Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Przygody szalonego kapelusznika, Bostona Corbetta, czyli jak kastrat pomścił zabójstwo prezydenta

15 695  
157   13  
Boston Corbett to najsłynniejszy wariat w historii Stanów Zjednoczonych. Ten facet wykastrował się nożyczkami, został bohaterem wojennym i pomścił zabójstwo prezydenta Lincolna.
Wiele osób wie, że właściciel mafijnego klubu nocnego, Jack Ruby, 24 listopada 1963 roku zastrzelił Lee Harveya Oswalda, który wcześniej rzekomo zamordował prezydenta Johna F. Kennedy'ego. Ale prawie nikt nie wie, że Ruby nie był pierwszą osobą w USA, która zastrzeliła zabójcę głowy państwa. Już 100 lat przed incydentem w Dallas człowiek nazwiskiem Boston Corbett zemścił się na zabójcy prezydenta Abrahama Lincolna, a jego historia jest znacznie ciekawsza.


Thomas Corbett urodził się w 1832 roku w Anglii, w jednej z najbiedniejszych dzielnic Londynu. Kiedy Tommy miał siedem lat, jego rodzina przepłynęła ocean, jak wielu ówczesnych Europejczyków, w nadziei na lepsze życie. Imigranci zdecydowali się zamieszkać w małym miasteczku Troy w stanie Nowy Jork, gdzie mieszkało wielu poszukiwaczy szczęścia z Europy.

W Troy młody Corbett został wysłany na nauki do pracowni kapeluszy. Zawód kapelusznika uznano za godny i dobrze płatny, choć miał pewne negatywne aspekty. Chodzi o to, że w połowie XIX wieku modne były czapki bobrowe, których futro moczono w roztworze azotanu rtęci.


Proces ten w kręgu specjalistów nazwano „karrotingiem”, ponieważ nadawał materiałowi marchewkowy odcień. W tym czasie nikt nie wiedział o toksyczności rtęci, a metal ten był używany nie tylko w branży kapeluszy, ale także w medycynie. Minie wiele lat, zanim ludzie zorientują się, że opary rtęci zabijają, najpierw stopniowo pozbawiając człowieka jego umysłu, a następnie niszcząc jego narządy wewnętrzne.

Na chorobę zawodową kapeluszników wymyślono nawet specjalny termin medyczny – „eretyzm”. Ludzie mówili prościej, nazywając ofiary podstępnej rtęci „szalonymi kapelusznikami”. Choroba powodowała halucynacje, bezsenność, niepokój i drżenie, które nazwano „drgawkami kapelusznika”.

Pisarz i matematyk Charles Lutwidge Dodgson, lepiej znany nam jako Lewis Carroll, wykorzystał wizerunek Szalonego Kapelusznika w swoich książkach o przygodach pewnej Alicji w 1860 roku. Najprawdopodobniej choroba nabyta podczas pracy w warsztatach kapeluszniczych była przyczyną dziwnego zachowania Corbetta, dzięki któremu wszedł do historii Stanów Zjednoczonych.

Pracownia kapeluszy z wanną do namaczania materiału

Jego choroba postępowała stopniowo i przez długi czas młody kapelusznik Thomas był pełen energii i planów. Zmienił kilka warsztatów w różnych miastach USA, zdobył doświadczenie i stał się bardzo pożądanym specjalistą w swojej dziedzinie. W Nowym Jorku mężczyzna poznał miłą dziewczynę i wkrótce wzięli ślub.

Los był okrutny dla Corbetta – zaledwie rok po ślubie jego żona zmarła przy porodzie. Tragedia miała olbrzymi wpływ na Thomasa, który rzucił pracę, upijał się i zaczął się włóczyć bez celu po okolicy. Ciągłe libacje pogłębiały chorobę zawodową mężczyzny, a w jego zachowaniu stopniowo zaczęły pojawiać się dziwactwa.

Przez kilka lat Corbett błąkał się bez celu po Wschodnim Wybrzeżu, śpiąc na ulicach i w przytułkach. Pewnego dnia w Bostonie Thomas spotkał ulicznego kaznodzieję, którego przemówienia miały poważny wpływ na mózg uszkodzony przez rtęć i alkohol.


Były kapelusznik dołączył do grupy ewangelistów i od tego czasu nieustannie błąkał się ze swoją kompanią po ulicach, grożąc przechodniom Sądem Ostatecznym i żebrząc w pobliżu tawern. Fanatyzm Corbetta był tak wielki, że zaproponowano mu wstąpienie na łono Kościoła Metodystycznego i zostanie kaznodzieją.

Tak więc w wieku 26 lat Thomas przestał pić i stał się osobą głęboko religijną. Wrócił ponownie do swojego zawodu i na znak początku nowego życia zmienił nazwisko, stając się Bostonem Corbettem. Imię zostało nadane podczas chrztu nowo narodzonemu bratu w Chrystusie przez współwyznawców na cześć miasta, w którym wkroczył na ścieżkę prawdy.

Mężczyzna zapuścił długie włosy i brodę, aby wyglądać bardziej dostojnie, i zaczął żyć z Chrystusem w duszy. Jednakże znalezienie spokoju ducha nie było pisane Bostonowi. Pewnego razu, gdy stał na rogu ulicy i głośno wzywał mieszkańców miasta do pokuty, dwie prostytutki przeszły obok i żartobliwie złożyły kaznodziei nieprzyzwoitą propozycję.

Przepełniony słusznym gniewem Corbett odpędził nierządnice, ale ku swemu przerażeniu zdał sobie sprawę, że ich słowa i wygląd wzbudziły w nim podniecenie. Boston bez zwłoki wrócił do domu, gdzie zaczął szukać rozwiązania w Nowym Testamencie. Niestety, pewien werset z Ewangelii Mateusza przykuł uwagę fanatyka: „Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła”.

Boston pod koniec XIX wieku

Bez zastanowienia Corbett chwycił nożyce do cięcia materiału i jednym ruchem odciął sobie genitalia, bez znieczulenia. Po tej strasznej operacji szalony kaznodzieja poszedł do kościoła, gdzie odczytał wszystkie modlitwy, wskazane do odmówienia przy pokusach. Dopiero wieczorem Corbett zwrócił się o pomoc medyczną do Massachusetts General Hospital.

W 1861 roku, kiedy wybuchła wojna secesyjna, Boston Corbett wrócił do Nowego Jorku, gdzie ponownie dostał pracę w fabryce kapeluszy. Nie rezygnował też z działalności misyjnej i cały wolny czas spędzał na spacerach po ulicach miasta i wykrzykiwaniu psalmów.

Pewnego dnia, podczas wieczornej modlitwy, Boston nagle zdał sobie sprawę, że musi chronić swoje konstytucyjne wolności przed ingerencją Konfederatów. Następnego ranka Corbett udał się do punktu rekrutacyjnego, gdzie zaciągnął się do armii Unii jako ochotnik.

Początkowo koledzy wyśmiewali się z dziwnego żołnierza, który modlił się przez cały wolny czas, a podczas ataku krzyczał do wroga „Niech Pan przebaczy waszym duszom!”. Wkrótce jednak Boston zyskał szacunek kamratów za swoją odwagę, dyscyplinę i oddanie sprawie.


Corbett nie mógł zostać wzorowym żołnierzem właśnie z powodu swojej patologicznej pobożności. Nie tolerował przeklinania w jego obecności i nieustannie komentował zarówno innych żołnierzy, jak i dowództwo. Z tego powodu nie był lubiany przez dowódców, a nawet trafił do wojskowego więzienia.

Raz nawet został prawie rozstrzelany za niesubordynację, ale oczywiście, ze względu na stan jego umysłu, ułaskawiono go i wyrzucono z pułku. To nie złamało Corbetta – natychmiast zapisał się do 16. Pułku Kawalerii Nowojorskiej i nadal kontynuował służbę w wojsku.

Latem 1864 roku oddział bostoński został otoczony i znalazł się w sytuacji patowej. Odważny kapelusznik odpowiedział na propozycję złożenia broni 12 strzałami w kierunku wroga, z których część dotarła do celu. Południowcy pochwycili bohatera i chcieli go rozstrzelać na miejscu, ale Bóg kocha szalonych ludzi. Postanowiono wysłać więźnia do obozu Andersonville w Georgii.

Obóz Andersonville

Był to prawdziwy obóz koncentracyjny dla jankeskich więźniów, przeznaczony dla 10 tysięcy osób. Na ogrodzonym terenie, w niewyobrażalnie złych warunkach, zakwaterowano ponad 30 tysięcy nieszczęsnych ludzi, którzy cierpieli głód, choroby i nękanie Południowców. Ponad 13 tysięcy więźniów nigdy nie opuściło Andersonville, pozostając w masowych grobach.

Boston Corbett przeżył i tu – późną jesienią tego samego 1864 roku Konfederaci wymienili go na swojego więźnia. W ciągu kilku miesięcy obozowego życia mężczyzna nabawił się szkorbutu, gorączki, reumatyzmu i czerwonki. Konsekwencje niewoli odczuwał do końca życia.

Mieszkańcy Północy powitali Corbetta jak bohatera, nadając mu stopień sierżanta, a po opuszczeniu przez niego szpitala dali mu możliwość dalszej służby w tym samym 16. pułku kawalerii. Boston nadal tu służył, kiedy to John Wilkes Booth wystrzelił w teatrze Forda do prezydenta Lincolna, śmiertelnie go raniąc.

John Wilkes Booth

Wykrzykując hasło „Sic semper tyrannis!” („Taki los niech zawsze przypada w udziale tyranom!”), Booth wmieszał się w osłupiały tłum i korzystając z zamieszania, zniknął. Udało mu się zgubić pościg, mimo że wyskakując z loży prezydenckiej, złamał nogę.

10 dni zajęło władzom, by wpaść na trop zabójcy. Dowódca operacji schwytania Bootha, porucznik Edward Doherty, dowiedział się od swoich informatorów, że przestępca ukrywa się w Wirginii. W operację schwytania złoczyńcy zaangażowane były oddziały wojska, w tym 16. pułk, w którym służył Corbett.

Mieszkańcy Północy udali się do Wirginii na parowcach i zaczęli przeczesywać farmy i miasta w poszukiwaniu ukrywającego się przestępcy. Wkrótce ich wysiłki zostały uwieńczone sukcesem – Booth i jego wspólnik David Herold zostali odnalezieni na farmie niejakiego Richarda Garretta, położonej w pobliżu miasta Port Royal.

Zabójstwo prezydenta Lincolna

Uciekinierzy zaszyli się w stodole do przechowywania tytoniu i stanowczo odmówili poddania się. Wojsko nie odważyło się szturmem zdobyć budynku, z którego perfekcyjnie ostrzeliwano cały dziedziniec i rozpoczęło pertraktacje z oblężonymi. Po wielu godzinach negocjacji udało im się wywabić Herolda, który rzucił broń i wyszedł do żołnierzy.

Booth nie miał nic do stracenia i nadal nie wychodził. Możliwe, że zabójca prezydenta bał się, że jak tylko się pokaże, patriotycznie nastawieni mieszkańcy Północy natychmiast go zastrzelą. Nie wiedział, że w Waszyngtonie rozkazano, by schwytać go żywcem, aby poznać wszystkie szczegóły spisku i zorganizować proces pokazowy.

Boston Corbett i Edward Doherty

Jak się okazało, obawy Bootha miały silne podstawy. Kiedy przekrzykiwali się z Edwardem Dohertym, agent federalny Everton Conger podkradł się do stodoły i podpalił ją. Sucha stodoła natychmiast zajęła się ogniem i Booth nie miał innego wyjścia, jak tylko wyjść na zewnątrz. Gdy tylko wstał i podszedł do bramy stodoły, Bostonowi udało się wziąć go na muszkę przez szczelinę między deskami. Były kapelusznik był dobrym strzelcem i jednym strzałem położył Bootha.

Przestępca został wyciągnięty ze stodoły i okazało się, że kula trafiła w szyję – prawie w to samo miejsce, w które Lincoln został śmiertelnie raniony. Corbett uznał to za znak i wykrzyknął: „Jakiego wspaniałego Boga mamy, Bóg pomścił Abrahama Lincolna!”.

Booth nie umarł od razu – był sparaliżowany, cierpiał i prosił, by go dobić. Przeżył kilka godzin i, mimo wysiłków lekarzy, zmarł. Corbett zyskał sławę mściciela, choć on sam podczas wszystkich przesłuchań upierał się, że strzelił, bojąc się o podległych mu żołnierzy. Boston twierdził, że widział broń w rękach zabójcy i uznał, że Booth chciał dalej walczyć.

Ogłoszenie o nagrodzie za schwytanie Bootha i jego wspólników

Sierżant twierdził, że chciał tylko zranić Bootha, ale ten pochylił się w momencie strzału i kula trafiła znacznie wyżej, niż oczekiwał strzelec. Za samowolkę Corbettowi znowu groziło rozstrzelanie i znowu ten los go ominął. Sierżant został osobiście ułaskawiony przez sekretarza wojny, Edwina Stantona, który osobiście przesłuchiwał Bostona i był przekonany o legalności jego działań.

Do historii przeszła odpowiedź Stantona dziennikarzom na temat powodu ułaskawienia:

Spiskowiec nie żyje, patriota żyje. Uratował kraj przed wydatkami, powstrzymał niepokoje i trudy. Uwolnijcie patriotę.

Boston został zwolniony nie tylko z aresztu, ale także ze służby wojskowej. Sekretarz, mimo ułaskawienia udzielonego Corbettowi, nie wybaczył mu śmierci Bootha, który mógł stać się atutem w walce z prezydentem Konfederacji, Jeffersonem Davisem.

Za schwytanie żywego Bootha obiecywano 50 tysięcy dolarów, ale Boston otrzymał tylko 1,5 tysiąca. Po zwolnieniu go z pułku, pozwolono mu zabrać ze sobą konia, do którego sierżant był mocno przywiązany. Corbett wrócił do Bostonu, gdzie czekał na niego honor i chwała.

Pocztówka z wizerunkiem Bostona Corbetta

Portrety byłego kapelusznika były drukowane na pocztówkach, a dziennikarze podążali za nim, żądając raz za razem, aby opowiadał historię śmiertelnego dla Bootha strzału. Otoczony uwagą Boston postanowił nie wracać do zawodu kapelusznika, ale zdecydował się rozpocząć karierę wykładowcy.

Zaczął podróżować po Stanach Zjednoczonych, opowiadając publiczności swoją historię. Mówca z chorego psychicznie sierżanta w stanie spoczynku był kiepski – Corbett mówił niejasno i ciągle przechodził na chrześcijańskie moralizowanie. Wkrótce Amerykanie stracili zainteresowanie jego opowieściami i Boston został sam ze wspomnieniami i postępującym szaleństwem.

Ogarniały go paranoiczne myśli, że współpracownicy Bootha wyśledzą go i zabiją. Przeniósł się do Filadelfii i dostał pracę jako kaznodzieja, ale w nowym miejscu jego stan psychiczny pogorszył się. Bostonowi wydawało się, że Booth przeżył i poluje na niego. Życie szaleńca komplikował też fakt, że z biegiem czasu pojawiło się wielu nieszczęśników, którzy wysyłali mu listy z pogróżkami.

Pomnik w Concordia w stanie Kansas, gdzie Corbett mieszkał w ziemiance

W 1878 roku Corbett uciekł do Kansas i osiadł w wykopanym w ziemi dole. Wśród miejscowych Boston był znany jako niebezpieczny psychol, ponieważ nie rozstawał się z dwoma rewolwerami i uwielbiał celować w ludzi. Wszystko skończyło się tym, że były bohater trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie spędził dwa lata. Pewnego razu podczas spaceru szalony kapelusznik zobaczył kucyka przywiązanego do szpitalnego płotu, wskoczył na siodło i zniknął. Ślad po szaleńcu zaginął – niektórzy wierzyli, że Boston uciekł do Meksyku, albo spłonął podczas pożaru lasu w 1894 roku. Najprawdopodobniej nigdy się nie dowiemy, jak zakończył życie szalony kapelusznik, który pomścił swojego prezydenta.

2

Oglądany: 15695x | Komentarzy: 13 | Okejek: 157 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało