Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Najbardziej debilne rzeczy, przez które ludzie prawie zginęli

72 379  
178   18  
"Potrzymaj mi piwo..." - właśnie tymi słowami bardzo często rozpoczynają się świetne historie. Równie często tymi samymi słowami rozpoczynają się jednak bardzo głupie historie, kiedy ktoś o mały włos nie zginął, robiąc coś idiotycznego.

#1.

Byłem pijanym nastolatkiem biegającym po dachu mojego domu, próbującym przestraszyć moją dziewczynę, która stała na dole. W pewnym momencie odwróciłem się, żeby zejść i zrobiłem krok do tyłu, ale źle wyliczyłem odległość i spadłem... na szczęście wylądowałem na nogach na balkonie piętro niżej.

- iamjustsostupid

#2.

Pracowałem na jednej z tych huśtawek, kiedy jeszcze byłem na studiach. Każdy ze słupów miał po 50 metrów wysokości, a jednym z moich zadań było chodzenie po nich i sprawdzanie, czy wszystko jest w porządku. Miałem uprząż i miejsce, gdzie mogłem się przypiąć, więc czułem się bezpiecznie.

W trakcie mojego ostatniego dnia w pracy, kiedy byłem już na górze, zauważyłem, że nie jestem zabezpieczony. Gdybym spadł, zostałaby ze mnie mokra plama. Przez to wszystko zrobiło mi się słabo i prawie przechyliłem się do tyłu, na szczęście jakoś ustałem. Zajęło mi dobre kilka minut, aby dotrzeć do miejsca, gdzie mogłem się przypiąć do linki. To było najdłuższe 5 minut mojego życia.

- Anonymous

#3.

Koleś wycelował we mnie broń, bo rzuciłem się na niego z pięściami po tym, jak po chamsku zajechał mi drogę w korku i prawie w niego wjechałem. Kocham Nowy Orlean.

- LudwigLobsters

#4.

W liceum pracowałem jako operator kamery, a jednym z moich zajęć było filmowanie szkolnych meczów koszykówki. Pod koniec podszedłem wyciągnąć przewód, który puściliśmy pod trybunami. Te jedne trybuny miały automatyczny system, dzięki któremu same się zamykały, a ja musiałem się pod nie wczołgać, bo mój kabel gdzieś się zablokował.

Nagle usłyszałem głośne brzęczenie, a trybuny zaczęły się ruszać. Pierwsza myśl: mam prze*ebane! Jestem pod trybunami, a jakiś debil właśnie je zamyka. Zacząłem więc krzyczeć. Usłyszał mnie mój przyjaciel, który dał znać dalej. Nagle wszystko stanęło, a ja odetchnąłem z ulgą. Jeszcze 5 sekund, a trybuny zmiażdżyłyby mi głowę.

- KyleGibson

#5.

Prawie zmarłem po tym, jak zadławiłem się kanapką z kurczakiem. Była sucha, a ja siedziałem w samochodzie i się nią zajadałem. W pewnym momencie stanęła mi w gardle, a ja nie mogłem jej przełknąć i zacząłem się dusić. Nie miałem wody, nie mogłem oddychać i robiło się naprawdę źle, byłem przerażony. Wtedy starszy mężczyzna, który akurat przechodził obok, zobaczył, co się dzieje, otworzył drzwi i zaczął mnie ratować. Gdyby nie on, już by mnie tu nie było.

- the_hoser

#6.

Jadąc przez góry z przyjacielem, w pewnym momencie zauważyliśmy, że w baku zostały nam same opary. Samochód doczołgał się jeszcze na jedno ze wzniesień i zgasł. Zauważyłem, że do najbliższego miasta mamy w sumie z górki, więc jak dobrze pójdzie, to może uda się stoczyć na luzie. No i ruszyliśmy...

W pewnym momencie wpadłem jednak na genialny pomysł, aby wyciągnąć kluczyki ze stacyjki. Kiedy wykonałem ostry zakręt w prawo, moja kierownica się zablokowała, a ja nie miałem panowania nad samochodem. Szybko próbowałem wsadzić kluczyki do stacyjki, ale wypadły mi z rąk. Kumpel zaczął się głośno śmiać, bo myślał, że się zgrywam, a przed nami pojawiła się przepaść. Wdepnąłem hamulec i zatrzymaliśmy się dosłownie w ostatniej chwili. Kawałek dalej i lecielibyśmy ze skalnego urwiska w dół.

- LlsworthToohey

#7.

Jadąc do pracy pewnego ranka późną zimą, mój samochód zaczął ślizgać się na lodzie, a ja straciłem nad nim kontrolę. Wylądowałem tylną połową na podwórku, po drodze wjeżdżając na krawężnik. Wyszedłem więc na zewnątrz i spróbowałem zepchnąć go na drogę. Stałem z przodu i chciałem go rozbujać, pchając i puszczając. Niestety zapomniałem, że zostawiłem skrzynię biegów w pozycji "drive", a to się na mnie zemściło.

Było ślisko, więc któreś z moich energicznych pchnięć zaowocowało utratą przyczepności i upadkiem. Wylądowałem twarzą w kałuży błota pośniegowego. Kiedy spróbowałem się podnieść, mój samochód nagle zaczął się toczyć, najechał na mnie i zablokował mnie z nosem i ustami w wodzie. Całe życie przeleciało mi przed oczami i już widziałem te nagłówki "idiota rozjechany przez własny samochód".

W pewnym momencie poczułem przypływ sił. Podniosłem się energicznie, zdarłem skórę z podbródka, obtarłem całą twarz i skaleczyłem sobie szyję zderzakiem... jednak się udało. Żyłem! Pech chciał, że samochód postanowił toczyć się dalej. Ledwo zdążyłem przeturlać się na bok, a jedno z kół i tak przejechało po mojej ręce. Na szczęście obyło się bez żadnych złamań.

Wszedłem do pracy cały roztrzęsiony, brudny, z poobijaną ręką, poranioną twarzą i skaleczeniem na szyi. Nigdy nie zapomnę tego dnia.

- RightReverendJA

#8.

Kiedy byłem mały, wychyliłem się przez okno naszego mieszkania i coś pode mną nagle pękło. Wypadłem i zleciałem trzy piętra w dół. Na szczęście wylądowałem na trawie i uniknąłem większych obrażeń.

- Zcoli

#9.

Prawie udławiłem się na śmierć hamburgerem, kiedy urządzaliśmy sobie z siostrą konkurs w jedzeniu na czas. Potem dodatkowo wyrzucili mnie z knajpy za plucie resztkami jedzenia na jeden z ich stołów.

- grundagamon

#10.

Kiedyś spotykałem się z jedną dziewczyną, która miała dość spory tyłek, co bardzo mi odpowiadało z powodu mojego fetyszu. Uwielbiałem, kiedy siadała mi nim na twarzy w trakcie gry wstępnej, a ja mogłem w nim utonąć. Zawsze udawaliśmy, że się ze sobą lekko szarpiemy, żeby dodać wszystkiemu pikanterii. Ona zazwyczaj dawała mi raz na kilkanaście sekund moment wytchnienia. Delikatnie się podnosiła, abym ja mógł zaczerpnąć powietrza. Pewnego dnia jednak o tym zapomniała, bo była zbyt zajęta obsługiwaniem mojego sprzętu.

Nie zważała nawet na to, że ją klepałem i dosłownie walczyłem o życie. Myślała, że robię tak, aby było ciekawiej. Dopiero kiedy mój mały kolega zaczął mięknąć, ona poczuła, że coś jest nie tak i wstała. Ja byłem już nieprzytomny. Dziewczyna zadzwoniła szybko po pomoc, a oni udzielili jak instrukcji, jak ma mnie ratować. Udało się... Chociaż najbardziej niezręczne w tym wszystkim było tłumaczenie ratownikom, dlaczego znalazłem się w sytuacji zagorzenia życia.

- Thelurkingfapper

#11.

Kiedy byłem młodszy, poszedłem z bratem do lasu na poszukiwanie przygód. Po drodze znaleźliśmy naprawdę fajną lianę, na której mogliśmy udawać, że jesteśmy Tarzanami. W pewnym momencie liana się urwała, a z wnętrza zaczął wyciekać dziwny sok. Ja jednak się nie przejmowałem, zajęty zabawą. Okazało się, że tą rośliną był trujący bluszcz, a cała historia skończyła się w szpitalu. Prawie oślepłem i prawie się udusiłem. Leżałem na oddziale przez tydzień, spuchnięty jak dynia.

- teoreticallygnome

#12.

Kiedy zdiagnozowali u mnie cukrzycę typu 2, ja wciąż ignorowałem zalecenia lekarzy i w trakcie pewnej wizyty w kawiarni zamówiłem sobie dużą, mleczną, gorącą czekoladę. Po wszystkim trafiłem do szpitala i zapadłem w śpiączkę na 12 godzin. Prawie zabiła mnie czekolada, i to dosłownie.

- brknthelaw

#13.

Zasugerowałem mojemu przyjacielowi, żebyśmy spróbowali "ghost ridingu". Polega on na tym, że w trakcie jazdy wskakuje się na dach samochodu, kiedy pojazd toczy się powoli do przodu (zwykle na neutralnym biegu). Powiedział, że on tego nie zrobi, ale ja mogę robić co chcę.

W pewnym momencie pomyślałem, że mój kolega jedzie 5-15 km/h, więc wyskoczę z auta. Otworzyłem drzwi i wyszedłem. Okazało się, że jechał prawie 50 km/h, a ja przekoziołkowałem po chodniku, prawie wpadając głową pod tylne koła.

- stebertstebert

#14.

Pewnej nocy wraz ze współlokatorami nieco za dużo wypiliśmy w barze. Po powrocie do mieszkania jeden z nas postanowił, że wstawi pizzę do piekarnika. Pomyśleliśmy, że to świetny pomysł i poszliśmy do salonu, aby kontynuować imprezę. Pech chciał, że wypiliśmy aż tyle, że zaliczyliśmy "zgona". Trzeci kolega, który też był z nami, wstawił pizzę, przyszedł do salonu i też przybił gwoździa.

Na szczęście w innym pokoju spał jeszcze jeden współlokator, który nie poszedł z nami imprezować, bo następnego dnia musiał iść do pracy na 7. W nocy jednak obudził go przeraźliwy smród i dym. Całe mieszkanie było zasnute tak, że nic nie było widać. Szybko namierzył źródło problemu, wyłączył piekarnik i zaczął wietrzyć mieszkanie.

Czuję, że gdyby nie on, to byśmy się już nie obudzili.

- a3kriege

#15.

Miałem 16 lat, kiedy poszedłem do swojej pierwszej pracy w restauracji. Po całym dniu miałem za zadanie pozmywać podłogę. Pomyślałem, że jeśli zrobię to bardzo dobrze, to może kierownictwo zauważy mój wysiłek i da mi podwyżkę. Zmieszałem więc kilka preparatów ze schowka i wziąłem się do pracy. Po wszystkim poczułem dziwny zapach unoszący się w powietrzu i nawet zakręciło mi się w głowie, jednak zignorowałem to i poszedłem do domu.

Kilka dni później jeden z menadżerów robił nam szkolenie BHP i przy jednym z punktów było napisane, czym grozi zmieszanie wybielacza z amoniakiem.

- SoundsTasty
7

Oglądany: 72379x | Komentarzy: 18 | Okejek: 178 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało