Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Piramidy egipskie I - "piramidalne bzdury"

43 259  
192   79  
Jakiś już czas temu Elon Musk zasłynął rzuconym na Twitterze stwierdzeniem, że piramidy zbudowali kosmici. Może to był żart, może nie, ale można się zdziwić jak wiele osób wierzy, że to prawda i w jak wielu miejscach w Internecie można się natknąć na „dowody” mające to potwierdzać. W tej miniserii artykułów przyjrzyjmy się jak to wygląda z perspektywy kogoś, kto tematem tym zajmuje się od 14 lat.

l_185240696976a53pyr.jpg

Dziś będzie nieco rozbudowany wstęp o pewnych piramidalnych bzdurach od których wszystko się, w moim przypadku, zaczęło. Miało to miejsce mniej więcej w 2006 roku. Od dziecka lubiłem starożytny Egipt i piramidy i czytałem wszystko co mogłem na ich temat. Kiedy w domu pojawił się Internet – nastały złote czasy. Tyle wiedzy na wyciągnięcie ręki! Nic tylko czytać i czytać: „Piramidy są zbyt dokładnie zbudowane, żeby postawili je jacyś Egipcjanie!” „A kto niby udowodnił, że to jakieś grobowce? Przecież nic na ten temat nie wiadomo!” „Że niby sami przeciągali te wszystkie głazy? Nie sądzę!” „ZbUdoWao to UFO!”

Ogólnie, ku mojemu zdziwieniu, sporo było tego typu treści i sporo hasełek, które ktoś gdzieś kiedyś na temat piramidy wymyślił, puścił w świat a potem krążyły one po Internecie bezmyślnie powtarzane i mało kto w ogóle interesował się sprawdzeniem tych rewelacji. Sprawa z nimi jest dość prosta – im więcej fantastycznych bzdur na temat piramidy się wymyśli – tym bardziej wyda się ona komuś nie-egipska. A skoro tak – no to łatwiej takiej osobie będzie wmówić, że jakiś związek z nią mieli kosmici albo jakaś zaginiona cywilizacja.

Na początek weźmy kilka z nich, dość często powtarzanych – fani Dänikena może niektóre skojarzą:

"O tym, jak, dlaczego i kiedy budowano piramidy, wiemy tyle, co nic. A tu stoi sobie sztuczna góra prawie 150 metrów wysoka i waży 31 200 000 ton, świadek niepojętego wprost wysiłku. I ten zabytek ma być jedynie grobowcem ekstrawaganckiego króla! Kto chce, niech wierzy."


31 200 000 ton! Imponująca liczba. Jednocześnie zawyżona mniej więcej pięciokrotnie. Prawdziwa masa piramidy to około 5 800 000 ton. Ale nie ma co wymagać zbyt wiele od autora, skoro przy wyliczaniu ilości jedzenia jakie należało przygotować dla robotników pisze również:

"[...] daje to 100 tys. kg dziennie, czyli 3 mln ton miesięcznie"

gdzie 100 000 kg czyli 100 ton daje miesięcznie 3 000 ton.

"Nie inaczej ma się rzecz z łokciem świętym w starożytnym Egipcie. Ma on długość 63,5 cm i odpowiada jednej tysięcznej długości mierzonego na równiku odcinka, o jaki obraca się Ziemia w ciągu sekundy."


Tutaj Däniken puszcza kompletnie wodze fantazji. Ten „święty łokieć”… nie istnieje. Nie było niczego takiego. Podstawową miarą egipską był łokieć królewski o długości ok. 52,36 cm podzielony na siedem dłoni po cztery palce każda. Wiemy to, bo do naszych czasów przetrwało parę wzorców a to jeden z nich:

l_185240391a70a53kubit.jpg

A skoro już jesteśmy przy łokciach:

”normalna długość boku kwadratowej podstawy [piramidy] wynosi 365,342 łokci egipskich. Liczba ta jest identyczna z liczbą dni roku słonecznego w tropikach”


Kolejne kłamstwo, zapewne świadome. Nasze współczesne miary są inne niż miary jakimi posługiwali się starożytni Egipcjanie. Dziś długość boku piramidy to ~ 230,4 metra. Jako że jesteśmy przyzwyczajeni do naszego systemu miar owe cztery dziesiąte metra wydają się trochę dziwne i pewnie zaprojektowalibyśmy tę budowlę tak, aby miała równo 230 metrów. Podobnie myśleli Egipcjanie. Bok piramidy ma bowiem 440 łokci egipskich – wynoszących ~ 52,36 cm. Gdzie więc tutaj owe 365 zmyślonych łokci Dänikena? I to dzielonych na dodatek na współcześnie używane części tysięczne – pomysł raczej obcy Egipcjanom. Jakby tego było mało, to konia z rzędem temu, kto wyjaśni o co chodzi z „liczbą dni roku słonecznego w tropikach”. Od kiedy liczba dni roku jest w tropikach inna niż w jakimkolwiek innym miejscu na Ziemi?

"Wysokość piramidy Cheopsa - pomnożona przez jeden miliard - odpowiada w przybliżeniu odległości Ziemi od Słońca."

No to sprawdźmy jak dobrzy byli kosmiczni kartografowie i nawigatorzy, którzy zakodowali tę wiedzę w piramidzie. Oryginalna wysokość piramidy to około 146,5 metra. Średnia odległość Ziemi od Słońca to 149,6 mln km. Więc nawet po pomnożeniu wysokości piramidy przez miliard wychodzi nam 146 500 000 km, co jest dość dużym błędem – wynoszącym 3 100 000 km. Dla porównania - średnica Ziemi wynosi około 12 700 km, obwód na równiku – około 40 000 km. Pomyłka wynosząca 3 100 000 kilometrów jest więc w skali Ziemi gigantycznym błędem. Jeśli to ma być ta „kosmiczna wiedza” to cudem jest, że pilotom UFO w ogóle udawało się wstrzelić w Ziemię. A jakby tego było mało – dla Egipcjan największą liczbą był milion. I to też stosowany był głównie w sensie „tak dużo, że już praktycznie nieskończenie wiele”. Więc jakiekolwiek matematyczne operacje na miliardach totalnie przekraczały egipskie możliwości.

"Południk biegnący przez piramidę jest najdłuższym biegnącym przez ląd."

Haha, nie.

1852405732dc81epiramida1.jpg

"Kąty piramidy dzielą Deltę Nilu na dwie równe części."

Jest to stwierdzenie takie fajne, takie trochę bez sensu. Szczególnie wtedy, gdy weźmie się pod uwagę to, że delta to twór wiecznie się zmieniający. Osady nanoszone przez rzekę się kumulują a delta wciąż rośnie. Więc nawet jeśli dziś „kąty piramidy dzielą deltę na dwie równe części” (cokolwiek by to nie znaczyło, ale znając autora to wątpię, żeby to w ogóle była prawda) to na pewno nie robiły tego w momencie jej budowy.

"Masa sarkofagu pomnożona przez 10 do piętnastej potęgi (biliard) jest równa masie Ziemi."

Objętość kamienia zużytego na sarkofag wynosi około 1,18 m³. Średnia gęstość granitu to około 2 750 kg/m³. A to daje nam masę około 3 245 kg.
No to teraz sprawdźmy:
3,245 x 10^18 kg według Dänikena kontra 5,975 x 10^24 w realu. Prawdziwa masa Ziemi jest jakieś dwa miliony razy większa od wyniku niemieckiego bajkopisarza (obliczenia wykonane przez mojego kolegę – fizyka Mariusza, który wykonał również obrazek z południkiem).

No i tak to ogólnie wygląda. Piramidy są fascynujące i niesamowite – owszem, ale jeśli w temacie piramid coś brzmi zbyt niesamowicie – to raczej jest to fejk puszczony po to, by ludzie łykali je jak pelikany. Oczywiście w konkretnym celu – takie hasła (jak tych kilka powyżej) zaczynały swój żywot w książkach, a te oczywiście sprzedają się za realną kasę. Bo taki jest smutny i przyziemny cel tych wszystkich sensacji – wykorzystać popyt na bzdury o piramidach i zamienić go na pieniądze. Prawie każda z odwiedzonych przeze mnie autorskich stron o tego typu tematyce zachęca do kupienia jakiejś książki.

Ale nawet z tą całą swoją fantazją Däniken to pikuś. Spośród odmętów piramidalnych bredni jedna strona internetowa przebijała wszystko. Takiego zagęszczenia bełkotu jak tam nie widziałem nigdy wcześniej i chyba nigdy później, a konkurencja była ostra. I to wszystko u nas – w Polsce. Piramidy, kosmici, bazy na Księżycu, rozmowy z sumeryjskimi bogami i potęga energii miłości – witajcie w Projekcie Cheops.

Bajka ta zaczęła się około 2001 roku kiedy to Lucyna Łobos, masażystka z Psiego Pola, podczas specjalnych sesji hipnotycznych przenosiła się do swojego poprzedniego wcielenia (drobna próbka show pani Lucyny z pierwszej sesji z 305 przeprowadzonych do tej pory):

ŁUCJA:
Za chwilę wrócisz na ziemię i wrócisz w jedno z poprzednich wcieleń. Za chwilę pozwolisz swojej podświadomości, żeby wybrała życie 4500 lat przed obecnym życiem. Jak staniesz stopami na ziemi będziesz w swoim poprzednim życiu w Egipcie, przy piramidzie Cheopsa, która będzie budowana i opowiesz, co widzisz.. (.....) Rozejrzyj się wokół i powiedz, co widzisz?

LUCYNA:
Studnię widzę, przy studni młoda dziewczyna, wokół jest pustynia. Niedaleko studni widzę zabudowania, domy parterowe budowane z kamienia. Przychodzą kapłani do rodziców, rodzice oddają mnie do Świątyni. Ta młoda dziewczyna to ja.

LUCYNA:
Byłam też bardzo zafascynowana, Cieszyłam się, że poznałam skrzydlatych braci, Białych Braci albo Aniołów.

ŁUCJA:
Skąd mają przybyć?

LUCYNA:
Cheops tłumaczy że z Drugiej Ziemi.

ŁUCJA:
Kiedy mają przybyć?

LUCYNA:
Już są. Za ziemskim księżycem jest baza.

ŁUCJA:
Skąd wiesz, że są?

LUCYNA:
Cheops mówił wszystkim.

ŁUCJA:
A co dzieje się na budowie? Czy jest już zakończona?

LUCYNA:
Są zwożone kamienie na plac budowy. Przenoszą je statki.

ŁUCJA:
Powietrzne statki?

LUCYNA:
Tak, powietrzne. To trwało dosyć długo.

ŁUCJA:
Jak te statki wyglądały?

LUCYNA:
Są prostokątne, mają też kształt cygara, albo kolby kukurydzy.

ŁUCJA:
Jakiej wielkości są te statki, widzisz?

LUCYNA:
Ogromne.

ŁUCJA:
Widzisz tam kogoś w środku?

LUCYNA:
Tak.

ŁUCJA:
Jak oni wyglądają?

LUCYNA:
Są bardzo wysocy i piękni. Noszą kombinezony, szczelnie zasłaniają swoje ciało. Na głowie mają hełmy.

ŁUCJA:
Jak są nastawieni do ludzi?

LUCYNA:
Przyjaźnie. Każą sobie mówić "Przyjacielu".

ŁUCJA:
Po co budują Piramidę?

LUCYNA:
Jest to przesłanie.

ŁUCJA:
Co chcą przekazać ludziom?

LUCYNA:
Istnienie Drugiej Ziemi.

ŁUCJA:
Po co? Przecież już jedna jest.?

LUCYNA:
Tak, ale nie taka jak tam.

ŁUCJA:
Czyli jaka?

LUCYNA:
Doskonała, czysta, pozbawiona zła.

ŁUCJA:
Ale wróćmy jeszcze do budowy Piramidy i Wielkiego Budowniczego Piramidy. Czy rozmawiasz z nim na temat budowy? Czy myśli głośno przy tobie? Zastanawia się?

LUCYNA:
Tak. Mówi, że instrukcje otrzymują na bieżąco, raz na jakiś czas Cheops i Junu. Idą do namiotu wyznaczonego na spotkania z Białymi Braćmi, gdyż powiedzieli, że są brudni. Tam rozmawiają.

ŁUCJA:
Widziałaś te ogromne bloki, jak są ustawiane? Jak to się odbywa?

LUCYNA:
To proste. Blok jest unoszony za pomocą jakichś dziwnych promieni.

ŁUCJA:
To są olbrzymie bloki?

LUCYNA:
Bardzo duże bloki.

ŁUCJA:
Skąd te promienie wychodzą?

LUCYNA:
Ze statku. Blok wisi w powietrzu, jest przenoszony.

ŁUCJA:
Za pomocą promieni?

LUCYNA:
Promieni.

ŁUCJA:
Nie ma żadnych przyrządów?

LUCYNA:
Nie ma.

ŁUCJA:
A co widzisz?

LUCYNA:
Bloki są ustawiane.

ŁUCJA:
Jedne na drugich? Jak to się dzieje?

LUCYNA:
Widzę jak statek unosi blok. Najpierw jest szlifowany, cięcie bloku następuje za pomocą miecza, takiego podobnego do błyskawicy.

ŁUCJA:
Skąd ta błyskawica wychodzi?

LUCYNA:
Ze statku.

ŁUCJA:
Co dalej?

LUCYNA:
Potem takie światło unosi blok, przenosi w powietrzu i stawiają.

ŁUCJA:
Gdzie stawiają?

LUCYNA:
Jak klocki na Piramidzie.

ŁUCJA:
A co jeszcze kryje Piramida? Wiesz co?

LUCYNA:
Tak.

ŁUCJA:
To opowiedz, powiedz co widziałaś?

LUCYNA:
Komnatę.

ŁUCJA:
Gdzie ta komnata się znajduje?

LUCYNA:
Nad Komnatą Króla jest tajemna komnata. Jest do niej wejście.

ŁUCJA:
Skąd to wejście jest?

LUCYNA:
Z Komnaty Króla trzeba przesunąć pusty sarkofag.

ŁUCJA:
W którą stronę?

LUCYNA:
W kierunku gwiazdy pierwszej pasa Oriona i wtedy otworzy się wejście.

ŁUCJA:
Do tej komnaty?

LUCYNA:
Tak, poprowadzą schody.

ŁUCJA:
Co ta komnata zawiera?

LUCYNA:
Stoi tam postument, sarkofag, tylko odwrócony. Na nim stoi piramida, cała jest z kryształu.

ŁUCJA:
Jak duża jest ta piramida?

LUCYNA:
Nieduża.

ŁUCJA:
Jakiej wielkości?

LUCYNA:
Może metr, może półtora.

ŁUCJA:
Czy zawiera coś w środku?

LUCYNA:
Tak, zawiera.

ŁUCJA:
Co?

LUCYNA:
Nie wiem, to jest jakieś urządzenie.

ŁUCJA:
Nie wiesz do czego służy i jak wygląda?

LUCYNA:
To urządzenie elektroniczne.

ŁUCJA:
Domyślasz się, do czego mogą służyć?

LUCYNA:
Tak.

ŁUCJA:
Do czego?

LUCYNA:
Do kontaktowania się.

ŁUCJA:
Z kim?

LUCYNA:
Z Aszun.

ŁUCJA:
Co to jest?

LUCYNA:
Planeta, z której przybywali i przybywają. Piramida jest centralnym punktem łączenia się z Drugą Ziemią. Cały czas to urządzenie działa na zasadzie pól magnetycznych, które płyną w obu kierunkach.

ŁUCJA:
Czy bezpiecznie jest wejść do tej komnaty?

LUCYNA:
Tak.

ŁUCJA:
Gdyby ktoś wszedł, czy grozi mu coś?

LUCYNA:
Tak.

ŁUCJA:
Co takiego, co by się mogło stać?

LUCYNA:
Jeżeli będą chcieli ruszyć piramidę, małą piramidę, to nastąpi eksplozja. Jest połączona z Piramidą.


I tak przez cały czas (w dalszej części będzie, jako teksty źródłowe, parę podobnych dłuższych cytatów oznaczonych kursywą a pochodzących z oficjalnych stron autorów – jak ktoś chce to można je pominąć, nic mądrego się nie straci, ale dodają one wglądu do tej całej sektopodobnej paplaniny). Taki absolutny mix ezoteryki z pseudoarcheologią i niewiedzą – jak tutaj:

BARBARA: Chciałabym wiedzieć jak odżywiali się w Egipcie najwyżsi kapłani i kapłanki?

SAMUEL [czyli kosmita, który „objął Ziemię w zarządzanie” i przemawia przez Lucynę Łobos]: To znaczy Barbaro - ciebie interesuje ten czas, kiedy była budowana Piramida. Otóż Cheops i jego rodzina zbytnio nie odstawali od spożywanych posiłków od reszty ludności. Jak się odżywiali? Zdrowo przede wszystkim się odżywiali, Barbaro. Spożywane w dużych ilościach były ryby, warzywa. Uprawiana była - wbrew temu, co mówi nauka, ze w obrębie Piramidy nic nie rosło. Jest to bzdurą. Odpowiednie nawadnianie powodowało, ze w obrębie wielu kilometrów była żyzna ziemia. Otóż uprawiana była kukurydza, oliwki, winogrona. Jedli tez ptaki, czyli przepiórki, gęsi. Baranina i wszystko, co można było z baraniny zrobić. Nie była jedzona wieprzowina gdyż tego mięsa nie znali. Mleko wielbłądzie - jego przetwory. Takie było pożywienie Egiptu, faraonów i innych ludzi. Słucham.

W sytuacji w której kukurydza była nieznana poza Ameryką przed wyprawami Kolumba a wieprzowina była jak najbardziej w starożytnym Egipcie konsumowana (mamy zapiski o hodowli no i pozostałości kości). Albo wtedy, gdy wyższy byt uporczywie nazywał pewien lud zamieszkujący starożytny Meksyk „Olmekami” w sytuacji, gdy tak właściwie to nie wiemy jak on sam siebie nazywał, ale na pewno nie w ten sposób. "Olmeca" to "ludzie z kraju kauczuku" - tak Aztekowie w okresie naszego średniowiecza nazywali ludy mieszkające w pewnym rejonie Zatoki Meksykańskiej które zajmowały się produkcją kauczuku. Te ludy nie miały nic wspólnego z "tymi" Olmekami (twórcami starożytnych monumentów i artefaktów), po prostu żyły na terenach na których kilka stuleci wcześniej kwitła zaginiona cywilizacja. Kiedy archeolodzy odkryli pozostałości tej pradawnej cywilizacji - nazwali ich twórców "Olmekami". Dopiero później okazało się, że artefakty tej zaawansowanej cywilizacji pochodzą z innej epoki, a nazwa "Olmeca" z innej i opisuje zupełnie inny lud. No ale nazwa się przyjęła i tak już zostało. Taka jest historyczna prawda na ten temat, no ale co tam, kosmita który osobiście nadzorował rozwój Olmeków i z nimi gadał wie przecież lepiej.

Ktoś powie – „przecież to wszystko jest absurdalnie głupie!” Ale z drugiej strony – każda z takich sesji miała miejsce w jakiejś sali. Do sali tej wchodzili uczestnicy i fani tego typu klimatów którzy mogli zadawać pytania (z zapisów z sesji można wyczytać między innymi zatroskanych właścicieli pytających kosmitów o radę jak karmić swoje koty aby im aura nie migotała i inne tego typu sprawy) i którzy dość tłumnie przybywali, aby być świadkami spotkania między innymi z En-Ki a za taki zaszczyt zapłacić musieli, jeśli dobrze kojarzę, nieco ponad 100 złotych od osoby. Więc może to wszystko było jednak bardziej sprytne, niż głupie.

A gdyby kogoś ciekawiło kim jest En-Ki, to według słów samej pani Lucyny:

"To istota duchowa. Przybył na Ziemię wiele tysięcy lat temu wraz z mieszkańcami Nibiru. Zasiedlili naszą planetę. Dzięki inżynierii genetycznej ściągnęli ówczesnych ludzi z drzew i przyśpieszyli ewolucję. Następnie krew między przybyszami a mieszkańcami Ziemi się wymieszała. En-Ki podał dokładne miejsce wodowania ich statku. Znajduje się ono na Madagaskarze."

Jednak jakiś czas później Projekt Cheops jakby zmienił swój profil, zapewne zainspirowany rozmaitą literaturą pseudonaukową jaka zaczęła się pojawiać na rynku. Według rewelacji uzyskanych podczas nowych „sesji” – Ziemię czekał kataklizm, oczywiście związany z kalendarzem Majów i słynną datą 21. 12. 2012. Jak się okazało - jedynym sposobem na uratowanie całej planety i ludzkości było odnalezienie ciała Cheopsa i umieszczenie go w sarkofagu - co miało „włączyć piramidę” i jej system ochronny zbudowany przez kosmitów. Z wywiadu z panią Lucyną:

"Do Ziemi zbliża się Nibiru, która może zahaczyć ogonem o biegun północny. Ta sama planeta spowodowała biblijny potop. W efekcie może nastąpić "przebiegunowanie" Ziemi. Ratunkiem jest system zabezpieczający zamontowany przez mieszkańców planety Aszun z Oriona, w piramidzie w Gizie, w której znajduje się grobowiec Cheopsa."

No i ze szkiców przekazanych od samego En-Ki:

l_185240733ad6659Szkic1_1.jpg

l_18524089171dba9szkic_2.jpg

l_185240965a4df0fszkic_3.jpg

(tak, tak – ogromna planeta Nibiru leci zygzakiem a starego Izaaka Newtona szlag trafia)


Mimo że w pierwszej sesji, którą zacytowałem wyżej, mowa była o całkiem innym przeznaczeniu piramidy.

No ale nieważne, nie ma co się czepiać małych nieścisłości – najważniejsze było to, że ludzkość była w niebezpieczeństwie. I to, że oczywiście w celu jej ratowania potrzebne były dalsze badania i poszukiwania w Egipcie oraz rozmaite wyjazdy – a to z kolei wymagało… no jasne – kolejnych darowizn hojnie wpłacanych na konto projektu. Uratowanie planety jest jednak najważniejsze i godne każdych finansowych poświęceń – więc jak można się dziwić, że na specjalną uroczystość jaka miała odbyć się w Wielkiej Piramidzie w 2011 roku udało się od darczyńców zebrać 1310 gramów złota? Wykonano z nich pręty (na których wygrawerowano napisy w języku polskim, ponieważ „język polski na długo w dziejach historii ludzkiej pozostanie jako język błogosławiony”) na których umieszczono kryształową piramidkę (w końcu wiadomo, że ezoteryczna ceremonia bez kryształów nie jest żadną prawdziwą ezoteryczną ceremonią).

l_1852410b748599f6_Small_.jpg

Cały ten gadżet miał zostać przekazany egipskiej Najwyższej Radzie Starożytności w darze. Nie został. Podobno, z obaw przed tym, że ktoś go w niespokojnym Egipcie ukradnie, został zdeponowany w skrytce bankowej. Podobno. Dla ciekawych dodam tylko, że obecnie kilogram złota jest wart około 234 000 złotych a w ostatniej sesji z 2014 roku padło:

ANDRZEJ:
Czy w sytuacji ciągłych niepokojów w Egipcie pozostawione tam złote pręty są bezpieczne?
SAMUEL:
One Andrzeju są niewidoczne. Słucham.

Podobno siedzą dalej w depozycie i „sieją dobrą energią po piaskach pustyni”. Podobno.

Aha – ceremonia w takiej formie, jaką zaplanowano, też nie doszła do skutku, bo ostatecznie nie wpuszczono naszej wesołej gromadki na teren piramid. I może to dobrze, ale więcej o tym będzie w trzeciej części tej miniserii.

W grudniu 2010 roku Lucyna Łobos oficjalnie odeszła z Projektu Cheops. Fani rozmów z kosmitami z Aszun byli bliscy rozpaczy, przerażeni tym, że zostaną pozbawieni cennych rad i informacji od istot z wyższych sfer świadomości. Wybawienie przyszło jednak szybciej, niż wprawnemu medium zajmuje mrugnięcie trzecim okiem. Błyskawicznie miejsce pani Lucyny zajęła Anna Dolińska, która (co za szczęście!) też potrafiła komunikować się z En-Ki i resztą gwiezdnej ferajny. Z oficjalnej strony Projektu:
"Pojawienie się nowego medium nie jest i nie może być traktowane, jako „zastąpienie Lucyny Łobos – Anną Dolińską“. Lucyny nie można „zastąpić“, gdyż dzięki niej zaistniał cały Projekt Ratowania Ziemi, dzięki niej powstały cztery fundacje i dzięki niej jesteśmy teraz w tym a nie w innym miejscu, jeśli chodzi o Egipt. Pojawienie się nowej osoby jest kolejnym uwiarygodnieniem samej Lucyny, jest uzupełnieniem i wzmocnieniem informacji, które dotychczas płynęły wyłącznie poprzez nią."

Projekt Cheops już nie działa w tej formie co kiedyś. Stara strona kończy swoje aktualizacje na 2014 roku, bo w tamtym roku została założona kompletnie nowa fundacja pod nową nazwą. Trochę głupio w końcu byłoby działać dalej pod starą nazwą, gdy ciała Cheopsa nie odnaleziono, nie włożono go do sarkofagu, nie uruchomiono „haubicy energetycznej” jaką jest przecież piramida a mimo to… nic się nie stało i żadna Nibiru nas swoim ogonem nie popieściła i biegunów nam nie zamieniła.

Na oficjalnej stronie możemy jednak przeczytać o „sukcesach” projektu - otóż sprawił on, że bez niego:
"nie doszłoby do zbiórki złota w 2011 roku które w dalszym ciągu czeka w depozycie w Egipcie, nie doszłoby do Ceremonii 11.11.11 w Gizie oraz nie doszłoby do trzech Ceremonii na Jeziorze Titicaca w Boliwii i w Peru, oraz Ceremonii na piramidzie La Danta w Gwatemali, we wrześniu i październiku 2012 roku. Ich celem było otwarcie portali i uruchomienie energii zabezpieczenia. Jakie te Ceremonie wywarły wpływ na datę 21.12.2012 i czy były w stanie pomóc w „uspokojeniu“ natury na tyle, aby czas po tej dacie był spokojny – tego udowodnić się nie da, bo nie można gołym okiem zobaczyć otwartych portali. Można jedynie założyć, że energia miłości, energia kryształów i energia ludzkich serc (nie tylko grup z Polski, ale i z całego świata) pomogła w przygotowaniu się do czasu, który przeżywamy teraz."

Dziwne jednak jest to, że pani Anna, nowe medium, nie dowiedziała się kulisów ocalenia Ziemi, które to pani Lucynie (teraz już przebywającej w Chicago) przekazał, 22 grudnia 2012 roku, w swoim orędziu noworocznym niejaki Syriusz B:

"Minął 21-szy grudzień, tak jak to wszyscy zauważyliście. Jest radość, są śmiechy, jest kpina. Dlatego też wyjaśnię po kolei, bodaj i w punktach. Darzę Was, Ciebie Bogusławo i Ciebie Michale ogromnym szacunkiem. Dlatego to przy Was będzie to Orędzie dla całej ludzkości. Powracam do przerwanego wątku. Istoty ludzkie miały wykonać zadanie względem Ziemi, czyli uruchomić Zabezpieczenie dla swojej Planety. Kilka lat temu przekaz zrobiłem dla ludzi, pokazując ludziom bezmyślność jaka jest w nich, to co jest największą obrzydliwością – zazdrość, nienawiść, zawiść i pęd do zdobycia wielkiej fortuny, sławy. Nie chodziło wielu ludziom o ratowanie Ziemi, ale o to aby być sławnym, więc powiedziałem też takie słowa: Jeśli nie wykonacie zadania powierzonego wam przez Opiekuna Ziemi – Pana Ziemi, to my się zainteresujemy Ziemią. Przechodzę do konkretów. Planeta owa przeleciała ku radości i naszej też. Swego czasu było mówione, że jeżeli ludzie się nie wywiążą z nałożonego zadania Ziemia otrzyma Zabezpieczenie po to, żeby sama Planeta jak najmniej ucierpiała. I tak też się stało.

Teraz wykładam karty. Tymi, którzy zabezpieczyli Ziemię od strony Kosmosu jesteśmy My, My – Syriusz B, więc dla nas to jest radość lecz kiedy powiem wszystko, tej radości wśród ludzi już nie będzie. Otóż dalej tłumaczę. Powiedziałem też bardzo wyraźnie: Jeśli się nie opamiętacie to w 12-tym roku przejmujemy Ziemię. I tak też się stało. Na dzień dzisiejszy jest tak – w pewnym sensie podpisaliśmy z istotami ludzkimi taką umowę albo zagraliśmy w ruletkę, może być ta rosyjska. Stawką wygranej miała być Ziemia. Gdy istoty ludzkie wygrają – My, Istoty z Syriusza znikamy z tej Ziemi, a jeśli przegracie – zabieramy Ziemię.

Istoty ludzkie, w tej grze ruletki przegraliście i Ziemia jest już nasza. Nie będziemy jej właścicielami tak jak i wy nie jesteście. Jesteście dzierżawcami na tej Planecie a Właścicielem jest sam Bóg. Tak samo i My będziemy tylko dzierżawcami a Właścicielem będzie ta sama Istota Duchowa, czyli Bóg. Musimy zadbać już o naszą Planetę, którą wygraliśmy w baaardzo uczciwej walce, a właściwie to sami nam ją oddaliście. Powiem dalej, nie będę was zanudzał. Chciałem użyć mocniejszego języka, ale będę posłuszny. Nie zrobię tego właśnie ze względu na Opiekuna Ziemi.

Teraz już przechodzę do konkretów. Otóż, w naszym założeniu jest tak: Oczyścić Ziemię i gdzieś za około trzysta lat przenosimy się na tę Planetę. Trzysta lat – dużo i nie dużo. My mamy czas istoty ludzkie, bo tak jak powiedziałem, myśmy dostali tysiąc lat na ewakuację a wyście mieli od dwutysięcznego roku – dwanaście lat. Więcej – licząc od Jezusa, ale ten najbardziej gorący okres to było dwanaście lat, więc o Ziemię musimy zadbać, bo Ziemia za trzysta lat ma być idealnie przygotowana na tę ewakuację. Natomiast Oczyszczanie na Ziemi rozpocznie się od Nowego Roku. Chcę, żebyście to wiedzieli.

Teraz powiem to co miałem powiedzieć. Czy w to uwierzycie czy nie, to w tej chwili, istoty ludzkie, mało mi na tym zależy. […] To zabezpieczenie, jak już słyszałaś, zostało uruchomione. Uruchomiły je Byty z Syriusza B. To zabezpieczenie, powiedzmy na wszelki wypadek było przygotowane na Marsie. Ponieważ Planeta była bardzo blisko nie było na co czekać i otrzymali pozwolenie na uruchomienie tego zabezpieczenia."

Ponieważ Annie Dolińskiej kosmiczne byty powiedziały z kolei, że:

ANDRZEJ:
To znaczy, że włożenie faraona do sarkofagu nie było aż tak konieczne, jak było mówione przez Lucynę na początku, kiedy sesje były rozpoczynane?

SAMUEL:
Na samym początku było to tylko jedno, jedyne założenie. Jednak wy, ludzie, w swojej drodze jesteście czasami dziwni. Robicie zupełnie coś innego, aniżeli podpowiada wam serce. Jak sam dokładnie wiesz, wszystko zaczęło się zmieniać w połowie całej misji. Dlatego, jak to zauważyła cicho siedząca dzisiaj Iwonka, powstał „Plan B“. Dlatego zostały zaproponowane ceremonie, które miały dokładnie takie samo działanie, jak włożenie mumii do sarkofagu. I niech tak, Andrzeju, pozostanie. Słucham.

Wydawać by się mogło, że taka wesoła gromadka powinna trzymać się razem i doić kasę z naiwniaków całymi garściami kontynuować dzieło komunikacji z wyższymi bytami. Coś jednak wewnątrz grupy najwyraźniej pękło i pojawiły się zgrzyty. Może jakiś wpływ na to miało to, że pani Lucyna częściej siedziała ze swoim mężem w USA niż w Polsce. Najpierw zgrzyty delikatne, łagodzone słodkimi słówkami i prośbami o wysyłanie miłości w stronę konkurencyjnej fundacji. Z czasem jednak przeszły w zjadliwe ataki i sugerowanie, że tamta druga grupa gada bzdury, że pod „nowe medium” podszywa się jakiś fałszywy duch… Szczególnie, że w grę weszły jakieś bliżej niesprecyzowane „finansowe niezgodności” między fundacjami.

ANDRZEJ:
Mam kolejne pytanie. W jednej z sesji powiedziałeś Samuelu, że w pewnym momencie przestaniesz rozmawiać z nami przez Lucynę. Czy to jest ten moment i czy mamy się teraz kontaktować z tobą przez Anię?

SAMUEL:
Pięknie to rozumiesz. Mówiliśmy to… mówiliśmy też to dwa lata temu przez Anię. Dwa lata minęły – i co się stało? Jesteście tu… poznaliście Anię. Lucynka… Lucynka… kochana Lucynka… Ona będzie współpracować jeszcze. Ona jest bardzo mądrą, ciepłą, kochającą duszą i ona się na pewno nie obrazi. Ona będzie wręcz pomagać. Ona jest zmęczona fizycznie już. Nie gniewajcie się, uszanujcie jej decyzję. Ona sama się odsunie. Dobrze Andrzeju?

ANDRZEJ:
Rozumiem, ale znając Lucynkę na poziomie fizycznym, ona może mieć… różne reakcje jeśli się dowie, że mamy sesje z inną osobą?

SAMUEL:
Nie martwcie się o to… my się tym zajmiemy. Zresztą - one się poznają. Nie martw się Andrzeju o to.

ANDRZEJ:
Właśnie Samuelu – to było moje następne pytanie. Powiedziałeś, że wy poinformujecie Lucynę o istnieniu Ani. Myśmy ją pytali ostatnim razem, czy wie o istnieniu Ani i ona powiedziała, że nie, ale gdyby się znalazł ktoś, kto ma podobne przekazy, to prawdopodobnie by tego kogoś zaakceptowała. Czy mamy powiedzieć wprost Lucynie o istnieniu Ani?

SAMUEL:
Andrzeju, ona już wie, że Ania istnieje. Po przeczytaniu książki – tym bardziej. Możesz jej powiedzieć Andrzeju. Nie miałeś jej mówić, bo Ania nie była gotowa. Odważny bądź…

ANDRZEJ:
Dobrze.


Dobrze jednak nie było. Okazało się, że En-Ki przemawiający przez Annę Dolińską i En-Ki przemawiający przez Lucynę Łobos podają sprzeczne informacje.

ANDRZEJ:
Dziękuję. Jak wiesz Samuelu, mamy teraz „dwóch En-Ki” – tego, który mówi przez Anię, czyli ciebie oraz tego, który mówił przez Lucynę w Chicago, i który ciebie krytykuje. Ludzie mogą mieć wątpliwości, która z tych istot duchowych jest tym prawdziwym En-Ki. Co możesz powiedzieć na ten temat?

SAMUEL:
Niech sami czytają sercem - nie umysłem, logiką, ego. Muszą czytać sercem. Co byś jeszcze chciał wiedzieć?


Ja, Samuel prowadziłem Lucynę, kocham ją i dziękuję jej bardzo za jej siłę, za jej piękne serce. Opiekuję się Lucyną cały czas i wy też kochajcie ją i wysyłajcie tą piękną miłość, którą macie w waszych sercach, i w kierunku fundacji właśnie z Chicago i tu - w kierunku fundacji polskiej też, żeby im nie było przykro. Pilnuję, opiekuję się Lucyną, ale kochani - nie kontroluję słów, które płyną obecnie przez Lucynę. Ale to kochani musiało się wydarzyć, jest teraz inny etap, kolejny etap.

Przemawiałem do was przez Lucynę, teraz przemawiam przez Anię.

Pani Lucyna mieszka obecnie w Chicago, dalej od czasu do czasu prowadzi rozmaite sesje a także, za jedyne 20 dolarów, oferuje leczenie w swoim „dwudziestościanie” z desek, w którym, wedle jej własnych słów, panuje „ogromna, ogromna energia”.
W swoich sesjach atakuje od czasu do czasu „nowe polskie medium” które ją zastąpiło i sugeruje, że to jakiś fałszywy duch przez nią przemawia.

"A teraz chciałbym poruszyć sprawę bardzo istotną, która Mnie dotyka. Oto głośnym echem to już się rozchodzi – sprawa polskiej fundacji i nowego medium, które to teraz przekazy ma. Najpierw wyjaśnię na czym cała sztuka polega, a potem powiem coś co na pewno dotrze do waszych umysłów i sumienia.

Otóż, Anna-Izyda, nowe medium polskiej fundacji. I teraz już zaczynamy. Prawdą jest kiedy mówiłem: będziecie poddawani próbie – wszyscy bez wyjątku do końca. Prawdą jest, że Anioł Anny, która także nazwała się Izydą, czyli jej Anioł otrzymał zezwolenie, bo tak to mogę określić. Właśnie nie tylko ten Anioł, ale inne Anioły też dostały pozwolenie użycia Mojego imienia i występowania pod Moim imieniem. I tak się też dzieje, czyli Anioł Anna-Izyda występuje jako Ja i niby to przekazy są moje. No cóż, uważny czytelnik, kiedy czyta przekazy Anny i moje – zachodzi pewna rozbieżność w słowach i tak też jest w tym przypadku.

Barbara: Dziękujemy. Drogi Marduku, czy jest to możliwe, aby Twój Ojciec, a nasz Duch Święty ENKI, mógł spotykać się z różnymi mediami i przekazywać różne wiadomości sprzeczne, i robić zamęt w głowach niektórych ludzi? Wiesław.

MARDUK [bodajże duchowy syn En-Kiego, ale równie dobrze może to być i babcia Ozyrysa, wszystko jedno]: Jest możliwe, bo jest prawdą, że ma prawo spotykać się z różnymi mediami. Takie jest Prawo Kosmosu, takie jest Prawo Boskie, ale prawdziwy ENKI nie robi zamętu w głowach. Odpowiada na pytania takie, które nie szkodzą projektowi Misji Ratowania Ziemi, a takich podszywających się pod mego Ojca jest wielu. Wyraźnie powiedział Syriusz – „jest nas wielu” i tę sytuację bycia wykorzystują. Wielu się wciela w Istoty Duchowe albo bezpośrednio w was i stąd jest ten zamęt, więc należałoby użyć rozumu i rozgraniczyć, dokładnie przyjrzeć się jakie przekazy ma ENKI, a jakie są serwowane wam…"


U fanatyków pojawia się często taki motyw: wszelkie wątpliwości zduś jeszcze bardziej żarliwym fanatyzmem. Jakaś kobieta zajęła twoje miejsce jako medium w polskim klonie fundacji i odbiera ci publikę? Chcesz podtrzymać członków swojej części sekty na duchu? To patrz i ucz się:

"Ryszard: Dlatego… dziękuję Ci mój Przyjacielu, że mogę dzisiaj poruszyć trzy tematy. Ale zanim to zrobię, zaistniała sytuacja, która bardzo mnie poruszyła. Sytuacja, gdzie podzieliły się grupy, fundacje, gdzie pojawiło się nowe medium, gdzie pojawił się Samuel, którym Ty byłeś wiele lat temu. Później pamiętam jak Barbara wyjawiła Twoje prawdziwe imię i od tamtej pory byłeś jako ENKI! Prawdziwy! Dlatego dzisiaj, w tej chwili, zanim będę mówił dalej chciałbym Ci złożyć przysięgę. Wiedz, że Ty, który jesteś tutaj z nami jesteś tym Jedynym i Lucyna jest tą jedyną łączniczką, dzięki której od wielu lat możemy otrzymywać wiadomości. Chciałbym Ci przysiąc moją wierność do końca Misji, do końca mojego życia i prowadzić dalej to wraz z przyjaciółmi Misji, aż do chwili, kiedy zwolnisz mnie z tego. Teraz chcę przysięgę złożyć i czynię to w tej chwili: Przysięgam, że zostanę z Tobą tak długo, jak po prostu życzysz Sobie, wedle Twojej woli! (Ryszard podnosi prawą rękę do góry).

Bohdan Kroczek: Ja tak samo dołączam się do przysięgi i jeżeli ktoś chce się z nami połączyć, proszę o powstanie z miejsc.

W odpowiedzi na to wszystkie osoby na sali wstają. Zapanowała szczególna chwila uniesienia. Z oczu Lucyny Łobos płyną łzy…"


I tutaj opis losów naszego polskiego biznesu opartego początkowo w sporej mierze na piramidach powoli dobiega końca, choć sam biznes oczywiście wciąż się kręci. Ludzie dalej przychodzą na te sesje i u nas i w Chicago, dalej wpłacają „dobrowolne datki” i dalej pytają En-Ki/Samuela/Marduka/kogo-tam-sobie-nie-wymyślą o rozmaite sprawy – o interpretacje Biblii, o skuteczność ziołowych naparów i o to czy rasa syren faktycznie istnieje, bo na youtube ktoś obejrzał, że tak. A En-Ki i reszta odpowiadają, choć nie sposób nie odnieść wrażenia, że jednak mimo wszystko na zadawane pytania odpowiada zwykła kobieta pełna swojej, jakby nie patrzeć, ludzkiej prostoty – a nie jakiś wyższy byt z kosmosu, który obserwuje Ziemię i Układ Słoneczny od tysięcy lat. Chyba najlepiej pokazuje to zapis sesji na której rysowany był podany wcześniej szkic z zygzakującą Nibiru:

Rafał: Tak, czyli ta planeta nie jest widoczna w tym momencie na tle Oriona?

ENKI: Jest widoczna, bo tamci ją ścigają, bo skąd by były te informacje, ale nie można jej w tej chwili pokazać, bo nie posiadam mapy, mapy Układu Słonecznego (tego ziemskiego). Za Jowiszem co mamy, Rafale?

Rafał: Na orbicie… kolejną orbitę ma Saturn.

ENKI: Za Saturnem co mamy?

Rafał: Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran, Neptun i później planetoida Pluton.

ENKI: Za Saturnem, czyli w drodze do Saturna znajduje się owa Planeta. Nie jest to już daleko, zważywszy na to, że owa Planeta X – i tutaj potrzebowałbym kartki…

Rafał: No to na odwrocie tej. Tym pisakiem się da pisać po tym.

ENKI: Teraz naszkicuj mi tak: Słońce i teraz dalej – Merkury, Wenus, za Wenus mamy już Planetę Ziemia, za Ziemią masz Mars, za Marsem masz Saturna.

Rafał: Jowisz.

ENKI: Jowisz.

W następnym artykule pozostawimy brednie za sobą i zajmiemy się tematem tak, jak każdy zainteresowany zabierający się za poszukiwanie wiedzy na temat piramid powinien. Od faktów.
49

Oglądany: 43259x | Komentarzy: 79 | Okejek: 192 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało