W 2000 roku na czarnym rynku pojawiła się oferta sprzedaży
wyjątkowego skarbu. Pakistańscy poszukiwacze skarbów oferowali za
równowartość 6 milionów dolarów mumię, która to miała być
szczątkami perskiej księżniczki żyjącej 2600 lat temu. Kupno
tego znaleziska zaoferował amerykańskiemu archeologowi Oscarowi
Muscarelli pewien mężczyzna, zajmujący się obrotem
niezidentyfikowanymi do końca antykami.
Według niego mumia miała być w posiadaniu pewnej zaratustriańskiej
rodziny, która zdecydowała się na sprzedaż tej „pamiątki”.
Muscarelli wszedł w posiadanie małego fragmentu trumny i natychmiast zlecił jego datowanie radiowęglowe. Okazało
się, że
skrzynia liczyć sobie mogła nie więcej niż 250 lat.
Jako że sprawa śmierdziała oszustwem, archeolog powiadomił o
sprawie Interpol.
Siedem miesięcy
później sprzedawcy zostali zatrzymani przez policję i oskarżeni o
pogwałcenie pakistańskiego prawa dotyczącego handlu antykami.
Oczywiście artefakt został im zabrany i momentalnie trafił on do
rąk uczonych. Drewniana trumna ze zwłokami spoczywała w
rzeźbionym, kamiennym sarkofagu.
Jak się okazało,
mumia należała do kobiety, a jej twarz przykryta była złotą
maską, natomiast na jej głowie spoczywała korona. Zastanawiające
było to, że nieboszczka zmumifikowana została w egipskim stylu –
denatkę pozbawiono organów wewnętrznych i owinięto jej ciało
płótnem.
Badacze zdali sobie
sprawę z jakiej rangi znaleziskiem mieli do czynienia, gdy podczas
wstępnych oględzin skarbu okazało się, że napis na złotej
tabliczce spoczywającej na piersi kobiety mówił:
„Jestem córką
wielkiego króla Kserksesa. Jestem Rodugune”. Wieść ta szybko
dotarła do Iranu i już wkrótce narodowa organizacja pielęgnowania
dziedzictwa kulturowego zaczęła stanowczo domagać się wydania jej
zwłok księżniczki. Pakistańczycy zaprotestowali – w końcu
nieboszczka znaleziona została na terenie beludżystańskiej
pustyni, więc czemu miano by trupa komukolwiek „zwracać”?
Jednocześnie swoje pretensje do własności zaczęli też rościć
afgańscy Talibowie, którzy dostali skądś informację, że
sarkofag wykopano na terenie Afganistanu.
Podczas gdy trwały
batalie o to, kto miałby mieć prawo do posiadania zwłok, dr Asma
Ibrahim z Narodowego Muzeum w Karaczi postanowił przeprowadzić
śledztwo. Nie dawało mu bowiem spokoju to, że klinowa inskrypcja
na złotej tabliczce znalezionej razem z mumią w sarkofagu
zawierała dość rażące błędy gramatyczne (w rzeczywistości
napis brzmiał
„Ja być córka Kserkses duży król”). Wyglądało
to tak, jakby napis wykonał ktoś nie do końca znający tego
rodzaju pismo.
Również w imieniu
księżniczki pojawił się istotny błąd. Zastosowano bowiem grecką odmianę – Rhodugune.
W takiej formie zapis mógłby zostać
wykonany dopiero parę ładnych wieków po śmierci córki Kserksesa.Ponadto w trakcie mumifikacji pominięto kilka istotnych elementów tej procedury, co rzadko kiedy
się zdarza. I tak na przykład mózg osoby poddawanej temu zabiegowi
powinien zostać zmielony na papkę za pomocą specjalnego pręta
wkładanego w otwór wykonany u nasady nosa nieboszczyka. W następstwie takiej procedury „upłynniony” organ powoli wyciekał nozdrzami... Podczas takiej operacji uszkodzeniu ulegała kość sitowa – niewielka, położona między oczodołami, na
pograniczu jamy czaszkowej i nosowej, lekka kostka łącząca się z
aż 15 innymi kośćmi.
Naukowcy
prześwietliwszy mumię szybko zorientowali się, że w przeciwieństwie do innych egipskich mumii kość sitowa była nienaruszona,
natomiast poważnie zniszczone zostały inne fragmenty tkanki
kostnej, bo osoby poddające nieboszczkę zabiegowi balsamowania
dość barbarzyńsko usunęły jej mózg, przebijając się przez
podniebienie. Duże wątpliwości budził też fakt techniki wyciągania z ciała innych organów. W tym wypadku zazwyczaj
wykonywano nacięcie pod brzuchem. Tymczasem
„księżniczce”
rozpruto mostek.
Było jeszcze coś.
Zazwyczaj wyciągnięte ze zwłok wnętrzności poddawano osobnym
procesom balsamowania, a następnie umieszczano je w specjalnych
skrzynkach. Jedynym organem, którego pod żadnym pozorem nie
należało wycinać z ciała było serce. Zgodnie z wierzeniami,
to właśnie tam znajdował się ośrodek ludzkiej inteligencji,
duszy i mowy. A przecież te dwa czynniki mogą się zmarłemu
przydać w zaświatach. „Córka Kserksesa” została jednak
pozbawiona także i serca, co było najbardziej ewidentnym dowodem na
to, że coś tu było ewidentnie nie tak.
Wkrótce denatka
trafiła do Instytutu Cywilizacji Azjatyckich, gdzie podczas
kolejnych badań znaleziono parę kolejnych puzzli tej przedziwnej
układanki – wyciągnięty z trumny podkład liczył sobie maksymalnie 5 lat, a w sarkofagu wykryto bardzo wysoką ilość
promieniotwórczego izotopu węgla, który to mógł być efektem przeprowadzanych w okresie zimnej wojny
testów atomowych na
pustyniach. Wszystko to coraz bardziej zaczęło wyglądać na
fałszerstwo. Na tym etapie badacze zastanawiali się już, czy
przypadkiem ktoś po prostu nie przebrał w perskie szaty nieudolnie
wykonanej mumii jakiegoś zwyczajnego Egipcjanina.
W tym samym
momencie, podczas oczyszczania wieka sarkofagu, znaleziono też ślady
szkicu wykonanego ołówkiem. Owszem, Egipcjanie również korzystali
z tego typu urządzeń kreślarskich, jednak zazwyczaj stosowali oni ołowiane
pręty. Ciekawostka – mimo że w okolicach XVI wieku ten surowiec
zamieniono na grafit, w naszej mowie nadal stosowana jest nazwa
„ołówek”, która sugeruje, że wkładem w takim narzędziu jest właśnie ołów.
Grafit jako element przyrządów kreślarskich stosuje się
od XVII wieku, natomiast ołówek w znanej nam dziś formie powstał
dobre sto lat później! I tego typu „nowoczesnym”
urządzeniem wykonano szkice na sarkofagu Rodugune! Oczywiste więc
się stało, że nie była to oryginalna skrzynia.
Jeszcze większe
ciekawostki wychodziły podczas dalszych oględzin mumii. Uczeni
zauważyli na przykład, że mikroskopijne ścięgna na kosteczkach
słuchowych denatki nie były naruszone rozkładem, co oznaczałoby,
że
zwłoki mogły mieć nie więcej niż 5 lat! Ponadto odkryto też
ślady sugerujące, że licząca sobie w momencie śmierci około 21 wiosen Pakistanka prawdopodobnie zmarła po otrzymaniu potężnego ciosu w szyję.
Dziewczyna miała złamany kark, pogruchotane kości miednicze oraz
wybite zęby. Ofiara wyzionęła ducha w 1996 roku i być może była ofiarą
szajki oszustów zarabiających na sprzedaży tego typu „skarbów”.
W takich sytuacjach ciała zazwyczaj pozyskiwane były ze świeżych grobów, a
następnie pozbawiane organów i pokrywane środkami chemicznymi, aby
w ciągu paru miesięcy wszystkie tkanki wyschły na wiór.
Tymczasem dziewczyna, która to miała „zagrać rolę” perskiej
księżniczki, została poddana pierwszym zabiegom już 24 godziny po
śmierci.
Wszystkie te fakty
sprawiły, że pakistańska policja, całkiem słusznie, zaczęła
podejrzewać, że w kraju działa gang zabójców zajmujących się
pozyskiwaniem zwłok dla twórców „komercyjnych” mumii.
Niestety, mimo dziesiątek przesłuchań i bardzo intensywnych
poszukiwań osób zamieszanych w ten ciemny biznes,
sprawa do dziś
nie została rozwiązana. Mało tego – w ciągu kolejnych lat na
czarnym rynku pojawiło się parę innych mumii, których sposób
wykonania wskazuje na to, że były to dzieła tych samych ludzi,
którzy usiłowali opchnąć amerykańskiemu archeologowi „perską
księżniczkę”.
Niezidentyfikowana
dziewczyna, której zwłoki prawie zostały sprzedane za sumę 6
milionów dolarów, doczekała się należytego pochówku. W 2008
roku, ponad dwie dekady po śmierci, została złożona do grobu
zgodnie z muzułmańskim obrządkiem.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą