można już nabawić się krwawienia z odbytu oraz bardzo bolesnych skurczów. Dlatego prosimy – nie eksperymentujcie i za kilka dni, kiedy przyjdzie wam zmierzyć się z sylwestrową tradycją, dajcie wycisk waszym wątrobom w klasyczny, staropolski sposób!
9

Oglądany: 51372x | Komentarzy: 111 | Okejek: 294 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało