Jak zmieniała się branża filmowa? Które filmy zapisały się w historii kinematografii – i to niekoniecznie ze względu na swoją wartość artystyczną? O tym między innymi w dzisiejszym zestawieniu.
Kiedy DiCaprio rysował Kate Winslet jak jedną z jego francuskich dziewczyn, tak naprawdę wcale nie on rysował (bo rzecz wyglądałaby zapewne jak na obrazku powyżej) – choć oczywiście słynna scena z
Titanica tak to właśnie przedstawia. I choć nie sposób odmówić DiCaprio wielu talentów, tak rysowanie nie jest jednym z nich. Zupełnie inaczej w przypadku
Jamesa Camerona, reżysera. To właśnie jego ręka rysuje Rose… a twórcom filmu pozostało już tylko zgrabnie zmontować ujęcie. I pamiętać o lustrzanym odbiciu, bo
aktor jest praworęczny, natomiast reżyser leworęczny.
Choć mogłoby się czasem wydawać, że wytwórnie filmowe „śpią” na pieniądzach i absolutnie żadna inwestycja im niestraszna, w ostatecznym rozrachunku budżet musi się zgadzać. A kiedy przestaje? Wtedy można rozejrzeć się za wsparciem. Tak było m.in. w przypadku
Forresta Gumpa. Budżet wytwórni Paramount nie pozwalał na nakręcenie pewnych scen. Z pomocą ruszyli reżyser
Robert Zemeckis i aktor Tom Hanks, którzy wyłożyli własne pieniądze w zamian za większy udział w przychodach. Według szacunków,
Hanks na samym tym filmie zarobić miał nawet 65 milionów dolarów.
We współczesnych filmach pokazuje się wszystko – momentami zdecydowanie za dużo. I nie tylko ze względów artystycznych, ale i zwykłej przyzwoitości. Ten jednak przykład z racjonalnie pojmowaną przyzwoitością nie ma nic wspólnego. Warto bowiem wiedzieć, że
przed 1960 rokiem nikt na kinowym ekranie, w amerykańskim filmie, nie spuścił wody… „Odważyła się” dopiero Janet Leigh występująca w roli Marion Crane. W jakim filmie? Oczywiście w
Psychozie Hitchcocka. Gdyby ktoś chciał przypomnieć sobie pionierskie spuszczenie wody – znajdzie je tuż przed słynną „sceną prysznicową”.
Można stworzyć kostiumy dla aktorów pierwszoplanowych, drugoplanowych, można przygotować coś specjalnego dla statystów… Pod warunkiem, że tych ostatnich nie ma akurat
20 tysięcy – a tyle mniej więcej osób przewinęło się w ujęciach z Plaszowa w Liście Schindlera. By sprostać ogromnemu wyzwaniu, projektantka kostiumów Anna Biedrzycka-Sheppard zamieściła w krakowskich gazetach
ogłoszenia, deklarując chęć zakupu ubrań z lat 30. i 40. Odzew był duży – a na planie zaroiło się od autentycznej odzieży sprzed półwiecza. Polka otrzymała zresztą za swoją pracę przy
Liście nominację do Oscara.
Choć z amerykańskim przemysłem filmowym kojarzona jest dziś przede wszystkim Kalifornia i Los Angeles, cała historia zaczęła się na przeciwległym wybrzeżu, w New Jersey.
W tym samym New Jersey powstało też pierwsze z nieco zapomnianych już kin samochodowych. Było to w 1933 roku, a cena biletu wynosiła 25 centów od pojazdu. Mimo że czas kin samochodowych zdążył przeminąć, to
jeszcze w 2020 roku w Stanach działało ich ponad trzysta. W Polsce też w dalszym ciągu można trafić na seans – aczkolwiek raczej pod postacią ciekawostki aniżeli regularnej atrakcji.
Osoby pracujące – w różnych rolach – na planach filmowych doskonale wiedzą, że
sceny z udziałem zwierząt należą do najtrudniejszych… chociaż na pewno wiele zależy tu od konkretnego zwierzęcia, bo istnieją z pewnością i takie, które sprawują się znacznie lepiej niż niejedna „hollywoodzka gwiazda”. W filmie
Charlie i fabryka czekolady z 2005 r. zdecydowano się natomiast na rozwiązanie bardzo nietypowe –
wykorzystano czterdzieści prawdziwych wiewiórek. 19 tygodni zajęło wytresowanie ich, by siadały w określonych miejscach i otwierały orzechy tak jak sobie reżyser zażyczył.
Ile zarobiły wspomniane wyżej wiewiórki? Jako grupa pozbawiona przywilejów wynikających chociażby z przynależności do związków zawodowych, musiały zapewne obejść się smakiem. Co innego np. Terry, czyli terier, który w
Czarnoksiężniku z krainy Oz wcielił się w rolę
Toto. Zarabiał – on, a właściwie jego właściciel – 125 dolarów tygodniowo. Co ciekawe, nie był to efekt negocjacji, a stawka zaproponowana przez producentów filmu, na którą opiekun psa przystał bez dyskusji. Co jeszcze ciekawsze, Terry zarabiał tym samym… więcej niż ludzie.
Aktorom wcielającym się w Manczkinów płacono zaledwie 50 dolarów za tydzień na planie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą