Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Ciężkie powroty

23 596  
5   10  
A więcej chcesz zobaczyć?Impreza była huczna. Kilka flaszek pękło, w głowie szumi, film się powoli urywa, jest tylko jedno małe ale. Trzeba wrócić do domu. I właśnie z tym powrotem są spore kłopoty...

Piffko piffko zmiana lokalu na bardziej rozrywkowy odwiedziny w bankomacie celem kontynuacji imprezy. Po wylogowaniu z centrum jakoś tak ok. 5 rano ustaliliśmy nasze położenie na niedalekie względem Dworca Warszawa Wschodnia.
Chwila namysłu i decyzja o wyjeździe nad morze, flachy dokupione wbijamy się do pociągu. Okazało się, że kierunek Wrocław. Akurat w TV leciał reality show pt. Bar. Więc decyzja pomachamy małżonkom przez TV z baru w Wrocławiu.
Niestety konduktorzy nie podzielili naszej chęci zaistnienia w TV i wywalili nas za pomocą sokistów w mieście Kalisz. Chwila pomyślunku co robimy z tak miło rozpoczętym dniem.
Okazało się że mamy znajomego około 60 km od Kalisza który pewnie ucieszy się z naszych odwiedzin. Najpierw jednak do restauracji na obiadek, w restauracji dobiliśmy się okrutnie. W trakcie drogi do taksówek pogubiliśmy się na prostym odcinku długości około 200m. Niby nic, ale kolega nie miał przy sobie nawet portfela, bowiem wyszedł tylko na jedno pifko. Szukałem go może z godzinę jeżdżąc taksówką w okolicach miejsca, gdzie go widziałem ostatni raz. Niestety przepadł.
Za dwa dni jak wrócił do domu dowiedziałem się co chłopak przeżył.
Mianowicie musiał jakiegoś taksiarza zakręcić aby go zawiózł te 60 km za miasto licząc, że zastanie znajomego na ranczo. Na szczęście zastał jego zonę, więc mimo dziwnej pory (kolejny dzień się zaczynał) wpuściła go do domu, przekimał się w salonie pożyczył pieniądze na powrót i po kilku dniach zameldował się w domu.

by Jareklan

* * * * *

Było nas trzech a flaszek 0,7 tylko o jedną mniej no i kilka piw na start.
Szybko z 23 zrobiła się 2 w nocy i poczułem nieprzemożną ochotę udania się na spoczynek. Wsiadłem więc w autobus nocny w kierunku Kabat (ówczesnego domu), w którym znalazłem miejsce siedzące i następną rzeczą jaką zobaczyłem był przystanek Dworzec Centralny (dla niewtajemniczonych: drugi koniec trasy) i godzina 4.30 na zegarku. Z obliczeń dokonanych następnego dnia wyszły mi dwa okrążenia.

Morał: nie siadać w autobusach nocnych

Epilog: Dokulałem się do metra wiedząc, że na ostatniej stacji po prostu wyganiają z wagonów i przespanie przystanku mi nie grozi. Musiałem oczywiście poczekać kilkadziesiąt minut aż metro otworzą. Tego dnia w pracy pojawiłem się o 12tej

by Dortann

* * * * *

Wsiadam sobie na przystanku Dworzec Centralny WKD (odjazd o 21.20), zajmuję grzeczne miejsce. Jakoś mi się tak przysnęło...
Obudziłem się na przystanku, o zgrozo: Dworzec Centralny WKD. Myślę sobie (ta, jasssne), że jeszcze nie odjechała kolejka... Patrzę na zegarek. szok. godzina 24 z jakimś małym dodatkiem. Musiałem dojechać do Grodziska Mazowieckiego (drugi koniec trasy, jakieś 40-50 kilometrów od Warszawy) i wrócić. Nie zrażony tym zakupiłem sobie piwko w nocnym i zasiadłem ponownie w kolejce. Kolejka rusza, piwo skończyłem i usnąłem znów wamać. Obudziłem się w Grodzisku Mazowieckim (koniec trasy, brak połączenia powrotnego). Wracałem do domu na piechotę około dziesięciu kilometrów, nadal zawiany, po ciemku, z kolejnym piwem. Efekty końcowe: kac o poranku, bolące nogi i dożywotni uraz do spania w wukadkach i tego typu przybytkach.

by Fresku

* * * * *

Koleżanka mi opowiadała, jak jej przyszły mąż wybrał się na wieczór kawalerski - swój zresztą. W domu zjawił się po 3 dniach. Koleżanka wściekła, ale i zdenerwowana bo martwiła się o swojego przyszłego krzyczy: "Gdzie ty byłeś?! Martwiłam się o ciebie! Dlaczego nie zadzwoniłeś?!"
Na co on jej ze spokojem odpowiada: "No co się denerwujesz, przecież wysłałem ci pocztówkę z Sopotu"
Rzeczywiście kartka dotarła 2 dni później

by Kasiula77

* * * * *

Po trzecim roku pojechałem na wakacyjny MOP do Berlina. O całej niedorzeczności tego przedsięwzięcia może kiedyś napiszę a teraz tylko na w/w temat.
Wyskoczyliśmy pewnego wieczoru z kumplem do dyskoteki gdzieś przy Unter den Linden. Zabawa przednie skończyła się ok 3:00 potem jakieś panienki (ech ten Berlin!) i do kampu wracaliśmy w momencie, gdy wszyscy jechali już na roboty. Przespaliśmy się do mniej więcej 13:00 i twardo ruszyliśmy na drugi koniec miasta. Weszliśmy na naszą budowę i oznajmiliśmy majstrowi, że całą noc chlaliśmy z młodzieżą z enerdowskiego Hitlerjugend i za zgodą pierwszego sekretarza organizacji mamy odrobić nieobecność na drugiej zmianie. Majster (stare poczciwe, upierdliwe Szkopisko - walczył oczywiście w Grecji i był kucharzem jak wszyscy w NRD) wpadł w szał. Ileż on się naszprechał? W każdym razie zamknął nas stary faszysta w barakowozie i dał klucze swojemu zmiennikowi, żeby nas wypuścił o 20:00. Barakowóz miał na stałe zabite okna ale miał też lufcik. Przelazłem więc przez niego ok. 14:30 (ważyłem wtedy 64 kg) i poszedłem na zakupy do niedalekiego sklepu. Gdy o 20:00 ten drugi majster otworzył drzwi byliśmy z kumplem tak najeb*ni, że facet zostawił nas na trzecią zmianę leżących na jakichś pudełkach. Ale za to na drugi dzień byliśmy w pracy przed naszym majstrem. Jego mina, gdy nas zobaczył była bezcenna.

by W_irek

* * * * *

Opijaliśmy kolegi magisterkę. W trakcie imprezy, para znajomych zwijała się na chatę, wiec postanowiłem ich odprowadzić do samochodu. Wyszliśmy przed blok, pożegnaliśmy się i oni odjechali. Grzecznie podreptałem do domofonu, nacisnąłem guziczek, po chwili słyszę "bzzzzzz...", wiec wchodzę (czytaj wtaczam się) na korytarz pod drzwi (na szczęście kumpel mieszkał na parterze). Patrzę drzwi na oścież otwarte, to niewiele myśląc od razu do środka, ręką grzecznie przeprosiłem na bok tego, co mi otworzył drzwi i dawaj w lewo do dużego pokoju. I tu konsternacja. Wystrój pokoju jakiś taki inny niż go sobie zapamiętałem, na kanapie leży sobie kobitka i ogląda telewizję, w przedpokoju stoi ciężko zszokowany facet nadal trzymając otwarte drzwi. Zaświtało mi w głowie, że istnieje prawdopodobieństwo iż mogłem pomylić klatki. Wycofałem się grzecznie tą drogą, która przyszedłem i na szczęście następna klatka, do której się dostałem, okazała się być tą właściwą.

Na tej samej imprezie, kumpel wyskoczył do nocnego po fajki. Miał fantazję, więc wyszedł balkonem (przypominam: parter). W drodze powrotnej obrał tą samą drogę, przez balkon. Jednak drzwi były zamknięte, zasłony zasłonięte. Zapukał w szybkę i za chwilę zobaczył starszego jegomościa z rozdziawioną ze zdziwienia buzią. Czym prędzej postanowił odszukać właściwy balkon.

by Norbiq

* * * * *

Ja miałem wrócić do domu w nocy......
Matka patrzy nad ranem, że mnie w łóżku nie ma i od razu za telefon i do kumpla:
- Gdzie Rafał?
- No w domu. Nie ma go?
- Nie!
- No przecież wysadziliśmy go i wpuściliśmy na podwórko.
- No, ale.
I nagle śmiech ojca opanował cały dom. Matka podbiega i widzi mnie opartego głową o dzwonek, śpiącego z rozdziawioną gębą i cieknącą śliną.

Tak mnie szczeka bolała przez tydzień, że miałem trudności z jedzeniem.

by Lucek666

* * * * *

To ja opowiem, jak z imprezy wracał mój mąż. Byliśmy wtedy jakiś tydzień po ślubie i mąż robił imprezkę dla kolegów z pracy. Jako, że imprezka miała charakter czysto męski, czekałam na niego grzeczniutko w domku. Ok godziny 23 dzwoni moje szczęście ślubne:
-Kkkooocie, otworzysz mi domofon?
-Zacięły się drzwi? - pytam
-Nnnie wiem, ale te gusssiczki to nie wiem jak otwoszszyć! (mamy domofon na kod i bidulek nijak nie był w stanie go wystukać). Litościwie wcisnęłam guziczek i czekam. Czekam... i czekam... No cholera przez tyle czasu to już by nawet na czworaka wlazł na 3 piętro!
Wychodzę na klatkę i słyszę podejrzany łomot. Schodzę piętro niżej a mój pijaniutki w sztok mąż dobija się pięściami do sąsiadów pod nami. Całe szczęście że nie było ich wtedy w domu.

I jeszcze króciutka przygoda mojego kumpla opowiedziana przez jego mamę:

- W środku nocy obudził mnie dziwny hałas i przekleństwa, wychodzę na klatkę schodową i widzę jak mój synio, ubrany w najlepszy garnitur (wracał z imperzy o charakterze służbowym) usiłuje wchodzić po schodach na czworaka, ale nogami do przodu a głową do dołu. Oczywiście sztuki tej trudno dokonać nawet na trzeźwo, więc co chwilę spadał ze schodów i przeklinał przy tym szpetnie. Rano dziwił się tylko dlaczego jest taki poobijany.

by KlaraG

* * * * *

Mało wtedy osób znało Wrocław, ale zrobiliśmy sobie imprezę blisko instytutu. Pili wszyscy poza jednym kolegą Zbyszkiem który miał robić za kierowcę. Na drugi dzień przed wykładem podchodzi do mnie kolega Krzysztof i mówi, że Zbyszka raczej nie będzie na porannych wykładach. Okazało się, że gdy odwoził ostatnie osoby stwierdził "Okej, postawię samochód i idę też się napić - idzie ktoś ze mną ?" - było późno, więc mu odmówiono. Jednak Zbyszek człowiek niezmordowany postanowił iść sam. Trafił na imprezę, trochę wypił i około szóstej lub siódmej rano zaczął dzwonić do ludzi celem ustalenia swojej lokalizacji bo obudził się na kacu w domu jakiejś panny. Było wiadomo jedynie, że zza okna widać jakieś bloki.

Athrian

* * * * *

Jakoś nad ranem aczkolwiek jeszcze ciemno. W moim autku cała załoga firmy - trzy baby, a za kierownicą jedyny trzeźwy nasz rodzynek - Darek. Zatrzymuje nas patrol policji. Darek spanikowany otwiera drzwi. Policjant wsadza głowę do auta i zaczyna:
- Panie kierowco, prawo jazdy.
Na co z tyłu Aneta wyciągając paluszek jakby się zgłaszała w szkole:
- Panie policjancie, panie policjancie - my z firmy "XXXX".
Policjant srogo:
- Nie szkodzi, dokumenty pojazdu...
Ja zobaczyłam kto zacz i wypalam:
- O!! Rafciu daj buzi!
Władza spojrzała z dezaprobatą i jęknęła:
- Ja pie**olę, jedźcie...

by Atitta

A Ty miałeś jakiś wyjątkowo ciężki powrót? Podeślij go do mnie klikając w ten linek, a jak będzie wyjątkowo ciekawy ma szansę znaleźć się na głównej!

Oglądany: 23596x | Komentarzy: 10 | Okejek: 5 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało