Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LXIII

23 899  
5   12  
Klikaj smiało!Stary a głupi - dziś stare wyjadacze atakują ze wzmożoną siłą. I to nawet służba graniczna. Ale trauma nie jest li tylko domeną osób dorosłych, zatem i młodsi mają coś do powiedzenia. Z tym, że młodsi dopiero co poznają świat...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...


WIGRY

Prawie 2 dekady temu dostałam po starszym kuzynie piękny rowerek marki Wigry, czerwony, z naklejkami, a jakże, lśniący, wspaniały, składany dla ułatwienia przenoszenia i przechowania. Dumna byłam z mojego czerwonego rumaka na kółkach, tak więc gdy zobaczyłam, jak moi koledzy szaleją na swoich BMX-ach, skacząc po krawężnikach, a co odważniejsi - nawet po ławkach - stwierdziłam, że ja to im dopiero pokażę.
Krawężniki były OK. Dopiero ławka okazała się dla mnie nie do pokonania. Rozpędziłam się, poderwałam przednie kolko, i...
 Wigry się przykładnie złożył przy uderzeniu ławki, moja lewa noga pozostała w samym środku złożonego rowerku. Rezultat - śruba wbita w kość piszczelową, 20 szwów, pamiątkę z podwórka mam do dziś. 

by Czort78

* * * * *

PSSSS

Jak miałem około 7 lat to pojechaliśmy wraz z rodzinką nad jezioro. Jak co wieczór ojciec rozpalił ognisko i smażyliśmy kiełbaski. Gdy rodzice poszli po cos do baraku, a ja zostałem sam na sam z ogniem i metalowymi prętami do smażenia kiełbasek, pomyślałem, że zrobię sobie odgłos "Pssss" tzn. taki jak się leje wodę na ognisko. No i nagrzałem ten metalowy kijek do kiełbasek do czerwoności i przyłożyłem go sobie do języka. "Pssss" było, ale bardzo się zdziwiłem i chyba z tego powodu się nie popłakałem. Długo po tym zdarzeniu miałem jeszcze dwie malutkie blizny po poparzeniu na języku.

by Niezarejestrowany

* * * * *

BUNKIER

Mając 8 czy 9 lat bawiłem się z kolegami na podwórku w wojnę. Było tam kilka wykopanych (nie wiem po co) dołów o głębokości ok. 2.5 m. Doły te służyły nam jako bunkry. Można było do nich zejść i wyjść po gałęziach, które do nich wrzuciliśmy. Ale ja, jako stary komandos nie będę tak trywialny. W jednym z dołów wisiał stary drut kolczasty. Oczywiście przy samej krawędzi dołu zabrakło mi siły i zrobiłem zjazd. Cały czas zastanawiam się dlaczego nie dostałem jakiegoś tężca. Blizny na dłoniach mam do dziś.

by Niezarejestrowany

* * * * *

DYWAN

Kolega jako, że na ogół do południa miał wolną chatę, więc spędzaliśmy u niego sporo czasu. Tam się zaczęły pierwsze piwka, papieroski itp. Pewnego dnia siedziało nas tam chyba z 7 osób i jeden z kolegów przyniósł saletrę. Czym prędzej wsypaliśmy ją do dużej popielniczki, która stała na stole. Oczywiście saletra jako taka się nie pali więc, kolega przyniósł cukier i dosypaliśmy go do tej popiołki. Na samozapłon długo nie musieliśmy czekać gdyż tliły się w niej nie dogaszone papierosy. Wszyscy uradowani gdyż fajny płomień się robił aż tu nagle od temperatury popielniczka pękła. Wszyscy w szoku a w największym właściciel mieszkania. Zdesperowany ręką zgarnął wszystko na dywan i przygasił stopą (nic mu się nie stało). Mieszkanie zapełniło się gęstym dymem, smród niemiłosierny. Mimo oddalenia zagrożenia mina gospodarza nie była zbyt wesoła, gdyż jak się okazało stół przypalony, a w dywanie wypalona spora dziura, której nie sposób żeby matka nie zauważyła. Kolega spanikowany więc ja jako najstarszy musiałem jakoś temu zaradzić. Po długich konsultacjach z resztą ekipy wpadłem na pewien pomysł. Mianowicie, wycięliśmy z dywanu kwadrat z wypaloną dziurą, odsunęliśmy szafkę, na której stał telewizor i spod tej szafki wycięliśmy takich samych rozmiarów kwadrat. W międzyczasie dwóch kolegów poszło po klej Butapren do sklepu i tym oto klejem przykleiliśmy nowo wyciętą "łatę". Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą a mama kolegi nie zwróciła nawet na to uwagi (jak się później okazało zauważyła to pierwszego dnia, ale dała sobie spokój bo i tak już na swojego syna sił nie miała ).

by Djzib0

* * * * *

RZECZKA

Pewnego pięknego majowego dnia - dnia strajku nauczycielskiego (podejrzewa że większość rodziców doskonale pamiętają ten dzień z powodu wielogodzinnych kolejek na "ostrych dyżurach" ze swoimi kochanymi pociechami) poszłyśmy z moją młodszą siostrą (6-cio letnią) i kuzynką (równolatką ze mną - ośmiolatką) nad osiedlową rzeczkę. Ponieważ pozwolono nam wyjść "bez opieki" po uprzednich wielominutowych wykładach na temat rozsądku, odpowiedzialności i oczywiście zakazu zbliżania się do rzeczki, więc oczywiście nasze kroki skierowały się nad rzeczkę. Woda była wyjątkowo niska, dlatego zeszłyśmy nad samą wodę i jak to dzieci - zaczęłyśmy babrać się w paskudnie brudnej wodzie. Po paru minutach wymyśliłyśmy zabawę w oczyszczanie rzeczki, czyli po prostu wyciąganie najpaskudniejszych śmieci z wody. Moja kuzynka co chwilę biegała z nad wody do mojej siostry pokazywać jej nasze trofea a potem rzucać nimi jak najdalej się dało i obserwować jaką "fontannę wody" wywołają. Po kilku minutach znalazłam w wodzie największe trofeum: wielkie ostre szkło z ogromna pijawką. Moja kuzynka od razu poleciała więc do mojej siostry pochwalić się co znalazłyśmy. Podejrzewam że szkło wywołałoby wyjątkowo fajną fontannę, gdyby nie delikatny błąd w sztuce polegający na wyślizgnięciu się podczas rzutu mokrego szkła z ręki. Jak łatwo się domyśleć, szkło poleciało z dużą siłą idealnie w moją skroń. Skończyło się oczywiście na 3 szwach z powodu przeciętej tętnicy skroniowej, śladem z krwi od "miejsca zbrodni" do domu który na szczęście był blisko. I proszkami uspokajającymi dla mamy kiedy 2 godziny czekaliśmy w kolejce na ostrym dyżurze z powodu oblężenia tegoż miejsca przez zestresowanych rodziców z poobijanymi pociechami, które tego dnia również wymyśliły podobnie "fajne" zabawy co ja. Oczywiście przez dłuuuuuuuuuuugi czas nie byłyśmy już same wypuszczane z domu.

by A-gniesia

* * * * *

HEŁMOFON

Kiedy w latach 60-tych leciał pierwszy raz kultowy serial "Czterej pancerni i pies" mieszkałem wtedy w Kłodzku, gdzie kręcono niektóre odcinki drugiej części (pozdrowienia dla Kłodczan). Marzeniem każdego chłopaka była zabawa w swoich idoli - najlepiej z odpowiednimi "rekwizytami". Zdobycie drobiazgów wojskowych takich jak guziki z orzełkiem, menażki czy scyzoryka lub nawet kundla sąsiada, który grał "Szarika" nie było dla nas problemem, ale inne zaawansowane "zabawki" to już był wyczyn. Szczytem marzeń był hełmofon z którego krzyczało się "ja Wisła, ja Wisła - jak mnie słyszysz?". Pewnego dnia wpadłem na "sprytny" pomysł. Na ulicy przy której mieszkałem, kładziono wtedy asfalt. Przy dużym zaangażowaniu udało mi się "wymodelować" własny z asfaltu. Hełmofon wyszedł wspaniale. Niestety jak już go założyłem, nie chciał zejść z mojej główki skleił się "na amen" z włosami - skończyło się rozcinaniem asfaltu na głowie i goleniem "na zero". Ale "pancernych" nadal lubię.

by Niezarejestrowany

* * * * *

STARY A GŁUPI

BAŃKI 


Zasłyszane od chirurga-ojca kumpla-a jako, że przy wódecznośći głowy za autentyczność nie daję. Na dyżur przywożą mu z podczęstochowskiej wsi gościa z przyczepionym wielkim garnkiem na plecach którego za cholerę odczepić mu się nie da. Na swoją zdziwioną minę słyszy opowieść kobiety co z owym chłopem przybyła:
"Aaaa bo mąż zaniemógł co nieco, słaby jakiś taki był i my bańki mu chcieli postawić - wiadomo - bańki na wszystko dobre, a że w całej wsi nie było ani jednej bańki to my wymyślili, ze po co 30 baniek stawiać jak można jedną dużą. No to my i postawili. Tyle, że teraz oderwać nie można panie doktorze, tak zassało. Lekarz śmiejąc się posłał po wiertarkę do technicznego i po prostu przewiercił dno wpuszczając powietrze - na co usłyszał - tak to my tez potrafili tylko garna szkoda. Podobno siniak po garnku odcień-głęboka śliwka.

by Raf_u

* * * * *

STRAŻ GRANICZNA

Jak każda porządna studentka wracałam stopem do domu z miasta, w którym studiuje. Nazwy nie zdradzę, bo bohaterom obiecałam solennie, że swoją przygodę przemilczę, ale jakoś tak nie mogę się pohamować.
Stoję sobie więc na wylotówce i wspomnianego stopa łapię. Ku memu zdziwieniu zatrzymuje się obok mnie wóz straży granicznej. Duży jeep, z przodu trzech umudurowanych strażników. Pytanie, czy jadą tam, gdzie i ja.
- Wsiadaj, ale do tyłu bo tu nie ma miejsca. tylko czy się nie boisz, bo tam jest pięciu mężczyzn.
Bać się??? Ja?!? Zadowolona wsiadam i ruszamy. Rozmowa toczy się bardzo miło, panowie (średnia wieku to na oko 40 lat) po kilkunastu kilometrach nieśmiało wyznają, że właśnie skończyli służbę i oblewają i czy ja bym nie wypiła z nimi kieliszeczka. Ja - że chętnie. Pijemy. Ja na końcu. W przeciwieństwie do nich - wódki nie przepiłam (studia robią swoje). I tu pełen entuzjazm. komentarze w stylu: dziewczyno, powinnaś być w straży! Nam kobiet brakuje! Z twoim talentem (!!!) to ty szybko awansujesz! I tak dalej i w tym gatunku...
W połowie drogi zatrzymujemy się celem odczepienia przyczepki. wszyscy wychodzą, a ja zostaje z dwoma strażnikami. Jeden siedział po mojej prawej stronie, a drugi na naprzeciwko, ale nieznacznie z lewej. i ten drugi wpada na "genialny" pomysł, że pokaże mi broń, jaką posiadałabym, gdybym do rzeczonej straży granicznej przystąpiła. Miał pistolet na amunicję ostrą i na gaz. Ta na gaz była bliżej, więc wyjął ją celem dokonania prezentacji.
Wyciągnął magazynek i podał mi ją do ręki. Pooglądałam i z czystej ciekawości pytam:
- A jakbym tak sobie chciała strzelić? (dodam, że o pistolecie to wiem mniej więcej tyle, że strzela...)
- Proszę bardzo! Magazynek jest wyjęty.
I strzelam sobie. W sufit, w niego, we mnie... Skrajna głupota, ale skoro można?
- Ale wie pan, ten cyngielek jakoś tak lekko lata.
- Daj, to ja ci przeładuje.
Biorę już przeładowaną broń, podnoszę i tak bez celowania strzelam... Jak nie walnie!
Wypadamy w trzy sekundy z auta. Oczy zamknięte, oddychać się nie da, dusi nas - kosmos!!! Na asfalcie przed samochodem spędziliśmy ponad pół godziny, w tym czasie kierowca jeździł autem metr do przodu i do tyłu, żeby cały gaz opuścił kabinę. Co się okazało? Szanowny strażnik przed wyjazdem strzelił sobie z tej radości w niebo, a broń automatycznie się przeładowała. Oczy miałam pełne łez, ledwo mogłam zaczerpnąć powietrza a co najgorsze - nie byłam w stanie opanować duszącego mnie śmiechu... W końcu w minutę unieszkodliwiłam dwóch strażników straży granicznej i siebie przy okazji, a najlepsze było to, że do domu jeszcze 30 kilometrów z bladym jak papier właścicielem broni i duszącymi się ze śmiechu kolegami... Facet miał szczęście niesamowite: po pierwsze - w ogóle nie celowałam. Gdyby siedział na wprost mnie, to w najlepszym wypadku czekała by go dożywotnia egzystencja w szpitalu w charakterze roślinki. Dodam, że jak mi potem wyjaśniono, pistolety gazowe noszone w torebkach to w porównaniu z tym cudem, którym miałam okazję się pobawić to balsamy do oczu. Pozwolenie na taką broń wyrabia się średnio 2 - 3 lata. Po drugie - w środku były jego prywatne pociski, a nie naboje straży granicznej. Gdyby to były "ich" naboje należałoby spisać protokół. A wyobraźcie sobie taki protokół: "Bierzemy na stopa studentkę, następnie dajemy jej do napicia się wódki, po czym dziewczyna oddaje strzał z broni w kierunku okna, po którym na suficie zostaje czarna pręga".
Potęgę własnej nieodpowiedzialności (kto normalny strzela w samochodzie mając po raz pierwszy broń w ręce?) uświadomiłam sobie po wyjściu z auta. Przed dojściem do domu wstąpiłam do baru i dopiero kieliszek "czystej" (drugi już tego dnia) pozwolił mi opanować drżenie rąk.

by Adtyhs

* * * * *

TAK TRZA RĄBAĆ

Kolega często w ogrodzie swego domu rąbie drewno, klasycznie, kładzie mały pieniek na większy i rozpoławia go siekierką. Pewnego razu u sąsiada miała miejsce jakaś impreza. W pewnym momencie słychać dzwonek do drzwi, kumpel otwiera, a tam sąsiad w stanie wyraźnie wskazującym na spożycie i z idealnie świeżo naostrzoną siekierą rzuca w jego stronę takim tekstem: "Ty rąbać nie umiesz! Chodź to ci pokażę jak się powinno drewno rąbać!". Kumpel na przyswajanie wiedzy otwarty, więc posłusznie poszedł z sąsiadem w miejsce "wykładu". Po uprzednim ułożeniu pieńka na większym pieńku lekko chwiejący się sąsiad wzniósł śmiercionośne narzędzie nad swoją głowę szykując się do uderzenia. Wreszcie BACH! Siekiera-żyleta idealnie rozpołowiła pieniek na dwie połówki! Ale sąsiad posiadał tyle krzepy, że przebiła się jeszcze przed pieniek podstawny i ugrzęzła idealnie w jego piszczelu. Krew tryska, kości na wierzchu, kumpel zbladł, sąsiad po chwili zorientował się że coś jest nie tak. Spojrzał na swoją ranę i z tonem złości w głosie "Ku**a!... Nowe spodnie!". Akuratnie przyszedł po sąsiada jego znajomy z imprezy, kumpel z ojcem prowadzą go w jego kierunku żeby wyjaśnić co się stało. Sąsiad jakby nigdy nic do swojego znajomego: "Roman, dawaj jeszcze coś wypijemy!" Zaraz po tym zemdlał. Skończyło się oczywiście na pogotowiu i na szczęście bez trwalszych uszkodzeń.

by Kmt 

* * * * *

NALEŚNIKI

Kolega pracujący jako pielęgniarz w karetce pogotowia spotkał się z takim przypadkiem w pracy. Dostali wezwanie do mieszkania , w którym ranną parę: kobieta z niegroźnym poparzeniem i raną od uderzenia w głowę; mężczyzna z raną od ugryzienia na członku. Początkowo para nie chciała wyjawiać swojego sekretu, ale jak się okazało, mąż był w trakcie smażenia naleśników, kiedy to żona będąca w nastroju do amorów, zaczęła pieścić go oralnie. Mężczyzna chcąc ukończyć rozpoczętą czynność podrzucał naleśniki czerpiąc równocześnie inne przyjemności. Przyjemność dobiegła końca, gdy mężczyźnie nie udało się złapać naleśnika w locie na patelnie i spadł kobiecie na rękę. Żona czując nadmiar ciepła na skórze odruchowo przygryzła "kucharzowi" drugi instrument pracy. Mężczyzna posiadając jedyną możliwość obrony zaznaczył swoją dyskomfortową sytuację uderzając żonę patelnią w głowę. Pielęgniarze wybuchli śmiechem i mieli duuuuże problemy z udzieleniem pomocy. Mnie ciekawi coś zupełni innego. O czym myśli teraz ta para jedząc naleśniki.

by Niezarejestrowany

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!

Oglądany: 23899x | Komentarzy: 12 | Okejek: 5 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało