Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LIX

23 542  
2   8  
Kliknij w napis, a on zmiknie!Czy można nauczyć kurę latać? Co robi huk? Jak zachowuje się kineskop Rubina okładany kamieniami, czy w końcu jak listonosz na motorynce może być współtwórcą bólu - o tym dowiecie się poniżej.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

PTAK A NIELOT

Działo się to u babci jak byłem na tyle mały i głupiutki, żeby nie móc zrozumieć że kury nie latają jak "normalne" ptaszki. Wiec przejąłem inicjatywę we własne ręce. Jako obiekt szkoleń wybrałem te lekko wiekowe starsze kurki, które mogłem z łatwością schwytać. Następnie zgodnie z powiedzeniem, że praktyka czyni mistrzem rozpocząłem kurs latania pospolitych kur wioskowych. Pomyślałem sobie, że te kurki jakieś takie mało aktywne i przebojowe są, tak wiec postanowiłem najpierw je rozkręcić podtapiając je w brytfance zimnej wody. Kiedy taka kura w swoim oburzeniu zaczęła pawać energią brałem ją na stryszek (jakieś 10 metra nad ziemią), a potem próbowałem jej uświadomić, że w końcu jest ptaszkiem. Na dodatek motywowałem je tym, że prosto pod stryszkiem była gnojówka (wiecie takie duże na środku podwórka u babci i śmierdzi jak diabli), którą te kurki musiały omijać podczas lotu.
Jednak z przykrością zauważyłem, że kurom nie chce się latać. No było parę ambitnych, którym się udało "sfrunąć" i zrobić unik od kąpieli w gnojówce. Razem przeszkoliłem około 20 kur z czego około 15 nie udało się przejść testów. Dopiero babcia lamentując wyjaśniła mi, że "kura nie lata", a ostatecznie pojąłem to jak dostałem solidne lanko od tatka. Potem jak do babci przyjeżdżałem w niedziele w odwiedziny to rosołu nie było przez pół roku. Również do dzisiejszego dnia jak spoglądam w talerz rosołu to żal mi serce ściska ...

by Niezarejestrowany

* * * * *

NAIWNOŚĆ I PIROMANI

Nie wiem czy u was ale u mnie na ulicy panował kiedyś szał na tzw. "efekty pirotechniczne". Braki w zaopatrzeniu w fajerwerki (lata 80, kto wtedy przypuszczał, że istnieją inne fajerwerki niż korki rodzime i radzieckie "hłopuszki") rekompensowaliśmy sobie na różne sposoby. I tak cudowne miotacze ognia osiągaliśmy poprzez gaz do napełniania zapalniczek. 
Tyle opis teraz sytuacja. Mój sąsiad przybył na ulicę z gazem do zapalniczek, ale bez źródła ognia. Stoimy, kombinujemy co robić. W tym momencie z podwórka wynurza się siostra naszego bardzo dobrego kolegi. I w tym momencie zaświtała nam myśl: Ona pali papierosy a wiec pewnie posiada zapalniczkę. Poszliśmy i poprosiliśmy o zapalniczkę ale w związku z tym że posiadała tylko jedną i sama potrzebowała, więc powiedziała, że ognia może nam użyczyć ale zapalniczki nie pożyczy. Na co mój kolega stwierdził "dobra". Ta naiwna istota płci odmiennej odpaliła zapalniczkę, a mój znajomek wbił do środka pojemnika zaworek. Przy kontakcie gazu z pojemnika z ogniem doszło do efektu miotacza. Kolega stwierdził "łał", a siostra naszego kolegi oddaliła się z dymiącą czachą i osmaloną facjatą. W związku z powyższym rozproszyliśmy się i udaliśmy do domu. Po 2 godzinach o zdarzeniu wiedziało pół parafii łącznie z naszymi kochanymi rodzicielami. Oczywiście klasyka wpierdol, szlaban, permanentna kontrola posiadania środków pirotechnicznych. Jak później się dowiedzieliśmy nasza ogniowa dobrodziejka wybierała się właśnie na randkę z chłopakiem. Jeszcze jedno wyjaśnienie wiek poszczególnych uczestników zdarzenia: Ja ok. 13, kolega od podpalenia ok. 10, pani z ogniem ok. 17. Do tej pory zastanawiam się jak ona się mogła na to zgodzić.

by Alchatab

* * * * *

NIEUDANY PODSTĘP

O tym chyba każdy słyszał: kupujemy korki, obieramy i kładziemy ostrożnie komuś pod wycieraczkę. Wspaniały kawał, zwłaszcza dla 10-latka. Naszym celem była pewna starsza pani, której nie podobały się nasze "głośne" zabawy pod jej oknem. Kupiliśmy z kolegami zatem pudełko korków, z duszą na ramieniu obraliśmy wszystkie, po czym ostrożnie, niczym konwój wiozący nitroglicerynę przez góry, ruszyliśmy po schodach na pierwsze piętro, gdyż tam zamieszkiwała nasza ofiara. Niestety, piszący te słowa poślizgnął się i upuścił pudełko wprost pod swoje stopy. Huk był niesamowity, my uciekliśmy i dopiero dwie ulice dalej obejrzałem swoje nogi: trampki miały popalona białą gumę na noskach, a nogawki spodni były postrzępione na długości 5-10 cm od dołu. Lanie było, a jakże.

by Cyke

* * * * *

DZIURA

To było chyba w 1989, nas trzech blokowych urwisów (mieszkaliśmy w punktowcu przy szkole średniej z wielkim boiskiem, warsztatami. Wszystkie dzieciaki zazdrościły nam "terenu". Piątkowe ciepłe popołudnie - NUDAAAA.
Postanowiliśmy znaleźć sobie jakoś zajęcie przy warsztatach, stojąc tak i obmyślając zdradziecki plan któryś z nas obruszył cegłę z przyległego do placu szkolnego magazynu (w sumie do dziś nie wiem, co to był za magazyn) i tak się zaczęło. Trzy dni kucia, dwóch kuło, jeden jeździł rowerem na czaty czy aby palacz się nie kręci, czy ktoś nie idzie. Wyrąbaliśmy sporą dziurę, w niedzielne popołudnie weszliśmy do środka, stały tam jakieś łóżka więc nam się znudziło moment i poszliśmy do domu.
Jak wielkie było nasze zdziwienie w poniedziałkowy ranek gdy za oknami wyły syreny milicyjnych radiowozów, wszyscy mówili, że było włamanie - a to przecież tylko nasza wykuta w ścianie dziura. 
Do dziś nikt nie wie kto i dlaczego włamał się do tego magazynu i nic nie ukradł, a i ja sam nie wiem po jaką cholerę męczyliśmy się trzy dni, żeby taką dziurę zrobić.

by Boleslav1

* * * * *

DEZODORANT

Jak miałem 4-5 lat, bardzo chciałem mieć dezodorant. Któregoś dnia, żeby się trochę dowartościować, podbiegłem do torby mojej mamy, wyciągnąłem jej dezodorant i uciekłem do innego pokoju. Zdjąłem koszulkę i przejechałem się pod pachami i po klatce. Zorientowałem się, że coś jest nie tak, gdy zaczęło mnie piec całe ciało, twarz i oczy. Pobiegłem z płaczem z powrotem do pokoju w którym siedziała moja mama i reszta rodziny. Chwile po tym jak wpadłem, rodzina wycofała się na z góry upatrzone pozycje (czyt. spier*iła) na balkon. Okazało się, że "dezodorant", to w rzeczywistości był pojemnik z gazem łzawiącym. Od tego czasu mama nie nosiła gazu, a ja kultywuję cały czas swoją pasję do dezodorantów.

by The_grim_reaper

* * * * *

KINESKOP

To było dawno temu, jakieś 16-17 lat. Razem z moim kuzynem po drodze ze szkoły do domu (zawsze trwała około 2,5 h, odległość 1km) często zahaczaliśmy o, co tu ukrywać, dzikie wysypisko śmieci. W tym wieku ( 10 lat) było to miejsce pełne niesamowicie ciekawych rzeczy.
Pewnego dnia odkryliśmy świeżo wyrzucony telewizor. Ogromnego Rubina, czy coś w tym stylu. Skądś wiedzieliśmy, że kineskopy tych TV lubią wybuchać. Postanowiliśmy toteż, niewiele myśląc, wybuchnąć rzeczony TV. Wymontowaliśmy kineskop, odeszliśmy parę kroków (3-4 metry) i dawaj w niego kamieniami. Nic. Po dłuższej chwili takiego kamieniowania, stwierdziliśmy że z tym wybuchaniem to lipa i postanowiliśmy szukać dalej przygód. Odeszliśmy już jakiś kawałek, gdy mój, niezwykle rozżalony niepowodzeniem, kuzyn, postanowił na "do widzenia" ciepnąć jeszcze jednego kamienia. Rypło tak, że aż wzbiła się fontanna wody (wysypisko było na podmokłym terenie). Kiedy podeszliśmy na miejsce detonacji, okazało się, że małe drzewka o średnicy 4-5 cm były pościnane przez fruwające kawałki kineskopu w promieni 4-5 metrów. Do dziś, na myśl, że mogliśmy być poszatkowani przez to latające szkło, robi mi się ciut, ciut zimniutko.

by Niezarejestrowany

* * * * *

CIEKAWOŚĆ TO PIERWSZY STOPIEŃ DO BÓLU

Swego czasu taki pistolet to było coś, pamiętam jak miałem z 12 lat może więcej, i kolegi rodzicielka zesponsorowała nam dwa takie cuda, no i oczywiście zestaw korków dla każdego . Zabawa była naprawdę przednia , ale jako, że byliśmy dociekliwi jak działają owe urządzenia zaczęliśmy je powoli rozbierać na części proste. Z pistoletami poszło dobrze były zrobione z metalu, parę sprężynek i inne bajery, no ale wciąż nie wiedzieliśmy jak uzyskuje się huk . Zostało nam parę korków. Poprzyglądaliśmy się im i zaczęliśmy je rozbierać. Zebrało się parę osób , w tym mój starszy brat cioteczny, który od początku ostrzegał nas że jest to zły pomysł . Ale dzieci jak dzieci wiedzą lepiej . Wypadło na mnie . Przystąpiłem do rozbrajania pocisku . Doszedłem do takiego małego czerwonego punkciku i go nacisnąłem . Huk, ja na trawie. Podnoszę się, podobnie jak kompania która była przy rozbrajaniu , i mam niesmak w ustach , taki dziwny zapach jak to po strzale , odwracam się patrze kumpel blady jak ściana. Na początku nie zrozumiałem, o co mu chodzi , ale ten pokazał na moje palce . Bilans : Palce od kciuka poparzone , a z samego kciuka brakowało małego miejsca po którym mam bliznę do dziś. Strata masy krwi , no i oczywiście ostry wpierdol od brata, który dawno mnie ostrzegał przed takimi zabawami .

by Drlogic

* * * * *

Z GÓRKI NA POŁAMANIE KARKU

W młodym wieku jeździłem na rowerze i jako zawody zjeżdżaliśmy z górki, która była obok garaży. Rowerek miałem 2 kołowy z bocznymi małymi dwoma (bezpieczeństwo). Ja pierwszy raz zjeżdżam z samej góry. Prędkość dźwięku nic nie słyszę. Koledzy się patrzą. Nagle kończy się górka i zbliżam się do garażów. Pomyślałem zrobię ślizg. I nic. Patrzę spadł łańcuch. Rozpięły się hamulce. I odpadły kółka pomocnicze. Zdesperowany skręcam kierownicą i jak zwykle nie działa.
Dobra zostały mi buty. Próbuje próbuje i sobie kamieniem przyrżnąłem w dużego palca. W ostatniej chwili zeskoczyłem z rowerka. A ten zrobił brzydką smugę na garażu ale co tam jak co to nie ja.
Od tamtego czasu boje się tej górki, nawet na pieszo się zejść boje.

by Niezarejestrowany

* * * * *

ROZJEMCA

Mianowicie mając jakieś 7-8 latek mój brat miał kolegę, a jako że mieszkamy koło lasu szyszek było pełno. Postanowili pobawić się w wojnę. Ja jako młodszy brat oczywiście też. Jako, że jestem uczciwy to pomagałem obojgu. Stanąłem po środku i rzucałem raz w tego raz w tego. Niestety rzucali przeze mnie. Podnoszę szyszkę i widzę coś, co leci.
Dalej pamiętam szpital i takie światełka chirurgiczne. Miałem 3 operacje. Dobrze że tylko jedną na oko...

by Niezarejestrowany

* * * * *

STARY A GŁUPI

LISTONOSZ

Mając może 12 lat, zauważyliśmy z kumplami, że codziennie tą samą trasą przez dość długą osiedlową uliczkę jeździ listonosz na swojej malutkiej motorynce. Tak więc postanowiliśmy sprawdzić kiedyś, czy owy listonosz jeździ szybciej niż najstarszy z nas na swoim składaku z jakimiś przed potopowymi przerzutkami. Tak więc kumpel ustawił się za drzewem, aby mieć dobry widok, czy przeciwnik się zbliża i jak tylko go zobaczył ruszył. Listonosz zauważył młodego zawodnika i zaczął się z nim ścigać już na serio i świadomie (naszym założeniem było zachowanie anonimowości). Jechali tak jakieś 200 metrów, ale dojechali do skrzyżowania, którego nie wolno nam było przekraczać (zakaz naszych matek). Tak wiec kolega musiał bardzo ostro hamować. Jako, że zwykły hamulec nożny (popchnięcie pedałów do tyłu) nie dawało pożądanych skutków (przerzutka) postanowił użyć swojego przedniego hamulca, który był dość nowoczesny, jak na owe czasy, bo wyglądał jak w rowerach górskich sprzed 4-5 lat. Także po użyciu owego wynalazku okazało się, że rzeczywiście rower się zatrzymał praktycznie w miejscu, jednak kumpel pojechał dalej. Tym razem hamował swoją brodą, łokciami, kolanami, biodrami, butami i oczywiście musiał na początku "lądować" na nadgarstkach.
Tak więc zakończenie jego dnia to było nieciekawe: 4 szwy na brodzie, ogromne opatrunki na każdej kończynie i oczywiście dość dobra zjeba od rodzicieli.
Reszta ekipy uszła z życiem i bez szlabanu. Chociaż dostało się kumplowi którego zobaczyła mama owego pechowca, jak prowadził jego rower, bo my zbieraliśmy resztki kolegi z asfaltu. A listonosz? Hehe listonosz pojechał, w glorii i chwale wygranej.

by C4N1

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!


Oglądany: 23542x | Komentarzy: 8 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało