Tyle mówi się o tym, co dzieje się na Ziemi albo nad naszymi głowami… tymczasem to, co pod naszymi stopami, wydaje się nieco zapomniane. Najwyższa pora ten fakt zmienić.
Pogoda na zewnątrz nie sprzyja? A warto wiedzieć, że w jednym z najzimniejszych dużych miast świata nie sprzyja dość często. Trzeba wtedy schować się do budynków – albo pod ziemię. Montreal w Kanadzie może pochwalić się całkiem pokaźnym
podziemnym miastem.
RÉSO to otwarta w 1962 r. podziemna sieć łącząca biura, hotele, centra handlowe, hale wystawowe, uczelnie. Łącznie ponad 1600 różnego rodzaju punktów, a także metro.
Nie jest to może w 100% podziemne miasto, ponieważ część jego elementów zlokalizowana jest na powierzchni, ale gdyby ktoś miał takie życzenie, mógłby w RÉSO prowadzić życie w ogóle nie oglądając nieba.
W 2016 r. zakończono eksperyment o nazwie
Large Underground Xenon, którego celem były poszukiwania ciemnej materii.
370 kilogramów ksenonu otoczonego detektorami zanurzono w ogromnym zbiorniku z wodą – a to wszystko 1,5 kilometra pod ziemią, w nieczynnej kopalni złota w Dakocie Południowej. Chodziło o to, by wyeliminować wpływ promieniowania kosmicznego i zbadać – a przynajmniej znaleźć – słabo oddziałujące masywne cząsteczki określane skrótem WIMP.
Projekt zakończył się niepowodzeniem w tym sensie, że nie udało się odnaleźć śladów ciemnej materii. Sukcesem natomiast dlatego, że pozwolił na wyeliminowanie wielu teorii. W związku z tym można było zaplanować
kolejny eksperyment – LUX-ZEPLIN, a w nim już nie 370 kg, a całe 10 ton ksenonu.
Jaki jest największy żywy organizm na ziemi, w ziemi lub pod ziemią? Choć zdrowy rozsądek nakazywałby poszukiwania wśród wielorybów lub którychś z gigantycznych amerykańskich sekwoi, w rzeczywistości tytuł ten przysługuje pewnemu niepozornemu grzybkowi,
opieńce ciemnej, powszechnie występującej m.in. w Polsce. Osobnik, o którym mowa, nie znajduje się jednak w Polsce, a w Oregonie… i powodzenia temu, kto chciałby go zebrać.
Grzybnia jegoż
zajmuje imponującą powierzchnię aż 8,9 km kw., czyli niemal 900 hektarów. Nie jest to zresztą jedyna naprawdę duża opieńka. Inną w 1992 r. odkryto w stanie Waszyngton. Zajmowała dobre 6 km kw.
Jeśli wydawało nam się – jako ludzkości – że jesteśmy tacy genialni, ponieważ wymyśliliśmy internet, to… cóż… wydawało nam się. Otóż coś podobnego zrobiły drzewa. I to dobre 500 milionów lat wcześniej. To chyba najlepiej świadczy o naszym zacofaniu, ale… do rzeczy. Okazało się, że w każdym lesie, pod powierzchnią ziemi,
drzewa tworzą rozbudowany system połączeń, za pomocą którego przesyłają między sobą impulsy elektryczne czy substancje chemiczne.
System ten, nazywany czasem
Wood Wide Web, służy drzewom do komunikowania się między sobą – np. w sytuacji zagrożenia – oraz do wspierania się nawzajem, chociażby w walce ze szkodnikami.
Nie od dzisiaj mówi się o
narkotykowym podziemiu – zazwyczaj jednak jest to podziemie o charakterze przenośnym. Tu natomiast jest ono bardzo dosłowne. Mowa o całej serii tuneli na przedmieściach San Diego przy granicy z Meksykiem. Pewien amerykański prezydent wymyślił mur pnący się w górę. Niezależnie od oceny całej idei, być może powinien był pomyśleć także o jego wkopaniu w głąb ziemi. W 2020 roku agenci odkryli
Baja Metro,
najdłuższy jak dotąd tunel służący przemytowi narkotyków.
Wydłubany 21 metrów pod powierzchnią, ma 1,3 km długości. Łączy San Diego z Tijuaną, już po meksykańskiej stronie granicy. Jego konstruktorzy pomyśleli o wszystkim – od wentylacji, przez elektryczność, po system wagoników do szybkiego transportu towarów.
Są tacy, którzy twierdzą, że w ociepleniu klimatu nie ma nic złego – bo dzięki niemu zaoszczędzimy na ogrzewaniu… i fajnie by było, gdyby faktycznie tak to działało. Odłóżmy na bok absurdy, bo ryzyko jest najzupełniej poważne. I może wiązać się na przykład z kolejną epidemią. Wraz z podnoszeniem się temperatury
rozmarza tzw. wieczna zmarzlina. To zaś, co dotąd bezpiecznie skute było lodem, uwalnia się na powierzchnię.
Innymi słowy, pod ziemią mogą czaić się między innymi
groźne bakterie. I nie jest to wyłącznie scenariusz filmu grozy, a rzeczywistość. Już w ostatnich latach zaobserwowano na Syberii zakażenia wąglikiem – pierwsze takie od ponad siedemdziesięciu lat. Naukowcy nie mają wątpliwości, że przypadki te są powiązane z rozmarzaniem ziemi.
Ekstremalne zimno i całkowita ciemność – wbrew skojarzeniom to jednak nie styczeń w Radomiu, a miejsce położone zdecydowanie dalej,
wśród lodów Antarktydy. Spodziewano się tam różnych rzeczy – schronu Hitlera, krańca płaskiej Ziemi, miejsca lądowania kosmitów i innych tego rodzaju atrakcji. Znaleziono natomiast… życie.
Niemal
osiemdziesiąt gatunków mszywiołów, którym ani w głowie była przeprowadzka w poszukiwaniu lepszej przyszłości. W wodach, jakieś 200 metrów pod lodem, gdzie jakiekolwiek życie nie wydawało się możliwe, to okazało się istnieć w najlepsze – i to od dobrych 6 tysięcy lat, jak wykazały badania. Granice tego, co „niemożliwe do zamieszkania” ponownie się przesunęły.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą