Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych LXXXVIII

17 803  
2   7  
Widziałem orła cień... Klikaj!Uparta wierzba, drabina, świeczka i świeca oraz lodówka. Wszystko samo w sobie nie jest groźne. Staje się takim, gdy zaczyna działać czynnik ludzki...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

WIERZBA, KURNIK, PŁOT

Wierzba służy do podtrzymywania płotu który ogradza miejsce gdzie hasają sobie kury. Obok wierzby jest też takie małe zadaszenie dla kur. Wszedłem tam z kuzynką no i zadaszenie zaczęło się chwiać. Moja kuzynka sensownie po prostu zeskoczyła tam gdzie kury hasają, a ja musiałem uroić sobie żeby przeskoczyć przez płot. No i może by mi się udało gdybym o płot stopą nie zahaczył, a na drodze mojej głowy nie znalazł się wózek dziadka (taki co dziadek w nim siano przewoził, ogólnie żelazny).
Pobiegłem do domu kiedy krew mi oczy zalewała (hmmm stąd się może bierze powiedzenie krew mnie zalewa). Oczywiście nikt się nie zdziwił za bardzo, bo to nie pierwsza rana, w samochód mnie zapakowali, zawieźli do szpitala. Mama prosiła żeby lekarz za bardzo głowy mi nie golił bo dwa dni później miałem mieć Pierwszą Komunię. Lekarz założył 3 szwy, bliznę mam do tej pory.

by Mzakras @

* * * * *

WIERZBA (TA SAMA CO POPRZEDNIO), WOREK, GUMA

Trzy lata później zawiesiłem worek na wierzbie, i trenowałem (worek taki parciany na ziemniaki, napchany słomą i piaskiem). Obok worka dziadek przykrył drewno na opał gumą, więc ja postanowiłem wejść na gumę i zaatakować worek z wyskoku. Co postanowiłem to zrobiłem, skoczyłem noga uciekła jakoś do góry, ja spadłem na ramię i miałem gips na sześć tygodni.

by Mzakras @

* * * * *

CIEKAWOŚĆ NIE POPŁACA

Miałam wtedy 5, może 6 lat. Były wakacje. Mój tata razem z dziadkiem naprawiali płot. Postanowiłam się przyjrzeć bliżej temu co robią więc stanęłam na rowerze opartym o tenże płot. Dodam że na nogach miałam gumowce. W pewnym momencie rower się zsunął i spadłam na kilka desek. Wstałam, otrzepałam się i znudzona ruszyłam w kierunku domu. Dopiero po chwili dotarło do mnie że w jednym z butów mi się mokro zrobiło. Okazało się że podczas upadku nadziałam się na gwóźdź który zranił mnie w łydkę i dość mocno krwawiłam. Dobrze że zaraz za mną do domu przyszedł dziadek i zajął się tymczasowym opatrunkiem, bo moja mama na widok takiej ilości krwi prawie zemdlała. Skończyło się na kilku szwach i 3 cm bliźnie którą mam do dziś.

by Mikimause22

* * * * *

JABŁKO

Z opowieści mamy i babci. Było to dawno temu, gdy miałem może nieco ponad 2 latka. Dostałem od babci jabłko. Jako, że za dzieciaka byłem niejadkiem, a nadarzyła się okazja wyrzucenia jabłka przez otwarte okno - skorzystałem. Parę minut później dzwonek do drzwi. Kierownik ekipy budowlanej, która akurat rozkopywała coś pod blokiem przychodzi i się pyta, czy ktoś z naszego mieszkania rzucił jabłkiem w głowę jednego z jego pracowników. W tym momencie wpadam na przedpokój i zdecydowanym głosem: "ja? neeee".

by Pocisk @

* * * * *

ŚWIECZKA

Około 14 roku życia zdarzyła się taka sytuacja. Rodziców nie było w domu, a ja zapragnąłem zapalić wigilijną świeczkę caritasu. Owszem zapaliłem. Och jak ładnie się paliła. Problem polegał na tym, że wstawiłem zapaloną świeczkę pod segment i oddałem się oglądaniu telewizji. Jak się spostrzegłem segment powoli zaczynał się zajmować. Jakoś to zagasiłem, pokój wywietrzyłem, ale pozostawał problem przypalonego segmentu. Jak to dzieciak - wymyśliłem, że wezmę farby plakatowe i spalone miejsce zamaluje. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Na wyniki działalności nie trzeba było długo czekać, gdyż mamy mają taki zmysł, że wszystko zobaczą i do wszystkiego dojdą.

by Pocisk @

* * * * *

BALKON

Ciężki przypadek miałem kilka lat temu, kiedy to dnia pewnego pięknego, wieczorową porą wracałem do domu. Dodam iż nie byłem w stanie upojenia żadnymi płynami. Mieszkam w domku jednorodzinnym, mój pokój jest na 2-gim piętrze, posiadam też w moim pokoju wyjście na balkon, co dla tej historii jest faktem niezmiernie ważnym. Nie jest to jednak tak wysokie 2-gie piętro jak na przykład w blokach. No więc, wracając do domu, niestety nikogo w nim nie zastałem, nie miałem też kluczy. Pora była wiosenno - letnia, więc okno w moim pokoju otwarte zostawiłem przed wyjściem. Postanowiłem więc podstawić sobie drabinę pod tenże balkon. Nie wziąłem jednakże pod uwagę faktu, że drabina jest ciut za krótka, oparłem ją więc o ścianę, tuż obok balkonu. Przeceniając jednak swoją zwinność postanowiłem że i tak dam sobie radę. I dałem, ku własnemu zdziwieniu znalazłem się na balkonie. Zdziwienie i radość wypełniały mnie tak ogromnie, że zachwiałem się na balkonie i wywinąłem orła w dół (a barierek wtedy balkon mój nie miał). Spadając powiedziałem "dzień dobry" drabinie, którą potrąciłem. Zdążyłem jednak jeszcze chwycić się krawędzi balkonu. Wisiałem tak może z minutę. Trauma była tak wielka, a mózg tak opustoszał, że niewiele myśląc zamiast wdrapać się z powrotem puściłem się i powiedziałem "dzień dobry" drabinie ponownie już na ziemi.
Trauma to była dla mnie straszliwa. Dzięki Bogu miałem tylko kilka siniaków, szczególnie jeden na prawym boku, bo na niego upadłem. Ale uraz psychiczny do końca życia mi pozostał.... Lęk przed balkonami bez barierek (teraz już je mam.

P.S. Rada dla wszystkich JoeMonsterowiczów... Zawsze miejcie klucze od domu przy sobie, bo bez nich głupie pomysły do głowy przychodzą.

by Qba_HC

* * * * *

HOPA

Pewnie kolejna historia typu rower i niebezpieczne zabawy. Moja polegała na skakaniu na hopach (takie 2 górki z jednej się wyskakuje, a na drugą ląduje). Z początku się udawało. Już byłem przy trzeciej próbie, gdy mój kochany braciszek (ech ta zakała rodziny) rozproszył mnie. Będąc w powietrzu wykonałem przedziwną akrobacje i uderzyłem przednim kołem w przeciwległa hope. Ciało poleciało do przodu, mój kochany przyrząd uderzył w ramę, upadłem, a następnie rowerek jakby miał do mnie urazę przetoczył się po mnie. Wynikiem były: "Banany" na twarzach przechodzącej pary, dość widoczna blizna na ekhm wiadomo czym, kosmiczny śmiech braciszka (ech ta zakała rodziny) i niezły opieprz za bezmyślność. A przecież to była tylko zabawa.

by Killeru

* * * * *

OT WYNALAZCA

Czego to się nie zrobi z łakomstwa!
Lat mając 10 wymyśliłem, że z kilku pustaków i paru desek zrobię windę "na śliwki"! Deski ułożyłem w rozgałęzieniu starej śliwy, na nie wtahałem pustaki, obwiązałem je linką przerzuconą przez gałąź. Do końca liny uwiązałem się w pasie, a linka "pomocnicza" posłużyła do uruchomienia deskowej "zapadni". Pustaki spadły - i owszem. Niestety ja zamiast w górę - podjechałem idealnie wprost pod spadający ciężar. Do dziś nie mogę sobie przypomnieć, po co patrzyłem na nie jak walą mnie w czoło? Nomen omen "śliwa" na czole była tak wielka, że przez parę dni nie mogłem całkiem otworzyć oczu! Na pamiątkę mam wgłębienie w czole (bez blizny!) oraz awersję do śliwek! Oraz mocne przekonanie, że ludzie po to aby sobie "ułatwiać" życie zdolni są do przerażających rzeczy.

by Gorgus2

* * * * *

TO SIĘ NACIESZYŁ

Mój brat cioteczny kawał czasu temu miał Komunię. No jak to zwykle bywa od chrzestnych dostał rower i to nie byle jaki, bo taki fajny zielony składak nie pamiętam już z jakiej firmy. Rowerek ów bardzo mu się spodobał i postanowił go wypróbować od razu. Wyjechał sobie na naszą ulicę (mieszkamy bardzo blisko torów) no i zaczął jechać ścieżeczką koło torów. Jedzie wpatrzony w niebo podziwia uroki przyrody i nagle ujrzał jakiegoś pięknego ptaka który całkiem przykuł jego uwagę. Nie patrzył przed siebie i nadal pedałował i nagle bum! Wjechał w słupa telegraficznego (czy jakiegoś tam innego). Skutki? Rowerek w harmonijce, braciszek w ciężkim szoku (na szczęście żadnych poważnych obrażeń fizycznych).

by Danzel_15 @

* * * * *

STARY A GŁUPI

ŚWIECA DYMNA

Bohaterem jest mój kolega (dorosły już). Dałem mu przepis na ponoć bezpieczna świecę dymna. Następnego dnia wybrał się do dziadka, który został na tamten dzień jego mentorem i guru.
Cały trik polegał na tym, że mieszaninę trzeba było rozpuścić w wosku i tym samym trzeba go mocno podgrzać. Kolega zadowolony wrzuca dwie świeczki do grubego stalowego pojemnika (z wyżłobieniem w kształcie kucharzyka). Gdy wosk się rozpuścił, ściągnął pojemnik z ognia, wrzucił wcześniej przygotowaną mieszaninę i zaczął mieszać, jakie było jego zdziwienie, gdy wosk zdążył zaschnąć, zanim dokończył swe dzieło. Nie myśląc ani chwili włożył pojemnik na ogień. Usłyszał syk i pomyślał, że jest źle. Na powierzchni wosku pojawił się mały płomyczek, który zaczął krążyć po całym pojemniku. Po chwili ogień zaczął sięgać szafki, która wisiała sobie nad kuchenką. Na szczęście dziadek zdążył przesunąć pojemnik kawałek dalej. A ogień zaczął sięgać sufitu. Kolega będąc w szoku nie pomyślał, że przy takiej temperaturze (powyżej 1000 stopni C) woda rozpada się na wodór i tlen, a następnie momentalnie wybucha. I znowu dziadek uratował sytuacje i go powstrzymał przed "ugaszeniem" mieszaniny, po czym wziął grubą deskę, żeby odciąć dopływ tlenu i zadusić ogień. Skończyło się tylko na spalonych włosach na dłoni i całkowicie zwęglonej desce. Nie mogli nic zrobić więc czekali, aż się ogień sam wypali, co zresztą nastąpiło po chwili. Straty: włosy na rekach, poczucie bezpieczeństwa, pół dnia na sprzątaniu kuchni i "kucharzyk" który zniknął z powierzchni. Następnego dnia pierwsze co usłyszałem od kolegi to:
- Przez ciebie zginął kucharzyk.

by Vader @

* * * * *

LODÓWKA

Jakieś 7-8 lat temu ojciec mojego kolegi wpadł na genialny pomył robiąc porządek na działce. Ponieważ w altance zalegała stara, mała lodówka, a właściwie wszystkie inne śmieci już paliły się na środku trawnika to szanowny pan (lekarz z wykształcenia) wpadł na genialny pomysł, by lodówkę również spalić...
Palenie śmieć zakończyło się jakieś 5 minut po wrzuceniu lodówki do ogniska. Zbiornik z freonem rozgrzał się, nastąpił wybuch i lodówka poleciała 2-3 metry w górę, a huk był taki, że.
Na szczęście nikomu nic się niestało, chociaż sąsiadujący obok działkowicze zbiegli się jeden po drugim i z uporem maniaka chcieli wiedzieć co się stało.

by Ciesiel

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz! W tytula maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!


Oglądany: 17803x | Komentarzy: 7 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

23.04

22.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało