Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Dwie szklanki whisky, niechęć do dzieci i inne anonimowe opowieści

64 956  
232   50  
Dziś przeczytacie m.in. o oryginalnie zapakowanej przesyłce, poznacie Śpiącą Królewnę oraz troskliwego starszego brata, będzie też opowieść o tym, kto jest prawdziwym rodzicem.


#1.

Mam kolegę, z którym regularnie robimy sobie żarty. Ostatnio jednak zdecydowanie przegiął...

Otóż znalazłem w skrzynce awizo. Klasycznie - listonosz nie przyniósł mi paczki, tylko zostawił świstek z informacją, że nie zastał nikogo w domu. Poczłapałem więc na pocztę, a tam oczywiście tłum ludzi. Po 30 minutach stania w kolejce wręczyłem pani awizo i dowód osobisty. Babka spojrzała na mnie wnikliwie i mruknęła coś w stylu: „A, to pan...”, a następnie na oczach wszystkich obecnych w pomieszczeniu ludzi przyniosła z zaplecza wielką paczkę zawiniętą w czarną folię.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że owa „paczka” wyglądała niczym potężny czarny narząd ze wszystkimi szczegółami anatomicznymi, wliczając w to dorodną mosznę! Czerwony jak burak schowałem „przesyłkę” za pazuchę i wybiegłem na dwór.

W domu okazało się, że mój kreatywny przyjaciel uznał, że w mojej lodówce na pewno brakuje ogórka i dwóch pomarańczy...

#2.

Dziś, podczas przypadkowego spotkania z koleżanką, którą znałam z mojej licealnej klasy, dowiedziałam się, że cała szkoła nazywała mnie „Śpiącą Królewną”. Nie dlatego, że jestem blada i mam ciemne włosy i nie dlatego, że regularnie spóźniałam się na pierwsze lekcje, bo trudno mi było rano zebrać się z łoża. Okazuje się, że rodowodem tej ksywki był fakt, że na każdej imprezie wypijałam za dużo alkoholu i „zaliczałam zgon”. Zazwyczaj wówczas dobierali się do mnie jacyś faceci, a ja rano nawet nie pamiętałam, że obściskiwałam się z obcymi kolesiami.

Jak dobrze, że okres młodzieńczego szaleństwa dawno już mam za sobą.

#3.

Jako dziecko często chorowałam, a nawet bardzo często. Mogłam leżeć w szpitalu tygodniami, dlatego też nieraz zawierałam tam przyjaźnie, niektóre z nich zresztą trwają do dziś... Ale od początku.
Historia miała miejsce w jednym z warszawskich szpitali. Z powodu przeludnienia zostałam przeniesiona z mojego oddziału dziewczęcego do oddziału chłopięcego. Trafiłam do niewielkiej sali, na której znajdywały się tylko 4 łóżka. Dzieliłam więc pokój z 3 chłopakami, w wieku podobnym do mojego. Jako dzieci lubiliśmy rozrabiać, więc o ile nie byliśmy akurat podłączeni do kroplówki uciekaliśmy z pokoju, aby bawić się na korytarzu. Oczywiście zawsze nam się później obrywało od rodziców. Znaczy, wszystkim, poza jednym chłopakiem. Nazwijmy go Łukasz. Do niego nigdy nie przychodzili rodzice. Zawsze siedział sam. Choć był ode mnie starszy o 4 lata, nieraz zdarzało mu się moczyć do łóżka. Więc gdy odwiedzała mnie mama, opowiadałam jej o wszystkim, co się działo, o chłopcu również.

Sama byłam 5-, 6-letnim dzieckiem i nie rozumiałam, dlaczego sprawa u niego tak wygląda. Moja mama zaniepokoiła się daną sytuacją i gdy następnego razu mnie odwiedziła, przyniosła ze sobą też jakieś ciastka i owoce dla chłopca. Zaczęła z nim rozmawiać, a jako psycholog potrafiła do niego dotrzeć. Łukasz otworzył się i zaczął opowiadać o swojej rodzinie. Okazało się, że jego mama zmarła na nowotwór. Ojciec był w stanie umierającym. Miał poza tym 7 rodzeństwa, z czego najstarsza dwójka miała już dzieci. Jednakże nikt z nich nie miał pracy i wszyscy razem zamieszkiwali mały, trzypokojowy domek, choć lepianka byłaby lepszym określeniem.

Mojej mamie zrobiło się Łukasza bardzo żal. Pamiętam, że gdy wyszłam ze szpitala, to dalej czasem go z mamą odwiedzałyśmy. Gdy w końcu wyszedł, mama zabrała go z nami na wyjazd w góry. Niezwykłe było to, jak niewiele potrzebował, aby być szczęśliwym. Był za wszystko bardzo wdzięczny. Niestety niedługo po tym wydarzeniu zmarł też jego ojciec. Jego rodzinie było bardzo ciężko, a moja mama co roku ich odwiedzała w święta, przynosząc prezenty i słodycze dla najmłodszych i pomagając starszym w utrzymaniu domu.
Teraz Łukasz jest już pełnoletni i pracujący. Kilka dni temu odwiedził nasz dom z bukietem kwiatów dla mojej mamy. Podziękował za wszystko i obiecał postarać się spłacić dług, jaki ma u mojej mamy. Ta tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że to tak jakby oczekiwała zapłaty od syna.

Jestem dumna z mojej mamy i dumna z Łukasza. W świecie, gdzie głównie słyszy się o złych wydarzeniach uważam, że należy pamiętać o tym, że to od nas zależy, ile dobrego znajdziemy wokół siebie. Moja mama zaszczepiła we mnie chęć pomagania. Teraz również spędzam sporo czasu w szpitalach, ale już nie pacjent. Jako wolontariuszka i w przyszłości, mam nadzieję, jako lekarz.

#4.

Mam 19 lat, a mój brat 24. Jesteśmy bardzo zgranym rodzeństwem i zawsze sobie pomagamy.
Kiedy miałam 10 lat, a mój brat 15, zawsze chętnie zabierał mnie na spacery czy na plac zabaw. Rodzice byli bardzo dumni z tego, że ich starszy syn tak bardzo kocha swoją małą siostrę. Ale nie wiedzieli o jednym. Że kiedy wychodziliśmy z domu, mój brat zakładał mi różową kokardkę, trzymał mnie za rękę i kiedy szła ładna dziewczyna, wywracałam się, płakałam, a on mnie przytulał, dawał buziaka w czoło. Za każdą taką akcję dostawałam złotówkę, a jak dziewczyna podchodziła i pytała, czy wszystko dobrze itp., dostawałam 2 zł. A jak udało mu się ją zapoznać - 5 zł.

Rodzice do dzisiaj opowiadają wszystkim o ich synu, który był bardzo troskliwym, kochającym, starszym bratem, który poświęcał swój wolny czas dla siostry.

#5.

Od 4 roku życia mieszkam z dziadkami. Mój młodszy brat miał wtedy 2 lata. Teraz oboje już studiujemy. Każdy od zawsze myśli: biedne dzieci, zapewne umarli im rodzice, albo źle się powodziło, więc na pewno wyjechali do pracy za granicę, żeby zapewnić dzieciom dobry byt. Nic bardziej mylnego.
Urodziłam się, jak rodzice mieli 20 lat - niby nie tak wcześnie, ale też nie tak późno. Nie byli na to przygotowani. Potem urodził się mój brat, a oni chwilę później się rozwiedli. Sąd orzekł miejsce zamieszkania dzieci przy ojcu. Mieszkaliśmy u dziadków najpierw razem z ojcem, później ojciec poznał kobietę i zamieszkali we dwójkę w jego mieszkaniu. Mama też kogoś miała.

Najpierw było fajnie: co drugi weekend rodzice zabierali nas do kina, na lody, do parku, zoo, cyrku, na wakacje za granicę. Jednak nie było ich przy nas na co dzień, pieczę nad nami sprawowała babcia. Ojciec pojawiał się co jakiś czas, żeby sprawdzić nasze lekcje - jak w zeszycie było chociaż jedno skreślenie, to musiałam przepisywać wszystko od nowa. Tak samo z grą na skrzypcach: jako 7-latka grałam tak długo, aż zagrałam wszystkie piosenki bezbłędnie, czasem zajmowało to 3h (teraz już nie gram na skrzypcach, nie znoszę tego...).

W międzyczasie mamie urodziła się córka - młodsza ode mnie o 10 lat. Dwa lata później ojcu urodził się syn. W tym czasie razem z bratem byliśmy już coraz starsi - woleliśmy wyjechać na kolonie, w weekend iść do koleżanki, zamiast spędzać czas z rodzicami. Nasze kontakty stały się coraz rzadsze.

Na chwilę obecną ojca nie widziałam już rok, z matką miałam kontakt 1,5 miesiąca temu, jak miałam problemy z ubezpieczeniem zdrowotnym. Miała oddzwonić. Nie oddzwoniła do tego czasu.

Nie jestem w stanie zrozumieć ich postępowania. Sama nie mam dzieci, jednak nie wyobrażam sobie zostawić ich tak po prostu i założyć inną, nową, szczęśliwą rodzinę. Nawet nie dokładają się dziadkom do naszego utrzymania, mimo że w tym roku przechodzą na emeryturę. Oboje rodzice mają wykształcenie wyższe, własne mieszkania, całkiem nieźle zarabiają, jednak pozbyli się dwóch małych problemów: 4-letniej córki i 2-letniego syna.

Jesteśmy bardzo wdzięczni dziadkom za wychowywanie nas. To oni pomagali nam odrabiać lekcje, oni wiedzą, co lubimy jeść, jaki jest nas ulubiony kolor, znają naszych przyjaciół, widzieli nasze uśmiechy i łzy, chodzili na wywiadówki, byli przy nas podczas pierwszych rozterek miłosnych, to oni przywozili nas pijanych z imprez, oni piorą nam gacie. To oni w wieku 40 lat poświęcili swoją drugą młodość, by znów wejść w pieluchy. To dziadkowie odbierają sobie wszystko, żeby tylko było nam dobrze. To ich traktujemy jak prawdziwych rodziców.

#6.

Pracowałam za granicą w modnym barze. Drogie alkohole, bogaci klienci, takie klimaty. Mieliśmy takiego ciekawego, stałego klienta. Miał ok. 27-30 lat, świetnie ubrany, przystojny. Przychodził regularnie, czasami raz w miesiącu, czasami raz na dwa. Siadał zwykle przy tym samym stoliku przy oknie i zamawiał dwie szklanki whisky. Siedział tak sam jakiś czas, patrzył przez okno, nawet telefonu nie wyciągał. Jedną whiskey wypijał, drugą zostawiał nietkniętą i wychodził.
Na zapleczu zagadałam na jego temat do koleżanki (też z Polski) co to za typ i czemu tak robi. Wyjaśniła ze śmiechem, że "jakaś fanaberia, problemy bogatych dzieciaków", no i "kto bogatemu zabroni". W sumie też mnie to trochę rozbawiło.

Jakiś czas później od barmana, który pracuje w tym lokalu od lat, dowiedziałam się jednak, że kiedyś ten facet przychodził tu z bratem. Brat zginął dwa lata temu w wypadku i od tamtego czasu gość przychodzi sam go powspominać. Zamawia jeden drink dla siebie, drugi dla brata...

#7.

Przez całe dzieciństwo i młodość rodzice nie chcieli zgodzić się na psa czy kota, bo to za dużo obowiązków. Tłumaczyłem, że ja mogę się wszystkim zajmować, ale nic nie docierało. Chomik też nie wchodził w grę, bo będzie im hałasował w nocy. Co z tego, że klatka mogłaby stać w moim pokoju, a drzwi są zamknięte? Oni i tak by to słyszeli. Zawsze lubiłem zwierzęta, więc swoją pustkę wypełniałem głaskaniem zwierzaków gości, których odwiedzaliśmy, albo przypadkowo spotkanych na ulicy.

Teraz jestem dorosły, mam żonę, którą kocham, nie chcemy mieć dzieci, za to wychowujemy dwa cudowne yorki i kota perskiego. Gdy rodzice pytają, kiedy będą mieli wnuki, odpowiadam, że nigdy, bo to za dużo obowiązków i będą mi hałasować w nocy.
To w sumie jest prawda, bo częściowo dlatego nie chcemy mieć dzieci, ale to też nawiązanie do tego, jak oni się tłumaczyli.

Nie jest mi ich szkoda. Zastanawiam się tylko, czy moja niechęć do dzieci wynika z tego, że od dzieciństwa do dorosłości nie miałem okazji nikim się opiekować.

W poprzednim odcinku m.in. uczciwość popłaca oraz upokorzona przez rodziców

11

Oglądany: 64956x | Komentarzy: 50 | Okejek: 232 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało