Niejaki Dan Kaszeta zamieścił na Twitterze mocno enigmatyczny wpis dotyczący basenów w Las Vegas. Enigmatyczny, ale na tyle intrygujący, że wywołał burzę w komentarzach i skłonił go do rozwinięcia myśli. Niektórzy by pewnie woleli, żeby jednak tego nie robił...
Jako specjalista od broni chemicznej i biologicznej, przyjmijcie ode mnie ostrzeżenie. Nigdy nie korzystajcie z basenów w Las Vegas. Nawet nie dotykajcie wody. Wiem o pewnych sprawach, o których wy nie musicie.
Dan Kaszeta przez wiele lat służył w amerykańskiej armii jako specjalista od broni chemicznej i biologicznej, po zakończeniu służby pracował jak pracownik cywilny w branży obronnej, następnie w Pentagonie i Secret Service. W pracy zajmował się między innymi wycofaną ze służby bronią chemiczną. Jego CV można podsumować stwierdzeniem - jeśli mówi ci, żeby nie wchodzić do basenu, to lepiej tego nie rób.
Fani kąpieli z Las Vegas zaczęli drążyć temat i domagać się rozwinięcia tematu. Dan się złamał i opowiedział więcej.
Wyjaśnił, że w późnych latach 90. pracował w Białym Domu jako "koleś od terroryzmu chemiczno-biologicznego", akurat w czasach kiedy takie zagrożenie (wraz z nuklearnym i radioaktywnym) zaczęto brać na poważnie. Pewnego dnia odebrał telefon z prośbą o pomoc od przedstawiciela innej federalnej agencji.
Więc pewnego dnia odebrałem w Białym Domu telefon. Nie pamiętam, czy to było w 1998 czy 1999. Jakiś koleś z innej agencji federalnej potrzebował pomocy. Oczywiście nie pamiętam już dokładnego przebiegu rozmowy, ale brzmiało to mniej więcej tak: "Dan, musisz mi pomóc. Pracuję nad sprawą w Vegas. Pewnie to nic takiego, ale może też być coś bio. Potrzebuję dostępu do laboratorium, które cichaczem zrobi badania".
Kaszeta skontaktował zainteresowanego z odpowiednim laboratorium. Badanie polegało m.in. na porównaniu podejrzanej próbki z innymi próbkami kontrolnymi oraz "czystymi" pochodzącymi z tej samej okolicy. Naukowcom nie powiedziano, która jest która.
O ile pamiętam, w tej sprawie podejrzaną substancją byłą przezroczysta ciecz. Koleś z terenu pobrał też próbki kontrolne i czyste. Wśród nich kranówkę i wodę z basenu. Z jakiegoś dużego hotelu. Domyślacie się już, do czego to zmierza.
Dwa dni później, w środku nocy, w domu odebrałem telefon. Z centrali telefonicznej Białego Domu. Ludzie z laboratorium BARDZO NACISKALI, żeby ze mną się skontaktować.
Okazało się, że podejrzana próbka nie zawierała nic strasznego, "coś w stylu gliceryny", ale próbka kontrolna, dokładniej ta pochodząca z basenu dużego hotelu w Las Vegas... O rany!
Próbka, która zaalarmowała jedno z najlepszych laboratoriów w kraju, była kontrolną próbką z basenu. Użyli bardzo technicznego określenia - "pełną horroru".
Zapytałem ich, co w niej znaleźli. Odpowiedzieli, że łatwiej będzie powiedzieć czego NIE znaleźli.
Niebezpieczne poziomy ogoniastka jelitowego i Cryptosporidium (rodzaj chorobotwórczych pierwotniaków powodujących zarażenia układu pokarmowego) - jedno i drugie bardzo odporne na chlor. Duże ilości metabolitów z ludzkiej uryny. Masę kałową - ludzką, innych ssaków i ptaków. Śladowe ilości kokainy, ketaminy i kilku rodzajów opiatów.
Adenowirusy. Lekki, niejednoznaczny immunochromatograficzny wynik obecności Tularemii. Pałeczki Campylobacter (kampylobakterioza).
Brzmi dość przerażająco, ale to nie wszystko. Jako dociekliwy człowiek, Kaszeta poprosił o pobranie większej ilości próbek z innych basenów. Wyniki były identyczne.
Poszedłem nad Potomak i pobrałem próbkę wody z rzeki. Była czystsza.
Kilka lat później byłem w Las Vegas. Pobrałem próbkę i przywiozłem ją do Waszyngtonu. Co prawda wtedy pracowałem już dla Secret Service, ale nadal miałem kontakty w laboratorium (a dokładniej byłem osobą pośredniczącą w kontaktach agencji z laboratorium). No i... nowy rok, to samo gówno.
Kaszeta robił to wszystko poza obowiązkami służbowymi, więc nigdzie wyników badań nie opublikował. Ale podobne prace wykonali inni i można się z nich między innymi dowiedzieć, że z ogólnoświatowych badań wynika, że za 48% zakażeń, do których dochodzi drogą fekalno-ustną, odpowiadają baseny. Są one pełne bakterii
Shigella,
E. coli, norowirusów.
Jeśli już macie nieodpartą potrzebę korzystania z publicznych basenów, nie otwierajcie w nich ust.
Źródła:
1,
2,
3
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą