Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wysoka cena za podryw w podstawówce, jak zrobić na złość ojcu i inne anonimowe opowieści

57 176  
269   27  
Dziś przeczytacie m.in. wyznanie okropnego człowieka, będzie też mieszkaniu z duchem, dziecięcej wizji przyszłości i o tym, że robienie ojcu na złość czasem potrafi wyjść na dobre.

#1.

Godziny szczytu, wracam do domu przepełnionym autobusem. Słychać charakterystyczny sygnał, który oznacza, że drzwi niedługo się zamkną. Ucieszona, bo już przystanków do domu coraz mniej i nagle.... Słyszę przeraźliwy huk.

Biedna babeczka z wielkimi siatami biegła do autobusu, ale niestety nie zdążyła wsiąść. Mało tego, wpadła nogą w przerwę między krawężnikiem a autobusem. Rozpłaszczyła się na drzwiach, zakupy się porozsypywały, twarz jak glonojad, powoli zaczęła zsuwać się po szybie. Patrzę na nią, ona patrzy na mnie i nagle widzę samotne jabłko, toczące się po chodniku.

Bardzo chciałam jej pomóc, ale przez kolejne 10 minut nie mogłam opanować śmiechu.

Jestem okropnym człowiekiem...


#2.

Na trzecim roku studiów wynająłem wraz z koleżanką mieszkanie w kamienicy. Ja wprowadziłem się kilka dni wcześniej, więc byłem tam całkiem sam, znajomi też byli jeszcze w swoich stronach.

Przechodząc z pokoju do łazienki, poczułem kilka mokrych kropli na karku, dosłownie jakby ktoś na mnie kichnął. Odwracam się, nikogo nie ma. Na pewno mi się wydawało. Wracając z łazienki poczułem to samo! I usłyszałem takie charakterystyczne dla kichnięcia „pfi”. Nogi miękkie. Chłop, dorosły, prawie dwa metry, a myślałem, że zaraz się posikam ze strachu. Powoli odwracam się i to samo, nadal jestem sam. Przypomniałem sobie wtedy, że w tym mieszkaniu zmarła pewna starsza pani i jej córka postanowiła to mieszkanie wynająć. Jak nic duch tej staruszki mnie nawiedził! Nie wiedziałem co mam zrobić, zacząłem czytać w internecie, czy to możliwe, że nawiedził mnie jakiś duch, co mam z nim zrobić, czy da się coś z tym zrobić. Żyłem w strachu, a za każdym razem, kiedy szedłem do łazienki, czułem to kichnięcie. Myślałem, że zwariuję.

Po kilku dniach dojechała koleżanka, postanowiłem jej opowiedzieć o duchu, o kichającym duchu w naszym mieszkaniu. Wtedy koleżanka mnie uświadomiła, że mój duch to odświeżacz powietrza, który uaktywnia się, kiedy się koło niego przechodzi.

#3.

Wczoraj zadzwonił do mnie obcy numer, odebrałam, nawet nie zdążyłam powiedzieć „halo”, a tam koleś mówi „Hej kochanie, nie mogę gadać, będę za 10 minut” i się wyłączył.

Nie mam chłopaka, to była pomyłka.
A ja przez pół wieczoru czekałam na miłość mego życia.
Nie wiem kim jesteś – ale się spóźniasz.


#4.

Wylądowałem ze swoją dziewczyną w hotelu. W hotelu jak to w hotelu, dojść do czegoś musiało. Baraszkujemy po łóżku na rozłożonej pościeli. Ona co chwila mówi, że ten koc się „świeci”. Ja na to: „Co ty gadasz, jak może się koc świecić?”. Atmosfera sięga zenitu, oboje już nadzy, więc czas rozścielić łóżko. Stoję w takim negliżu przed łóżkiem i energicznym ruchem ściągam ten koc. To jest jeden z największych błędów mego życia. Okazało się, że koc był naelektryzowany jak skurczybyk, po szarpnięciu pierwszą płaszczyzną z jaką miał styczność była końcówka mojego Wacława. W jednej sekundzie ściągam koc, w drugiej leżę na podłodze, ścięty z nóg, ze łzami w oczach, a w tle słyszę jedynie histeryczny śmiech mojej lubej i pytanie: „Co się stało? Co się stało?”.

Cóż, nikomu nie polecam, jeden z największych bóli, jakich doświadczyłem. Ale przynajmniej w przyszłości będę wiedział, dlaczego koce się „świecą”.

#5.

Gdy byłam w podstawówce, jako zadanie domowe otrzymaliśmy napisanie wypracowania (opowiadania) pt. "Świat w przyszłości". Większość dzieci pisała o szczęściu, latających autach i innych pierdołach od zarzygania cudownością. Ja posiliłam się o opowiadanie fantasy w formie dziesięciodniowego pamiętnika (opisującego wydarzenia w pewnym odstępie czasu) - świat po wojnie z kosmitami, ludzie schodzą do podziemia, żywią się szczurami. Sam George Lucas byłby pod wrażeniem. A przynajmniej ja, 10-letnia wówczas dziewczynka, czytając wypracowanie kilka razy i sprawdzając błędy, czułam się niczym nowo odkrywany pisarz SF.

Gdy prace zostały sprawdzone i nauczycielka rozdawała zeszyty powiedziała, że jedno wypracowanie chciałaby przeczytać. Skoro nie dostałam zeszytu, byłam podekscytowana myślą o szóstce, bo skoro pani będzie moją pracę czytać, musiała okazać się wspaniała! I co? Nauczycielka owszem, pochwaliła formę pamiętnika i po odczytaniu treści nie kryjąc zniesmaczenia, zapytała klasy, czy chcieliby tak żyć? Bo jej ta wizja przyszłości się nie podoba i dlatego stawia za tę pracę jedynkę... Nie za błędy, nie za brak spełnienia warunków zadania - BO SIĘ JEJ WIZJA NIE PODOBA! Na koniec dodała, że by nie robić autorowi przykrości, nie powie czyja to praca... po czym na oczach wszystkich oddała mi zeszyt.

Płakałam całą przerwę w toalecie, wstydząc się wyjść. Jeśli ktoś zrobi coś podobnego mojej córce (która obecnie jest w 3 klasie SP i wdając się w mamę już pisze fantastyczne opowiadania i ma bujną wyobraźnię), to ja im w szkole zrobię taki Armagedon, że nawet szczury będą spierniczać z podziemi.

#6.

W pierwszej klasie podstawówki chciałem kupić czekoladki koleżance z okazji walentynek, ale nie wiedziałem skąd wziąć pieniądze. Wstydziłem się poprosić rodziców, więc wybiłem sobie zęba i za kasę od wróżki sfinansowałem swoje zamiary :)

#7.

Opowiem Wam tutaj perypetie związane z moim „ojcem”. Mam nadzieję, że się uśmiechniecie.

Cofnijmy się w czasie do lat 90. Gość pojawił się w moim życiu niemal znikąd. W momencie spotkania miałem 14 lat i byłem zbuntowanym gówniarzem, kompletnie niezainteresowanym piłką nożną (co istotne dla dalszej części wyznania). Ojciec nagle zapragnął kontaktu ze mną i próbował nadrobić stracone lata. Od samego początku go nie lubiłem i nigdy niczego od niego nie chciałem. Ale on nie ustępował, pragnął spotkań, dzwonił, narzucał się straszliwie. Któregoś razu zaprosił mnie do siebie do domu. Odwiedziłem go tylko dlatego, że poprosiła mnie o to mama. W jego mieszkaniu zauważyłem wtedy mały ołtarzyk poświęcony jednemu z klubów piłkarskich grających w naszym regionie. Jakiś szalik, proporczyk, zdjęcia piłkarzy i nawet zeszyt z wycinkami z gazet. Zwróciłem uwagę, że ojciec traktuje to z nabożną niemal czcią. Jak wspomniałem wcześniej, piłką nożną nie interesowałem się wtedy wcale. Owszem, kojarzyłem ze względu na napisy na murach, że w mieście są dwa kluby, że jedni grają w koszulkach koloru takiego, a drudzy innego. Wtedy w mojej głowie pojawił się szatański plan. Stwierdziłem, że zrobię staremu zgredowi na złość i skoro on kibicuje klubowi X, to ja zacznę identyfikować się jako fan zespołu Y.

Wiedziałem, że mój dość bliski kumpel chodzi na ich mecze. Któregoś razu w szkole zagadałem, czy mogę wybrać się razem z nim. Oczywiście przystał na moją propozycję.

Nawet nie macie pojęcia, jak się w to wkręciłem. Zarówno w piłkę nożną, jak i w całe życie dookoła klubu. Zacząłem być stałym bywalcem na meczach u siebie, jeździłem na mecze po całej Polsce (dobiłem do 87 wyjazdów i już wystarczy). Aktywnym kibicem byłem ponad 20 lat. Przeżywałem z moim klubem spadki i awanse, sukcesy i porażki. Smaku zwycięstwa nad lokalnym rywalem nie zamieniłbym na nic innego. Na trybunach poznałem kumpli na (mam nadzieję) całe życie. Przeżyłem całą masę niezapomnianych przygód i miałem niesamowicie barwną młodość. Mimo że jestem już niemal 40-letnim facetem, a młyn i szalik zamieniłem na sektor rodzinny, to już jako dorosły facet zrobiłem uprawienia trenerskie do pracy z dziećmi.


Obecnie przychodzę na stadion z żoną i ukochanym synkiem, dorabiam trenując dzieciaki w lokalnym klubie sportowym. A to wszystko dlatego, że postanowiłem zrobić na złość facetowi, który mnie spłodził.

Pewnie jesteście ciekawi, jak zareagował ojciec, kiedy dowiedział się o mojej nowej pasji. Sęk w tym, że spotkanie, które zmieniło moje życie, było naszym ostatnim. Od tamtej pory nie rozmawialiśmy ze sobą ani razu. Podejrzewam, że do tej pory żyje w błogiej nieświadomości ;) Natomiast jeżeli jakimś cudem to czytasz... Dziękuję ci „tato” za wskazanie mi właściwej drogi ;)
8

Oglądany: 57176x | Komentarzy: 27 | Okejek: 269 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało