Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LXXXIX

20 995  
7   5  
Klikaj, niech się już nie męczy...Zaciąć się nożem - ok. Skaleczyć się żyletką - też ok. Ostre to i krzywdę robi. Ale spalić dom czyszcząc buty? To już potrafią jednostki wybitne.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

KARBID

Może już nie taki mały, miałem bowiem wtedy około 12-13 lat, co wcale o mnie dobrze nie świadczy. Zdobyliśmy z kolegami dużą bryłę karbidu. Wkładaliśmy odrobinkę do puszki, wlewaliśmy troszkę wody i zatykaliśmy wieczkiem z dziurką. Po chwili do dziurki przykładało się zapałkę, a powstały gaz z dużym impetem i hukiem wyrzucał wieczko na dość znaczną odległość. Ponieważ, jak wspomniałem bryła karbidu była duża, a zabawa nam się trochę znudziła, postanowiliśmy zrobić bardzo duże bum.
W tym celu wrzuciliśmy całą bryłę do dwudziestolitrowej bańki po mleku, w której niezgodnie z przeznaczeniem był wcześniej przechowywany butapren, dolaliśmy dość sporo wody i zaczęliśmy rzucać zapałkami. Gaz wytwarzał się aż miło, ale nic się nie działo. Wtedy postanowiłem bohatersko rzucić zapałkę z bliska. Pochyliłem się nad bańką i zapaliłem zapałkę. Słup ognia miał wysokość kilkunastu metrów, ja nie miałem rzęs, brwi i części włosów. Na szczęście zamknąłem oczy i miałem tylko trochę poparzone powieki. Mamie powiedziałem, że skakałem prze ognisko...

by Ya-nek @

* * * * *

PŁOT

Zdarzenie miało miejsce gdy byłam w piątej klasie. Z lenistwa wracałam ze szkoły na skróty, tylną furtką przez boisko. Droga miała jednak poważny minus, zwłaszcza w temperaturze bliskiej zera - boisko późną jesienią zamieniało się wielką kałużę, najgłębszą w okolicach furtki, niemożliwą do pokonania suchą nogą nawet w skajowych klasycznych kozakach marki Relax, z uwagi na pęknięcia cholewki i nieszczelność szwów. Jedynym sposobem na przejście kałuży było kicanie wzdłuż płotu po rozrzuconych kamieniach, cegłach i płytach chodnikowych, co było zabawne, ekscytujące i wywoływało aplauz czekającej z tyłu w kolejce reszty. Odbiłam się ze schodka, pierwsze trzy wysepki pokonałam we właściwym rytmie, kolejna cegła zachybotała się i padając by nie stracić równowagi chwyciłam się słupka od płotu. Po odzyskaniu stabilności jakież było moje zdziwienie, gdy nie mogłam oderwać ręki od słupka - w końcu udało mi się, czemu towarzyszył obrzydliwy mlaszczący dźwięk i chluśnięcie krwi... Okazało się, że wnętrzem dłoni nadziałam się na skręcone na słupku końcówki drutu podtrzymującego płot w połowie. Nie pamiętam jak pokonałam boisko, pamiętam dalszą drogę po zaśnieżonym chodniku, który znaczyłam plamami krwi, utrzymały się do następnego dnia. To oczywiście nie był jeszcze koniec historii - w domu zderzyły się dwie odmienne koncepcje wychowawczo - medyczne: ojca i babci. Ojciec stwierdził, że mam szybko zawinąć rękę szmatą i mu pomóc w pracy, natomiast babcia optowała za wezwaniem lekarza. Nie przyznałam się, co się stało, gdyż przejście było nielegalne, a poza tym ewentualna wizyta starych w szkole połączona z awanturą mogła się w konsekwencji źle dla mnie skończyć. Ojciec nie wnikał. Babcia mimo swego gorliwego i ludowego katolicyzmu nie uwierzyła, że u wnusi pojawiają się stygmaty...
Okrągła blizna na lewej dłoni tuż obok linii życia jest do dziś.

by Inetta

* * * * *

SZAFKA

Wpadłem na pomysł ze u swojej dziewczyny zrobię świece dymną (saletra cukier woda i garnek). Pomagał mi Jej brat. Kiedy wszystko razem mieszaliśmy, garnek zbytnio się nagrzał i momentalnie wszystko ruszyło do góry na jakieś 1,7 metra podpalając szafkę (kto trzyma szafki nad kuchenką) i przypalając tapetę. Kiedy wszystko się wygasiło mieliśmy tyle dymu, że jej brat prawie się zaczadził. Teraz zbieram pieniądze na szafkę.

by Augusto @

* * * * *

OGNISKO

Było to już ładne kilkanaście lat temu. Mój brat mający wtedy ~4-5 lat usłyszał, że babcia idzie rozpalić ognisko w polu (cos tam spalić musiała). Więc niewiele myśląc poleciał do stodoły i wziął trochę słomy, którą bez zastanowienia zapalił i chciał przenieść w to wcześniej wymienione pole. Efekt był taki, że ze stodoły ostały się tylko ściany z pustaków.

by VaderGP @

* * * * *

PASTOWANIE BUTÓW

To także dotyczy mojego brata, tym razem ma już lat kilkanaście. Wiec tenże braciszek pastował sobie buty i w pewnym momencie wpadł na jakże genialny pomysł, żeby roztopić pastę i polać nią buty, a dopiero później wypolerować. Podgrzać pastę postanowił na kuchence gazowej. Niestety coś poszło nie po jego myśli, bo pasta bardzo szybko się zapaliła, na co mój brat znowu niewiele myśląc zareagował tak, że zrzucił na ziemie całe pudełeczko, a następnie uciekł z krzykiem. Efekt był taki, że do przemalowania była cala kuchnia, przedpokój oraz jeden pokój.

by VaderGP @

* * * * *

SKOKI

Tym razem ja jestem bohaterem. Wiek ok ~16-17 lat (na głowie tzw "grzybek" z grzywką poniżej nosa). Rzecz działa się na ognisku w pobliskim lasku. Z kumplami wpadliśmy na pomysł, żeby poskakać poprzez to ognisko, ale jako, że ogień był mały, to postanowiliśmy, że dorzucimy do ognia takich wyschniętych, przypominających bluszcz, dziwnych porostów, które były prawie jak słoma. Po zebraniu dość pokaźnej ilości dorzuciliśmy to do ognia. Efekt trochę przerósł nasze oczekiwania, bo buchnął ogień na około 3 metry. Ja wiele się nie zastanawiając, jako jedyny przeskoczyłem przez ognisko raz, potem drugi no i trzeci. Następnie zadowolony z siebie usiadłem. Po około minucie kumpela zwróciła uwagę, że cos pachnie pieczonym kurczakiem. Zorientowałem się, że to ja tak "pachnę". Okazało się, że skacząc spaliłem sobie całe włosy na nogach, trochę na rekach, opaliłem lekko brwi i co najlepsze to dość znacznie spaliłem włosy na głowie, grzywka z przodu zmieniła się w taką dziwną skorupę. Po wizycie u fryzjera z moich (jakby nie patrzeć teraz to obleśnych) włosów zostało tylko wspomnienie długości ok 3 cm.

by VaderGP @

* * * * *

FARELKA

Bohaterem ostatniej historyjki także jestem ja, tym razem rzecz dzieje się w zimie. Sypiałem w niedokończonym pokoju, w którym nie było jeszcze ogrzewania, wiec przed położeniem się spać zawsze dogrzewałem się tzw farelkiem. Kładłem go wersalce i ogrzewałem pościel i siebie. Jednej z takich nocy usnąłem bardzo szybko i nie wyłączyłem farelki, obudziłem się rano ok godz 6 i stwierdziłem, że coś przeraźliwie śmierdzi. Okazało się, że musiałem przykryć farelkę w nocy kołdrą i najzwyczajniej w świecie trochę się stopiła oraz wypaliła w wersalce dziurę. Ja niewiele myśląc (jak zwykle zresztą) nie zainteresowałem się wypalona trochę wersalka i poleciałem do innego pokoju oglądać TV. Efekt był taki ze ok. godz 8:00 wróciła babcia z kościoła z krzykiem, że się pokój pali. Wersalka spaliła się doszczętnie, meble i wszystko wewnątrz nadawało się tylko do wyrzucenia, okna do wymiany a korytarz do całkowitego przemalowania. Były też plusy, bo po tym jedną z pierwszych rzeczy podczas remontu, to było zainstalowanie wreszcie długo oczekiwanego ogrzewania.

by VaderGP @

* * * * *

DOMOWE WYROBY

Pod koniec podstawówki złapałem bakcyla pirotechniki. Siarka, saletra, nadmanganian potasu, gliceryna, proszek aluminiowy pozwalały na wywoływanie ciekawych efektów specjalnych. Zagazowałem (a właściwie zadymiłem) kiedyś klasę na całą lekcję, na Wielkanoc moje petardy najgłośniej strzelały. Jednym z ciekawszych pomysłów było tworzenie łatwopalnych kulek (dokładnej receptury nie pamiętam), w których osadzona była zapałka (tzw. sztormówka), spełniająca rolę zapalnika. Zapalało się zapałkę, kulkę rzucało i z daleka obserwowało się jak ładnie się pali. Można też było taką kulkę podrzucić jakieś migdalącej się na ławce parze - śmiechu było wtedy co niemiara, aczkolwiek trzeba było być szybkim w nogach, bo faceci bywali nerwowi. Przygotowanie takiej kulki wymagało obróbki cieplnej składników (jakby nie było łatwopalnych). Miałem więc litrowy słoik z wstępnie przygotowaną mieszaniną, a w jakiejś puszcze, na kuchence gazowej topiłem niewielkie ilości i formowałem później w kulki. Któregoś dnia puszka nie wytrzymała i przepaliło jej się denko. Mieszanina zapaliła się od płomienia i pojawił się silnie iskrzący słup ognia. Wyglądało to ładnie. To jeszcze można było przeżyć, paliło się kilkadziesiąt sekund i spłonął tylko pochłaniacz zapachów nad kuchenką (a ściślej umieszczony w nim filtr z jakiejś tkaniny). Niestety, pod koniec jedna iskierka wpadła do stojącego obok kuchenki słoika z resztą surowca. Tu już było gorzej (aczkolwiek także wyglądało to ładnie). Wybuchu nie było, ale płomień pod sufit. Po kilku minutach zacząłem szacować straty: zniszczony pochłaniacz, wypalona prawie na wylot dziura w blacie kuchennym, opalone szafki i sufit, zagazowane mieszkanie.
Prawdziwie traumatycznym przeżyciem okazał się "Powrót taty".

by k0curek

* * * * *

ROWER

Dziecię byłej żony. Duże, zachodnioeuropejskie miasto, 12 latek (na nowym góralu), wraca do domu 8 godzin spóźniony ze szkoły. Kręci, mota, łże w ogniu krzyżowych pytań. ...A ja patrzę na jego nowy rower: niby jego, a nie jego. Coś nie tak. Sprawdzam numer ramy: inny niż w papierach ubezpieczenia (ubezpieczenie kupione z super zamkiem, "abu granit"), zamka brak, rower w tym samym kolorze, tej samej marki. Zagwozdka nie do rozmontowania, proponuję więc ugodę: powiedz prawdę, nie ma znaczenia co było, a kara cię ominie.
- Ukradli mi rower - głosi młody - po szkole.
Potem, szukaliśmy tego roweru z kolegą i znalazłem ten na moście.
- Stał nie zapięty?!
- No, nie... Z zamkiem jak sztaba z szyny kolejowej!
- To jak ty to... otworzyłeś?
- Poprosiłem policję parkingową, oni mają hydrauliczne przecinaki. Że niby klucze zgubiłem.
- A jakby właściciel nadchodził?!
- No, taki głupi to nie jestem: stałem 20 metrów dalej i płakałem! (Młody po latach został... aktorem)

by Skrzynka @

* * * * *

STARY A GŁUPI

KOMINIARZ

Działo się to chyba lat temu z 10. Tatko mój, z gatunku Pomysłowy Dobromir postanowił oczyścić komin z sadzy. Jak na prawdziwego mężczyznę przystało - po co kominiarz - chciał zrobić to systemem gospodarczym. Wlazł na dach i wlał do komina ropy i benzyny. Podobno to działa, ale trzeba podpalić od dołu, natomiast tatko wrzucił zapaloną gazetę od góry. Jak to wszystko nagle nie p*********o, cegiełki z komina fruwały po całym domu, tuman sadzy jak grzyb nad Hiroszimą, babcia w panice "Jezu wojna" wyskoczyła przez okno - szczęściem to był parter, tatko zjechał z dachu - cudem cały. Domek do remontu, a ja od tej pory zawsze wzywam fachowca od kominów.

by Bouzer

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz! W tytula maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 20995x | Komentarzy: 5 | Okejek: 7 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało