Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki CLXVII - Drużyna plotera

36 146  
1   14  
Przed wami kolejna dawka historii z życia Bojowniczek i Bojowników. Osoby wrażliwe proszone są o ominięcie tego artykułu(*). Miłej lektury. A jest co czytać...

BĘDZIESZ SIĘ KŁÓCIŁ?

Jadę sobie spokojnie gdzieś w okolicach jakiejś wsi i dopiero na widok czegoś takiego niebieskiego z czerwonym na jednym końcu przypomniałem sobie, że znak ograniczający do 40km/h mignął mi jakiś czas temu.
Niebieski wyglądał na takiego bardziej kumatego, więc pomyślałem, że nie zaszkodzi pogadać. Zwłaszcza, że wonieje mi to kilkunastoma punktami...
Zaczynam (z szelmowskim uśmiechem):
- Ej, no! Nie rób pan scen! 40, czy 140? O jakąś jedynkę będziesz się pan kłócił?
Niebieski popatrzył spode łba i rzucił krótko:
- 500.
Przytkało mnie trochę, ale wyksztusiłem:
- Iiiiiillllleeee?
Na to niebieski (z jeszcze bardziej szelmowskim uśmiechem, niż mój):
- 500, czy 50? O jakieś zero będziesz się pan kłócił?

by Bored

* * * * *

KOCHAM CIĘ SKARBIE

Zbieramy wczoraj się przy piwku z socjologiczną bracią
Ja narzekam, że dzień wcześniej za tłumacza musiałam robić w kłótni kochanków.
Kumpela na to:
- Wiesz, znajoma też musiała robić za tłumacza kiedyś. Ma bowiem kolegę geja, który ma chłopaka w Anglii, tyle że nie mówi po angielsku. Pewnego dnia Ulka dostaje smsa:
"Kocham cię mój skarbie, chcę być zawsze przy tobie, jak najbliżej, tak chcę spędzić moje życie. Tylko z tobą i w twoich ramionach."
Ulka wniebowzięta - Kto mi taki piękne smsy pisze - myśli.
Za chwile dostaje drugi z tego samego numeru o treści:
"Ulka - przetłumacz!"

by Tscharna

* * * * *

KOPALNIA

Jestem elektromonterem w kopalni miedzi, pracuje pod ziemią i tam miała miejsce ta historyjka.
Przyszliśmy w poniedziałek rano do pracy i rozpoczęliśmy dzień śniadaniem. Jeden z kolegów (Wacław), umęczon jak pod ponckim Piłatem (poniedziałek, 6-rano), wykorzystał czas śniadania na drzemkę. Spał, siedząc przy stole, a za poduszkę robiło mu jego własne ramię. Po jakimś czasie wszedł do warsztatu nadsztygar i trzeba było kolegę szybciutko obudzić, bo spać w pracy przecież nie wolno.
Boss witał się ze wszystkimi, aż doszedł w końcu do świeżo obudzonego Wacusia i podaje mu grabę.
Wyobraźcie sobie przerażenie kolegi, kiedy stwierdził, że... ręka nie chce mu się podnieść. Zdrętwiała mu do tego stopnia, że nie mógł nią ruszyć. Zahuśtał całym ramieniem kilka razy, a te za nic nie chce się przywitać... zepsute i nie działa. Radość z tego mieliśmy okrutną. Widząc, że nic nie wyjdzie z wywijania bezwładną ręką, podniósł ją sobie przy pomocy lewicy i takiego zdrętwiałego flaka podał szefowi. Co tam będę pisał o rotflowaniu i bezcennych minach...

by drodar

* * * * *

OFERTA

Pewna firma miała za zadanie napisać ofertę na usługi dla centrali RUCHu (to ci od sieci kiosków). Przetarg publiczny, mnóstwo załączników, trzeba było opisać dokładnie oferowane rozwiązanie itp. Koledzy piszący ofertę stwierdzili, że opisywana problematyka podobna jest do tego, co niedawno oferowali w pewnym banku. Zrobili więc zgrabne CTRL_C, CTRL_V i dla pewności jeszcze pozamieniali, za pomocą CTRL_F, WSZYSTKIE słowa "bank" na "Ruch". Nieco się zdziwili gdy po otwarciu ofert, przewodniczący komisji zapytał:
- Panowie, czy możecie wyjaśnić co to są Ruchomaty?

by Gnypex

* * * * *

ZABIEG

Pewien mężczyzna miał mieć dość nieprzyjemny zabieg, polegający na wprowadzeniu sondy z kamerą perrectum. Obraz miał być wyświetlony na monitorze. Lekarz poprosił o zgaszenie światła. Wprowadził sondę i zaczął pompować taką pompeczką NaCl (sól fizjologiczną). Nagle pacjent zaczął jęczeć i wić się z bólu.
Okazało się że lekarz ściskał go za jądra... a słynął z tego, że miał dłonie jak kowal.

by brogman

* * * * *

NIC, TYLKO ODJECHAĆ

Rano było tak zimno, że nawet psa nikt by na taki ziąb bezmyślnie nie wypędził.
Niestety ja, zazdroszcząc w myślach niektórym włochatym czworonogom, już o 6.15, targany raz po raz przez dreszcze, wsiadałem do samochodu.
Delirka wywołana zimnem trząchała mną jeszcze jakiś czas, a później wnętrze samochodu zaczęło się nagrzewać.
Na złość w robocie nie było kawy i zaczynałem odczuwać tego skutki w postaci tak zwanej "Omulachy" czyli najnormalniej w świecie "Łapałem porannego muła".
Z odrętwienia wyrwał mnie gość, który jakimś sposobem dostał się do nieczynnego jeszcze biura.
- Panie trzy worki cementu można?
- Można - odpowiedziałem i pomyślałem, że nie ma jeszcze żadnego magazyniera, więc sam to będę musiał wydać.
Lśniący Peugeot 206 podjechał pod zadaszoną wiatę i wysiadła z niego wyfiołkowana niunia.
- Samochód mi się ubrudzi... - zapiszczała - Nie ma pan jakiegoś papieru?
- Mogę pani coś takiego dać - odparłem, wskazując na stertę papierów w kącie.
- Ale to jest brudne...
- To nic innego nie ma - odpowiedziałem może niezbyt uprzejmie, dźwigając w międzyczasie worek z zamiarem wrzucenia go do bagażnika.
- Ekhm... Ekhm... Jak to śmierdzi- zakasłała niunia, zasłaniając usteczka chusteczką, a tymczasem ożywił się facio jej towarzyszący.
- Ja coś poszukam - krzyknął, sprawiając że zastygłem w oczekiwaniu z 25 kilowym workiem cementu.
I teraz puenta... Może niezbyt wysublimowana, ale za to poprawiła mi humor na resztę dnia.
- Mam, mam. - krzyknął gościu, wymachując jakimś tekturowym kartonem i jednocześnie wdeptując centralnie w pokaźnych rozmiarów psią kupę pozostawioną tam zapewne przez Brutusa, psa który zajmuje się cieciowaniem na firmie...
- No teraz to tylko klimę włączyć i do przodu... - pomyślałem, a towarzystwo jakby nigdy nic odjechało w siną dal...

by stalko

* * * * *

WIECZNE GUGANIE

Jak zaznaczyłam na HP, Mikołajek Nadmorski guga. Guga cudnie, najcudniej, najmądrzej i tak jakoś wymownie. Ale do mamuni tylko guga...
Reszta kce, żeby do niej też, a on do mamuni i mamuni. No i przychodzi Olaf do brata, nachyla się i mówi:
- Zagugaj do mnie.
cisza.
- Zagugaj.
Cisza
(didaskalia: matka - Polka w UK opuszcza scenę, ale słyszy, co się dzieje w pokoju, a jej starszy syn nie wie, że matka słyszy)
- Zagugaj!
Cisza.
- Młody, nie bądź ciota, zagugaj!!!
Więc wlazłam nazad do pokoju, zrobiłam [:>]
Młode zrobiło [:>]
Najmłodsze jednak przerwało trudne milczenie, zagugalo i dostało czkawki.
- O Boże! - krzyczy Olo. - On się meczy! On się nie może męczyć czkawką! Trzeba go przestraszyć!
W ostatniej sekundzie wyrwałam dziciarowi z rączyn nadmuchany worek foliowy, z którego chciał strzelić pięciotygodniowemu bobasowi nad uchem "żeby się przestraszył i żeby czkawka mu minęła".
Myślę, że mogłaby minąć mu na zawsze :/

by konwalia

* * * * *

INSTYTUT ABSTRAKCJI

Jak zwykle - długo i bardziej anegdotycznie, niż śmiesznie...
Ostatnio w Instytucie (gdzie teraz “pracuję”) wszystkim chyba odbija... Po czym wnioskuję? Po mailach, jakie przychodzą.

(1)
Jedna z głównych sekretarek się rozchorowała, została na zastępstwie biedna dziewczyna, która pracuje w Instytucie od tygodnia... Ale od razu błysnęła poczuciem humoru:

„Kochani, ponieważ zostałam sama i czuję się trochę (taki eufemizm) bezradna – proszę wykażcie się wyrozumiałością i odłóżcie wszystkie ważne sprawy do momentu, gdy B. wróci z chorobowego.
Gdybyście jednak byli zdesperowani – zapraszam do pokoju 321. Może Wam nie pomogę, ale zawsze mogę Was obdarzyć przyjaznym, tępym spojrzeniem”

(2)
E mail o godzinie 12:00:
„Ponieważ Pani XXX, która miała poprowadzić wykład MP327 w najbliższy poniedziałek nagle się rozchorowała – czy są jacyś chętni, aby ją zastąpić?”
Jak łatwo się domyśleć – na ostatnią chwilę, nikt nie ma ochoty...

(3)
E mail o godzinie 15:30:
„Ze względu na lawinowo zalewające nas zgłoszenia chętnych – nie jesteśmy w stanie zadecydować, kto poprowadzi w zastępstwie poniedziałkowy wykład. Zostaje on więc odwołany”.

(4)
E mail – godzina 13:00:
„W związku z pastowaniem podłogi i pracami porządkowymi w grudniu dostęp do każdego z pięter będzie utrudniony przez około 1 tydzień. Proszę, dajcie znać, kto planuje pracować w Instytucie w dniach 16 grudnia – 1 stycznia”.

(5)
E mail – godzina 13:30:
„Czy na mój poprzedni e mail mogłyby odpowiedzieć na razie osoby tylko z trzeciego piętra? Pozostałym dziękuję!”

Poziom abstrakcji, panujący w tym Instytucie zaczyna nawet MNIE przerastać...

by illy

* * * * *

W APTECE

W piątek miałem rotowajrusa... Nie dotarłem do fabryki i jeździłem co chwilę do wymiotkowa... Zadzwoniłem do Myszki, co by mi jakiegoś leka zakupiła w aptece i zaległem w pościeli.
Wieczorem Myszka dotarła do domu, cała czerwona na twarzy i mówi:
- Jezu co ja się wstydu najadłam...
- Czego? (pytam grzecznie)
- No byłam w aptece, robiłam zakupy... Kupiłam najpierw krople do oczu, potem paczkę prezerwatyw i już miałam wychodzić, ale sobie przypomniałam i mówię:
- Aha... A ma Pani magister coś na wymioty? Dopiero sobie uświadomiłam, jak to zabrzmiało, jak zobaczyłam jej minę...

by Misiek666

* * * * *

ZACHOWUJ SIĘ W SKLEPIE

Taka scenka ze sklepu. Rodzinka 2+1. Mama/żona dominująca:
- Tu chodź, to weź, tego nie ruszaj, za mną za mną, słuchaj co mówię...
Tato/mąż chyba zły:
- Ku**a, po co my tu chodzimy, po co my tu...
Dziecko z ADHD chyba, obija się o półki i wydaje odgłosy... chyba jakiejś wybuchającej bomby?
Mama do dziecięcia, niby szeptem:
- Ku**wa, co robisz? Zachowuj się jełopie...
Dziecię na całe gardło:
- Sama się zachowuj! Co na mnie mordę drzesz?!
Kupujecie bita śmietanę w sprayu?
Pytam, po widoku wesołej rodzinki, inny zrobił na mnie większe wrażenie.
Ochroniarz, taki po cywilu zaaplikował sobie do japy taką właśnie bitą śmietanę i potem odstawił na półkę...
Smacznego

by Jaiwo

* * * * *

NA WYNOS Z PRZYSZŁOŚCIĄ

Zdawało mi się że sprawiam wrażenie miłego, zadowolonego z życia, młodego człowieka. Miałem rację - zdawało mi się. Poszedłem wczoraj kupić trzy metry liny wspinaczkowej. Pan przy kasie był nader uprzejmy:
- Zapakować?
- Dziękuję, nie trzeba.
- To może panu od razu pętlę zrobić?

by WinegarR

* * * * *

PRZEPISY

Znajomy kupował w Biedronce 20 butelek wody w dużych baniakach (każdy po 5 l) Oprócz tych butelek nie miał w koszyku NIC.
Kiedy przyszła jego kolej przy kasie (wybrał jedną z 2 kas w sklepie), Pani kasjerka lekko się zaniepokoiła, odeszła od kasy i podeszła do drugiej kasjerki szeptając jej coś do ucha i wskazując na znajomego. Ten nic, ale trochę się zaniepokoił, tym bardziej że coraz więcej klientów zaczęło zwracać na niego uwagę. Kasjerka wraca na swoje miejsce, bierze mikrofon i na całą Biedronkę :
- Kierownik proszony do kasy nr 1...
Kolega w szoku. Kolejka za nim rośnie wprostproporcjonalnie do absurdu sytuacji. Przychodzi kierownik staje i patrzy na ten koszyk. Kolega nieśmiało zapytał o co chodzi... Na co kasjerka:
- Panie, powyżej 10 szt. tego samego towaru potrzebna jest do liczenia asysta... Takie przepisy!

by nouzad

* * * * *

KOREKTA DEFINICJI

Dzisiejsze czasy wymagają korekty pojęcia ku**a. Kiedyś oznaczało ono kobietę lekkich obyczajów, ewentualnie dziewoję dającą każdemu, gdzie popadnie, za darmo. Wczoraj dowiedziałem się, że dzisiaj oznacza zupełnie coś innego!
Ostatnio szwagier - człowiek impreza - opowiada mi historię:
- (...) Więc zabrałem ją (z dyskoteki) do siebie na kwadrat, laska chętna więc zabieram się za nią. Pozwoliła na macanko, cycuszki, te sprawy, ja ją za majty, a ta mówi, że nie pozwoli nic więcej. Pogoniłem ku**ę...

by wildadam

* * * * *

PRACA - DRUGI DOM

Biuro, open space. W oddali, koleżanka z zaprzyjaźnionego działu przyprowadziła swoje najnowsze dziecię, by się koleżankom pochwalić.
U nas w dziale praca w ciszy, u nich szczebiotanie berbecia, piski i inne jęki zachwytu.
Pracujący przede mną kolega zdejmuje słuchawki z głowy. Wzrok jego zastygł. Nadstawił ucha i przemówił:
- Pracoholizm... w biurze rodzić, pracoholizm...

by miechoo

* * * * *

TRYLOGIA

W firmie, w której pracuję, jest kilka ploterów - frezujący, tnący, laserowy do tworzyw... mniejsza z tym. W każdym razie, jest też [K]umpel, który chyba jako jedyny w firmie w 100% umie obsługiwać i zna się na każdym z nich. Przyjęli do pracy niedawno dwóch ludzi do obsługi tych ploterów. Pytam się ostatnio owego kumpla:
[J]a - No i jak ci nowi?
[K] - A przestań, trylogia...
[J] - Ke?
[K] - No bo tak: jak tylko przyszli do roboty, z miejsca zostali ochrzczeni "Drużyna plotera". Kiedykolwiek koło ploterów przejdziesz, to zamiast coś robić, uczyć się, to stoją jak te "Dwie wieże". No a jak coś trzeba zrobić, to i tak ja muszę, no i mamy "Powrót króla"...

by Soultaker

* tak, to była prowokacja...

Chcesz poczytać więcej autentyków? To wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne", tam też możesz opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), a być może za tydzień to właśnie Ty rozbawisz na naszej stronie głównej czytelników kolejnych Autentyków!

Oglądany: 36146x | Komentarzy: 14 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało