Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LXXII

18 843  
2   5  
Zobacz w kogo celuje!Jak Gwiazdkę przekształcić w Siekacza? Jak się kończy ucieczka z robaczkiem w kieszeni? Czy da się pić z 18 słomek na raz? Czytaj koniecznie, by się tego dowiedzieć!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

GWIAZDKA

Kilka lat temu pojechaliśmy na kilkudniową wycieczkę, pod tzw. "Domki". No i jedną z atrakcji tego ośrodka, w którym nocowaliśmy, był plac zabaw. Oczywiście dość spora część z nas, jak tylko go zobaczyła, ruszyła z roześmianymi buźkami na ww. plac. I wszystko było ok, do czasu, dopóki ja tam się nie pojawiłem. Spośród przeróżnych huśtawek, wybrałem wielką, ładną i obiecującą karuzelę, na której bawiła się grupka moich rówieśników. Zająłem miejsce. Karuzela ruszyła, napędzana siłą moich kolegów. Zabawa na niej bardzo mi się podobała. W pewnym momencie postanowiłem dołączyć do grupy, która ową karuzelę napędzała. Zostałem poinstruowany, że gdy tylko karuzela (zwana przez nas pieszczotliwie "Gwiazdką" ze względu na swoją budowę) nabierze odpowiedniej prędkości, mam wskakiwać na takie miejsca blisko środka owej maszyny, bo inaczej zostanę zaatakowany przez jedno z ramion "Gwiazdki". No ok, zrozumiałem. Rozpędzamy karuzelkę, wszystko idzie ok. W końcu uznaliśmy, że taka prędkość jest wystarczająca, i moi kumple poczęli doskakiwać tam, gdzie mieli to zrobić.
A mnie się coś stało (zapomniałem? Za wolno zaskoczyłem? Możliwe) i nie skoczyłem. Po chwili bezradnego stania usłyszałem tylko "O ku**a" jednej z koleżanek i poczułem na swoich plecach potężny cios, który wyrzucił mnie do przodu. Wylądowałem jakieś 2 metry od "Gwiazdki". Co wyniknęło z mojej zabawy: Zdarty nochal, zdarte ramiona, i kilka dni bólu pleców (piękny siniak był). Całe szczęście, że tylko tyle. Jakoś nikt tego dnia nie chciał już się bawić na owej karuzeli. A następnego dnia, kiedy siedzieliśmy w swoich domkach, doszła do nas wiadomość, że jedna z dziewczyn z mojej klasy, miała o wiele mniej szczęścia w zabawie. Gwiazdka (teraz już przemianowana na "Siekacza") była w dość kiepskim stanie technicznym i spod drewnianego (niekompletnego) siedzenia wystawał metalowy róg, który wcześniej służył za podparcie do drewna, na którym się siedziało. No i owy róg, (duża prędkość + ostry kawał metalu) rozciął dziewczynie nogę (do kości!), bo za blisko stała. Od tej pory nikt już się nie chciał przebywać na tym placu zabaw.

by Niezarejestrowany

* * * * *

LARWA

Miałam wtedy około 7 lat. Wyjechałam z rodzicami i ich znajomymi na wieś. Dorośli zajęci sobą dali mi do zabawy łopatkę, a ja spragniona przygód poszłam kopać w ziemi. Po jakimś czasie przybiegłam do starszych pochwalić się swoją zdobyczą. Była to duża, biała larwa. Matka przerażona (niezbyt lubi tego typu zwierzątka) próbowała mi to odebrać, ale ja dumny dzieciak za nic w świecie nie chciałam oddać zdobyczy. Wsadziłam więc ją do kieszeni wsiadłam na rowerek i zaczęłam pedałować ile sił w nogach. Niestety obróciłam się żeby zobaczyć na jakim etapie ucieczki jestem, więc nie widziałam przed sobą na boisku rozwieszonej siatki i zatrzymałam się na niej. Moja szyja spotkała się ze sznurkiem a ja poleciałam do tyłu. Potem okazało się że upadając do tyłu nie dość, że krew się z głowy lała, miałam siną pręgę na szyi, to wbiłam sobie drut w nogę.

by Niezarejestrowana

* * * * *

PAJĄCZEK

Jakiś czas później w tym samym miejscu znalazłam dużego pająka. Nie omieszkałam oczywiście sprezentować go mojej kochanej matce (która ma arachnofobię). Mama w stanie półomdlenia, ja zauważyłam że mamie się to nie podoba więc pobiegłam zabić pająka. W tym czasie mój wujek rąbał drewno i zostawił siekierę na wierzchu, a sam gdzieś na chwilę poszedł. Ja położyłam pająka na pieńku, przygniotłam go drewienkiem, wzięłam siekierę do rąk i trafiłam, ale w swoją stopę. Na szczęście skończyło się na tym, że jakimś cudem odcięłam sobie tylko kawałek skóry z mięsem.

by Niezarejestrowana

* * * * *

EWELINA

Miałem wtedy około lat 12. Miałem też fajną sąsiadkę, co Ewelina się zwała. Jako że w tym wieku chłopcem jeszcze dość nieśmiałym byłem, nie potrafiłem się wprosić na imprezę, o której wiedziałem, że organizowała. Nic jednak straconego, gdyż Ewelinka sama mnie zaprosiła. Och jakiż byłem szczęśliwy!
Ad Rem.
Siedzimy sobie na kanapie z Ewelinką i kilkoma innymi dziewczynami, ja wniebowzięty, rozanielony, rozochocony i co najważniejsze w niemałej euforii. Euforia ta objawiła się tym, że w pewnym momencie (już nie pamiętam dlaczego) położyłem swoje dłonie na szyi Eweliny i zacząłem ją dusić. Śmiechu co nie miara, ja się śmieję, podobnie jak dziewczyny. W pewnym momencie jednak przestałem ich śmiech słyszeć, zobaczyłem za to przerażenie w oczach koleżanek. Poczułem także słabiutki uścisk na moich przedramionach - uścisk Eweliny. Troszkę też posiniała. Chcąc nie chcąc, zabawa się skończyła, śmiesznie już nie było - musiałem Ewelinę puścić.
Uciekła do łazienki.
Ostatnie co pamiętam z tamtego wieczoru to jej charczący głos - "Wyjdź... Wyjdź".
Wyszedłem.
O dziwo z Eweliną rozmawiamy normalnie.

by Greyman

* * * * *

RYNNA

Mając jakieś 12 lat odkryliśmy z kumplami, że jak się podpali papier w gargulcu rynny, to pięknie huczy i resztki papieru wypadają górą. Po pewnym czasie paliwo się skończyło. Obok była budowa, więc jeden z kolegów przyniósł z niej pusty worek po cemencie. A trzeba zaznaczyć, że kiedyś cement pakowany był w worki 50 kg. Postanowiliśmy sprawdzić, jak to będzie z większą ilością paliwa w rynnie. Nie bardzo chciał się cały zmieścić, ale wspólnymi siłami upchaliśmy cały do rynny. Blok 4-piętrowy to i cug odpowiedni. Po podpaleniu zaczęło huczeć jakby się blok walił, cyna na rynnie zaczęła się topić, a my w chodu z miejsca przestępstwa. Po chwili spadł piękny czarny deszcz ze spalonego worka. Kilka osób musiało ponownie prać ubrania wywieszone na balkonie, a mnie i kolegom wybito takie zabawy z głowy za pośrednictwem tyłka.

by Dzidek

* * * * *

ROBOCOP

Ja (lat8) i mój kuzyn (lat6) bawiliśmy się klockami (takimi dużymi zwane "Duplo"). Byliśmy sami w domu, a tata mojego kuzyna był parę domków dalej, pomagał przy budowie domu. Jak to zwykle bywa, gdy nie ma rodziców w domu przychodzą do głowy różne dziwne pomysły. Nagle mój kuzyn znikł mi z oczu, po chwili wraca z workiem do klocków (zrobiony z grubego plastiku) na głowie, powiedział:
- Patrz jestem Robokopem.
Było fajnie, pośmialiśmy się, ale po chwili przestało być zabawnie, bo mój kuzyn powiedział, że się dusi, a worek coraz bardziej się kurczył i zaparowywał. Próbowałem go zdjąć, nawet przeciąć nic z tego, w końcu pobiegł do ojca, tam go odratowali.

by Niezarejestrowany

* * * * *

OGNIEM JE, OGNIEM!

Wakacje. Pomagałem z kolegą ojcu wycinać krzaki i różne chaszcze w sadzie. Robota mozolna. Po kilku godzinach dobrnęliśmy do końca. Efekt: gigantyczna kupa zielska które nie chce się palić. Rozwiązanie: 3 litry benzyny ekstrakcyjnej (momentalnie paruje i bardzo dynamicznie się spala). Na ową kupę zielska 3 litry i zapalamy (staliśmy jak osły tuż tuż). Jak nie pierdykło!!! Gigantyczna kula ognia a my w niej. Potem pozostała nam już tylko wizyta u fryzjera.

by Groszek85

* * * * *

STARY A GŁUPI

ZASSANIE


Sprzątając w domu natrafiłam na opakowanie słomek, takich zwykłych, do napojów. Po przeliczeniu okazało się, że jest ich 18. Zaczęłam zastanawiać się, jak to jest pić napój 18 słomkami naraz, a że lubiłam sprawdzać wszystko na własnej skórze nalałam do szklanki soczku, włożyłam wszystkie słomki i z cała siłą zassałam napój. Oczywiście prawie doszło do uduszenia, może nie jest to prawdziwie traumatyczna zabawa, ale warto podkreślić ze działo się to kilka dni temu.

by Niezarejestrowana

* * * * *

POCISK

Wstyd się przyznać, ale jak na tak głupie numery stary już byłem, bo właśnie skończyły się moje pierwsze licealne ferie. Nauczyciel geografii zorganizował tygodniowy obóz narciarski, na który koniecznie chciałem pojechać, ale oczywiście moja mama stwierdziła, że mam chodzić grzecznie na lekcje i się nie wychylać, bo to pierwsza klasa i muszę sobie dobrą opinię wyrobić - szczególnie u nauczycielki fizyki, która słynęła jako największa uwalaczka w szkole. Narciarze, w tym mój najlepszy kumpel, wyjechali w piątek wieczorem. Siedziałem w domu i cholernie mi się nudziło, więc postanowiłem przeprowadzić eksperyment: Dorwałem łuskę po naboju do KBKSa i trzy taśmy z kapiszonami (te takie okrągłe czerwone), kapiszony zdewastowałem po czym upchnąłem najpierw proch, a potem zatyczki do łuski. Żeby było weselej zalałem to woskiem i dopiero wtedy podgrzałem.
Zamiast opuścić tydzień szkoły jeżdżąc na nartach opuściłem cztery tygodnie - tydzień spędziłem w szpitalu, a trzy w domu.
Zostały mi po zabawie trzy rzeczy: blizny, wypis ze szpitala z tekstem "dwie rany postrzałowe" (obie dłoni, w tym jedna przez tętnicę) oraz wiedza z zakresu fizyki - siła wybuchającego w łusce prochu wcale nie jest kierowana tylko do góry, a fragmenty porozrywanej łuski z zadziwiającą łatwością wbijają się w ciało i w tynk...

by Mqsp

* * * * *

KLUCZE

Dawno temu w podstawówce. Na zajęciach z ZPT gadałem zawzięcie z kolegą, gdzieś w połowie klasy. Nerwowy nauczyciel nie wytrzymał i rzucił w nas kluczami od klasy, wyposażonymi w pokaźnej wielkości drewnianą "gruszkę". Szybki unik i gruszka wylądowała na głowie spokojnego kolegi z tyłu - zobaczył ***. Niezrażony "Pan" wyskoczył z tekstem:
- A tobie to też się należało.

by Makus

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!

A ja tymczasem zbieram się na zlot! Do zobaczenia!

Oglądany: 18843x | Komentarzy: 5 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

17.04

16.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało