Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Ciężkie powroty IX

23 844  
3   7  
Klik!Gdzie można zawędrować, gdy zostanie się odwiezionym niemalże pod sam dom? Ile pomysłów może mieć człowiek będący pod wpływem, mających na celu wyprowadzenie z równowagi trzeźwego brata? Jak powitać żonę? Przeczytaj, a poznasz odpowiedzi na te pytania!

Jeśli jednak nie chcesz niczego gubić mamy najlepszą z możliwych rad! Nie pij!

SZCZEROŚĆ

Spotkało się w akademiku dwóch kumpli. Poprzednio mieszkali razem, ale jeden z nich się ożenił i zamieszkał u żony na mieście. Postanowił odwiedzić kolegę i oczywiście nie pojawił się z pustymi rękami. Impreza się rozwinęła. Powspominali stare dobre czasy. Stan żonatego kolegi zaczął wskazywać na to, że powinien on zostać na noc w akademiku - no ale co powiedziałaby rano jego młoda małżonka. Postanowił więc wracać do domu. Oczywiście jego serdeczny przyjaciel - jako, że pora była późna, a był on nieco trzeźwiejszy, postanowił eskortować kolegę do domu. Po jakimś czasie potykając się, przewracając, ale ciągle prąc na przód dotarli do domu żonatego kolegi. Jego kumpel z akademika ustawił go przed drzwiami domu, nacisnął dzwonek przy drzwiach i usunął się dwa kroki do tyłu. Było to bardzo przezorne taktyczne posunięcie. Po chwili bowiem w otwartych drzwiach pojawiła się małżonka kolegi i przywitała ich "wylewnym" potokiem słów. Nasz sympatyczny małżonek chcąc się usprawiedliwić i przypodobać żonie wyraził swoją skruchę następującymi słowami:
- Jaguś - najdroższa. Przecież wiesz , że ja Ciebie jedną kocham , a wszystkie inne to ja pier...
Dobrze, że jego kumpel z akademika stał za jego plecami - zdążył go jeszcze złapać, kiedy padał na plecy po potężnym ciosie w szczękę jaki otrzymał od swojej małżonki. No - cóż jak widać szczerość nie zawsze popłaca.

by Spirel @

* * * * *

MARATON PICIA

Tegoroczne wakacje. Jak co weekend udaliśmy się z ekipą do knajpy na piwko. Piliśmy kulturalnie, pierwsze, drugie, trzecie.... szóste. Raczyliśmy się złotym trunkiem aż do zamknięcia lokalu. Gdy nasze miejsce konsumpcji zostało zamknięte udaliśmy się w kierunku naszego osiedla do domu. Gdy tak wracaliśmy, doszliśmy do wniosku, że nie chce nam się spać i byśmy się z chęcią czegoś jeszcze napili. Ze słów przeszliśmy w czyn, kumpel poleciał po litr spirytusu rozrobionego (ciepły, podły w smaku, ale strasznie sponiewierał nasze głowy). Udaliśmy się do kanciapy kumpla w piwnicy. Jako popitkę mieliśmy kompoty truskawkowe. Libacja się zaczęła, ciężko spiryt wchodził, ale dawaliśmy rade. Była to godzina 3 nad ranem. Po opróżnieniu połowy butelki zrobiliśmy sobie mała przerwę. Następnie doszliśmy do wniosku, że nie ma co siedzieć w kanciapie jak możemy iść na teren szkoły podstawowej kontynuować libacje. Do szkoły dotarliśmy już w mniejszym gronie, parę osób zatraciło się w dziwny sposób, ale o tym później. Na boisku szkolnym zrobiliśmy zawody kto najszybciej po pijaku przebiegnie całe boisko, daliśmy z siebie wszystko. Po dotarciu do mety padłem na ławkę i zasnąłem, kumpel nie miał takiego luksusu jak ławka to zasnął na ziemi. Przespaliśmy się trochę, obudziłem się, jak jeden z moim kompanów dla zabawy zrzucił mnie z ławki. Pomyślałem, że czas iść do domu już, dochodziła 6 godzina. Wstałem, udałem się w kierunku domu. Przechodząc obok bloku kumpla - tego od kanciapy, zauważyłem że klatce obok leży jakąś postać na chodniku. Podszedłem bliżej i okazało się, że to był mój brat. Już wiedziałem dlaczego nie dotarł na boisko szkolne - poległ obok na chodniku. Obudziłem go. Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu wracać do domu w takim stanie, więc udaliśmy się za straconą ekipą. Dotarliśmy do nich i wspólnie uzgodniliśmy że juz nie pijemy. Powrotu do domu nie pamiętam, ale rano kaca miałem strasznego i nie mogłem patrzeć na spirytus od kumpla.

by Fidzio

* * * * *

DEKORATOR

Przygoda ta dotknęła brata mojego kolegi, stało się to kilka lat temu, późną nocą w podwarszawskiej miejscowości, która wkrótce zapewne stanie się jedną z jej dzielnic.
Brat wracał (skądkolwiek) w stanie wysoce wskazującym. W pewnym momencie zatoczył się tak nieszczęśliwie, że wpadł z impetem w witrynę sklepową doszczętnie ją tłukąc i przy okazji rujnując wystawione na niej z pietyzmem artykuły.
Cichy alarm który włączył się z chwilą stłuczenia szyby, sprowadził po kilku minutach patrol policji. Ci widząc miotającego się w złości osobnika, tulącego się do pudeł z wystawy i zbitą witrynę podjęli natychmiastową akcję. Nie szczędząc gumowanych argumentów zaprowadzili go do służbowego pojazdu i udali się w dumie i chwale na posterunek.
To co policjanci wzięli za zuchwałą kradzież w rzeczywistości było nieudolna próbą naprawiania szkody przez owego nieszczęśnika, który zaczął aranżować na nowo wystawę. Szybko popadł w irytację bo brak koordynacji ręki z okiem i pomysłem nie pozwalał mu sprawdzić się jako dekorator.
Szczęśliwie zawiadomieni właściciele sklepu nie wnieśli oskarżenia bo byli to znajomi owego brata i dali się przekonać jego tłumaczeniu, że nie chciał zostawić po sobie bałaganu.
Tak czy siak spędzona doba w areszcie, obite nerki i krwawy mocz przez kilka dni wstrzymywały go przed kolejnymi wyjściami w miasto, chociaż nie za długo.

by Beeq

* * * * *

PROŚBA

Powrót brata.
Nie cały powrót tu się liczy, lecz jedynie ostatni etap, ok. 4 nad ranem. Co się działo wcześniej? Tego nikt nie wie. Wiadomo jedynie, że brat odprowadzony przez kolegów pod klatkę, wszedł do niej i dotarł pod drzwi naszego mieszkania. Zmęczyło się biedaczysko tak bardzo (parter!), iż padło i nie mogło wstać. Obudził nas (mama, ja i ojczym) kopiąc w drzwi i krzycząc: "Wnieście mnie!!!".

by Moja_kota

* * * *

BOJOWY POWRÓT

Kiedyś wracałem z bratem z imprezy. Wrażenia:
Picie, tańce, ups, spodnie mi się rozerwały na dupce podczas wywijania. Nie przejąłem się tym, w końcu stałem się jeszcze bardziej pociągający. Impreza była w jakiejś starej fabryce na 4 - 5 piętrze. Brat powstrzymał mnie przed wyrzuceniem drabiny przez okno (jak to nie łatają?!), następnym numerem wyciętym tego samego wieczora była wspinaczka. Wspinaczka to moje hobby, a najbardziej po pijaku. Zobaczywszy siatkę przy boisku pomyślałem "O! Niezdobyta!". Na szczęście brat mnie ściągnął, a jako, że nic mi się nie stało stwierdziłem "Kto ostatni u mnie ten ciamajda" i zacząłem biec w kierunku domu. Jakieś 2 kilometry. Brat bluzgał, ale tempa dotrzymał.

by Moja_kota

* * * * *

POBUDKA

Obudziłem się na mej jamie. Na podłodze (materacu) spal kumpel. Przed mym łóżkiem stal pusty kosz na papier (?!) i zauważyłem, że jestem goły pod kołdrą. Co się działo?! Budzę kumpla i pytam go. On mówi:
- Eeee, no ten, pogadamy później. Głowa mnie boli.
Wstaje, zakłada kurtkę (spal w opakowaniu) i wychodzi. W życiu nie byłem tak ... no ... co się wtedy czuje... Mógłbym powiedzieć, że ktoś mi wydymał mózg, ale to by głupio brzmiało. Podobno nic się nie stało i d*pa mnie tez nie bolała. Ufff!

by Moja_kota

* * * * *

SŁONECZNA NIEDZIELA

Najgorszy powrót był w lato. Wyprowadzałem się za granice (studia) i chciałem spędzić miłą niedzielę z najlepszym kumplem. Poszliśmy około 10 do lokalnego parku kulturalnego (wbudowany amfiteatr i żule). Było cieplutko i słoneczko i luksus. Kolega szedł na 15 do pracy (myjnia) wiec tylko piwko. Każdy po 2 strongi. A potem jeszcze po dwa i jeszcze po dwa. Efekt: Prowadziliśmy się nawzajem dwoma głównymi ulicami. Praktycznie połowę drogi przebyliśmy w pozycji horyzontalnej. Na zmianę. Zwymiotowałem przed rynkiem. Oczywiście niedziela ok 15, piękna pogoda = masa ludzi się kręciła. Poszedłem do domu, mama na szczęście gdzieś wybyła, więc smacznie pochrapałem sobie bez przeszkód. Kumpel poszedł do pracy. Jak go zobaczył współpracownik ze zmiany, to zaniósł go do łazienki i położył spać w prysznicu. Nikt się nie zorientował. Jedynie kilka osób wspomniało nam, że widzieli nasz piękny powrót pewnej słonecznej niedzieli.

by Moja_kota

* * * * *

TYLKO FILM OGLĄDAŁEM

Historia z 8 października. Dzień przed moimi urodzinami kuzyn sprosił mnie do siebie na wioskę celem obejrzenia filmu ze ślubu swojego starszego brata, na którym zaprawialiśmy się ostro w sierpniu. Tak czy siak połowa filmu nie minęła a my już za sobą po 6 piw na głowę. Przyjechał kolega z miasta odwiedzić nas. Jako, że nam było mało postanowiliśmy na stację paliw podjechać celem zatankowania zapasów. Zostało kupione następne tyle. Po powrocie do domu zaczęliśmy się raczyć dalej piwkami i oglądać dalej film ze ślubu. I tu jest klatka stop.
Obudziłem się rano na mega kacu w swoim domowym łóżku razem z kuzynem. Dodam, że łóżko mam bardzo wąskie i jakoś taki nie wyspany byłem. Co ciekawe wioska na której kuzyn mieszka jest oddalona o dobre 13 km od miejsca mojego zamieszkania. Nikt nic nie wie, nikt nic nie pamięta. Wyobrazicie sobie jakie było zdziwienie matki gdy zobaczyła nas rano w domu. Sprawa do Archiwum X.

by Dlugi_fg

* * * * *

ŚPIEWAK

Chociaż własnych ciężkich powrotów miałem wiele to w pierwszej kolejności opiszę historię, którą opowiedział mi kolega. Zmarło się dziadkowi owego kolegi. Dziadek mieszkał na wsi więc typowo po wiejsku przebiegało ostatnie pożegnanie. Zwołuje się w tym celu okolicznych śpiewaków pieśni żałobnych. Wiadomym jest, że przy śpiewaniu gardło płukać należy, najlepiej czymś mocniejszym (woda służy do mycia). Jeden ze śpiewaków (pan około 60 lat) płukał tak, że pod koniec "imprezy" był ledwo ciepły. Kolega wraz z ojcem wracając do domu odwieźli owego pana do pobliskiej wsi gdzie mieszkał. Upewnili się, że wie gdzie jest i wzrokiem odprowadzili na podwórko. Następnego dnia powiadomiono ich telefonicznie, że człowiek nie wrócił do domu. Z rodziną zaginionego przeszukali obejście, a potem pobliskie stawy i strumyki, ale bez skutku. Po kilku godzinach zadzwonił jakiś znajomy z miasteczka oddalonego o 14 km z informacją, że zgubę widziano w owym miasteczku. Gdy kolega z ojcem tam dojechali nasz bohater właśnie wychodził z miasta i kierował się w stronę swojej wsi. Okazało się, że tej nocy gdy go odwieziono, omyłkowo dobijał się do drzwi sąsiadki. Ta kazała mu iść do domu i tak zaczęła się jego wędrówka.

by Kacu

* * * * *

DZIW

Razu pewnego udaliśmy się ekipą do kumpla, co by początek ferii należycie uczcić. Wiadomo, jak to zwykle bywa, napój złocisty popłynął obficie i stan świadomości zmienił się na ciekawszy. Po wypiciu dość sporej ilości piwka część z nas poczuła głód. Gospodarz, pomimo tego, iż chodzenie sprawiało mu trudność, zaprowadził do kuchni dwójkę zgłodniałych imprezowiczów celem zrobienia kanapek. Pomijam fakt, że krojenie chleba na krajalnicy w jego stanie bez ucięcia sobie żadnej części ciała zakrawało na cud (ale się powiodło) i że chleb został wysmarowany metodą Manuela. W każdym razie, w czasie, gdy gospodarz walczył z krajalnicą, do kuchni wszedł niepostrzeżenie nieco bardziej przytomny kumpel, usiadł spokojnie na stołku i obserwował w milczeniu nasze poczynania. W pewnym momencie gospodarz odwrócił się, zogniskował na nim z niemałym wysiłkiem wzrok, na jego twarzy pojawił się wyraz bezbrzeżnego zdumienia, podbiegł do siedzącego kumpla, złapał do za ramiona i krzyknął:
- Ej, k**wa! Teleportowałeś się! Ale... jak... to niemożliwe... ale ciebie tu nie było! Staryyy... naucz mnie tego!
Uśmialiśmy się, ale okazało się że gość naprawdę tak myślał. Nie dał sobie wytłumaczyć, a teraz z trudem sobie to zdarzenie przypomina.

by Wojtaszek7

A Ty miałeś jakiś wyjątkowo ciężki powrót lub przeżycie na imprezie? Podeślij go do mnie klikając w ten linek, a jak będzie wyjątkowo ciekawy ma szansę znaleźć się na głównej!

Znak @ występuje przy nickach niezarejestrowanych użytkowników Joe Monster!

Oglądany: 23844x | Komentarzy: 7 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało