Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jak uniknąć opłat na amerykańskiej autostradzie

49 960  
28   30  
Massachusetts Turnpike, nasza główna autostrada w Bostonie, jest drogą płatną. Żeby przejechać nią od końca do końca, musimy pozbawić się około 5,60$... wjazd do miasta kosztuje coś koło 1$ (jeśli nie więcej) - w obie strony. W ciągu roku przeciętny użytkownik wydaje około 1000$ rocznie na same opłaty przejazdowe... ale niestety - albo się poświęcimy, albo nasz budżet na budowy autostrad ulegnie znacznemu podkopaniu.

Warto jednak płacić. Przecież na trasie często spotykamy miłych współużytkowników drogi:



Ostatnio, oddając kolejnego dolara ze swojej ciężko zarobionej krwawicy za prawo do wjazdu do miasta, zastanowiłem się - jak "tolerancyjni" są ludzie odpowiedzialni za opłaty? Zdecydowałem się rozpocząć serię eksperymentów.



Są trzy sposoby na zapłacenie należności.

1) Możesz przejechać przez "Szybki Pas", na którym zainstalowano skomputeryzowany system, który wykrywa małe urządzenie na twojej bocznej szybie podczas skanowania twojego samochodu falami gamma i powolnego wywoływania u ciebie raka prostaty. Wszystkie Szybkie Pasy wymagają zwolnienia do około 25 km/h, a niektóre zmuszają do całkowitego zatrzymania się (tworząc nowe znaczenie słowa "Szybkie").

2) Możesz zapłacić uprzejmemu operatorowi w budce opłat, który czasami wydaje nawet resztę - a jeśli dopisze Ci szczęście, pozdrowi cię ponurym warknięciem.

3) Jeżeli masz dokładnie odliczoną kwotę, możesz skorzystać z "koszyków" - które są wielkimi, lejkowatymi wiadrami do których wrzuca się pieniądze. Kasa zjeżdża w dół, a następnie jest przetwarzana przez wysokiej jakości maszyny do sortowania.


Jak widać, wrzucane pieniążki są przeznaczane na utrzymywanie koszyków w czystości i porządku.


Eksperyment #1. Na początek skorzystałem z jednej z bramek po 1.00$, lecz wrzuciłem jedynie 97 centów. Wierzcie lub nie, ale trochę mną telepało, kiedy odjeżdżałem... czy obsługa autostrady zacznie mnie gonić, zmuszając do mycia podłóg czy sprzątania stajni w ich firmie, dopóki nie spłacę swojego długu? Czy wściekłe dobermany z pianą na pysku za chwilę pojawią się na horyzoncie, złowrogo błyskając kłami i łakomie spoglądając na moje opony?




Nic się nie stało.


Eksperyment #2. Przejeżdżając przez bramkę kolejny raz, wrzuciłem zaledwie siedem centów.


Nic się nie wydarzyło.


Eksperyment #3. Za trzecim razem, przejeżdżając przez strefę opłat po prostu zostawiłem im karteczkę I.O.U. (po angielsku wymawia się jak "I owe you", czyli "jestem ci winny"), przyklejając ją nad koszykiem pochłaniającym monety. Podpisałem ją "Mariah Carey" - ponieważ przyszło mi do głowy, że kogo jak kogo, ale ją stać na dodatkowego dolara.


Efekt: jak zwykle.


Po tym wszystkim pomyślałem sobie tak: no, super! Przez te wszystkie lata płaciłem za przejazd przez bramkę, a teraz sie okazuje że opłaty są OPCJONALNE?... Jakie jeszcze kreatywne sposoby zapłaty mogą mi przyjść do głowy? Następnego dnia stan higieny koszyka się nie poprawił, jednak nie o tym chciałem napisać. Przyszedł czas na kolejną próbę.

Eksperyment #4. Tym razem, zamiast wrzucać 1.00$, przykleiłem wewnątrz koszyka dwie naklejki przedstawiające rapera 50 Cent - co sumuje się do dolara, prawda?




Odjeżdżając, nerwowo spoglądałem we wsteczne lusterko, wypatrując czegoś z pianą na pysku - wspomnianych dobermanów lub chociaż prawnika 50 Centa, lecz niestety - tradycyjnie - nic ciekawego nie nastąpiło.


Eksperyment #5. Przygotowując się do tej próby, dobrze przyjrzałem się znakowi obok bramki - na którym napisano jak byk: $1.00 WYŁĄCZNIE MONETY ŻADNYCH BANKNOTÓW LUB PENSÓW LUB KANADYJSKICH MONET (swoją drogą, skoro tyle zarabiają na bramkach, to wydaje się że mogliby coś niecoś zainwestować w przecinki). Na szczęście, znak nie wspomina o żadnych innych walutach, tworząc kruczek prawny, który wykorzystałem w swoim eksperymencie. Skorzystałem z internetowego przelicznika walut - otrzymując coś takiego:

1 indyjska rupia - 0.02$
15 tajskich baht - 0.36$
11 centów singapurskich - 0.06$
1 fińska marka (nieużywane od czasów euro)
200 lirów włoskich (nieużywane)



To wszystko dało razem zaledwie 44 centy, więc dorzuciłem jeszcze klika żetonów z chrupków Chuck E. Cheese. Następnie cały ten zestaw wrzuciłem do koszyka. Po dokonaniu wrzutu, usłyszałem jak operator budki krzyknął coś w stylu "ŁARGH!". Być może rozpoznał mój samochód, choć równie dobrze mógł się zakrztusić plasterkiem szynki z drugiego śniadania. Wybaczcie mi, ale nie zaczekałem, żeby sprawdzić.

Eksperyment #6. W dawniejszych czasach można było dokonywać tzw. handlu wymiennego - czyli nabywać dobra i usługi bez pośrednictwa pieniędzy. Kupiłem więc parę pomarańczy w lokalnym warzywniaku - kosztowało mnie to coś koło dolara.





Podczas następnej jazdy autostradą - wrzuciłem rzeczone pomarańcze.



Wpadły do kosza, gdzie, jak przypuszczam, pozostały dopóki specjalnie oddelegowany Oficer ds. Zbierania Owoców nie przybył, aby je odebrać. Na pewno smakował mu słodki miąższ tych owoców - po tym, jak udało mu się je wydobyć spod warstwy monet, którymi z pewnością szybko zostały pokryte.

Tak czy siak, po wszystkich tych eksperymentach (które dowiodły, że na Massachusetts Turnpike można płacić w dowolnej ilości, dowolną walutą) miałem pewne wyrzuty sumienia, ponieważ, jak pamiętacie, zostawiłem kartkę z I.O.U... Wysłałem zatem następujący list do władz:


"Kiedy ostatnio przejeżdżałem przez jedną z waszych bramek po 1.00$ na Massachusetts Turnpike, uświadomiłem sobie że nie mam przy sobie pieniędzy - w związku z czym zostawiłem wam notkę brzmiącą "I.O.U.", podpisaną "Mariah Carey".
Ponieważ jednak ostatnio ponownie nawróciłem się na chrześcijaństwo, staram się teraz zadośćuczynić każdemu, komu wyrządziłem krzywdę. Zatem - przesyłam wam czek na 1.17$, czyli należną opłatę + 17% odsetki.
Chciałbym też podziękować za utrzymywanie dróg w czystości i porządku. Mam nadzieję że pozostaniemy przyjaciółmi."


Ciekaw byłem, czy wysłany czek zostanie przez nich zrealizowany. Pozwoliłoby to jednoznacznie określić, jak bardzo leżą im na wątrobie opłaty drogowe. Wysłałem też drugi list, do Mariah Carey:


"Kiedy ostatnio przejeżdżałem przez jedną z bramek po 1.00$ na Massachusetts Turnpike, uświadomiłem sobie że nie mam przy sobie pieniędzy - w związku z czym zostawiłem tam kartkę, podpisaną Pani nazwiskiem... Pomyślałem "dla Mariah to tyle co nic".
Ponieważ ostatnio przyjąłem ponownie Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela, odczuwam potrzebę, aby Panią przeprosić. To, co zrobiłem, było złe - jest mi bardzo przykro, jeśli postawiłem Panią w kłopotliwej sytuacji. Mam szczerą nadzieję, że władze nie przyszły pod Pani drzwi, z zaciekłością domagając się należnego im dolara.
W przypadku, gdyby to nastąpiło, załączam czek opiewający na 2.11$. W kwocie tej zawiera się kwota, którą Pani jestem winien oraz 111% odsetek. Wpadłem na ten numer w pierwszej zwrotce piosenki "Babydoll" z Pani albumu "Butterfly", gdzie możemy usłyszeć: "Jest 2:11, a ja jestem w stresie...", o której wiem, że jest napisana dla mnie i tylko dla mnie.
Mam nadzieję, że pozostaniemy przyjaciółmi na zawsze."


Po kilku tygodniach od wysłania czeku, otrzymałem listowny komunikat bankowy. Czy uwierzycie, że szefostwo tej autostrady ZREALIZOWAŁY mój czek? No dobra, wiedziałem że mamy problemy z budżetem na budowę i utrzymanie autostrad - ale, no... dolar siedemnaście?



Mariah Carey jak na razie się nie odzywa.

Tak że... myślę, że z niniejszej lekcji możemy wysnuć jeden wartościowy wniosek. Jeśli już musisz kraść, nigdy nie kradnij niczego z rządowej instytucji, która nie radzi sobie z obsługą prostych koszyków do opłat. Kradnij od Mariah.

Oglądany: 49960x | Komentarzy: 30 | Okejek: 28 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało