Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Kasa za nic! - ci aktorzy zarobili niemałe pieniądze na filmach, w których się nie pojawili

84 419  
219   22  
Potraficie sobie wyobrazić, że ktoś daje wam hajs za robotę, której nie wykonaliście? Do takich sytuacji czasem dochodzi w Hollywood, a głównym czynnikiem, który za nie odpowiada to kontrakt. Odpowiednio zapisana umowa, jaką artysta zawiera ze studiem sprawia, że w wypadku niespodziewanych komplikacji, aktor może ubiegać się o forsę za rolę, której ostatecznie nie zagrał.

Marlon Wayans

Po wielkim sukcesie „Batmana” w reżyserii Tima Burtona, studio radośnie zacierało rączki – tak dobre przyjęcie filmu o milionerze w nietoperzym wdzianku dawało niemalże pewność, że druga odsłona tej produkcji również zapewni im niemały zastrzyk gotówki. Zatrudniony do napisania scenariusza Wesley Strick, zgodnie z wolą włodarzy Warner Bros, wprowadził do historii znaną z komiksowych kart, postać Robina – małoletniego przydupasa tytułowego herosa. Do zagrania tej roli studio wytypowało czarnoskórego komika, Marlona Wayansa. Aktor podpisał kontrakt, stawił się na przymiarki oraz z góry dostał 100 tysięcy dolarów za swój występ.


Tymczasem Tim Burton postawił warunek – jeśli to on miał zasiąść na reżyserskim stołku, studio musiało dać mu pełną władzę nad tym projektem. Twórca „Edwarda Nożycorękiego” chciał opowiedzieć swoją historię, a w niej nie było miejsca dla Robina! Marlon został więc usunięty z projektu, mimo że zgarnął już kasę za ten film. Mało tego – podobno do dziś dostaje swój umówiony procent ze sprzedaży nośników z „Powrotem Batmana”!
Jako ciekawostkę warto dodać, że firma Kenner, która odpowiadała za produkcję zabawek nawiązujących do filmowych postaci, wypuściła na rynek figurkę Robina z... "Powrotu Batmana".


Marlon Brando

Skoro już mówimy o Marlonie Wayansie to trzeba tu od razu wspomnieć o cyklu parodii filmów grozy, które artysta ten, wraz ze swoimi braćmi, przez długie lata realizował. Mowa oczywiście o serii strasznie nieśmiesznych „Strasznych Filmów”. W czasie realizacji drugiej części tej produkcji, do udziału w projekcie zaproszony został sam Marlon Brando. Gwiazdor miał zaliczyć krótki występ w roli jednego z egzorcystów. Artysta trafił na plan w opłakanym stanie. Chorobliwie otyły, chory na zapalenie płuc aktor podłączony był do aparatu tlenowego. Zdejmował go tylko, gdy stawał przed kamerą. Kiedy jednak przyszło mu występować, okazywało się, że nie jest w stanie zapamiętać nawet kilku linijek tekstu.


Po jednym dniu pracy bracia Wayans podziękowali Brando za współpracę. Podobno mimo to gwiazdor otrzymał pieniądze za swój wysiłek. Źródła mówią, że artysta zarobił 1-2 miliony dolarów.

Johnny Depp

Prywatną batalią prowadzoną pomiędzy Johnnym Deppem a jego żoną – Amber Heard do dziś żyje świat plotkarskich magazynów. Para nawzajem oskarża się o akty psychicznego maltretowania oraz domowej przemocy. Mimo że każda ze stron chwali się przed sądem dowodami karygodnego zachowania partnera, to efekt głośnego skandalu jest taki, że Heard nadal otrzymuje propozycje grania w filmach, a Depp z kolejnych artystycznych projektów sukcesywnie jest wymazywany.
Tak było w przypadku trzeciej części produkcji pt. „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”, gdzie artysta wcielał się w postać Gellerta Grindelwalda.


Szefowie Warner Bros nie chcąc mieć w obsadzie familijnego filmu artysty, któremu media przykleiły łatkę „żonobijcy”, już po pierwszym dniu prac nad kolejną częścią, podziękowali Johnny’emu za współpracę i zaprosili na jego miejsce duńskiego aktora - Madsa Mikkelsena. Jako że Depp podpisał kontrakt na występ w trzech filmach, studio musiało mu zapłacić pełne wynagrodzenie. W ten sposób gwiazda „Piratów z Karaibów” zainkasowała za jeden dzień pracy okrągłą sumkę 10 milionów dolarów!

Nicolas Cage

O tym epizodzie w karierze Nicolasa Cage’a pewnie już wiele razy słyszeliście. Warto jednak przypomnieć historię wielkiego filmu, który nigdy nie powstał. Otóż po sukcesie „Batmanów” Tim Burton nakłoniony został do wyreżyserowania produkcji o Człowieku ze Stali, gdzie tytułową rolę zagrać miał Cage – wielki fan komiksów o Supermanie (do tego stopnia, że jedno ze swych dzieci nazwał imieniem Kal-El). Problemem okazał się scenariusz – producenci prowadzili między sobą niekończące się kłótnie o to, jak filmowa historia ma się potoczyć. Na pewnym etapie prac nad nią pojawił się nawet pomysł, że Superman nie będzie latał, a jego wrogiem zostanie wielki, mechaniczny pająk…
Niezależnie od tej batalii trwało projektowanie kostiumu, jaki miał na siebie włożyć Cage. I trzeba przyznać, że stroje, które aktor przymierzał, były całkiem kozackie.




Ostatecznie cały ten wysiłek poszedł na marne - filmu nigdy nie nakręcono, a główny aktor musiał porzucić swe marzenia o staniu się komiksowym herosem. Na osłodę dostał obiecane mu w kontrakcie 20 milionów dolarów. Tymczasem pomysł z mechanicznym pająkiem wykorzystany został w produkcji "Bardzo Dziki Zachód"...
Przez lata uważało się, że twór zatytułowany „Superman Lives” to plotka, która krążyła wśród fanów superbohaterskich filmów. Dopiero paręnaście lat temu w sieci pojawiły się pierwsze fotografie Nicolasa Cage’a w kostiumie Supermana.
Niedługo potem, podczas spotkań ze swoimi fanami, Kevin Smith – jeden z kilku scenarzystów, którzy pracowali przy tym przedsięwzięciu, wywlekł na światło dzienne sporo ciekawych smaczków na ten temat. Ba, nakręcono nawet film dokumentalny o tym feralnym projekcie.

Harrison Ford

W tym przypadku trudno mówić o tym, że aktor przyjął kasę, nie wziąwszy udziału w realizacji filmu. Tu sprawa ma się trochę inaczej – Steven Spielberg zaprosił Forda do zagrania roli dyrektora szkoły w produkcji „E.T.”. Artysta wykonał swoje zadanie i zgarnął uczciwie zapracowany hajs. Podczas montażu reżyser zdecydował się jednak usunąć scenę z tym występem, bo uznał, że Harrison – wówczas już aktor znany z grania postaci Hana Solo i Indiany Jonesa, może zupełnie odwrócić uwagę widzów od głównych bohaterów filmu (mimo że twarzy gwiazdy w gotowym nagraniu nie było widać!).


W podobnych przypadkach wycięte sceny ostatecznie zostają opublikowane w formie dodatków do wydań specjalnych filmu, albo wręcz po latach przywraca się je w wersjach rozszerzonych. Tak na przykład było z gościnnym pojawieniem się Michaela Biehna w „Terminatorze 2”
Tymczasem Spielberg nie tylko wywalił ze swego dzieła fragment z udziałem Forda, ale i nigdy oficjalnie nie opublikował wyrzuconej sceny. Nawet po latach – gdy wydano cyfrowo odświeżoną, wydłużoną i wzbogaconą o parę wcześniej niepokazywanych ujęć, wersję „E.T.”, sekwencja ta nie została przywrócona. Fani, którzy chcą zobaczyć usunięty przez Spielberga fragment, muszą więc zadowolić się niewyraźnym nagraniem, które krąży po sieci.

https://www.youtube.com/watch?v=Rd5o-QzqPWE


Źródła: 1, 2, 3, 4
6

Oglądany: 84419x | Komentarzy: 22 | Okejek: 219 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało