Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Na co powinni zwracać uwagę programiści, nietypowa pomyłka i inne anonimowe opowieści

55 607  
301   34  
Dziś będzie o małym nieogarnięciu, babci i ustępowaniu miejsca w autobusie oraz o dość nietypowej pomyłce, dowiecie się też, na co powinni zwracać uwagę programiści.


#1.

Myślicie, że jesteście nieogarnięci? Spróbujcie przebić to.

To było dobre kilka lat temu, siedziałam sobie w salonie i zauważyłam, że na półce leżał telefon mamy, która widocznie zapomniała go wziąć ze sobą do pracy. Jednak zajęłam się czymś innym i wypadło mi to z głowy. Po jakimś czasie chciałam z jakiegoś powodu zadzwonić do mamy i wzięłam telefon stacjonarny. Dzwonię, czekam i słyszę co? Oczywiście znajomy dzwonek dobiegający z półki. W mojej głowie pojawiło się "O, ktoś dzwoni do mamy. Odbiorę i powiem, że nie wzięła telefonu". Rozłączyłam się więc z myślą "A do mamy zaraz zadzwonię". Ale, kurczę, jak ja się rozłączyłam, to akurat telefon mamy przestał dzwonić. No to trudno, wracam do dzwonienia ze stacjonarnego...
Zorientowałam się po trzech próbach.

#2.

Nie każda starsza babeczka to od razu moher :)

Wracam dziś autobusem z uczelni, po 12 h zajęć padam na twarz, obok mnie staje starsza kobieta. Jako że nie lubię takich sytuacji, postanowiłam ustąpić jej miejsca. Kobieta bardzo miła, kazała mi natychmiast siadać i się nie wygłupiać:
- Pani, ja mam dwa przystanki, na zdrowie mi wyjdzie postać...

Na kolejnym przystanku wsiadają coraz to bardziej zmęczone babcie, w końcu słyszę moje ulubione komentarze na temat niewychowanej młodzieży i zmęczonych studentów... Już miałam wstać, tak dla świętego spokoju, jednak wyżej wymieniona towarzyszka podróży odwraca się do "koleżanek" i puszczając mi oczko mówi:
- Widocznie to od gęby zależy, mi ustąpili.

#3.

Chodziłem kiedyś do pracy dużo wcześniej i rano zawsze idąc z parkingu spotykałem niewidomego, który szedł na przystanek znajdujący się w połowie naszej drogi. Nie znałem go wcześniej, po prostu kiedyś zauważyłem jak próbuje przejść na światłach, na których zepsuł się brzęczyk, i pomogłem. Tak poznałem Damiana i tak prawie całą dość ciężką zimę niemal codziennie o tej samej porze pomagałem mu dojść na ten przystanek. Poznawał mnie już po krokach i witał się zanim jeszcze otwarłem do niego gębę, a jak miałem chwilę czasu, to czekałem z nim żeby mu powiedzieć, że jedzie już ten jego 173 i tak gadaliśmy.

Chłop nie widzi od dziecka, jest fizjoterapeutą i masażystą, jeździł wtedy do pracy w mieście oddalonym o jakieś 30 km i aby dojechać do pracy, musiał wpierw wsiąść w ten autobus, dojechać pod dworzec kolejowy, wsiąść w pociąg i potem w kolejnego busa podjechać parę przystanków do miejsca pracy. I wiecie co... nie narzekał, cieszył się życiem, pracą, tym, że może pomagać innym i robić to co lubi, w czym jest dobry i utrzymywać rodzinę (miał żonę i dziecko). Mówił tylko, że czasem dojazd go już męczy i chciałby gdzieś bliżej pracować. Dzięki temu, że z nim sobie tak gadałem, opowiedział mi klika ciekawostek - że np. paradoksalnie lubi zimę, bo łatwiej mu jest w odgarniętych chodnikach się poruszać pomiędzy zaspami śniegu, które wtedy łatwo wyczuwa laską, albo że jest telefon z taką nakładką na androida, którą obsługuje się mową lub dotykiem całego ekranu. Albo - i tutaj bardzo ważna rzecz dla informatyków i webmasterów - narzekał, że ogrom stron internetowych nie ma w kodach wypełnionych znaczników "title", bo nie chce się tego robić webmasterom lub są one wypełnione niedbale czy też pod kątem robotów pozycjonujących strony i przez to niewidomi nie mogą korzystać z tych stron, bo syntezator mowy nie przeczyta co jest "pod linkiem". A za to odpowiada właśnie "title", który dla nas jest zwykle niepotrzebny i widoczny najczęściej po przytrzymaniu myszki.

Fajny gość, teraz już go nie widuję, mam nadzieję, że znalazł lepszą pracę albo otworzył swoją działalność gdzieś bliżej miejsca zamieszkania. Mam wielki szacunek dla tego gościa i innych, którzy pomimo swojej niepełnosprawności mogą i chcą więcej niż niejeden zdrowy leń!

Aha, no i odtąd zawsze wypełniam "title" jak dłubię gdzieś w kodzie i myślę sobie co tam u Damiana...

#4.

Jak byłam mała, to strasznie bałam się tego pana z wizerunku KFC. Myślałam, że jest zły, bo zjadamy jego kurczaki.

#5.

Jestem wolontariuszką w fundacji opiekującej się kotami. Kiedy przyszłam pierwszy raz, przywitał mnie bardzo gruby kot, dosyć stary i z chorymi oczami. Pomimo wad bardzo go polubiłam.

Pewnego razu przyszła jakaś dziewczyna, chciała wybrać sobie przyjaciela. Wyglądała jak taka, która pije, pali i imprezuje. Ale jej charakter był inny. Ona bardzo chciała zaadoptować właśnie tego grubego kocurka, choć nikt inny nigdy go nie chciał. A wiecie co mi powiedziała, gdy spytałam, dlaczego akurat jego wzięła? Że kiedy ona była mała, to żyła w domu dziecka i nikt nie chciał jej.

Popłakałam się.

#6.

Moja rodzina nigdy nie była zbyt wierząca. Zwłaszcza starsze pokolenia. Zbliżała się jednak niedziela palmowa i jako małe szkraby, około 7-8 lat, dostaliśmy w szkole długoterminowe zadanie domowe - przygotować palmę.

Oczywiście jako dzieciak przypomniałem sobie dzień przed deadline'em. Przybiegłem więc po pomoc do dziadka mówiąc, jaki mam pilny problem. Dziadek, emerytowany inżynier, błyskawicznie zabrał się do pracy i przy mojej skromnej pomocy szybko zamknęliśmy temat.

Następnego dnia, siedząc w ostatniej ławce w szkole, obserwowałem dziwactwa, jakie inne dzieci przyniosły. To były jakieś kolorowe zielska, trawy, głownie żółte, miejscami z kwiatami. Ja siedziałem z około półmetrową palmą zrobioną z jakiejś tektury, wielkimi, pięknymi zielonymi liśćmi, zwisającymi dumnie z czterech stron. Dziadek dodał nawet kokosy.

Reakcji katechetki nie pamiętam, ale zawsze gdy wspominam mojego kochanego dziadka, przypomina mi się ta sytuacja :)

#7.

Wracamy do domu z kolegą z imprezy, a tu nagle damski głos z rowu:
- Ej... Chłopaki! pomóżcie mi chłopaka do domu zaprowadzić!
Trzeba było pomóc.
Prowadzimy gościa ledwo przytomnego pod dom dziewczyny, stajemy przed drzwiami wejściowymi, a ta piękna niewiasta wyciąga latarkę, świeci mu w twarz i mówi:
- O kur... To nie mój chłopak!

#8.

To było parę lat temu.

Pierwsze dni października, pogoda taka, że powinno się raczej powiedzieć "piździernik". Idę na przystanek, smutna, niewyspana, zmarznięta i gdyby nie wstyd, to bym sobie chętnie popłakała. W bramie jakiejś posesji zobaczyłam psa, mały, pokraczny kundel, równie smutny jak ja, wsadził mordkę między szczebelki i tak stał, patrząc w dal. Pogłaskałam go, pocieszyłam, że jutro będzie lepiej, on pomerdał niemrawo ogonem, polizał mnie po ręce i rozstaliśmy się. Ja poczłapałam na przystanek, a kundelek nadal smętnie kontemplował przestrzeń.
Dotarłam na przystanek, do autobusu jeszcze parę minut, więc zajęłam się rozmyślaniem o beznadziei mojego życia. Nagle ktoś mnie złapał za rękę, patrzę, a koło mnie stoi zadyszany, ale uśmiechnięty dziadziuś i mówi do mnie: "Bo pani mojego pieska głaskała, ja widziałem z ogrodu! I tak lecę za panią, żeby powiedzieć, że musi być pani dobrym człowiekiem, bo on się wszystkich obcych boi i ucieka, a panią wyczuł i dał się nawet pogłaskać!". Uśmiechnął się i poszurał z powrotem w stronę swojego domu.

Wiecie, że mi się weselej zrobiło? Bo jestem dobrym człowiekiem, bo ten pokraczny kundel to wie, bo temu szurającemu dziadkowi chciało się mnie gonić, żeby mi to powiedzieć. Słońce co prawda nie zaświeciło, kierowca autobusu nie klaskał, ale mi i tak lepiej się zrobiło.

Bądźmy częściej mili ;)

W poprzednim odcinku m.in. pierwsza wypłata oraz nieznajoma pani i brzoskwinie

4

Oglądany: 55607x | Komentarzy: 34 | Okejek: 301 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

23.04

22.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało