Poziom zaspania: Upadałam na bok podczas zawiązywania butów. Dzień dobry!
Pewnego ranka nalałam sobie wody do szklanki, wypiłam połowę, wylałam resztę do zlewu i wyrzuciłam szklankę do kosza.
Poziom zaspania: Otwierasz szafkę w łazience, czytasz "templariusze" na paczce tamponów i zamykasz szafkę.
Poziom zaspania: Zamiast torebki herbaty wsadziłam do kubka przewód ładowarki i stałam tak przez chwilę w konsternacji.
Chciałam umyć rano włosy. Wstałam, poszłam do łazienki, zmoczyłam włosy i wróciłam do łóżka.
Poziom zaspania:
1. Wsypałam kawę, dodałam cukier i wlałam mleko, po czym zdałam sobie sprawę, że wszystko mi się pomieszało i zamiast mleka dodałam majonez.
2. Umyłam kubek, wsypałam kawę, dodałam cukier, polałam mlekiem (tym razem sprawdziłam!) i zalałam wodą. Okazało się, że jej nie ugotowałam, była kompletnie zimna.
3. Zaczęłam krzyczeć.
Kiedyś nasypałam kotu do miski cukier zamiast karmę. Innym razem nasypałam mu karmę do miski, ale to była miska na wodę.
Szczyt zaspania i moment, w którym zdałam sobie sprawę, że tak dalej żyć nie można, nastąpił pewnego ranka, kiedy wsadziłam do zlewu patelnię wypełnioną jedzeniem.
Nad ranem (i w ciągu dnia) potrafię ugotować sok, włożyć śniadanie do lodówki, albo zapomnieć wziąć drugie śniadanie i przypomnieć sobie o tym dopiero następnego ranka. Zdarzyło mi się też parę razy wsadzić okulary do pralki czy klapki do piekarnika.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą