Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych LXIV

25 361  
3   13  
Klikaj bez zastanowienia!No i stało się. Parę kości nie wytrzymało. Bo ileż razy można się wykpić li tylko rozcięciem. Niestety w tym odcinku jeden z bohaterów pożegnał się z kawałkiem swego ciała. Dziś naprawdę krwawa jatka, dlatego czerwoną uwagę pod spodem proszę traktować jak najbardziej na serio!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

DRZEWKO


Mieszkam z rodzicami na wsi. Mając lat 11 z kumplami postanowiliśmy zrobić sobie własne boisko bo do szkolnego było aż 2,5 km i najczęściej było zajęte przez starszych kolegów. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Boisko było wspaniale (jak dla dzieci w naszym wieku). Mieściło się w środku lasu na malej polance. Niestety, żeby było prostokątne, to linię boczną trzeba było poprowadzić za kilkoma drzewkami. Parę tygodni potem była przecinka. Wycięli parę drzew i boisko zrobiło się większe, jednak zostało drzewo, które najbardziej nam przeszkadzało (najbliżej środka). Prosiliśmy i błagaliśmy panów od przecinki, żeby nam je wycięli, oni jednak nie chcieli twierdząc, ze "nie mogą". No to wiele nie myśląc postanowiliśmy ściąć je sami. Udało nam się zdobyć dwie siekiery. Zaczęliśmy ciąć. Gdy już połowa została wydziabana ja dostałem siekierę. Zacząłem rąbać z całej siły. Jako, że nie byłem wtedy "doświadczonym drwalem" nie zauważyłem ze siekiera zaczęła spadać z trzonka.
Na mój niefart siekiera spadla odbiła się od drzewa spadla mi na nogę, czego efektem był prawie odcięty mały palec u prawej stopy. Na domiar złego drzewo zaczęło się przewracać, a ja nie mogąc się podnieść z bólu leżałem zaraz pod nim. Drzewo spadło mi na nogę (lewa) czego efektem było złamanie w 3 miejscach i drutowanie. Koledzy pomogli mi wstać i zaprowadzili mnie do domu. Podsumowując:
Amputowany palec u stopy (nie dało się uratować), złamana noga dwa miesiące prawa stopa w gipsie, pięć miesięcy lewa noga w gipsie, sześć miesięcy jazda na wózku (po zdjęciu gipsu przez miesiąc nie mogłem utrzymać się na połamanej nodze), a co najlepsze nie dostałem ochrzanu w domu (rodzice byli tak przerażeni ze zaniemówili)

by Speedee1

* * * * *

HUŚTAWKA

Jak co dzień w przedszkolu bawiłam się razem z innymi dziećmi na placu zabaw. Najbardziej razem z koleżankami lubiłyśmy huśtawki. Były to dwuosobowe machiny przypominające kształtem połówki łupinki od orzecha włoskiego z dwoma ławeczkami naprzeciw siebie. Po klasycznej zabawie w marynarzy i sztorm, przyszedł czas na akrobatykę. Tu wywiązał się klasyczny przedszkolny dialog:
- A ty nie potrafisz bujać się w kucki!
- A właśnie, że potrafię.
Okazało się, że potrafię nie tylko bujać się w kucki. Umiem także jako lekka i drobna katapultować się z huśtawki, przelecieć kawałek i zaorać nosem piasek.
Od tego czasu boje się huśtawek.

by Niezarejestowana

* * * * *

SAMURAJ

Pewnego wieczora nudziłem się niemiłosiernie, a jak się może nudzić wówczas 12 letnie dziecko, to każdy wie. W szufladzie leżały od dłuższego czasu nowiutkie, nieużywane, laserowo ostrzone noże. A do czego mogą służyć takie noże, jak nie do zabawy w samuraja? No więc wyciągnąłem dwa lśniące, długie, ostre cudeńka i zacząłem nimi wymachiwać w powietrzu niczym rodowity samuraj. Nagle jeden z noży natrafił na lekki opór, a na podłodze pojawiło się kilka kropel krwi. Okazało się, że jedna z dłoni nie zdążyła uciec z drogi noża i została ugodzona. Skończyło się na wizycie na pogotowiu i zszywaniu ścięgna środkowego palca prawej dłoni. Do dzisiaj nie mogę wyprostować do końca palca, a minęło kilka dobrych lat od tamtej przygody.

by Reemer

* * * * *

GRABKI

Kiedy miałem może ze trzy- cztery latka bawiliśmy się z siostrą na podwórku u babci na wsi. Wiadomo - podwórko jak to podwórko na wsi - mnóstwo tam było żelastwa maści wszelakiej. Babcia w tym czasie spokojnie sobie grabiła siano za stodołą. Siostra wpadła na pomysł, iż spróbuje wejść na komórkę ubitą z jakichś desek - na tyle niewysoką, że dało się na nią bez problemów wejść podciągając się za krawędź daszku. Ja, jako młodszy o 6 lat berbeć przyglądałem się wszystkiemu z dołu. Siostrze nawet się udało wejść, ale, na moje nieszczęście gdy już była na górze potrąciła leżące na daszku grabki. Nie były to takie całkiem zwykłe grabki - lecz ciężkie metalowe, zrobione z przyspawanych do kątownika trzycalowych gwoździ. Grabki ruchem nieco parabolicznym spadły wyrąbując w mojej główce otworek (nie przebiły czaszki, tylko rozerwały w iście indiański sposób skalp z czupryny). Jako, że byłem w białej czapeczce, ta natychmiast zmieniła kolor na piękny czerwony. Podobnie zresztą jak mój kark, szyja i koszulka. Gdy babcia to zobaczyła, mało się nie przekręciła. Potem już bała się mną zajmować, a mimo to spędziłem u niej gros mojego dzieciństwa. Głowę mam całą, jedynie gdzieś pod włosami zachowała się blizna. Szycia nie było, a opieprzu już nie pamiętam.

by Sh3yt3n

* * * * *

ZEGAREK

Pewnego wakacyjnego dnia (lat jakieś 11) z nudów łaziliśmy po drzewach w parku. Przyszło nam do głowy, żeby skakać z drzewa na drzewo, a potem na mały budynek nieznanego przeznaczenia. Mi się udało, czekałam na kolegę, ale mi znikł. Zeskoczyłam z dachu, leżał obok budynku i krzyczał: zegarek, zegarek! Nie wiedząc, o co chodzi podałam mu godzinę, ale on: zegarek, odepnij! Odpięłam i mało nie padłam. Z nadgarstka wystawała mu kość!!! Pobiegłam do jego domu, wiedziałam, że ojciec jest w domu - dzwonię otwiera - szybko chaotycznie opowiadam:
- Spadł, leży, krzyczy, kość!
Popatrzył na mnie powiedział: przyprowadź go do domu i zamknął drzwi. Pobiegłam do jego mamy do pracy, bo to było obok. Mało nie zemdlała. Wiecie komu najbardziej się dostało? Ojcu!

by Niezarejestrowana

* * * * *

GANIANY

Lat miałem mało. Pojechaliśmy do rodziny na wioskę pod Szczecin. Jaka radość ja i moi kuzyni! Bawiliśmy się w ganianego do nocy. A nocą nie zauważyłem sznurków na pranie wiszących nisko (za dnia zgrabnie je wymijałem balansując mym ciałem). Efekt był taki, że mogłem się uśmiechać od ucha do ucha. Blizny nie ma, ale jak sobie tylko pomyślę... Ała!

by Jurekh 

* * * * *

HOP, SIUP - BĘC!

No cóż dzieci, jak dzieci wybawić się muszą. I ja z moim młodszym niegdyś bratem (ja miałem 15 brat 12) chcieliśmy poskakać w dal w domu (oczywiście wzdłuż pokoju). Rozłożyliśmy poduszki i siup. Tak nieszczęśliwie ułożyliśmy poduszki, że były przy samym kaloryferze. Brat skoczył, a ja podłożyłem mu nogę. Efekt był taki, że nie mogłem go później oderwać od żeberka kaloryfera. Krwi było nie mało. A brat do dziś nosi ślady użytkowania kaloryfera.

by Danielprv 

* * * * *

STARY A GŁUPI

ZWIEDZANIE

Było to pięknego majowego dnia. Wybraliśmy się do koleżanki na grilla. Na początku było troszkę nudnawo, więc jeden z kolegów zaproponował, że pokaże nam dom koleżanki (oczywiście dopiero w budowie). Zgodziliśmy się i w parę osób wyruszyliśmy na wycieczkę. Po obejrzeniu parteru ochoczo udaliśmy się w górne partie domu w celu dokładnego ich spenetrowania. I zaraz obok schodów było coś co w ciemności (było to wczesnym wieczorem a światła w owym domu jeszcze nie było) wyglądało jak jakiś zakamarek czy schowek. Wtedy do głowy przyszła mi świetna myśl by schować się w tym zakamarku w celu wystraszenia moim nagłym pojawieniem osoby idące z tyłu. Zanim kolega zdążył mnie ostrzec juz zrobiłem duży krok w nieznane i to był błąd. Okazało się, że to nie żaden schowek tylko spora dziura przez którą spadłem (jakieś 2,5m, może trochę więcej) na parter. Podłoże na które upadłem do zbyt przyjaznych nie należało, gdyż był to beton. Zleciałem na prawy bok. Bilans: Ręka w nadgarstku złamana, łokieć i nogi poobcierane, wzdłuż kręgosłupa siniak na pół pleców. I tak miałem szczęście bo, jak zobaczyłem potem, ze ściany wystawały 20cm gwoździe, a ja chyba o żaden nie zahaczyłem. Jednak wiedziałem którą nogą ’wejść’ do owego "schowka". Otóż w lewej kieszeni miałem telefon, który wcale nie ucierpiał, jako że lądowałem na prawej stronie ciała. I całe szczęście.

by Matiz89

* * * * *

SZLIFIERZ

Niedawno brat mi opowiedział o sąsiedzie swojego kumpla. Ten jegomość znalazł kiedyś w lesie granat, taki stary zardzewiały i brudny. Sąsiad chyba był estetą, bo ta rdza mu nie pasowała i zaczął granat obrabiać szlifierką.
Nie wiem tylko czy ów sąsiad żyje.

by Edwin9

* * * * *

BYĆ JAK KLOSS

Jest w którymś z odcinków J-23 scena w czasie której wypuszczona na wabia przez gestapowców łączniczka (chyba grała ją Wiśniewska) stara się skontaktować ze swoją siatką wiedząc, że jest śledzona przez Niemców. Kloss zaś (zdekonspirowawszy się) czeka wraz z bojowcami na telefon od niej w konspiracyjnym lokalu. I właśnie ta scena nas zainspirowała. Pięciu debili w wieku "maturalnym" podczas odwiedzin u szóstego (syna wysokiego oficera milicji i myśliwego jednocześnie) powyciągało całą broń dostępna w chałupie i odstawiało "naszego w Abwehrze" z lekka niszcząc przyniesione ze sobą i obecne wcześniej w domu zapasy trunków wysokoprocentowych. Niżej podpisany stanął w pewnym momencie na balkonie od strony ulicy (a było to na I piętrze ulicy na której drugim końcu była komenda dzielnicowa MO), ze sztucerem w ręku rzucając jakiś "pasujący" tekst gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Gospodarz poszedł otworzyć. Dla mnie, stojącego na balkonie, "słuchowo" wyglądało to tak, że kumpel doszedł do drzwi, otworzył zamki, rozległ się przytłumiony huk czegoś miękkiego uderzającego o ścianę (to był właśnie gospodarz, wydający z siebie zduszone "o k*rwa"), a w drzwiach pokoju zobaczyłem milicjanta w hełmie z kałachem w ręku, który znikł był mi błyskawicznie z widoku. Jako, że byłem po lekkim wpływem pomyślałem, że coś mi się zwidziało, ale w tej samej chwili z dołu, z chodnika spod balkonu, usłyszałem "rzuć broń i ręce do góry". Obróciłem się chcąc obsobaczyć jakiegoś kumpla za niewczesne żarty i zobaczyłem ze dwudziestu "niebieskich" z bronią (krótką i długą) wymierzoną we mnie. Odrzuciłem oczywiście sztucer, a w pokoju od razu zrobiło się "niebiesko". Mimo, iż wyjaśnianie leżąc na podłodze z lufą na karku i pyskiem wciśniętym w podłogę oraz kolanem gliniarza wbitym w plecy, do łatwych nie należy, to po jakimś czasie grupa interwencyjna zorientowała się, że jest w mieszkaniu "swojego", który, nota bene, zjawił się po jakichś 15~20 minutach. Do dziś nie wiem, jak to zostało załatwione, bo była to interwencja jak w amerykańskim kryminale (jakaś kobieta zadzwoniła na milicję, że grupa facetów lata po mieszkaniu z bronią, a ona to widzi z mieszkania naprzeciwko) więc, patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, powinniśmy mieć co najmniej 48 godzin odsiadki plus sprawę w sądzie, ale nam się upiekło. Na pewno argumentem było to, że rzecz się działa w domu wysokiego oficera milicji. Poza tym wtedy takie zdarzenie było chyba ewenementem na skalę krajową (gangsterzy nie byli jeszcze wtedy modni), a dało się słyszeć jak ów oficer bronił nas (i swego potomka - oczywiście) argumentując, że jesteśmy tuż przed maturą, że nie notowani, że z "dobrych" rodzin itp. Puścili nas więc po paru godzinach do domu i nikt nigdy mnie w związku z tą sprawę nie przesłuchiwał. Jedynym minusem było to, że, nie przesadzając, prawie tydzień spałem potem na brzuchu bo na odchodne dostaliśmy (każdy) po 25 razów wyciorem na dupska, a wykonawcą był dowódca tych co wpadli do chałupy. A był to kawał chłopa.

by Dyzio

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!

A tak na koniec najkrótsza trauma jaką kiedykolwiek dostałem:

Miałem 8 lat i wpadłem do dziury

by Ksumen

Oglądany: 25361x | Komentarzy: 13 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało