Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Najwspanialsze wynalazki PRL-u

111 547  
470   128  
Gdy w okresie PRL-u wchodziło się do betonowej jaskini mieszkalnej w dowolnym, szarym bloku, oczom gościa ukazywały się zawsze te same rekwizyty. Oczywiście nie wynikało to z tego, że każdy Polak miał taki sam gust, ale raczej z tego, że innych rzeczy na naszym rynku po prostu nie było, a nie każdy miał szczęście posiadania zamożnej rodziny w Rajchu. Dziś wiele z tych artefaktów odchodzi w zapomnienie, pamiętające czasy Gierka przedmioty mają wartość niemalże muzealną i na aukcjach internetowych osiągają zawrotne ceny!

#1. Meblościanka

Ja wiem, że obecnie samo słowo „meblościanka” przywołuje podobny powiew żenady co "boazeria" – wynalazek świadczący niegdyś o tym, że jej właściciel jest „przy kasie” oraz ma niezwykle wyszukany gust. Przyznać trzeba jednak, że to rozwiązanie było bardzo wygodne, bo umożliwiało maksymalne zagospodarowanie stosunkowo niewielkiej ilości miejsca – szczególnie gdy ktoś mieszkał w małym, betonowym sześcianie, typowym dla stawianych masowo w latach 70. bloczysk.

Twórcami pierwszej meblościanki była amerykańska para Charles i Ray Eames, którzy na przełomie lat 40. i 50. ubiegłego wieku zaprojektowali taki właśnie segmentowy, utrzymany w modernistycznym klimacie mebel. To wyśmienite rozwiązanie nie znalazło jednak odbiorców wśród amerykańskich, żyjących w jednorodzinnych domach rodzinek i produkt ten szybko zniknął z rynku.



Tymczasem już dekadę później bardzo podobną meblościankę pokazano na wystawie zorganizowanej przez warszawską spółdzielnię „Ład”. Projekt od razu zwrócił uwagę gości – przecież mógł on być prawdziwym wybawieniem dla Polaków cisnących się niczym sardynki w małych mieszkaniach! Dziesięć lat później pierwsza rodzima meblościanka pojawiła się w sprzedaży, a niedługo potem w Polsce istniało już 120 przedsiębiorstw zajmujących się produkcją tych mebli. Największą popularnością cieszył się produkt powstały według pomysłu Bogusławy i Czesława Kowalskich.



Z czasem, gdy w polskich domach zagościły radzieckie telewizory, projektanci zaczęli, obok szafek, szuflad i „wystawek” na babcine kryształy, organizować przestrzeń na umieszczenie takiego właśnie odbiornika.

Warto też dodać, że mimo istnienia wielu firm zajmujących się tworzeniem tych mebli, liczba meblościankowych wariantów oraz wzorów była dość niewielka. Istniała jednak furtka dla wszelkich „złotych rączek” i pomysłowych konstruktorów – wielu producentów sprzedawało luzem poszczególne elementy tych konstrukcji. Przy odrobinie wyobraźni można więc było, wykorzystując je, stworzyć sobie swój własny, unikalny mebel.

#2. Odkurzacz Alfa

W 1952 roku na polski rynek triumfem wkroczył nasz pierwszy rodzimy odkurzacz. Został on skonstruowany w zakładach Zelmera. Linia tych urządzeń (występujących pod nazwą Alfa) rozwijana była aż do połowy lat 80.! Prawdopodobnie najczęściej spotykanym i najdłużej produkowanym sprzętem była Alfa K2 – na rynku był on dostępny nieprzerwanie przez 24 lata!



Głośny, pozbawiony jakichkolwiek filtrów workowy odkurzacz sukcesywnie udoskonalano. I tak na przykład w kolejnych wersjach można było do materiałowego wora założyć papierową torbę, która miała funkcję dodatkowej osłony przed wydmuchiwaniem kurzu. Z czasem też pod charakterystyczną konstrukcją Alfy krył się już zupełnie inny, mocniejszy silnik, a nawet i wskaźnik zapełnienia się worka! Nikt natomiast nie wpadł na to, aby zamontować w tych urządzeniach kółka, przez co niejeden parkiet w polskich blokach został paskudnie zryty przez szyny lub nóżki, które instalowano w odkurzaczach.
Pewną mało znaną funkcją Alf było to, że po założeniu specjalnej przystawki z grzałką do rury wylotowej można je było używać jako suszarki.



Bojownik Cmos tak nam przybliżył zasadę działania tej odkurzaczowej funkcji:

"Konstrukcja była taka, że ta elastyczna rura odkurzacza miała gwint i można ją było przykręcić i z przodu, i z tyłu odkurzacza. Żeby podłączyć suszarkę trzeba było najpierw w otwór wylotowy wkręcić bakelitową przejściówkę, a potem nasadzić suszarkę. Suszarka miała też bakelitową obudowę, a w środku spiralę grzejną. Na dole były dwa styki do prądu (jak końcówki wtyczki do sieci), na górze śrubka z bakelitową główką, żeby zaaretować suszarkę na przejściówce."

#3. Kajtek

Firma, która dała nam legendarny radioodtwarzacz kasetowy, wypuściła też na rynek polską odpowiedź na Walkmana! Zakłady Radiowe im. Marcina Kasprzaka w Warszawie już w 1957 roku produkowały pierwsze w naszym kraju lampowe odbiorniki (w dużej części na szwedzkiej licencji), a niedługo później rozpoczęły podbój rodzimych sklepów magnetofonami oraz radiami samochodowymi.

Idąc z duchem czasów, naturalnym rozwojem dla tej firmy było wprowadzenie na półki urządzeń przenośnych i magnetowidów (lata 70.) oraz – dekadę później – małych, mobilnych odtwarzaczy kasetowych wzorowanych na szlagierowym produkcie firmy Sony.



Kajtek PS 101 był naśladowcą rozwiązań wykorzystanych w Walkmanie. Tylko gorszym. Przede wszystkim kasetę można było przewijać jedynie do przodu, a klapka otwierana była ręcznie i dość szybko psuła się lub najzwyczajniej w świecie odpadała. Fatalnym przeoczeniem było też to, że projektanci tego sprzętu zapomnieli o umieszczeniu klipsa, dzięki któremu Kajtka można byłoby przypiąć do paska w spodniach. Żeby tego było mało, producent wpadł na pomysł, aby urządzenie to wprowadzić na zachodni rynek pod nazwą… Walker, co oczywiście od razu sygnalizowało, że polski Kajtek jest niczym innym, jak kopią Walkmana. Tylko gorszą...

#4. Farelka

Oto cudowne urządzenie, które potrafiło zarówno nagrzać altankę, jak i wysuszyć borowiki po owocnym grzybobraniu! W wielu domach do dziś znaleźć można ten charakterystyczny, pomarańczowy (zazwyczaj) sprzęt i istnieje duża szansa na to, że po podłączeniu do prądu dmuchnie on ciepłym powietrzem i martwym roztoczem.

W języku polskim częściej niż z „termowentylatorem” spotkamy się z określeniem „farelka”. To dlatego, że producentem tych aparatur była Kętrzyńska Fabryka Sprzętu Elektrotechnicznego Farel, która działała na naszym rynku od 1948 roku, a w 1995 roku została przejęta przez firmę Phillips. Podobnie jak w przypadku odkurzaczy Alfa, tak i w przypadku farelek (konkretnie – modelu OTW-2) stworzono osobną linię urządzeń skierowanych na eksport. W tych ostatnich klasyczne, plastikowe podstawki zamieniono na porządniejsze nóżki wykonane z metalu.



Mimo swych stosunkowo niewielkich rozmiarów, poczciwa farelka była prawdziwym pożeraczem energii. Ta dmuchawa miała moc 2000 W i przy nierozsądnym użytkowaniu potrafiła poważnie nadwątlić zawartość polskiego portfela. Zaletą jednak było to, że nikt nie słyszał o farelce, która kiedykolwiek by się zepsuła…
Ta sama firma, która stworzyła legendarny termowentylator, wprowadziła też na rynek inne, kultowe wręcz, urządzenie. Mowa o suszarkach SRN-15A oraz SR-14!



#5. Pralka Frania

Wprawdzie pierwsze pralki trafiły do Polski już w latach 50., jednak nikogo nie było stać na zakup tych zagranicznych urządzeń. Tę niszę w rynku zauważył ktoś z Zakładu Wyrobów Metalowych w Kielcach i już pod koniec tej dekady swoją pralkę zaprezentowało przedsiębiorstwo, które dotąd zajmowało się produkcją pieców żeliwnych, maszyn rolniczych, hełmów, kuchni polowych, a nawet pancernych nadbudów do ciężarówek Star, będących na wyposażeniu Milicji Obywatelskiej (w ten sposób powstały znienawidzone przez demonstrantów pojazdy o nazwie Hydromil, które służyły do rozpędzania nielegalnych zgromadzeń za pomocą armatek wodnych).



Pierwsze egzemplarze Frań były dość prymitywne, chociaż już od początku posiadały dwie komory z ocynkowanej blachy i silnik o mocy zaledwie 180 W!
Z czasem zaczęto dokładać dodatkowe wyposażenie. I tak też co bardziej wypasione modele posiadały np. manualną wyżymaczkę, a prawdziwą rewolucją były pralki, do których nie trzeba było wlewać gorącej wody, bo pralka ta miała na pokładzie wmontowany system grzewczy.



Można by rzec, że emerytka Frania jest jednym z najdłużej produkowanych reliktów zamierzchłej epoki. Od kieleckiej firmy ZWM część linii produkcyjnej odkupiło przedsiębiorstwo Emalia Olkusz, które wznowiło sprzedaż legendarnej, wirnikowej pralki wraz z prawami do korzystania z jej nazwy. W 2014 roku markę odkupiła firma Kalisto z Myszkowa, gdzie dawniej istniała fabryka tych urządzeń! Obecnie Frania znowu jest na rynku i cieszy się sporą popularnością wśród posiadaczy… jachtów!
11

Oglądany: 111547x | Komentarzy: 128 | Okejek: 470 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało