Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Od sprzątacza do handlarza... stanikami. Jak to cycków się naoglądałem – Część III

73 802  
778   65  
No i doczekaliście się! Po drugiej części przyszła pora na trzecią.

[Prosta droga ku... cyckom. Sklep „Tits”!]


Słowo dłuższe o pani Joannie. Miała wówczas trzydzieści siedem lub trzydzieści osiem lat. Niezbyt wysoka, blond włosy zadbane, do talii. Ubierała się bardzo nowocześnie i zawsze z gracją – jej strój mówił: znam się na modzie! Zawsze nosiła spódnice nad kolana i zawsze rozpinaną koszulę z rozpiętym dekoltem. W dekolcie skrywała, niezbyt udanie, biust opalony w rozmiarze 75 D. Była bardzo szczupła, można by powiedzieć: wyrobiona przez treningi i dietę. Uwielbiała swoją pracę: dla niej biustonosz był wszystkim, zaś jego dopasowanie stawało się aktem sztuki. Robiła to, co kochała. I robiła to perfekcyjnie.
Bardzo często wyjeżdżała z Polski w kierunku Francji, Włoch i Hiszpanii i stamtąd przywoziła towar. Bywało tak, że znikała na kilkanaście dni i grasowała w domach mody, aby przywieźć najlepsze staniki, jakie można było zobaczyć i włożyć. Dlatego jej sklep Tits cieszył się ogromną popularnością w całym województwie (tego wówczas nie wiedziałem, lecz szybko odczułem to na własnej skórze).

Na chwilę wrócę do mojego JA w tamtym czasie. Możecie sobie myśleć, że programista i informatyk to wykładnia stulei, ale wówczas miałem dwie partnerki (dwa związki – po kilkanaście miesięcy) i to i owo widziałem oraz robiłem. Natomiast w sklepie, gdy ujrzałem biust „live” w dość publicznym miejscu, odkryłem w sobie kompletne braki. To tak MOŻNA??? Więc sklep Tits trochę mnie zaintrygował, zwłaszcza osoba pani Joanny. Czułem wewnątrz rzeczy pokroju „coś mnie w życiu omija, więc jest ku temu okazja, aby to odkryć”. To było dobre przeczucie.

[Wypożyczony. Sprzedany i kupiony, ja.]


Po sukcesie związanym ze zmontowaniem regału (i naprawieniu instalacji elektrycznej) w sklepie Tits wróciłem do sklepu Żelaznego i przez kilkanaście dni wykonywałem swoje obowiązki. Nie było nudy, ale też nie było ekscytacji. Natomiast dość często przyłapywałem się na tym, że przez kratę (dzieliła nasze sklepy) zerkałem na to, co się dzieje w Tits. Ruch był tam ogromny. My mieliśmy pomiędzy 150-200 klientów w ciągu dnia, a pani Joanna też tyle. My mieliśmy dosłownie wszystko, natomiast Asia sprzedawała bieliznę. To było intrygujące...

Pod koniec sierpnia pani Joanna zrobiła deal z moim szefem. Przyszła do mnie i zaproponowała, abym pomógł w przebudowie Tits oraz wykonał kilka zadań związanych z reklamą, w tym oklejanie witryny głównej (znajdowała się na parterze, poza sklepem) reklamami i napisami. Te akurat robiło się wtedy ręcznie, bo ploter był fanaberią zza granicy i trzeba było mieć skilla, aby to zrobić. Ja ten skill posiadałem, więc Joanna dogadała się z moim szefem: ja idę do pracy do niej, ona za to płaci mojemu szefowi. Wystarczyło, abym się zgodził.
Zgodziłem się.

Umówiliśmy się na początek września. Przygotowałem dokładny plan według tego, co sobie Joanna zażyczyła. Narzędzia, materiały, floorplan sklepu (dwieście pięćdziesiąt metrów kwadratowych trzeba było ogarnąć!). W końcu poszedłem do „nowej” pracy. Okazała się być nie tyle nową pracą, co nowym miejscem pracy.

[Opakowanie na groszki – pierwsza... klientka!]


Plan planem, ale wyszło jak w życiu. Przebudowa według tego, czego oczekiwała Joanna, była w ch** ciężkim zadaniem. Dość powiedzieć, że przez pierwsze dni (a był to piątek i potem sobota) nie daliśmy rady nawet zrealizować relokacji towaru. W niedzielę musieliśmy rozebrać cały sklep na części pierwsze i przerzucić ogromną ilość staników, bielizny, pończoch i takich tam.
W Tits pracowały dwie dziewczyny: Beata była niską brunetką, której ktoś powiedział, że fryzura przypominająca hełm hiszpańskich inkwizytorów jest dobrym wyborem (ciało miała boskie, tylko ten kask odwracał uwagę od reszty), oraz Julita (również świetne ciało, bardzo wysoka! NOGI! NOGI!!! Miała kosmiczne!), a z nią był ten problem, że głos miała taki, jakby jej jaja urwało i w sumie wpadała w ultradźwięki, gdy pytała „Co podać?”. Poznaliście obsadę Tits. Ja też, choć akurat ja ciut wcześniej.
Przerzucamy towar z prędkością niefajną, żeby w poniedziałek sklep był otwarty. Jest godzina osiemnasta. Przychodzi Joanna i zaczyna tłumaczyć, co ja przerzucam.
Za każdym razem, gdy łapałem opakowanie ze stanikiem, body, majtkami, to ona tłumaczyła mi, co to jest. Tłumaczyła też, jak to się nosi, do czego pasuje, na jaką okazję.
Oglądaliście film „Forrest Gump”? Pamiętacie tego gościa, Bubbę, który tłumaczył, jak można sprawić krewetki? Joanna właśnie takim Bubbą była. Waliła tekstami takimi, że przytłaczała mnie informacjami. Większość zapamiętałem, więc gdy przekładałem half-topa, to wiedziałem, co i do czego to służy. Normalnie chłonąłem jej wiedzę o cyckach jak gąbka. Dosłownie. Bo cycki są fajne!

Minęła niedziela, minął poniedziałek. Sklepu nie udało się otworzyć, bo był rozpi*erdol totalny. We wtorek udało się stworzyć co najmniej malutki skrawek z ladą i przymierzalnią, więc wówczas Joanna zadecydowała, że teraz przyjmie klientki. Ja swoje robiłem i realizowałem jej plan. Pracowałem od szóstej rano, żeby wszystko ogarnąć. Tu wiercę, tam przycinam, tam ustawiam: zapi3rdol konkretny. Gdzieś tak przed godziną szesnastą (jak planowałem wyjść na hot doga) przyszła klientka. Okazało się, że to moja klientka. Ta pierwsza.

Beata i Julita wzięły ją „na siebie”. Klientka o imieniu Daria była filigranową brunetką. Włosy miała ciemne, ciut rude, do ramion, zaś ramiona delikatne jak płatek śniegu, kompletnie nieopalone, jak zresztą całe ciało. Przyszła do Tits, ponieważ – zgodnie z renomą – słyszała, że tutaj dobiorą dla niej stanik. Dziewczyny dwoiły się i troiły, aby coś jej przymierzyć, ale – jak zdołałem usłyszeć – sukcesu nie osiągnęły.
Skręcam kolejny regał, gdy Beata wychodzi wkurzona. Dławi złość i zaciska pięści. W workach szpera za odpowiednim towarem i jednocześnie przeklina remont. Ja sobie patrzę w stronę kabiny, bo tam pozostała Julita, która zachwala „coś”, choć klientka daleka jest od „ochów i achów”.
Jak się kotara uchyliła, zobaczyłem Darię rozebraną całkowicie. Nie miała nic na sobie – była całkowicie golutka, jak ją Bozia stworzyła. To był ułamek sekundy, ale mi wystarczyło...
Zawołałem Beatę:
– Ty, co wy tam kombinujecie? I dlaczego się tak wściekasz?
– Bo sobie, cholera, postanowiła stanik kupić, na te groszki!
– Eeee?
– Znajdź jakieś siedemdziesiąt „aa”, to pogadamy... Bezcyce totalne!


Czy pamiętacie, że pani Joanna zna się na rzeczy? Pamiętacie, że wie wszystko o cyckach? Czy pamiętacie, że przekazała mi przez dwa dni całkiem sporo informacji? Ja pamiętałem.
Poszedłem do składowiska, gdzie leżało jakieś trzydzieści worków z bielizną. Wykopałem ten, który sam pakowałem. W nim znajdował się pewien ciekawy egzemplarz: bodysuit (potocznie: body) z haftami na zewnętrznych stronach ramiączek oraz profilem pod piersiami. Profil, czyli odpowiedni szew, nie ingerował w stan piersi. To zapamiętałem, gdy Joanna mi tłumaczyła, co i jak.
Wygrzebałem, co szukałem, i idę do Julity, bo tylko ona się ostała w kabinie z klientką. Klientka za osłonę wzięła skórę niedźwiedzia, co to został rozj3bany granatem (ubrania leżały obok, natomiast moje wejście było zaskoczeniem, więc pani Daria wzięła co miała pod... nogami).
– Pani to sprawdzi? – pytam, otuloną futrem klientkę. Dość zaskoczoną klientkę – przyznaję.
– Pan to kto? – zapytała zmieszana.
– Wujek Dobra Rada!
Po wypowiedzeniu tych słów zostawiłem Julitę oraz klientkę Darię.
Minęło kilka minut, w czasie których sobie wróciłem do zajęć, a wtedy woła mnie Julita:
– Stefan, możesz tu na chwilę?
Zostałem zawołany do kabiny. Poszedłem.
Daria stała ubrana w to body, które zasugerowałem. Skłamałbym, gdyby to był mój wymysł – to wszystko było wynikiem słuchania Joanny. Ale w tym momencie zadziałało. Kobieta była ubrana w strój, który ja... poleciłem.
Przymierzalnia rozchylona, dziewczyna przygląda się w lustrze:
– Jest cudownie! – oznajmia.
– Wiem. Wiedziałem – mówię.
Wtedy ona, dość zaskoczona, patrzy na mnie. Widzę w jej wzroku, że nawet nie wstydzi się swojego wyglądu. Wygląda zajebiście. Ja to wiem i ona to wie.
– Ale żeby facet mi tak doradził? – dodaje, po którymś tam obejrzeniu siebie w lustrze.
– Ubiera się pani dla faceta, to doradzam jak dla faceta! – odparłem. Byłem zadowolony.
Ona też.
Sprzedałem body o wartości ½ wypłaty. Ściągnięte z Hiszpanii przez Joannę.
To był początek. Dobry początek. No, prawie.

[Propozycja nie do odrzucenia]


Wykonałem zleconą mi pracę. Sklep został przeobrażony w nowy twór według wizji właścicielki. Nie mogłem narzekać, bo swoją część wykonałem zadowalająco na wielu płaszczyznach (na tip top), natomiast oceniając sam pomysł, miałbym kilka uwag. Mniejsza o to.

Możecie sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę dwie ostatnie sytuacje, że Tits był Sodomą i Gomorą, i co tam się odstawiało. Otóż – nie! Był to normalny sklep z bielizną, tylko osoba prowadząca wprowadziła novum do swojego fachu. Przez ponad dziesięć dni – bo tyle zajęło mi zrobienie tej trzydniowej roboty – obserwowałem uważnie moją przyszłą pracodawczynię. Posiadała ona niebywałe wyczucie do kobiet: gdy widziała, że ma trudną klientkę, to dystansowała się, dając jej pole do decyzji. Gdy widziała, że przychodzą dla jej talentu doradczego, wtedy wypływała w swoje rejony i robiła z cyckami klientek, co tam sobie widziała. Jeśli przeczuwała jakieś targowanie, stawała na swoim i szybko usuwała się w cień i rezygnowała z klientki. I – co najważniejsze – potrafiła bombardować wiedzą oraz pasją w każdej chwili. To było jej atutem.
Z końcem września wygasała moja umowa w sklepie Żelaznym. Szef dopytywał o moje dalsze plany i w sumie chętnie bym został w jego sklepie, bo Przyziemie (konglomerat sklepów w dawnym urzędzie) posiadało niesamowity klimat, gdzie każdy się znał i razem spędzaliśmy wiele czasu, jednak czułem pociąg do cycków...
W tym dniu Joanna złożyła mi propozycję.
– Stefan, możesz na spokojnie się przenieść tutaj – zagadała do mnie.
Sama przyszła do Żelaznego, więc moje zdziwienie było podwójne.
– Ja? W stanikach? Z kobietami?!
– Nie lubisz kobiet?
– Lubię. Aż za bardzo. Ja się tam spocę i zestresuję, jakbym miał tak... wie pani... tak oglądać to wszystko cały czas.
– Dziewczyny cię polubiły, ja też, i sprzedałeś plastikowe body, których ja bym nie wcisnęła. Nadajesz się. Reszty cię nauczę.
I nauczyła.
A było to jedna, mała sztuczka. Tylko jedna.

Zaakceptowałem jej ofertę, myśląc sobie „Gdzie ty, chłopie, leziesz?!”. Prędzej widziałbym siebie w PeceTechu niż tutaj, ale... jednak... ciekawość mnie wzięła i pochłonęła.
Z dniem pierwszego października zameldowałem się w Tits jako pracownik regularny.
„I co ja robię tu, ooooo! Co ty tutaj robisz, uuuuuuuuuuu?!”
Ja rozpocząłem pracę, a Joanna wyjechała. Zostałem sam... z dwiema kobietami, które mną zarządzały.

[Zobacz moje cycki w tym staniku! Teraz!]


Beata... ach! Beata! Próbowała naśladować styl pracy Joanny w każdym aspekcie. Jeśli nie było ruchu (co stanowiło rzadkość), przebierała się i uzbrajała w stanik. Często, wręcz ostentacyjnie, paradowała w nowo wybranym ciuchu po sklepie, dając znać wszystkim dookoła, że właśnie włożyła nowy pancerz i jest gotowa przyjąć każdą krytykę. Tylko co tu krytykować? Ona wyglądałaby w oponie od malucha pociągająco, a co dopiero, gdy założyła sam stanik, a na tyłku nosiła leginsy. Bez bielizny, rzecz jasna, bo majtki uznawała za rzecz karygodną dla jej figury (przynajmniej miała tę świadomość swojego tyłka, bo z fryzurą było gorzej).

Dobra. Pracuję w nowym miejscu i klientki mnie omijają. Spodziewałem się tego i wielokrotnie uzyskałem uzasadnienie: Facet? Stanik? Dla mnie? Idź pan!
Spoko, wiedziałem, co powiem Joannie, gdy wróci: tak żem czuł...
Kilka dni minęło i nie obsłużyłem żadnej klientki. Normalnie posucha, wstyd, tragedia.

Pewnego poniedziałku, gdzieś koło południa, gdy nie było żadnych klientów w Przyziemiu, Beata poszła do regału i zabrała stanik. Taki fikuśny, srebrny, z fiszbinami i utwardzaną miseczką. Nie weszła nawet do przymierzalni – tylko zrobiła looka w prawo, w lewo – i zdjęła bluzkę. Oczywiście, odsłoniła swoje zajebiste cycki. Stoję jak wryty, ona mrugnęła porozumiewawczo, co akurat nic nie dało, bo dalej stoję jak wryty. Beata zakłada stanik, który sobie przygotowała.
W opakowaniu jej piersi prezentują się gorzej: są zmiętolone do mostka, pod pachami pojawia się nieprzyjemna dla oka fałda, ramiączka układają się na tej fałdzie też nieciekawie.

Nic nie widzę, nic nie robię. Stoję – jak opos – i udaję, żem ślepy,
Po chwili Beata woła mnie po imieniu:
– Stefan, no, podejdź tutaj, tylko szybko!
Coś tam robię i ją ignoruję.
– Stefan, no! Kurwa, trzeba to ocenić!
Spuszczam głowę i idę. Podchodzę do Beaty, która stoi obok przymierzalni.
– Co tam? – pytam i patrzę w podłogę.
– No, weź, spójrz tutaj, ja cię proszę! Leży jak trzeba?
Nie podnosząc wzroku, odpowiadam:
– Nie, całkiem na nie!
Beata zdejmuje ten stanik, co go właśnie mierzyła. Więc... po prostu widzę dwie fajne, mega fajne, przezajebiste piersi, z sutkami (małe sutki) i ona łapie się za piersi i zadaje mi pytanie, dość istotne:
– No, to co ty tu widzisz najlepiej?
Akurat w tej chwili krew mi odpłynęła z mózgu, więc zwyczajnie próbowałem utrzymać równowagę, toteż z odpowiedzią był problem, ponieważ wszystkie procesy znajdowały się tam, na dole.
Odpowiedziałem zgodnie z procesami.
– Moje ręce!

Cdn.
13

Oglądany: 73802x | Komentarzy: 65 | Okejek: 778 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało