Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Krzysztof Kolumb, Matka Teresa i Thomas Edison to najbardziej „przereklamowane” osoby w historii!

52 518  
230   103  
Pewnych postaci krytykować nie wolno. Nie do końca wiadomo, czemu tak jest. W końcu nikt nie jest doskonały i każdy czasem popełnia w życiu jakieś błędy, ale wynoszenie na ołtarze osób, które na ten przesadny szacunek wcale nie zasługują, jest dość niepokojące. Jako że czynimy sobie wielką nieprzyzwoitość z tego, że wytykanie niewygodnych faktów personom powszechnie lubianym i szanowanym zawsze wywołuje ścisk zadków u wielu internautów, dziś pozwolimy sobie na bezlitosne szkalowanie kilku „wyjątkowo przereklamowanych” historycznych figur.

#1. Krzysztof Kolumb – odkrył to, co zostało już odkryte. A w zasadzie to nawet i tego nie odkrył…

W 1492 roku grupa prawowitych mieszkańców Bahamów odkryła błąkającego się po oceanie Hiszpana wraz z grupą innych, bladych niczym poślad anemika, brodaczy. Nieszczęśnik chciał dotrzeć do Indii i tym samym otworzyć zachodni szlak morski do tego kraju. Mimo że całe to „odkrycie” było wynikiem zwykłego przypadku, to Kolumb dziś uchodzi za wielkiego podróżnika i przede wszystkim – postać zdecydowanie pozytywną i godną powszechnego szacunku. Cóż, w rzeczywistości był to kawał brutalnego skurwysyna. Kiedy jego okręty dotarły do wybrzeży Bahamów, Hiszpanie witani byli przez przyjaznych i bezbronnych Arawaków. Kolumb osobiście nakazał uprowadzenie kilku z tych „dzikusów”, aby wyciągnąć od nich informację, skąd mają oni złoto – błyskotkę bardzo cieszącą europejskie oczy.


Mało tego – w swoich pamiętnikach Kolumb wręcz sugerował, że łagodne usposobienie i łatwowierność czyni z Arawaków idealnych wręcz niewolników, których w ryzach trzymać może niewielka liczba uzbrojonych Hiszpanów. Podróżnik przymykał też oko na powszechne okrucieństwo jego ludzi wobec gospodarzy tych ziem, w tym także na gwałty i morderstwa. Przybysze okrutnie okaleczali Indian za każdy gest niesubordynacji, a większość porwanych ze swych domów nieszczęśników nie przeżyła podróży do Hiszpanii. Kolumb był wielce zawiedziony tym faktem, bo ich relacje o wielkich źródłach cennego kruszcu miały zagwarantować mu znaczne zwiększenie budżetu na kolejną wyprawę. Aby osiągnąć swój cel, podróżnik bezczelnie okłamał hiszpańskiego króla i jego małżonkę, snując bajki o niezwykle urodzajnej ziemi, złocie oraz lokalsach gotowych pracować za darmo.
Gwałty, rzezie i powszechne okrucieństwo Hiszpanów sprawiło, że Arawakowie w końcu przestali pałać do białych intruzów sympatią. Trudno im się dziwić – podczas drugiej ekspedycji ludzie Kolumba schwytali 2000 Indian, których potem trzymali w klatkach pilnowanych przez psy. Tymczasem pięciuset innych pechowców wywieziono statkami do Hiszpanii. Po drodze zmarła połowa z nich, ale było to „poświęcenie, na które Kolumb był gotowy”. Ci, którzy przeżyli podróż, zostali później sprzedani za niemały pieniądz.


Na nowych, bogatych w złoto, terenach wielki „odkrywca” kazał wszystkim Indianom przynosić sobie bryłki tego kruszcu. Pracowali starcy, kobiety oraz dzieci powyżej 14 roku życia. Za niewyrobienie normy niewolników karano odrąbaniem im dłoni i zazwyczaj tym samym – śmiercią nieszczęśnika w wyniku wykrwawienia. W ciągu dwóch zaledwie lat ludzie Kolumba doprowadzili do uszczuplenia liczącej sobie 250 tysięcy ludzi populacji Arawaków o połowę! W XVII wieku na Bahamach nie żył już ani jeden przedstawiciel tego ludu.
Oj tam, oj tam… Najważniejsze jest przecież, że to Kolumb jako pierwszy zobaczył Nowy Ląd, prawda? No, nie do końca. Pomijając już to, że jakieś 600 lat wcześniej na amerykańskie ziemie docierali wikingowie, to podróżnik nawet nie był pierwszym białasem, który to wypatrzył „dziewiczą” ziemię. Zaszczyt ten należał bowiem do jednego z marynarzy – Rodrigo de Triany!
Podsumujmy zatem – Kolumb był łasym na złoto sadystą, który sześć wieków po „odkryciu Ameryki” przez wikingów stanął na czele finansowanej z królewskiej kasy wyprawy, która przez czystą pomyłkę dotarła na Bahamy, aby gwałcić, mordować i upadlać lokalny lud. Tak że pierdol się, Krzysiu. Nie zasługujesz nawet na cień szacunku.

#2. Thomas Edison – przypisywał sobie czyjeś osiągnięcia... i bardzo nie lubił konkurencji

Edison posiadał 1093 patenty na swoje wynalazki – już sam ten fakt sprawia, że postać ta powinna budzić szacuneczek. Blask tego człowieka mocno jednak przygasa, gdy poznamy nieco więcej faktów na jego temat. Jak wiadomo, największym osiągnięciem słynnego amerykańskiego przedsiębiorcy była żarówka. Tego, w każdym razie, uczą nas w szkołach. Nikt już jednak nie wspomina o takich wynalazcach, jak chociażby Humphry Davy, William Sawyer, Albon Man czy Joseph Swan. Ba, to ten ostatni już w 1860 roku, czyli całe 19 lat przed Edisonem, ulepszając wynalazek niejakiego Warrena de la Rue, uzyskał efekt żarzenia się rozgrzanych włókien węglowych w próżni i publicznie swoje dzieło zaprezentował na jednej z angielskich wystaw.


Nie jest też tajemnicą, że Edison był człowiekiem, który cynicznie kłamał i oszukiwał, aby tylko osiągnąć swój wymarzony cel. Charakteryzował się też wyjątkowo zaciekłą bezwzględnością w stosunku do swej konkurencji. Najbardziej znaną historią jest tzw. Wojna Prądów, którą to Thomas prowadził ze swoim byłym pracownikiem – pochodzącym z Serbii Nikolą Teslą. Edison usiłował wywalczyć kontrakty na montaż systemów ulicznych lamp o niskim napięciu. Tesla proponował znacznie lepsze rozwiązanie oparte o tzw. prąd przemienny – po wprowadzeniu transformatorów, można było doprowadzić energię do znacznie bardziej oddalonych miejsc. Edison nie mogąc pogodzić się z tym, że jego rywal może go wygryźć z rynku, postawił na wybitnie wręcz kutasiarskie ruchy propagandowe. Aby udowodnić, że wynalazek Tesli stanowi zagrożenie dla ludzkiego życia, Thomas zorganizował upiorne, publiczne przedstawienie, jakim było śmiertelne porażenie takim prądem słonia.


Również na innym polu Edison okazał się kawałem drania. Razem z Williamem Dicksonem (który przewodził tym pracom, a potem został doprowadzony przez swego wspólnika do załamania nerwowego) stworzył on prototyp kinematografu – nowatorskiego urządzenia służącego do projekcji ruchomych obrazów. Oczywiście Thomas całą aparaturę opatentował i założywszy firmę Motion Picture Patent Company, pobierał wysokie opłaty od każdego, kto chciałby, zakupiwszy taki sprzęt, kręcić własne dzieła. Wszyscy filmowcy niebędący zrzeszeni w stworzonym przez Thomasa kolektywie nie tylko mieli bardzo pod górkę, a nawet i musieli liczyć się z sądowymi bataliami, jeśli zbyt odważnie chcieliby zawojować raczkujący jeszcze rynek. W niektórych przypadkach Edison uciekał się nawet do czystej przemocy i nasyłał na swoich rywali regularnych bandziorów, którzy siłowo nakłaniali ich do rezygnacji ze swych śmiałych planów.

#3. Matka Teresa – święta, która gloryfikowała cierpienie i przyjmowała kasę od bardzo „nieświętych” ludzi

W pewnych kręgach krytykowanie albańskiej zakonnicy Agnes Gonxha Bojaxhiu, bardziej znanej jako Matka Teresy z Kalkuty, jest równie wielkim nietaktem, co szkalowanie najwspanialszego z papieży… Ta charyzmatyczna kobieta przez blisko pół wieku prowadziła hospicja dla biedoty z marginesu społecznego, nędzarzy, sierot i ludzi ciężko chorych. Za jej pracę i poświęcenie otrzymała w 1979 roku Nagrodę Nobla. Dopiero po jej śmierci wizerunek dobrotliwej, empatycznej i wrażliwej na ludzkie nieszczęście staruszki nieco wyblakł. Na jaw wyszły bowiem rzeczy, które delikatnie mówiąc – są mocno niewygodne dla osób uważających Matkę Teresę za osobę godną naśladowania.


Przede wszystkim w domach opieki nie pracowali wykwalifikowani lekarze, ale wolontariusze. Brak wiedzy sprawiał, że wielu pacjentów, którzy mieli szansę na przeżycie, faszerowanych było niewłaściwymi lekami. Innym zarzutem jest też to, że założone przez zakonnicę zgromadzenie Misjonarek Miłości mimo gigantycznej fortuny, która regularnie wpływała od darczyńców z całego świata, jedynie drobną część tych pieniędzy inwestowało w realną pomoc ludziom ciężko chorym i umierającym. Większość tych środków pochłaniała rozbudowa kościelnych nieruchomości.
Podobno Matka Teresa nakazała też chrzczenie umierających, nawet wbrew ich woli. Święta miała też niechętnie podawać pacjentom leki przeciwbólowe, uważając, że cierpienie zbliża człowieka do Jezusa.
I chociaż wiele z oskarżeń rzucanych przez wnikliwych lekarzy, dziennikarzy i osób, które na własne oczy widziały warunki panujące w hospicjach prowadzonych przez Misjonarki Miłości spotyka się z niekiedy nawet i całkiem sensownymi kontrargumentami ze strony obrońców nieskalanego wizerunku katolickiej świętej, to niepodważalnym faktem jest to, że święta wyjątkowym szacunkiem darzyła jednego ze swych najważniejszych darczyńców – Jean-Claude'a Duvaliera.


Był to haitański dyktator, który stosował wobec swojego ludu terror, regularnie łamał prawa człowieka, a jego osobiste, paramilitarne bojówki dość otwarcie przypisywały sobie moc pochodzącą z religii voodoo! Matka Teresa nie tylko chętnie przyjmowała pieniądze od tego despoty, ale i nawet w 1981 roku została przez niego przyjęta z wielkimi honorami!
Ach, no i nie zapominajmy też o innym człowieku, który chętnie wspierał finansowo działalność świętej – Charlesie Keatingu. Był to amerykański finansista, który przekazał misjonarkom prawie półtora miliona dolarów. Mężczyzna ten oskarżony został o potężny szwindel i stał się bohaterem wielkiego skandalu korupcyjnego. Matka Teresa, nawet w chwili, gdy Keatingowi udowodniono oszustwa i machloje, otwarcie go broniła. Zastępca prokuratora okręgowego z Los Angeles Paul Turley napisał list do zakonnicy, tłumacząc jakich czynów dopuścił się Charles i prosząc, aby ta oddała „brudne pieniądze” osobom, którym je ukradziono. Niestety, odpowiedź na ten apel nigdy nie przyszła, a utracona niewinnym ludziom kasa nigdy nie została im zwrócona.


Źródła: 1, 2, 3, 4
8

Oglądany: 52518x | Komentarzy: 103 | Okejek: 230 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało