W dzisiejszym odcinku zdenerwujemy się na serial „The Crown”, przyjrzymy się netflixowemu planowi z reklamami, a na koniec przeczytamy list do Polaków od Rogera Watersa.
#1. Steven Spielberg ostro o platformach streamingowych
Steven Spielberg udzielił ostatnio obszernego wywiadu
The New York Times. Skrytykował on m.in. platformy streamingowe, zarzucając im „zabieranie
pracy” jego kolegom z branży.
Reżyser wymienił takie platformy, jak Disney+ czy Netflix, jednak
swoją uwagę w największym stopniu skupił na HBO:
Pandemia stworzyła platformom streamingowym okazję do
wzrostu liczby subskrypcji do rekordowych poziomów, a także do poświęcenia
niektórych z moich najlepszych przyjaciół z filmowej branży.
Ich filmy bezceremonialnie nie doczekały się kinowej
premiery. Zostali spłaceni, a produkcje zostały niespodziewanie zdegradowane do
premiery w HBO Max. Od tego momentu wszystko zaczęło się zmieniać.
Spielberg najwięcej do zarzucenia miał wytwórni Warner Bros,
która rok temu zapowiedziała, że wszystkie ich filmy niemal natychmiast będą
lądować również na platformach streamingowych. Reżyser widzi jednak nadzieję w
starszym pokoleniu:
Myślę, że starsi widzowie odczuli ulgę, że nie musieli
chodzić po rozsypanym popcornie. Niemniej naprawdę wierzę, że ci sami starsi
widzowie, kiedy już znaleźli się w kinie, poczuli orzeźwiającą magię oglądania
filmów z innymi ludźmi.
Pocieszający był dla mnie za to fakt, że „Elvis” przebił 100
milionów dolarów w krajowych kinach. Wielu starszych widzów poszło zobaczyć ten
film i to dało mi nadzieję, że ludzie zaczynają wracać do kina, w miarę jak
pandemia staje się endemiczna. Myślę, że filmy wrócą. Naprawdę tak uważam.
#2. Quentin Tarantino uważa, że branża czeka na „wyginięcie”
kina superbohaterskiego
Quentin Tarantino w ostatnim czasie promuje swoją najnowszą
książkę zatytułowaną „Cinema Speculation”. W związku z tym filmowiec udziela
się w mediach, dzięki czemu możemy dowiedzieć się nieco więcej na temat tego,
co siedzi w jego głowie.
Reżyser w ostatnim czasie wypowiedział się na temat kina
superbohaterskiego.
Zapytano go, dlaczego on sam nie stworzył żadnego filmu dla Marvela czy dla DC
Films:
Musisz zostać wynajęty, aby robić takie rzeczy. Ja nie
jestem najemnikiem. Nie szukam pracy.
Z kolei w swojej książce Tarantino wystąpił w roli reprezentanta
swoich kolegów z branży. Zdradził, że on i wielu innych czeka na upadek kina
superbohaterskiego. Przywołał tu sytuację z końcówki lat 60. kiedy ku upadkowi
chyliła się era musicali:
Ta analogia się sprawdza, bo obecna sytuacja to bardzo
podobny chwyt. Filmy superbohaterskie nas duszą.
W dalszej części Tarantino opowiedział nieco o Gwiezdnych
wojnach i swoim początkowym zauroczeniu serią:
Bardzo lubiłem oryginalne Gwiezdne wojny, bo czego tu nie
lubić. Pamiętam jednak pewną rzecz: ten film kompletnie mnie pochłonął, czułem
się, jakbym był tam z bohaterami. Kiedy seans się skończył i w kinie zapalono
światła, pomyślałem, że jest to świetny czas dla kina.
Dzisiaj raczej nie uważam, żeby był to mój typ filmu. Koniec
końców wolę bardziej coś w stylu Bliskich spotkań trzeciego stopnia. Coś, co
wychodzi poza produkcję. Spielberg stworzył wtedy epicką przygodę dla zwykłych
ludzi, nie kinofilów. Parę obrazów miało podobny klimat. I to właśnie podobało
się widzom.
#3. Wybierzesz plan Netflixa z reklamami? W takim razie nie
obejrzysz niektórych produkcji. Netflix tłumaczy dlaczego
W kilku krajach na świecie zadebiutował niedawno najnowszy
plan z reklamami. Jest on oczywiście nieco tańszy od najtańszej do tej pory
opcji abonamentowej. Wiąże się on niestety z przymusem obejrzenia przynajmniej czterech
minut reklam na każdą godzinę oglądania zawartości platformy streamingowej.
Okazało się jednak, że wybór najtańszego planu wiąże się
jeszcze z jedną nieprzyjemnością, o której mało kto do tej pory raczył
wspomnieć. Chodzi o okrojenie biblioteki serwisu z kilku produkcji.
Przy niektórych serialach i filmach znajdziemy oznaczenie
mówiące nam, że aby obejrzeć zawartość, musimy zmienić swój plan na droższy. O
co tu w ogóle chodzi? Chodzi oczywiście o reklamy i licencje wiążące serwis z
niektórymi twórcami. W niektórych przypadkach wyświetlanie reklam w trakcie
takiego seansu oznaczałoby naruszenie zasad określonych w umowie.
Netflix postanowił więc wykluczyć te produkcje z planu i
problem z głowy. Wśród wykluczonych produkcji znajdziemy m.in. seriale „W
garniturach”, „Brooklyn 9-9”, czy „House of Cards”.
#4. W nowym sezonie serialu „The Crown” pojawił się polski
akcent, który zdenerwował Polaków
W drugim odcinku najnowszego (piątego) sezonu serialu „The Crown”
na Netflixie możemy zauważyć polski akcent. Chodzi o jedną z pierwszych scen,
gdzie widzimy księcia Filipa i polską dziennikarkę, która przeprowadza z nim wywiad…
czy może raczej usiłuje to robić.
Wywiad dotyczy najnowszej pasji księcia – czyli powożenia
bryczką. Problem jednak w tym, że dziennikarka nie za dobrze radzi sobie z
językiem angielskim, co doprowadza w pewnym momencie Filipa do ostateczności,
przez co prosi, aby zacząć wywiad od początku.
Trudno stwierdzić, co ta scena miała na celu… być może
chodziło o ukazanie Filipa jako aroganckiego i chamskiego, jednak Polacy poczuli
się urażeni. Zdaniem niektórych „The Crown” ukazał nas tutaj jako słabo
radzących sobie z językiem angielskim:
Straszne! Z Pani pomocą sugerują że przygłupi Polacy nie
mówią nawet w stopniu komunikatywnym po angielsku. Ponadto są krzykliwi i
prostaccy. Słabe to. Wstyd Netflix.
Odtwórczyni roli dziennikarki – Joanna Ignaczewska – broniła serialu w następujących słowach:
Postać, którą zagrałam, była wzorowana na polskiej
dziennikarce, która rzeczywiście w latach 90. była na pokazie/wyścigach
konnych i rozmawiała z Księciem Filipem. Widziałam nawet jej zdjęcia i z
materiałów archiwalnych również dowiedziałam się od reżysera, że ton tej
rozmowy był podobny, choć oczywiście jest też w niej element dramaturgii
scenariusza!
#5. Roger Waters napisał list do Polaków i nie przebierał w
słowach
Jak zapewne dobrze wiecie, radni Krakowa postanowili odwołać
nadchodzący koncert Rogera Watersa przez wzgląd na jego poglądy polityczne, z
którymi muzyk się nie kryje. Chodzi o jego wypowiedzi na temat trwającej wojny
w Ukrainie oraz treść listu napisanego do Ołeny Zełenskiej (pierwszej damy
Ukrainy) o czym zresztą pisałem w jednym z ostatnich
odcinków.
Pomijając już jednak tę kwestię, Watersa uznano w Krakowie
za persona non grata, co oczywiście mu się nie spodobało. Postanowił więc napisać
list do Polaków:
Ostatnio martwiłem się, że nie przeciwstawiłem się
wystarczająco silnie zbirom w polskim rządzie. Odwołali moje występy w Krakowie
nie rozmawiając ze mną i co ważniejsze, nie pytając was, POLSKICH FANÓW, czy
chcecie je zobaczyć, czy też nie. Powiedzieli, że zabronili mi koncertować w
Polsce, ponieważ pisałem listy, próbując przekonać zachodnich, rosyjskich i
ukraińskich przywódców do znalezienia dyplomatycznego rozwiązania strasznej
wojny w Ukrainie. Napisałem te listy i nie będę za nie przepraszać. Zawszę będę
robić to, co uważam, że jest słuszne i będę walczyć o prawa człowieka i pokój.
Sankcje, które USA nałożyły na Federację Rosyjską w lutym
przyniosły odwrotny skutek, ponieważ Rosja odpowiedziała odcięciem dostaw gazu
do Europy - to wywołało chaos. Zamiast tego, by zadać Rosji zamierzony
nokautujący cios, sprowadza się nieszczęście na narody Europy, w tym również
Polskę. Europejczycy są ofiarami reżimu w Waszyngtonie, który jest
zdeterminowany, by realizować własne hegemoniczne marzenie o dominacji nad
światem kosztem mieszkańców Europy.
Chcę tylko, żebyście coś wiedzieli. Wciąż chcę przyjechać do
Polski z przesłaniem pokoju i miłości. Jeśli ktoś uważa: "Ale on jest
antysemitą i miłośnikiem Putina" powiedzcie mu, żeby sp*erdalał, bo myli
się w obu przypadkach. Kocham was.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą