Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Sikanie w samolocie, podrzucanie śmieci i inne anonimowe opowieści

43 204  
251   34  
Dziś przeczytacie m.in. o bardzo przydatnej apce, podrzucaniu śmieci i zgaszonym gimnazjaliście, będzie też o turbulencjach podczas korzystania z toalety w samolocie i nieznajomości języków obcych.


#1.

Powinienem mieć apkę, która sprawdza moją trzeźwość, zanim napiszę wiadomość. Jeśli nie ma takiej aplikacji, to powinna być, a przynajmniej dla takich głąbów jak ja.

Wypiłem ćwiarteczkę i zacząłem przeglądać fb. Patrzę, a tu dziewczyna, co kiedyś z nią chodziłem. Ja żonaty, ona mężatka, ale napisałem. Okazało się, że ona ciągle za mną tęskni. No i się rozpisałem z nią. Nie dość, że narobiłem nadziei, to w tygodniu poleciały do mnie jej nagie zdjęcia, no i oczywiście żonka je znalazła, bo wcześniej nic nie miałem do ukrycia, więc nawet blokady nie miałem na fonie.

Tłumaczenia, że po pijaku pisałem i to nic nie znaczy mało dały. Obiecałem, że już nie będę pił i się uspokoiła.
No i teraz o suchym pysku, od pół roku.

#2.

Kilka lat temu wynajmowałem wraz z żoną mieszkanie w kamienicy. Administracja budynku pewnego razu wpadła na świetny pomysł, żeby zlikwidować ogólnodostępny kontener na odpady i nakazać mieszkańcom zakup indywidualnych pojemników na śmieci. Pomysł z idei niezły, ale pojemniki stały na niestrzeżonym podwórku i każdy miał do nich dostęp. Co niektórzy sąsiedzi majsterkowicze zakładali łańcuchy i kłódki na klapy od pojemników. Średnio co kilka dni znajdowaliśmy w swoim śmietniku worki z cudzymi śmieciami, butelki po jabolach, osrane pieluchy itp. Na początku to olewaliśmy, ale po pewnym czasie zaczęło mnie to irytować do tego stopnia, że żyłki na skroniach robiły mi się niebieskie. Czasem z powodu braku miejsca w pojemniku musiałem wyciągać czyjeś worki, klnąc półgłosem, i ostentacyjnie rzucać gdzieś dalej, żeby sąsiedzi widzieli całą tę akcję.

Apogeum mojej irytacji osiągnąłem, gdy pewnego pięknego popołudnia będąc w delegacji, odebrałem telefon od żony, która zakomunikowała, że nasz 100-litrowy kubeł jest po klapę wypełniony sadzą z komina. Ważył chyba tyle co mały, chory słoń. Kazałem jej zrobić dyskretny wywiad po sąsiadach, żeby dowiedzieć się kto jest tak ograniczony umysłowo, że sprezentował nam pojemnik pełen czarnego złota. Okazało się, że w tym dniu odbyła się zakrojona na szeroką skalę akcja czyszczenia kominów w kamienicach. Pech chciał, że jakiś nie do końca rozgarnięty kominiarz wsypał sadzę z dwóch kamienic do naszego śmietnika. Przeczekałem noc i rano następnego dnia zadzwoniłem grzecznie do ADM-u z pytaniem, dlaczego sadza z dwóch kamienic jest w moim pojemniku. Oczywiście grzecznie się przedstawiłem. Babka, która odebrała, odpowiedziała, że nic nie wie, ale przekieruje mnie do jakiegoś speca, który się tym zajmuje. No to czekam. Odbiera gościu i mówi, że on nie wie o co chodzi, ale da mi numer do kogoś, kto zlecił czyszczenie. Zadzwoniłem więc do faceta, który po wysłuchaniu mnie powiedział, że dziś albo jutro ktoś się ze mną skontaktuje w sprawie odbioru tej sadzy.

Mija dzień. Mija drugi dzień. Dzwonię znów. Już nie byłem taki grzeczny. Ta sama śpiewka, że jutro ktoś odbierze ten syf. Oczywiście do piątku nikt się nie zgłosił.

W piątek wieczorem po powrocie z pracy postanowiłem zrobić coś ze zbędnym balastem. Przesypałem zawartość kubła szufelką do sześciu dużych worków, napisałem kartkę z wyjaśnieniem mojego postępowania, zapakowałem worki do auta i pojechałem pod siedzibę ADM. Tam przerzuciłem pięć worków przez ogrodzenie na posesję instytucji, a szósty worek po prostu opróżniłem za furtką wejściową. Wiecie jak to wyglądało? :) Na koniec przykleiłem kartkę taśmą izolacyjną do pręta furtki i odjechałem.

Mimo że na kartce były podziękowania za załatwienie sprawy i mój podpis, nikt się do mnie nie zgłosił z pretensjami.

#3.

Rzecz działa się w czasach gimnazjum na wycieczce szkolnej. Jeden kolega chciał „przykozaczyć” i udowodnić wszystkim, jak to on poważnie i dorosło wygląda. Udaliśmy się dużą grupą do sklepu jako widownia, a on z dumną miną podszedł do kasy kupić prezerwatywy. Pani kasjerka, autentycznie zdziwiona, skomentowała tylko: „Ale chłopczyku, po co ci to? Przecież to ci spadnie”...

Od tamtej pory minęło kilkanaście lat, ale podejrzewam, że koleś nadal może mieć traumę ;)

#4.

Pracowałam kiedyś jako wolontariuszka na misjach w Afryce. To było moje marzenie, poleciałam na 3 lata, pomagałam w prowadzeniu szkoły.
Dyrektorką szkoły była polska zakonnica. Mam wielki szacunek do misjonarzy, ale ta osoba była totalnie nie na miejscu – po kilku latach w Afryce nadal mówiła tylko po polsku (i to nie najlepiej gramatycznie), nie miała kontaktu z ludźmi i jakoś tak nie umiała w nikim wzbudzić szacunku.

Chcąc czuć się ważna, uparła się, że będzie pomagać jednemu chłopcu, „bo nie rośnie”. Nosiła mu codziennie kubek mleka do picia, dawała witaminy, zagadywała każdego polskiego lekarza, który pojawiał się na naszej misji, jak może pomóc chłopcu i co zrobić, by był większy. Rzeczywiście dzieciak był najniższy w klasie, ale działania zakonnicy budziły śmiech u wszystkich, a ona nie rozumiała dlaczego.

Dopiero przed samym wyjazdem, gdy wpadła na pomysł leczenia hormonalnego tego dzieciaka, powiedziałam jej, że jest on Pigmejem i już więcej nie urośnie...

#5.

Jestem głupi. Autentycznie.

Skończyłem studia, jestem „kimś”. Mam pracę, w której pracuję 6 lat, wyzysk, traktowanie nowych lepiej ode mnie, januszerka. Ludzie pytają, czemu nie zmienię pracy, 6 lat doświadczenia w branży, jestem kumaty, dużo ogarniam. Z palcem w nosie powinienem dostać nową pracę za lepsze pieniądze.

Problem w tym, że uważam się za człowieka głupiego. Na studiach kułem na pamięć, byle zaliczyć. Nic nie rozumiałem z tego co do mnie mówili, po prostu ciągi liter. Praca dyplomowa to był koszmar, nie umiałem jej napisać.

Obracam się w branży energetycznej. Nie wiem jak działa prąd. Nie mam pojęcia o fotowoltaice, nie rozumiem zasady działania urządzeń, którymi się zajmuję. Znam na pamięć to co robią i tylko dlatego jestem w tym dobry, bo umiem powtarzać. Nie wiem dlaczego ważna jest kolejność przewodów w gniazdku, a płaską wtyczkę można podłączyć odwrotnie i nic się nie dzieje. W życiu prywatnym też nie jestem orłem – formularze podatkowe, umowy, pisma do urzędów. Nie rozumiem tego języka, jakim są napisane. Sprawy urzędowe to dla mnie kosmos. Dałem się kilka razy oszukać przez moją głupotę i nawet straciłem trochę kasy.

Kiedy ktoś mówi do mnie na poziomie specjalistycznym, to tylko przytakuję. Nigdy nie mam pytania, które mógłbym zadać.

Szef mnie docenia za lojalność, ale tylko słowem. Prawda jest taka, że boję się zmienić pracę, bo wyjdzie moja głupota i mnie wywalą, a potem jedyne gdzie będę mógł się zatrudnić to przy miotle.

Nie czuję się mądry w żadnej dziedzinie życia.
Jeśli rozmawiamy w jakimś gronie o potencjalnych rozwiązaniach problemu, to zawsze moje rozwiązanie jest najgłupsze, bo nie uwzględnia rzeczy oczywistych. Nie umiem przewidywać prostych rzeczy.

Jedyne na czym się znam tak naprawdę, to ćwiczenie na siłowni... Nic więcej nie potrafię.

#6.

Pracuję jako stewardesa. Podczas jednego z ostatnich rejsów, już po skończonym serwisie, zajęłam się uporządkowywaniem dokumentacji w tylnym bufecie – wygląda to tak, że nieoficjalnie staję się na ten czas „babcią klozetową”, ponieważ zaraz obok jest wejście do toalety, o którą często pytają przychodzący w potrzebie pasażerowie: a to czy zajęta, a to jak otwiera się te drzwi, a to już po skończeniu wychodzą zapytać, gdzie znajduje się przycisk od spłuczki... Raz jeden pan nawet chciał mi zapłacić (a może dać napiwek?) za skorzystanie! Mniejsza z tym.

W pewnym momencie pojawił się mężczyzna wielki niczym ochroniarz kogoś bardzo ważnego, taki z tych, co muszą telefon odbierać na głośniku czy tam patyku, żeby słyszeć i do ucha sięgać; uśmiechnął się i zaszył w jedynym miejscu na pokładzie, w którym można doznać błogiej i absolutnej prywatności. Przeszło mi przez myśl, jak on się tam zmieści, przecież już wcześniej musiał się pochylać, a w przejście wślizgnął się bokiem, bo nie przyjęłoby przecież jego barów.

Dosłownie kilka sekund po tym, jak się zamknął, nastąpiła niespodziewana i naprawdę solidna turbulencja – na tyle silna, że w momencie przeleciałam z jednego boku samolotu na drugi. Z przerażeniem pomyślałam o tym mężczyźnie, że jeśli nie zrobił sobie krzywdy, próbując zamknąć się w tej mikroskopijnej toalecie, to teraz już na pewno coś sobie uszkodził. Ale stwierdziłam, że dam mu jeszcze chwilkę, coby nie wyjść na wariatkę, która wali ludziom po drzwiach od kibelka i usiłuje ich stamtąd wydostać, kiedy jedynym, czego właśnie potrzebują, jest ten kibelek... Tymczasem samolotem nadal bujało, ale już nie tak gwałtownie.

Mija 5 minut... 10... 15... Facet w końcu wychodzi! Alleluja! A nawet jest cały i wygląda nieźle, poza tym, że nie wydaje się zachwycony warunkami, w jakich musiał załatwić potrzebę, która na lądzie jest prosta, szybka i oczywista. Spojrzał na kolejnego w kolejce pana oczami kogoś doświadczonego o jedno wydarzenie za wiele i tako rzecze: „Niech pan sika na siedząco”...


#7.

Wpis o tym, że nieznajomość języków jest zła.

Kilka lat temu wybrałem się z dziewczyną na wycieczkę. Naszym celem był zamek w Trokach (Litwa). Przejechaliśmy przez granicę i w pewnym momencie zatrzymuje mnie policja. Znam angielski, więc byłem pewny, że nie będzie problemu z dogadaniem się. Myliłem się.
Siedzimy w samochodzie, dziewczyna postanowiła się napić. Podchodzi pan mundurowy i mówi „kur*a żłopie”. Przynajmniej mi się tak wydawało. Z głupim wyrazem twarzy patrzyłem na pana niebieskiego, a on znowu swoje. Stwierdziłem po tych słowach, że to Polak i odpowiedziałem mu bardzo dosadnie. Niestety musiał zrozumieć o co mi chodziło (coś tam umiał po polsku, ale ni w ząb po angielsku). Staram się z nim dogadać jakkolwiek – no nie idzie. Po jakimś czasie przyjechał drugi radiowóz. Ci panowie umieli już po polsku i wytłumaczyli mi, że w języku litewskim zwrot „dokąd jedziesz” dla Polaka brzmi tak jak napisałem wcześniej.

Kary nie dostałem. Okazało się, że dużo Polaków słyszy to co ja :D

W poprzednim odcinku m.in. zabawne stosunki oraz wredna była

2

Oglądany: 43204x | Komentarzy: 34 | Okejek: 251 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało