Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LXXXVI

18 485  
2   7  
Klikaj!Młotek, drzewo, sznurek, gałązka, sanki, łopata czy w końcu molo. Wszystko może stać się przyczyną traumy. Czasami też sporego wstydu...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

SKOCZ PO PIŁKĘ!

Zaznaczam, że rzecz nie mnie dotyczy a jedynie byłem tego świadkiem. Było to w latach 70-tych XX w. W pobliżu osiedla robole skończyli budowę i likwidowali pozostałości w postaci rusztowań, gruzu itp. Między innymi usunęli kibel-sławojkę a dół (nie do końca zapełniony) posypali żółciutkim piaseczkiem co by nie waniało. Ktoś na to wrzucił połowę piłki gumówki (przekrojem do spodu). Pętaliśmy się po placu z kumplami (7-8 lat), a za nami młodsi gówniarze na zasadzie: "chłopaki, pójdę z waaami!" Kumpel dostrzegł "piłkę" i pomyślał, że pogramy, bo nie mieliśmy co robić. Rzucił polecenie Gienkowi (5 l.)
- Mały skocz po piłkę.
Dół miał ok. 50 cm, gówniarz bez chwili zastanowienia polecenie wykonał. Na początku zaskoczenie. Widać go było od pasa w górę. Dwóch z nas wyciągnęło go za ręce i odskoczyło na dystans. Mały od pasa w dół był oblepiony ekstrementami. Boszesz ty mój jak od niego dawało. Wszyscy chodu na wszelki wypadek, a mały z rykiem do matki. Może on do dzisiaj tak śmierdzi?

by Korwek2 @

* * * * *

GÓRKA

To wydarzenie miało miejsce w zimie, na górce zjazdowej powstałej na dawnej cegielni. Z tego, co słyszałem to niektórzy zjeżdżali tam na kineskopach od telewizora. Ale nie o tym mowa, bo ja nie miałem aż tak hardcorowych pomysłów. Po prostu, zjeżdżaliśmy na workach lub sankach, a że górka była dość duża to i prędkości proporcjonalne. I tak sobie zjechałem, stoję na samym dole i patrzę na drogę. Widziałem na niej kolegę który przyszedł trochę później. I w tym momencie wjechał we mnie od tyłu na sankach inny kolega. Straciłem przytomność. Z tego, co się dowiedziałem, to przeleciałem nad nim i upadłem głową na ziemię. Musiałem stracić przytomność na kilka minut, bo ten kolega którego widziałem na drodze był juz na samej górze.
Na drugi dzień miałem tylko straszny ból głowy i siniaki na nogach od uderzenia sanek.

by Augiasz

* * * * *

IDZIEMY NA RYBY

Byłem w tym jakże pięknym wieku 6 lat, kiedy to życie było takie beztroskie i przyjemne. Postanowiłem wybrać się z moim przyjacielem z bloku na wspólne wędkowanie na pobliskim stawiku. Miałem wtedy mojego pierwszego "kija" do łowienia, dosłownie kija długiego na około 180 cm z kawałkiem żyłki przywiązanym na końcu, spławikiem i haczykiem. Kiedy dotarliśmy po dalekiej wędrówce (teraz odległość 200m nie wydaje mi się taka duża) na staw okazało się, że jest ogrodzony drutem kolczastym. Ja przeszedłem bez szwanku ale niestety mój kolega przejechał brzuchem po kolcach tworząc trzy rany cięte na długości około 5-7 cm, krew się leje, do domu daleko (200m), ale kolega twardy i się nie rozpłakał ani nie spanikował więc dotarliśmy jakoś do jego domu. Blizne ma do dziś na szczęście tylko jedną.

by MARHEFF

* * * * *

MAJSTERKOWICZ

W wieku około 7 lat byłem prawie jak pan złota-rączka. Oczywiście wszystkie zabawki w częściach, w pokoiku kupę narzędzi z warsztatu ojca itp. Pewnego razu będąc w domu tylko ze starszą o 6 lat siostrą, która siedziała zamknięta w swoim pokoju (pewnie miała mnie dość) postanowiłem sprawdzić co się stanie jeśli przez bawełnianą szmatkę włożę kawałek stalowej linki w obydwie dziurki gniazdka elektrycznego. Na szczęście wywaliło tylko korki a bawełniana szmatka okazała się dobrym izolatorem. Oczywiście moja siostra usłyszała huk i postanowiła sprawdzić co się stało i na pytanie co robię usłyszała klasyczny tekst: "Nic".

by MARHEFF

* * * * *

HUŚTAWKA

Będąc dużo młodsza co roku w wakacje jeździłam do babci. Małe miasteczko, na ulicy pełno dzieciaków mniej więcej w moim wieku. Jednego roku mieliśmy tak zwaną "fazę" na huśtawki. Było ich wiele, jednak żadna nie dorównywała jednej, zrobionej w lasku na górce. Otóż huśtać zaczynaliśmy się na wysokości mniej więcej 15 cm, a kończyliśmy na około 3 - 4 metrach. Kombinacje były przeróżne. Huśtając się zataczaliśmy koła, przelatując bardzo blisko drzew (niektórzy nawet na nich lądowali), jednak nic nie przebiło jednego zdarzenia. Razem z siostrą cioteczną stwierdziłyśmy, że będziemy huśtały się dwie na raz. Wspomnę, że siedzenie huśtawki zrobione było ze zwykłego, ale dość mocnego kijka, przywiązanego do linki na samym środku. Nie było więc innego wyjścia, jak siedzenie okrakiem. Jedna na kijku, druga na kolanach pierwszej. Za pierwszym razem poszło nam całkiem nieźle, jednak już za drugim podejściem okazało się, że siostra trochę źle usiadła. Nie doleciałyśmy daleko. Przy około 2 metrach od ziemi siostra spadła z huśtawki prosto do wielkiej kałuży błota. Ja też spadłam. Na szczęście tylko na ziemię, i ze śmiechu. Nawet siostra się śmiała z siebie. Tylko nie wiem, dlaczego babcia nie była zadowolona, kiedy wróciłyśmy do domu. Nie pozwoliła nam już więcej iść na huśtawkę.

by Chomiczqs @

* * * * *

CZTEREJ PANCERNI

Pewnego kolejnego w mym dzieciństwie słonecznego lata, ja wraz z pewną gromadą mych wiernych podwórkowych kumpli bawiliśmy się w 4 pancernych i psa. W pewnym momencie postanowiliśmy przeprowadzić kolejną udawaną bitwę pod pobliskim drzewem (około 5m wysokości). Oczywiście udawaliśmy iż atakują nas Niemcy. W przypływie swych "genialnych" pomysłów jeden z kumpli wspiął się na sam czubek drzewa i zaczął grać, że strzela i podskakiwać na wydawało by się dość grubej gałęzi. Nagle ŁUP gałąź się złamała, a ów kumpel zleciał na dół i wylądował czułym miejscem na jednej z dolnych gałęzi. Na chwile nas zatkało, ta gałąź także pękła. On już na ziemi się zwija z bólu. W końcu udało nam się go dowlec jakoś do domu. Przez pewien czas mówił zmienionym głosem, Ale jakoś przeżył.

by Zygu400 @

* * * * *

ODŚNIEŻANIE

Pewnego sobotniego poranka, gdy po raz kolejny całą noc nieustannie sypał śnieg, postanowiłam wyręczyć dzielnie swojego tatę w odśnieżaniu. Miałam wtedy może 10 lat, łopata była trochę duża, ale lekka i bez trudu mogłam sobie z nią poradzić. Po jakimś czasie mozolna praca znudziła mi się jednak, ale nie chcąc zawieść ojca wymyśliłam "genialny" sposób. Miał on polegać na rozpędzeniu się możliwie jak najbardziej. To miała być extraszybka metoda na odśnieżenie chodnika. Dodam tylko, że łopatę ową trzymałam na wysokości brzucha.
Wyglądało to mniej więcej jak skok o tyczce, gdy łopata zaryła w szczelinę, a ja dostałam niewyobrażalny cios w brzuch i przeskoczyłam przez nią lądując w śniegu.
Dobrze, że kurtka była dosyć gruba.

by Doll Parts @

* * * * *

MŁODY MECHANIK

Dawno temu, gdy miałem z 9 lat chciałem zostać tak jak mój tatko "naprawiaczem". Mój tata posiadał garaż i w nim naprawiał codziennie samochody znajomych i kolegów znajomych itd.. Ja oczywiście dumnie się przyglądałem jak to się robi. Kiedyś przyjechał prosto z lakierni samochód. Tata z jakimś Panem poszli zobaczyć jakiś samochód na ulicy. Ja oczywiście musiałem wykorzystać ten moment, szybko poleciałem po młotek do garażu i solidnie wyklepałem nowy błotnik. Pech chciał, że przyjechał zobaczyć swój pomalowany samochód właściciel. Stałem dumnie przy wyklepanym błotniku i czekałem na pochwałę, jak Ja to umiem ładnie wyklepywać. Wyraz ich twarzy, jak to zobaczyli jest nie do opisania. W domu dostałem słowną ripostę i oczywiście potem nie mogłem siedzieć na tyłku przez parę dni..

by PIN2

* * * * *

I SIĘ MALUJEMY

Jak młody szczeniak lat 10 oczywiście nadal lubiłem bawić się młotkiem. Znalazłem puszkę z farbą (spray). Chciałem koniecznie zobaczyć jak to działa, że po naciśnięciu pstryczka można ładnie malować. Poleciałem za garaż i trzymając młotek uderzyłem raz i zero efektu więc postanowiłem uderzyć tą druga stroną. Efekt jak otrzymałem to: twarz, okulary i ubranie pięknie niebieskie. Szybko dla niepoznaki poleciałem się umyć, tylko, że jakoś mydełko nie mogło zmyć tego ustrojstwa. Więc postanowiłem pójść z tym do mamy. Oczywiście skończyło się tak jak zawsze.

by PIN2

* * * * *

STARY A GŁUPI

WYŚCIG


Rok pański 2006. Obywatelka która właśnie pisze ten tekst (w wieku już pełnoletnim - co by wątpliwości nie było) postanowiła wraz ze swoimi towarzyszami (średnia wieku w granicach 24 lat) urządzić wyścigi na molo w gdyńskim Orłowie.
Nikt jednak nie pomyślał iż mokre deski molo mogą przyczynić się do wydłużonego toru hamowania.
Jedno jest pewne - na turystach oglądających owo widowisko na pewno duże wrażenie wywarła grupa 5 chłopa + jednego kobiszcza (w mojej nie-skromnej osobie) rozpędzająca się do granic swych możliwości, po czym usiłująca wyhamować, i wpadająca przy tym z dużym impetem na barierkę. Największą jednak weną popisałam się ja, gdyż chcąc uniknąć bezpośredniego kontaktu z ogrodzeniem padłam na deski, by po przejechaniu kilku metrów brzuchem, piersiami i brodą, znacząc molo śladami krwi, zaś swoje ciało drzazgami z nieheblowanych desek, przecisnąć się siłą rozpędu pod poręczą, po czym w locie mijając znak z jakże pouczającym tekstem: "zakaz skoków do wody" wodować w towarzystwie spłoszonych kaczek (BEZ POLITYKI PROSZĘ), które jako, ze miały młode, to nerwowe były, i przegoniły intruza za pomocą dziobów.
Od tamtej pory unikam mola, ptasich matek i znajomych gdyńskich...

by Princess-off-kicz

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 18485x | Komentarzy: 7 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

17.04

16.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało