Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

To z pozoru niewinne zdjęcia. Ciarki po plecach przejdą wam dopiero, gdy poznacie okoliczności ich powstania!

72 192  
362   31  
Nie każde zdjęcie musi epatować ohydą, ludzkim barbarzyństwem czy grozą, aby budzić przerażenie. Czasem wystarczy tylko poznać historię takiej fotografii, aby poczuć ciarki przechodzące po plecach.

#1. Dzień Polskiej Konstytucji w Chicago

Nie wszyscy wiedzą, że obchody polskiego Dnia Konstytucji 3 Maja odbywają się też w Chicago – mieście, które z jakiegoś powodu szczególnie upodobali sobie imigranci znad Wisły. Pewnie też zdziwi was fakt, że święto to hucznie obchodzone jest tam już od 1892 roku, a tradycją są organizowane przez Polaków parady oraz wiece z udziałem czołowych amerykańskich polityków. Na poniższej fotografii wykonanej podczas obchodów tego święta w 1978 roku widzimy na przykład Rosalynn Carter – żonę ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Jimmy’ego Cartera. Pierwsza dama ściska dłoń pulchnego mężczyzny.


To John Wayne Gacy, przedsiębiorca, którego pasją było przebieranie się za klauna i organizowanie wesołych przedstawień dla dzieci. Brał on też udział w organizowaniu tej właśnie polonijnej imprezy. Parę miesięcy po wykonaniu fotografii policja wkroczyła na teren jego posesji i znalazła tam mnóstwo rozkładających się trupów. W chwili pozowania do zdjęcia z panią Carter, Wayne miał już na koncie 29 morderstw.


#2. Szczęśliwy tatuś?

Mogłoby się wydawać, że na poniższym zdjęciu widzimy dumnego ojca ze swoją małoletnią pociechą. Prawda jest jednak znacznie bardziej przerażająca.


Mężczyzna z fotografii to Franklin Delano Floyd. W 1974 roku poznał on Sani Chipman, która miała już czwórkę dzieci z poprzedniego związku. Nie zdawała ona sobie sprawę, że jej kochanek posługuje się fałszywymi danymi i że jego przeszłość naznaczona była paroma odsiadkami za m.in. molestowanie małoletnich, porwania oraz rozboje. Para wzięła ślub po zaledwie miesiącu znajomości. Zresztą sama wybranka serca Floyda miała swoje za uszami – wkrótce po zawarciu związku małżeńskiego kobieta trafiła do pierdla za fałszowanie czeków. W tym czasie Franklin miał opiekować się jej dziećmi.
Podczas gdy żona Floyda odsiadywała wyrok, ten przekazał dwójkę jej dzieci pod opiekę jednego z kościołów w Teksasie, natomiast Philipa – najmłodsze z pociech swej małżonki, oddał do adopcji w Północnej Karolinie (chłopak odnalazł się… 40 lat później). Franklin porwał Suzanne – sześcioletnią córkę Sani. Przez kolejne lata mężczyzna traktował ją jak swoje własne dziecko. Dziewczynka miała kategoryczny zakaz posługiwania się swoimi prawdziwymi danymi osobowymi i pod różnymi wymyślonymi przez swego „tatę” pseudonimami uczęszczała do kolejnych szkół. W 1988 roku „ojcowska” miłość ewoluowała. Suzanne zaszła w ciążę z Floydem. Niedługo po urodzeniu syna młoda kobieta w towarzystwie swojego kochanka uciekła od porywacza. Niestety, historia ta nie skończyła się dobrze. Wkrótce okrutnie okaleczona dziewczyna znaleziona została w jakimś przydrożnym rowie kawał drogi od swojego miejsca zamieszkania. Nie udało się uratować życia Suzanne.
Cztery lata później Floyd wtargnął do szkoły, w której uczył się jego adoptowany przez pewną parę syn Michael. Grożąc bronią dyrektorowi tej placówki, mężczyzna porwał chłopca z klasy i biorąc przerażonego pedagoga za zakładnika, odjechał swoim pickupem. Dyrektora szkoły znaleziono potem żywego, przypiętego kajdankami do jednego z drzew w pobliskim lesie. Natomiast ślad po Franklinie i Michaelu zaginął.
Floyd ostatecznie wpadł w ręce policji, jednak do zabicia Suzanne przyznał się dopiero w 2014 roku! Podczas przesłuchań powiedział też, że dalsze poszukiwania Michaela mijają się z celem, bo został on przez niego zabity już w dniu porwania. Obecnie Franklin siedzi w więzieniu i czeka na wykonanie wyroku śmierci.

#3. Meksykańska zapaśniczka

Lucha libre to odmiana wrestlingu, która zyskała ogromną popularność w Meksyku. W kraju tym gwiazdy tego typu zapasów szczycą się ogromnym szacunkiem ze strony ludu. Z całą pewnością marzenia o staniu się idolką tłumów miała Juana Barraza Samperio – dziewczyna, która wychowała się w najbardziej podłych slumsach jednego z meksykańskich stanów. Matka dziewczyny, zdegenerowana alkoholiczka, sprzedała ją za trzy piwa jednemu ze swych sąsiadów, który później regularnie dziewczynę tłukł, gwałcił oraz „użyczał” swoim zapitym kumplom. Pierwsze dziecko Samperio urodziła, mając zaledwie 14 lat. Kolejną zaś trójkę – niedługo potem.
Kobieta imała się różnych zawodów, jednak największa nadzieja na dorobienie się kwoty, która pozwoliłaby jej się utrzymać, związana była z zapasami. Jako zamaskowana wojowniczka La Dama del Silencio, Juana tłukła się z innymi paniami, zgarniając za każdy taki pojedynek marne 25 dolarów. Juana pozowała nawet do zdjęcia dla jednego z pisemek dla fanów tego sportu.


W 1998 roku w stolicy Meksyku zaczęto głośno mówić o fali napadów na starsze panie. Zabójcę, który brutalnie zabijał babcie w ich własnych domach, nazywano „El Mataviejos”, czyli „Mordercą staruszek” (zakładano, że za tymi okrutnymi napaściami stał jakiś mężczyzna). Nikt nie spodziewał się, że jest to robota drugorzędnej zapaśniczki, która podając się za pielęgniarkę wchodziła do domów samotnych, leciwych pań i dusiła je. W niektórych przypadkach najpierw jednak bezlitośnie tłukła bezbronne kobiety, stosując chwyty wyćwiczone w trakcie swej zapaśniczej kariery. Oprócz chęci zysku, Juanę do tych zbrodni popychała też głęboko skrywana potrzeba zemszczenia się na własnej matce za los, który ta jej zgotowała. Samperio wpadła w ręce policji tuż po dokonaniu zabójstwa 82-letniej starowinki, którą to zapaśniczka udusiła stetoskopem. Aresztowanej udowodniono łącznie 16 morderstw i skazano na… 759 lat gnicia w pierdlu.

#4. Pasażer na gapę

Wydawać by się mogło, że ta fotografia to kadr z jakiegoś filmu albo sprytny fotomontaż. Niestety, tak nie jest. Zdjęcie to wykonał 22 lutego 1970 roku mężczyzna, który tego akurat dnia przyjechał w pobliże lotniska w Sydney, aby uwiecznić na kliszy startujące samoloty. Było to jego hobby. Nie wiedział jednak, że tym razem, oprócz majestatycznego Douglasa DC-8, na fotografii znajdzie się coś jeszcze. A raczej – ktoś.


Tym kimś był 14-letni Keith Sapsford – dzieciak o buntowniczej naturze, którego szalone pomysły zazwyczaj hamowane były przez rodziców. Tym razem młodzieniec zapragnął udać się na wakacje. Nie miał jednak ani pieniędzy, ani paszportu oraz, co chyba najważniejsze, zgody swych opiekunów. Uznał więc, że dobrym pomysłem byłoby zakradnięcie się do wielkiego samolotu pasażerskiego i ukrycie się w jednym z jego elementów podwozia – dokładnie tam, gdzie chowają się koła po oderwaniu się pojazdu od ziemi. Jakimś cudem plan ten mu się udał i chłopak ruszył w podróż do Japonii. Niestety, po wzniesieniu się maszyny na wysokość 60 metrów, Keith wypadł i ruszył na spotkanie z twardą ziemią, na której po paru sekundach lotu efektownie się rozmaślił. A wszystko to na oczach przypadkowych świadków.
Jeśli ktoś z was zastanawia się, czy Sapsford dotarłby do celu, gdyby udało mu się znaleźć bezpieczniejszą kryjówkę, to już to wyjaśniamy. Nie, w najlepszym wypadku chłopak doleciałby do celu zimny niczym filet wyciągnięty z zamrażarki. Wcześniej jednak udusiłby się, bo na wysokościach, na których latają pasażerskie samoloty, tlenu jest tyle, co kot napłakał.

#5. Ostatnie zdjęcia

W kwietniu 1980, niedługo po erupcji wulkanu św. Heleny, znalezione zostało doszczętnie upieczone ciało Roberta Landsburga – fotografa, który dwa tygodnie wcześniej udał się w pobliże krateru, aby uwiecznić na kliszy erupcję. Zwłoki leżały na (jak się okazało podczas ich wstępnych oględzin) plecaku, w którym znaleziono film z serią zdjęć.


Okazało się, że mężczyzna, zdając sobie sprawę ze zbliżającej się śmierci, wykonał całą serię fotografii, a następnie wyciągnął ze swojego aparatu kliszę, przewinął ją i schował do pudełeczka, które to następnie umieścił w torbie głęboko w plecaku. Nie chcąc, aby jego poświęcenie poszło na marne, Landsburg własnym ciałem przykrył swój dobytek. W ten sposób, mimo piekielnej wręcz temperatury i gęstego wulkanicznego pyłu, umierający mężczyzna zabezpieczył swoje ostatnie fotografie. Te przekazano później geologom, którzy uznali je za bezcenne źródło informacji na temat erupcji św. Heleny. Kilka miesięcy później „dzieło życia” Roberta trafiło na łamy National Geographic.


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6
3

Oglądany: 72192x | Komentarzy: 31 | Okejek: 362 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało