Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LXXVI

20 857  
3   6  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś coś niesamowitego! W jednej z historyjek dowiesz się do czego jest zdolny dziesięciolatek, by uradować swą ukochaną! Tak, miłość jest szalona. Niemniej jednak poza tym masa kaskaderki, wygłupów i nie do końca udanych eksperymentów...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

KASKADER

Będąc w liceum szpanowałem przed kolegami wysoką odpornością na ból i odwagą graniczącą z szaleństwem. Taki Jackass. Uderzanie głową o ścianę, skoki z dużych wysokości, pozorowane bójki, salta po schodach i tym podobne "matryksy". Razu pewnego na zajęciach WF-u popisywałem się biegiem po ścianie z wybiciem zakończonym padem przez bark. W celu uniknięcia poważniejszych obrażeń przykryłem materacem prostopadłą ścianę na której ulokowany był kaloryfer. Jak łatwo się domyślić jeden genialny kolega usunął materac, a ja uderzyłem głową w metalowe urządzenie grzewcze. We łbie huczy, nie wiem co się dzieje i słyszę tylko jak chłopaki krzyczą co chwila "o k****!"
Okazało się, że prawie odciąłem sobie małżowinę i wisiała na kilku milimetrach skory. Wszędzie pełno krwi. Zanim dotarłem do pielęgniarki musiałem przejść przez pół szkoły i tu okazało się jak bardzo biała koszulka, obowiązkowa na WF-ie, potęguje efekt widoku krwi. Kilka koleżanek z klasy co najmniej zbladło (miały wtedy okienko i okupowały wejście na salę gimnastyczną), a byłem na bio-chemie. Osiem szwów dokumentnie wybiło mi z głowy głupie zabawy. PS. Brawa dla pani chirurg bo blizna jest właściwie niewidoczna.

by Niezarejestrowany

* * * * *

SALETRA

Historia ta dotyczy traumatycznych doznań mojego kumpla z podwórka. Ja byłem prowodyrem. Otóż swego czasu, jak miałem 10-12 lat (lata 90-te) popularne były "pociski" o napędzie chemicznym - saletra zmieszana z cukrem. Brało się nakrętkę po wódce, wsypywało wybuchową mieszankę, zalepiało czymkolwiek i robiło maleńki otwór. Po odpaleniu pozostawało tylko obserwować jakie dziwne trajektorie lotu może wymyślić natura.. Pewnego razu przegiąłem. Rzecz działa się przed moim, komunistycznym 4 - piętrowym blokiem. Zebrało nas się kilka dzieciaków i trwał festiwal fajerwerków. Któraś z kolei, podpalona przeze mnie nakrętka zaczęła się dziwnie kręcić w miejscu, jakby nie mogła się zdecydować czy polecieć w górę czy w bok. Nie wytrzymałem. Z impetem doskoczyłem do niej i z całej siły przydepnąłem. Gorąca plazma wyleciała z niesamowitą prędkością w kierunku mojego kolegi. Nie miał szans zareagować. Dostał strzał w policzek, pod oko. Bogu do dziś dziękuję, że to oko zachował. Rozległ się płacz i moje zgrzytanie zębów. Na szczęście skończyło się najmniejszym wymiarem kary - kolega Pawełek nosił przez kilka miesięcy sporą bliznę na policzku.

by Niezarejestrowany

* * * * *

DRZAZGA

Byłam kiedyś z rodzinką nad jeziorkami w Domaniewicach (takie, gdzie można łowić ryby), położyłam się na drewnianym molo i spędziłam tam mnóstwo czasu patrząc w wodę. Kiedy przyjechaliśmy do domu, zaczęło mnie boleć kolano (bo wracałam na czworakach) i okazało się, że mam drzazgę, ale nikt jej za Chiny Ludowe wyciągnąć nie potrafił. Kolano spuchło, bolało coraz bardziej. W końcu się zdenerwowałam, złapałam wystający kawalątek drzazgi zębami (!) i wyciągnęłam. Co się okazało? "Maluteńka" drzazga, która cały czas tkwiła w moim kolanie miała "zaledwie" około 4cm długości.

by Niezarejestrowana

* * * * *

ARMATA

kiedy miałem 15 lat zaczęliśmy się z kolegami bawić w pirotechnikę. Gdy już opanowaliśmy produkcje prochu czarnego postanowiliśmy zrobić armatę. Wykonaliśmy ją z calowej rury gazowej, długiej na jakieś pół metra, zaślepionej z jednej strony. Dla polepszenia efektu postanowiliśmy dodać pyłu aluminium do prochu. Ów efekt był o wiele straszniejszy, niż się spodziewaliśmy. Rozerwało rurę. Korek wbił się w ziemię na głębokość 20cm, mufka pękła i się rozprostowała, a rura jakimś cudem skróciła się o 15cm. Huk był tak wielki, że podobno było go słychać kilometr dalej. Zjawiła się policja.. Na szczęście zdołaliśmy się już oddalić. I tak skończyła się nasza zabawa z pirotechniką.

by Niezarejestrowany

* * * * *

MALINY

W wieku około 12-13 lat po jakiejś mocniejszej ulewie kręciłem się z funflem na rowerach szukając czegoś, co mogłoby wypełnić nudne. W pewnym momencie przyuważyłem piękne, gęste, zielone i co najważniejsze obsypane owocami maliny. Problem w tym, że za zardzewiałą siatką. Spożywaliśmy rzeczone maliny w połowie przechyleni przez siatkę na którą musieliśmy się wspiąć do połowy. Jako, że było mokro trampki wyślizgnęły mi się z oczek i spadając nadziałem się brzuchem na te nastroszone druty tej parszywej siatki. Rozdarta koszulka, dwie krwawe dziary na brzuchu i zgniecione maliny w dłoni. Do teraz mam dwie dość długie blizny na brzuchu.

by Ol3k

* * * * *

WYŚCIG

Miałem dziesięć lat - mieszkam na przedmieściach, więc zabaw było dużo. Raz z kolegami chcieliśmy wypróbować ich nowe deskorolki oraz moją starą w wyścigu z największej górki z okolicy. Ponieważ nikt nie umiał ustać, to każdy jechał na brzuchu głową w dół. W pewnym momencie były drobne kamyczki, każdy przejechał przez ten odcinek, mnie niestety odpadło jedno kółko (przednie), a ja sam pojechałem dalej po asfalcie, ale już bez deski. Efekt? Pozdzierane nogi, ręce, twarz i wizyta w szpitalu + gratis kilka szwów.

by Overclocker

* * * * *

RÓŻNICA ZDAŃ

Pewnego pięknego wrześniowego dnia zaczęła się kłótnia pomiędzy mną, a moją siostrą. Ostra wymiana zdań doprowadziła mnie do stanu wrzenia. Chciałem nauczyć siostrę rezonu, a ona zaczęła uciekać. Pobiegła do dużego pokoju, ja za nią. Pomiędzy przedpokojem, a dużym pokojem mamy przeszklone drzwi, które to moja siostrzyczka zamknęła mi przed nosem. Ja nie chcąc doznać obrażeń głowy zablokowałem ręką zbliżające się drzwi. Moja ręka przeszła przez szkło w drzwiach. Kiedy wyjąłem ją, moim oczom ukazała się bardzo mocno krwawiąca 6 centymetrowa rana cięta o głębokości dochodzącej do 1,5 cm. Gdyby przecięło mi rękę tak z 1 cm dalej to poszłaby tętnica. Nie wspomnę o zakrwawionym przedpokoju. Pamiątką po tym jest 6 szwów na ręce i trauma do przeszklonych drzwi. Morał z tego taki: "Nigdy nie goń siostry jeśli na drodze masz przeszklone drzwi".

by Ja2PL

* * * * *

SUBSTYTUT JEST BE

Było to parę miesięcy po śmierci babci. Okazja do remontów i wielkiego sprzątania. W sieni (fajne słowo) był taki specjalny piec do gotowania wielkich garów (na wielką kąpiel, do krochmalenia i takie tam). Akurat gotował się krochmal (pamiętam ten zapach), a nikt nie zabronił nam się zbliżać do pieca, nawet mieliśmy ognia pilnować, taki substytut (trudne słowo ?) naszych zabaw pirotechnicznych. Ale jak zwykle zostaliśmy niedocenieni. Po babci zostały ampułki z lekami w płynie (do zastrzyków). Po wrzuceniu jednej do ognia okazało się, że świetnie w piecu strzelają. Po wrzuceniu całego pudełka okazało się, że:
- konstrukcja pieca tego nie wytrzymała;
- rodzice nie lubią jak dym, ogień i sadza, zamiast kominem wydostają się bokiem paleniska;
- od substytutu też dupa boli.

by Niezarejestrowany

* * * * *

KOCHAŚ

Mając jakieś 10 lat byłem z rodzicami ich znajomymi nad jeziorem. Znajomi mieli córkę, która bardzo mi się podobała. Kiedyś wybraliśmy się na wycieczkę dookoła jeziora. Znaleźliśmy rozwalający się domek, a obok zapuszczony, lekko zdziczały sad. W sadzie były jabłonie, a na jednej z nich wielkie, czerwone jabłko. Postanowiłem zerwać je dla niej. Problem był taki, że jabłoń na której to jabłko rosło była w opłakanym stanie, jeden suchy badyl. Mimo wszystko wdrapuje się na to drzewo (jakieś 3 metry wysokości). Mam jabłko. Dziewczyna uradowana, klaszcze w ręce. Nagle czuję, że jabłoń się łamie. Wiele nie myśląc skoczyłem z niej. Pech chciał, że na deskę z wystającym wielkim gwoździem. Gwóźdź przez podeszwę adidasa przebił mi stopę na wylot. Efektem była masa krwi i łez. Ale moja ukochana odniosła mnie na rękach do domku gdzie dostałem od rodziców... pochwałę, za to, że dałem jej to jabłko.

by Jamaican

* * * * *

STARY A GŁUPI

KLAPS


Makabryczna przygoda przytrafiła się mojemu bratu, kiedy był jeszcze dziecięciem, a ja komórką jajową. Stał przed szafą, zdenerwował mamę, która chciała mu dać klapsa w pupę. Kapciem trzymanym w ręku. Pechowo, braciszek kucnął, mama trafiła w głowę, która to głowa odbiła się od szafy. Biedne dziecko wylądowało na pogotowiu, szyli mu ranę, a mama się modliła, żeby nie skończyło się to policją i odebraniem praw rodzicielskich...

by Niezarejestrowana

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!

Oglądany: 20857x | Komentarzy: 6 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało